sobota, 26 maja 2012

"KORALINA" - Neil Gaiman

OPIS WYDAWCY
Dzień po przeprowadzce Koralina postanowiła zwiedzić cały dom... W nowym mieszkaniu, do którego Koralina przeprowadziła się z rodzicami, jest dwadzieścia jeden okien i czternaścioro drzwi. Trzynaścioro z nich otwiera się zwyczajnie, czternaste zaś są zamknięte na klucz. Za nimi znajduje się tylko ściana z cegieł - przynajmniej do dnia, w którym Koralina otwiera je i odkrywa przejście do innego domu, który na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od jej własnego. Ale pozory mylą... (180 stron)


MOJA OPINIA 
O "Koralinie" pierwszy raz usłyszałam, a raczej przeczytałam, na blogu jednej z blogowych koleżanek. Do przeczytania zachęciła mnie jej pozytywna recenzja i niezwykła okładka. Kolorowa, bajkowa, a jednocześnie tajemnicza i przepełniona grozą. Więc parę dni później odwiedziłam pobliską bibliotekę, zaprosiłam Koralinę do mojego domku i czym prędzej zabrałam się do czytania :)

Koralina wraz z rodzicami wprowadza się do nowego domu. Podczas oględzin nowego miejsca jej uwagę przykuwają zamknięte na klucz drzwi, za którymi kryje się ściana z cegieł. Okazuję się jednak, że za drzwiami kryje się tajemnicze przejście, które zaprowadza Koralinę do drugiego domu, który z pozoru wygląda jak jej własny... tylko w trochę lepszym wydaniu! W pokoju ma piękniejsze, lepsze zabawki, na obiad dostaje ulubione smakołyki. I są też drudzy rodzice, trochę inni niż prawdziwi. Trochę dziwniejsi, bo zamiast oczu mają czarne guziki... Jednak bardzo kochają Koralinę i pragną, by została z nimi na zawsze!

Kiedy dostałam tę książkę w ręce, już zanim przeczytałam pierwszą stronę, wiedziałam, że nie będzie to czas stracony. Niewielki format, wyraźna, duża czcionka i 180 stron... od razu widać, że czyta się dobrze i szybko! I nawet gdyby książka okazała się kiepska, te dwie godziny, które zajmują na przeczytanie można jej wybaczyć :) Jednak w tym wypadku takie obawy są zdecydowanie bezpodstawne, ponieważ spędziłam z nią bardzo miło ten czas! Oczywiście przeczytanie zajęło mi niewiele czasu i nie odłożyłam jej, póki nie doszłam do ostatniej strony. Pan Gaiman ma niezwykły talent i strony same przewracają się na lewą stronę w ekspresowym tempie :) Pisze on krótko, zwięźle i niezwykle ciekawie. Historia Koraliny wciąga i nie sposób jej odłożyć! To urocza, ciekawa historia, którą czyta się jak baśń...

"Lektura tej książki sprawi, że dreszcz przebiegnie wam po plecach, wymknie się butem i ucieknie taksówką na lotnisko. Przepełnia ją subtelna groza, właściwa najlepszym baśniom. To arcydzieło. A guziki niegdy już nie będą takie, jak kiedyś..."
Terry Pratchett


Jako miłośniczka powieści grozy, zwróciłam wielką uwagę na tę opinię... Groza, dreszcz, to coś dla mnie! Jednak tu trochę się rozczarowałam. Aż tak strasznie nie było... i choć miło spędziłam czas, choć miło się czytało, arcydziełem bym tego nie nazwała. Ale dreszcz, owszem pojawił się!"W wannie leżał martwy pająk wielkości małego kota..."to zdanie zrobiło na mnie wielkie wrażenie! Bo panicznie boję się pająków i nawet najmniejszy ich przedstwaiciel, pojawiający się w moim otoczeniu sprawia, że bardzo głośno okazuję swoje niezadowolenie... :) A taki wielkości małego kota?! - dobrze, że to tylko książka... :)

Podsumowując - Polecam! Miło spędziłam czas :) Miło wspominam tę książeczkę i na pewno sięgnę po film animowany, który powstał na jej podstawie! Subtelna, baśniowa groza - była! Dreszcz przebegający po plecach - był! Więc czego chcieć więcej...? Ja oczekiwałam, ale trzeba brać pod uwagę, że mam spaczony gust i wiele wymagam od powieści grozy :) Ja po prostu łaknę krwi... ! :) "Koralina" to natomiast interesująca i wciągająca historia z nutką subtelnej grozy... :)

CYTATY

„Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? - rzekła. - Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.”

„Koty nie mają imion (...). Wy, ludzie, macie imiona. To dlatego, że nie wiecie, kim jesteście. My wiemy, kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion.”

„-Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność. Równie dobrze można by przyzywać trąbę powietrzną.” 

czwartek, 24 maja 2012

"PAMIĘTNIK" - Nicholas Sparks



„I może przez krótką chwilę ty poczujesz to samo i też uśmiechniesz się do wspomnień, które na zawsze pozostaną naszą wspólną własnością.” 

OPIS WYDAWCY
W starym wytartym notatniku kryje się kronika pewnej miłości, która rozkwitła po zakończeniu II wojny światowej gdzieś w Karolinie Północnej. Noah Calhoun odczytuje ją wieczorami w domu opieki starej kobiecie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Dzięki sile uczucia przeżywa na nowo cudowne chwile swojej wielkiej miłości. Przypomina sobie, kiedy w 1932 roku po raz pierwszy zobaczył Allie Nelson - ich potajemne spotkania, wspólne wakacje i trudny okres rozstania, gdy zniknęła z jego życia na czternaście lat. (208 stron)


MOJA OPINIA
"Pamiętnik" Sparksa... któż o nim nie słyszał? Ten tytuł znałam już i słyszałam wielokrotnie, zanim jeszcze przeczytałam pierwszą książkę tego autora. Zewsząd słyszałam "ochy" i "achy" zachwyconych koleżanek. Wszędzie natrafiałam na pozytywne recenzje pod adresem zarówno książki, jak i ekranizacji. Z filemem do tej pory jeszcze nie miałam do czynienia, jednak będąc ostatnio w bibliotece, natrafiłam na jego papierowy pierwowzór.

Głównym bohaterem powieści jest Noah Calhoun. Kiedy go poznajemy jest on już człowiekiem będącym u schyłku życia. Mieszkającym w domu spokojnej starości. Każdego dnia wyjmuje on swój stary notatnik i czyta jednej z pensonariuszek, historię swojej wielkiej miłości. Dzięki temu może ją przeżywać każdego dnia na nowo. Historia opowiada o jego miłości do Allie Nelson. Poznali się podczas pewnych wakacji, jako bardzo młodzi ludzie i choć ich drogi się rozeszły, on nigdy nie zapomniał kobiety, która była miłością jego życia. Pewnego dnia, po 14-nastu latach rozłąki, Allie znów pojawia się w jego życiu...

Kiedy brałam do ręki tę książkę, miałam ogromne wątpliwości... Ponieważ znam już pióro pana Sparksa i wiem, jak romantyczne historie, potrafi on tworzyć. A ja miłośniczką romansów zdecydowanie nie jestem. I muszę powiedzieć, że "Pamiętnik" niestety spełnił moje obawy. Ponieważ była to najsłodsza powieść miłosna, z jaką się dotychczas spotkałam! Było w niej tyle słodyczy, że książka spokojnie doprowadziłaby do wymiotów całe przedszkole! A ja sama, jedna, musiałam stawić jej czoła... Oj Ciężko było.

Miłośniczką romasów nie jestem i raczej nigdy nie będę. O mdłości przyprawiają mnie ich zakończenia typu "...i żyli długo i szczęśliwie, pokonując wszelkie przeszkody, siłą swej bezgranicznej miłości...". Te historie śmiało można włożyć między bajki, lub fantastykę, ponieważ nie zdarzają się one w prawdziwym życiu. Chociaż nie... żle mówię! Zdarzają się! Jednak mają ciąg dalszy, o którym już w książkach tego typu nie ma mowy... Nie znajdziemy w romansie, że kilka lat później, kiedy pierwsze zauroczenie opada, a do miłości dołącza nuda, rutyna i trudności dnia codziennego, nasi idealni, zakochani na zabój bohaterowie, wypalają się. W książkach sama miłość wystarcza. W życiu raczej nie. Nic nie przychodzi samo i do stworzenia szczęsliwego trwałego zawiązku, prócz miłości potrzeba, dużo wysiłku, starań i kompromisów... Trzeba włożyć dużo pracy, aby związek pielęgnować i być ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Natomist czytając historię pana Sparksa, nie można pozbyć się wrażenia, że bohaterom przyszło to wszystko, ot tak! W prezencie od Boga! Nie lubię powieści fantasy, więc jednocześnie nie lubię romasów, bo według mnie mają ze sobą wiele wspólnego. Wierzę w miłość! Jednak taką, której nieodłącznym elementem są kompromisy, wysiłek i nieustanne jej pięlęgnowanie. Taka idealna miłość, według mnie nie istnieje. I jest tak samo prowdopodobna jak spotkanie za rogiem trzygłowego smoka i czarownika w pelerynie niewidce, który swą czarodziejską różdżką zaprowadzi porządek na świecie.

Jednak rozumiem, że to kwestia gustu. Ja potrzebuję mocnych wrażeń i dreszczyku emocji, inni natomiast poszukują pięknej historii miłosnej.

"Pamiętnik" to piękna historia miłosna typu "i byli szczęśliwi mając obok siebie nawzajem i to wystarczało im by wieść szczęśliwe życie, aż do końca swoich dni...". Same słodkości. Więc cóż ja mogę o tym napisać? Męczyłam się czytając. Historia zamiast mnie wzruszać, wywoływała na mych ustach ironiczny uśmieszek. I choć ma ona zaledwie 200 stron, czytanie szło mi strasznie mozolnie. Jednak nie ze względu na styl pisarza, ale ze względu na historię! Muszę przyznać, że lubię lekki styl pana Sparksa, z którym spotkałam się już niejednokrotnie. Ponieważ jego powieści czyta się szybko, prosto, z naturalną lekkością. I jak wspomniałam w przypadku tej powieści, czytało mi się mozolnie tylko ze względu na fabułę. Podejrzewam, że zostanę zaatakowana przez wielbicieli książki za tę opinię. Dlatego też wstrzymuję się od ogólnej oceny, aby powiedzieć, że szanuję gust literacki każdego czytelnika :) Romans nie jest to mój ulubiony gatunek i czuję się strasznie zasłodzona tą historią. Być może po prostu nie porafię docenić nic, gdzie nie ma rozlewu krwi, kryminalnej zagadki i agentów FBI :)

Jednak dla mnie nie była to żadna rewelacja. Nie będę należeć do grona wielbicieli. I mam tylko nadzieję, że już nigdy nic podobnego nie trafi w moje ręce. Zamierzam natomist dać szansę ekranizacji i przekonać się jak ma się ona do książki. Książkę mogę polecić tylko prawdziwym miłośnikom gatunku, którzy poszukują wzruszającej historii miłosnej.
CYTATY

„Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.”
„jeśli w jakiejś odległej przyszłości znowu się spotkamy - choć nasze drogi się rozeszły - uśmiechnę się do ciebie z radością i będę wspominał lato pod drzewami, kiedy to uczyliśmy się nawzajem zakochani w sobie. I może przez krótką chwilę ty poczujesz to samo i też uśmiechniesz się do wspomnień, które na zawsze pozostaną naszą wspólną własnością”
„Człowiek zupełnie nie wie, kiedy tonie, która kropla wody wyznacza mu koniec.”

„Zakochaliśmy się w sobie mimo dzielących nas różnic, a gdy już to się stało, zrodziło się coś wyjątkowego i pięknego. Moim zdaniem w ten sposób kocha się tylko raz i dlatego każda nasza wspólna minuta jest na trwałe wyryta w mej pamięci. Nigdy nie zapomnę ani jednej chwili.”


„Nie jestem wyjątkowy, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem zwyczajnym człowiekiem o zwyczajnych myślach i wiodłem zwyczajne życie. Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie, lecz kochałem - całym sercem i duszą - a to moim zdaniem wystarczająco dużo.” 



„Była ucieleśnieniem moich marzeń. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca.” 



„I to uczucie przemieniło go na zawsze. Prawdziwa miłość potrafi to zrobić z człowiekiem, a jego miłość była prawdziwa.”



„Jesteś odpowiedzią na każdą modlitwę, jaką zanosiłem. Jesteś pieśnią, marzeniem i szeptem. Sam nie pojmuję, jakim cudem tyle czasu bez ciebie wytrzymałem.”



„- Ty to napisałeś? - Nie, Walt Whitman. - Kto? - Człowiek, który kochał słowa i nadawał kształt myślom.”



„Kiedy człowiek pierwszy raz się zakochuje, jego życie nieodwracalnie się zmienia i choćby nie wiedzieć jak się próbowało, to uczucie nigdy nie zniknie. Ta dziewczyna, o której opowiadasz, była twoją pierwszą miłością. I cokolwiek byś zrobił, zostanie z tobą. Na zawsze.”



„Nie możesz poświęcić swego życia dla innych. Musisz robić to, co jest dobre dla Ciebie, nawet jeśli w ten sposób zranisz część bliskich Ci osób.” 



„Słońce już wzeszło i siedzę przy oknie, zasnutym mgłą mijającego życia.”



„Cisza jest święta. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy się dobrze ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu.”



„I może przez krótką chwilę ty poczujesz to samo i też uśmiechniesz się do wspomnień, które na zawsze pozostaną naszą wspólną własnością.” 



„Poezji nie tworzy się po to by ją analizować; poezja ma po prostu inspirować, wzruszać, nie powinna być odbierana umysłem.”



„Staję się potężnym statkiem prującym fale, silnym, nieustraszonym, a ona jest moim żaglem.”



„Nigdy nie pozwolono ci być sobą. Takie życie sprawia, że człowiek czuje się pusty w środku i szuka kogoś, kto jakimś cudownym sposobem wypełni tę próżnię. Ale nikt nie zdoła tego zrobić, jedynie ty sam.”



„Zmierzch to tylko złudzenie, gdyż słońce jest albo nad horyzontem, albo za nim. A to znaczy, że dzień i noc łączy szczególna więź i nie istnieją bez siebie, ale też nie mogą istnieć równocześnie. Jak by to było być zawsze razem, a mimo to nieustannie osobno?”



„Licząca sobie dwadzieścia dziewięć lat, obracająca się w wyższych sferach, zaręczona z innym, Allison Nelson, która przybyła w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytania. I trzydziestojednoletni marzyciel, Noah Calhoun, którego nawiedził duch, prześladujący go od lat.”



„Poeci często opisują miłość jako uczucie, nad którym nie możemy zapanować - ciągnął - które bierze górę nad logiką i zdrowym rozsądkiem. Właśnie coś takiego mi się przytrafiło.”



„Rozstanie boli tak bardzo dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie odnajdowaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano. Co oznaczałoby, że dzisiejsze pożegnanie równa się pożegnaniu sprzed dziesięciu tysięcy lat i stanowi preludium przyszłego pożegnania.”



„Cisza jest święta. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy się dobrze ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu”

"WERONIKA POSTANAWIA UMRZEĆ" - Paulo Coelho

OPIS WYDAWCY
Umiera się na wiele sposobów : z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu...Umiera się nie dlatego by przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Weronika postanawia umrzeć bez wyraźnego powodu, bez żalu i bez patosu. Może dlatego, że szukając łatwych rozwiązań, jej życie stało się mdłe, jak potrawa bez przypraw, pozbawione ziarna szaleństwa. A gdzie szukać szaleństwa, jeśli nie w domu wariatów, pośród tych, którzy obdarzeni nim zostali w nadmiarze? Weronika uczy się na nowo życia, poznaje siebie samą, zmartchwywstaje. Weronika chce żyć inaczej... (220 stron)

MOJA OPINIA 
O Weronice chyba słyszeli wszyscy. Nawet jeśli nie czytali książki, to może oglądali film... A jeśli w jakiś sposób komuś umknęła sama Weronika, to na pewno znany jest jej "stwórca" Paulo Coelho. Ja przeczytanie tej książki planowałam już od dawna... Więc kiedy nadażyła się okazja postanowiłam nie zwlekać juz dłużej. Obawiałam się troszkę, ponieważ widziałam wiele niezbyt przychylnych opinii na jej temat. A jaka będzie moja?

Tytułowa Weronika to młoda, zaledwie 24-letnia dziewczyna. Poznajemy ją, kiedy nie widzi już sensu życia i postanawia popełnić samobójstwo. Próba jednak kończy się niepowodzeniem. Weronika budzi się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie dowiaduje się, że środki nasenne, które zażyła w ogromnej ilości, zaszkodziły jej sercu i zostało jej kilka dni życia... Początkowo jest jej wszystko jedno - przecież i tak chciała umrzeć... Potem jednak zaczyna patrzeć na to nieco inaczej...

Fabuła zapowiada się dość ciekawie, prawda? Jednak ze smutkiem muszę stwierdzić, że zarówno książka, jak i film, bardzo mnie rozczarowały. Pierwsze spotkanie z Weroniką miałam za sprawą filmu. Kiedy trafił do kin, wraz z moimi trzema przyjaciółkami zarezerwowałyśmy bilety, licząc na dwie godziny wielkich emocji. Zamiast tego czekały nas dwie długie godziny nudy... Innego zdania była tylko jedna z nas, która twierdziła, że film nie był aż tak zły, bo widziała gorsze. Natomiast pozostałe, jednogłośnie uważamy, że był kiepski! :) Nudny, monotonny, ciągnął się jak flaki z olejem... Cała akcja dzieje się wewnątrz głównej bohaterki - to jej wewnętrzna przemiana - której jednak, ani twórcy, ani aktorka, nie umieli przedstawić wdzowi w ciekawy sposób. Niestety twórcom "Weroniki..." zabrakło polotu i inwencji twórczej. I zamiast filmu stworzyli pigułkę nasenną...

A jak wpada obok filmu książka? Niestety muszę przyznać, że niewiele lepiej. Początkowo miałam do niej mieszane uczucia. Nudziła mnie, wlekła się, lecz nie była na tyle zła, by ją odłożyć. Czytałam przekonując samą siebie, że przecież dam radę! Dobra czcionka, dobry papier, czyta się szybko i strony szybko przesypują się na lewą stronę... Dałam radę! Nie było aż tak źle :) Jednak męczył mnie już styl jakim pisze pan Coelho. Męczył, irytował i upewnił, że Coelho jednak nie pisze dla mnie...

"Fascynację, pisarstwem Paulo Coelho wielu przechodzi niczym grypę… Pojawia się prawie u każdego, zaczyna niewinnie lekkimi objawami by za chwilę zwalić z nóg i wprawić o dreszcze. W końcu jednak ustępuje by zniknąć całkowicie i pozwolić o sobie zapomnieć..." - tak napisała kiedyś w jednej ze swoich recenzji Książkówka... Pozwoliłam sobie ją zacytować, gdyż absolutnie zgadzam się z jej słowami! Sama również kiedyś przechodziłam tę grypę... Zafasynowana cytatami pochodzącymi z jego książek, zapragnęłam zapoznać się z całą jego twórczością. Przeczytałam kilka jego pozycji z "Alchemikiem" na czele i ...odkryłam, że żadna nie porwała mnie na tyle, aby ją komuś polecić! Mimo wszystko czytałam dalej jego dzieła, szukając tej magii, która oplatała jego nazwisko. Nie znalazłam... Zamiast tego nabawiłam się niestrawności spowodowanej jego mądrościami! Przedawkowałam! Po przeczytaniu kilku jego książek, moja fascynacja zmieniła się we wstręt! Po "Weronikę..." sięgęłam, aby przekonać się czy mój wstręt jest trwały czy przejściowy :) Czy niechęć minęła, czy nie? Otóż nie... Nie minęła! I nie zamierzam już więcej tego sprawdzać :)

Pana Coelho albo się kocha, albo nie cierpi... Ja z pierwszej grupy przeszłam do drugiej i tu już pozostanę. Męczy mnie i irytuje jego styl pełen mądrości, morałów i pseudofilozoficznych popierdółek... Z każdej jego książki wynosimy to samo, bo Coelho zawsze pisze o tym samym! Podaje tylko inne przykłady, przytacza inne historie i powstaje z tego inna książka! A morałem każdej z nich jest "słuchaj głosu swego serca", "szanuj życie i ciesz się każdym dniem"... Dobrze, zgadzam się. Mądre. Dobre to rady. Ale nie trzeba tego powarzać w każdej książce!

"Weronika..." mimo wszystko jest jednak jedną z lepszych jego książek, dlatego też okażę serce i ocenię ją aż jako słabą! Książka ta jest kopalnią dobrych rad, morałów i złotych myśli, a do tego kryje się w niej coś ponadto! I dzięki temu książka zasłużyła jeszcze na małego plusa... Historia w niej przedstawiona pozwala zastanowić się przez chwilę, nad sobą... Co my byśmy zrobili gdyby okazało się, że zostało nam kilka dni życia? Jak chcielibyśmy je spędzić? Co chcielibyśmy zrobić? I dlaczego nie zrobimy tego już dziś?! Weronika wiedziała, że to są jej ostatnie dni życia i ostatnia szansa na spełnienie marzeń! Natomiast my nie wiemy... I nie myślimy o tym, że życie jest kruche... Nie zdajemy sobie sprawy, że dziś może być ostatni nasz dzień, a jutro może już dla nas nie nadejść...

CYTATY
„Bądźcie szaleni, ale zachowujcie się jak normalni ludzie. Podejmijcie ryzyko bycia odmiennymi, ale nauczcie się to robić, nie zwracając na siebie uwagi. A teraz skupcie się na tej róży i pozwólcie, by objawiło się wasze prawdziwe JA. - Co to jest prawdziwe JA? - To kim jesteś, a nie to, co z ciebie uczyniono.”

„Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda.”

„Gdyby kiedyś udało mi się stąd wyjść, pozwoliłabym sobie być szalona, bo wszyscy jesteśmy szaleni. Najgorsi są ci, którzy o tym nie wiedzą, bo powtarzają tylko to, co każą im inni.”

„Młodość już taka jest, sama ustala granice wytrzymałości, nie pytając, czy ciało to zniesie. A ciało zawsze znosi.” 

„Świadomość śmierci pobudza do życia.” 

„Gdy kobiety decydują się na śmierć, wybierają bardziej romantyczne sposoby – otwierają sobie żyły albo przedawkowują środki nasenne.”

„Im szczęśliwsi mogą być ludzie, tym bardziej nieszczęśliwi się stają.”

„Każdy z nas żyje w swoim własnym świecie. Ale gdy popatrzysz na niebo pełne gwiazd, zobaczysz, że te różne światy zazębiają się, tworzą konstelacje, systemy słoneczne i galaktyki” 

„Szaleństwo to niemożność przekazania swoich myśli. Trochę tak, jakbyś znalazła się w obcym kraju - widzisz wszystko, pojmujesz, co się wokół ciebie dzieje, ale nie potrafisz się porozumieć i uzyskać znikąd pomocy, bo nie mówisz językami tubylców. [...] Bo wszyscy, w taki czy inny sposób, jesteśmy szaleni”

„Bywa, że pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, ale ona zawsze się kończy.”

„Ale człowiek taki już jest - pocieszyła się. - Zastępuje strachem większą część swoich emocji".”

„Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego inni oczekują.”

„Człowiek walczy, by przetrwać, a nie po to, by się poddać” 

„Mój stan to nie to, co widzicie w moim ciele, ale to, co dzieje się w mojej duszy.” 

„Nie wstydź się tego, że cię kocham. O nic cię nie proszę, jedynie o to, byś pozwolił siebie kochać...”

„Wielu ludzi chciałoby kochać, ale boi się, że trzeba za to poświęcić coś z przeszłości albo przyszłości. Ty nie masz nic do stracenia, bo masz tylko teraźniejszość.” 

„Jako nastolatka sądziła, że jeszcze zbyt wcześnie, by wybierać. Jako młoda kobieta była przekonana, że już zbyt późno, by cokolwiek zmienić” 

„Niebezpiecznie jest, jeśli ktoś zmusza się, by być takim jak inni. Wywołuje to nerwice, psychozy, paranoje. To ciężki przypadek, bo oznacza łamanie praw natury i sprzeciwianie się Bogu, który w niezliczonych lasach i puszczach świata nie stworzył dwóch takich samych liści.”

„Weronika wiedziała z doświadczenia, że istnieje sporo ludzi, którzy rozprawiają o nieszczęściach innych i udają tylko chęć niesienia im pomocy, a tak naprawdę cieszą się z cudzego cierpienia, bo to ich utwierdza w mniemaniu, że sami są szczęściarzami i że życie jest dla nich łaskawe.”

„Udaje mi się przezwyciężać swoje małe słabości, ale ponoszę klęskę w sprawach ważnych. Roztaczam wokół siebie aurę kobiety niezależnej, choć rozpaczliwie potrzebuje kogoś obok siebie.”

„Wielki problem zatrucia goryczą polega na tym , że uczucia takie jak nienawiść, miłość, rozpacz, entuzjazm, ciekawość również zanikają. Po pewnym czasie zgorzkniałemu nie zostaje żadne pragnienie. Nie ma ochoty ani żyć ani umierać i w tym tkwi cały szkopuł.” 

"Nieskończoność i wieczność podały sobie ręce i wystarczyło zadumać się nad jedną z nich, nad Wszechświatem bez granic, by odczuć obecność drugiej - Czasu, który nigdy się nie kończy, który nie mija, lecz zastyga w Teraźniejszości, w której drzemią wszelkie sekrety życia.”

„Przestań cały czas myśleć, że kogoś krępujesz, że komuś przeszkadzasz! Jeśli ludziom się to nie spodoba, upomną się o swoje! A jeśli nie będą mieli odwagi, to już ich sprawa"

poniedziałek, 21 maja 2012

"DIABEŁ UBIERA SIĘ U PRADY" - Lauren Weisberger

OPIS WYDAWCY

Debiut literacki, który podbił Amerykę! Żywa, inteligentna i dowcipna narracja natychmiast wciąga czytelnika w świat, gdzie chodzi się wyłącznie na wysokich obcasach!

 Andrea Sachs, dziewczyna z małego miasteczka, poszukuje w Nowym Jorku pracy w branży dziennikarskiej. Nieoczekiwanie zdobywa posadę asystentki u Mirandy Priestly, wpływowej redaktor naczelnej miesięcznika „Runway”, jednego z najbardziej prestiżowych pism zajmujących się modą. Szybko przekonuje się, że Miranda to klasyczny szef „z piekła rodem”. Swoich pracowników traktuje jak służących, wymaga całkowitej dyspozycyjności, nie uznaje sprzeciwu. Presja, by być szczupłym i pięknym, nosić stroje od Prady, Versace'a i Armaniego, wyglądać jak zawodowa modelka, jest ogromna, brakuje natomiast zwykłej życzliwości. Za nieodpowiednie szpilki można wylecieć z pracy. Andrea żyje w straszliwym stresie, wiedząc, że jeśli przetrwa rok, zostanie zaprotegowana do pracy w dowolnie wybranek gazecie... (448 stron)

MOJA OPINIA 
Oto przed nami przedstawicielka typowej literatury kobiecej... Coś z gatunku, z którego prędzej czy później każda kobieta, wybierze sobie coś do poczytania :) Tak samo było ze mną.. Choć na codzień wolę coś z kryminalną zagadką w tle, nadchodzi moment kiedy mam chęć przeczytać coś lekkiego, przyjemnego, co wywoła na mojej twarzy beztroski uśmiech. Dlatego też kiedyś sięgnęłam po tę pozycję i choć minęło od tego momentu już kilka lat doskonale pamiętam odczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania...

Andrea Sachs to młoda dziewczyna, która przyjeżdża do Nowego Jorku z małego miasteczka. Szuka pracy jako dziennikarka. Ma wielkie ambicje i chciałaby pisać do znanych dzienników, lecz aby zostać zatrudniona w jednym z nich, musi najpierw zdobyć doświadczenie zawodowe. Zrezygnowana Andrea zgłasza się do "Runway'a" pisma poświęconego modzie, gdzie poszukują asystenki dla redaktor naczelnej Mirandy Priestly. Choć Andrea nie interesuje się modą i nie śledzi modowych trendów, dostaje tę pracę... Postanawia wytrzymać tu rok, gdyż prestiż Mirandy Priestly otwiera wiele drzwi i jeśli zdobędzie referencje naczelnej "Runway'a", każde pismo w Nowym Jorku przyjme ją z otwartymi ramionami... Brzmi zachęcająco, dzięki temu Andrea może spełnić swoje marzenia, lecz jeszcze nie wie co ją czeka... :)

Większość z nas zna już historię Andrei, która zmagała się ze swoją szefową Mirandą. Kobietą z piekła rodem, wymagającą bezwzględnego posłuszeństwa, kompetencji, dyspozycyjności i rzeczy niemożliwych...Bezwzględną, apodyktyczną Mirandą. Podczas czytania jesteśmy pełni podziwu dla głównej bohaterki i zastanawiamy się ile jest w stanie znieść młoda, ambitna dziewczyna, aby spełnić swoje marzenia? Jak poradzi sobie w świecie mody choć nie ma z modą nic wspólnego, nie odróżnia Prady od Gabbany i nie zna tysiąca odcieni koloru niebieskiego?! Z zainteresowaniem obserwujemy jak Andrea radzi sobie w obcym świecie, wśród ludzi, którzy tak bardzo różnią się od niej. Mają w życiu zupełnie inne cele i priorytety. Bohaterka trafia do nieznanego sobie świata, w którym rządzi pieniądz, prestiż, uroda, drogie luksusowe ubrania i choć czuje się początkowo nie na miejscu, stara się i zrobi wszystko aby przetrwać :) Jej pracodawczyni natomiast nie zamierza jej nic ułatwiać. Ustala twarde zasady, nie znosi sprzeciwu i nie akceptuje nieposłuszeństwa. Biedna dziewczyna przeżyje u jej boku prawdziwą szkołę życia i jednocześnie zaliczy kurs magii i czytania w myślach... :) Nie ma innego wyjścia, kiedy musi wykonać polecenia szefowej  typu - "zarezerwuj mi stolik w tej restauracji, o której ostatnio dobrze pisali w gazecie!", "kup mi tę lampę, która wpadła mi ostatnio w oko w butiku przy piątej alei"... :) Lub wymaga odpowiedzi na pytnie "Gdzie jest ta kartka, którą trzymałam wczoraj w ręce?!" :) Brzmi zabawnie prawda?! :) Uwierzcie mi, że dla głównej bohaterki była to sprawa życia lub śmierci... :)

Jeśli nie mieliście okazji poznać tej historii z powieści pani Weisberger, być może poznaliście ją na ekranie. Na podstawie książki powstał film o tym samym tytule, w którym główne role zagrały Anne Hathaway i Meryl Streep. Ja miałam do czynienia zarówno z książką, jak i filmem i warto zaznaczyć, że ekranizacja rzeczywiście tylko bazowała na powieści i w rezultacie nieco różni się od papierowego pierwowzoru.
Ja równie mocno polecam film, jak i książkę. Oba spotknia bawią, są lekkie i przyjemne w odbiorze.

Jeśli chodzi o styl pani Weisberger mogę powiedzieć, że pisze ona lekko, dostępnie, nie zamęcza czytelnika słownictwem, opisami, ani niepotrzebnymi wątkami. Do tego bawi nas i rozśmiesza... I choć książka do cienkich nie należy, ma ponad 400 stron, czyta się ją szybko i przyjemnie, a strony bardzo szybko przesypują się na lewą stronę. Ja zdecydowanie polecam tę lekturę, jako coś lekkiego i przyjemnego do poczytania w wolnej chwili. Na pewno Was nie zawiedzie i w jej towarzystwie miło spędzicie czas...


CYTATY

"Powiedzialam, ze nie widzę różnicy między dwoma identycznymi paskami, a ona posłała mi takie spojrzenie. Myślałam, że twarz jej odpadnie. To mało zabawne. Musi doprowadzic wszystkich do paniki, mdłości lub myśli o samobójstwie. Klikaczki ja po prostu uwielbiaja! - Kto? - Klikaczki. Od odglosu ich szpilek na marmurze."

" ŚWIAT NOCY 1" - Lisa Jane Smith

OPIS WYDAWCY
Nowa seria autorki bestsellerowych Pamiętników wampirów. Miłość nigdy nie była tak niebezpieczna...Wampiry, wilkołaki, czarownicy, zmiennokształtni są wśród nas, choć o tym nie wiemy.Należą do świata nocy, którym rządzą surowe zasady.A miłość oznacza złamanie wszystkich praw...Są piękni i śmiertelnie niebezpieczni,a ich urokowi nie potrafi się oprzeć żaden człowiek.Posiadają niezwykłe umiejętności,władają magią,są nieśmiertelni.Ale muszą też przestrzegać odpowiednich praw:za wszelką cenę ukrywać swoje istnienie przed ludźmi i nigdy nie wiązać się ze zwykłymi śmiertelnikami.Jednak gdy w grę wchodzi miłość,zapominają o wszystkich zasadach. Nawet o tych,za których złamanie mogą zapłacić najważniejszą cenę... (504 strony)

MOJA OPINIA  
Kiedy podczas wizyty w bibliotece, zobaczyłam na półce tę książkę, od razu skojarzyłam ją sobie z sagą "Zmierzch" pani Meyer. A ponieważ świetnie mi się ją czytało i naprawdę miło ją wspominam, postanowiłam sięgnąĆ po coś równie "wampirzego" i zobaczyć czy również przypadnie mi do gustu. Przyciągnęła mnie czarno-biała okładka, przedstawiająca mroczną tajemniczą kobietę. Ale przede wszystkim informacja, że książka to została napisana przez autorkę cyklu "Pamiętniki Wampirów"... I choć do tej pory nie zapoznałam się z nim bliżej, słyszałam jak wielką popularnością się cieszy. Więc po serii "Swiat nocy" spodziewałam się czegoś równie niezwykłego...

W skład pierwszej części "Świata nocy" wchodzą trzy opowiadania, które podobno w jakiś sposób łączą się ze sobą : "Dotyk wampira", "Córki nocy" oraz "Zaklinaczka"... Napisałam podobno, ponieważ nie miałam już okazji się o tym przekonać. Choć nieczęsto zdarza mi się odłożyć książkę, po przeczytaniu zaledwie kawałka... w tym wypadku tak się właśnie stało! I choć starałam się nie skreślać jej po przeczytaniu zaledwie połowy pierwszego opowiadanka, nie byłam w stanie się do niej przekonać! Podchodziłam do niej naprawdę z wielkim zapałem i wielkimi nadziejami, ale książka niestety odepchnęła mnie już na samym początku.
Dość długo zwlekałam z napisaniem recenzji, nie wiedziałam czy w ogóle to zrobię, ponieważ nie byłam pewna czy powinnam ją oceniać po przeczytaniu zaledwie 50 stron z pięciuset?! Jednak w końcu doszłam do wniosku, że to przecież moja opinia i był jakiś powód, dla którego nie byłam w stanie wytrwać do końca! :)  
Od samego początku historia wydawała mi się bardzo niespójna i niedopracowana! Natomist napisana została ze zbyt wielkim polotem, jakby autorka zaczynając, juz spodziewała się takej samej popularności jaką zdobyły "Pamiętniki wampirów". 
Idealnym przykładem niespójności fabuły jest moim zdaniem sytuacja przedstawiona już na kilku pierwszych stronach książki, kiedy główna bohaterka przedstawia nam swojego kolegę Jamesa. Mówi, że wzubudza on w niej wielkie emocje, kiedy odwiedza jej starszego brata i bardzo ją smuci, iż ów przystojniak nie zwraca na nią najmniejszej uwagi i romasnuje z całą resztą dziewczyn ze szkoły... Rozumiemy przez to, że znają się oni, lecz są ze sobą niezbyt blisko, a James koleguje się z jej bratem. Natomiast parę stron później dowiadujemy się, że Poppy i James są ze sobą bardzo zżyci emocjonalnie i przyjaźnią się na dobre i na złe, mogąc zawsze na siebie liczyć! Spotykają się, słuchają razem płyt i godzinami wiszą na telefonie! Już w tym momencie się pogubiłam! Kolejne strony książki działały mi na nerwy w równym stopniu jak sam początek. Lubię kiedy w książce przedstawione jest wszystko po kolei, tak aby wszystko było jasne. Natomiast w tej książce widziałam jedynie nieład i bałagan! Bardzo nie podobało mi się również to, w jaki sposób dowiadujemy się, że James jest wampierem... ale to już sprawdźcie sami...

Książka od początku działa mi na nerwy i już po przeczytaniu kilku stron, z całą pewnością wiedziałam, że nie sięgnę po kolejne dwie części tej serii... a zaraz potem okazało się, że nawet tej pierwszej nie doczytam do końca! Widziałam kilka pozytywnych opnii na temat tej książki i przyznam, że jestem zdziwiona, lecz szanuję gust innych czyteników i rozumiem, że każdemu podoba się co innego. Być może, ja po prostu wyrosłam już z typopwo młodzieżowych powieści? Może właśnie dlatego nie potrafię jej docenić? Jednak dla mnie było to kompletne nieporozumienie i przeczytanie całości uważałabym za stratę czasu... No cóż, nie podobało mi się. Oczekiwałam czegoś lepszego...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...