niedziela, 21 września 2014

"Fanaberia" - Łukasz Kotkowski

Gatunek: THRILLER, KRYMINAŁ
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 398
Oprawa: miękka 

Wydawnictwo: Novae Res
Dostępność: Empik


Podejrzewam, że każdy z nas choć raz w życiu trafił na książkę, która zapowiadała się świetnie a okazała się wielkim niewypałem. Wiązaliśmy z nią wielkie nadzieje, wierzyliśmy, że dostarczy nam ona wyjątkowych wrażeń, podchodziliśmy do niej z entuzjazmem a następnie z przerażeniem odkryliśmy, że z każdą kolejną stroną zapał i entuzjazm spadał i spadał... i dotyka nas przykre rozczarowanie. Każdy przeżył to choć raz. Jakim jest więc miłym zaskoczeniem, kiedy sięgamy po mało znaną jeszcze książkę i okazuje się, że właśnie znaleźliśmy to czego szukaliśmy... że oto książka, która spędza nam sen z powiek! Podczas rozmowy z panem Kotkowskim napisałam, że wydaje mi się, że książka jest w moim guście... i muszę przyznać, że intuicja mnie nie zawiodła! 



Do detektywa Tomasza Radziejowskiego zgłasza się młoda dziewczyna, Dorota Lutowska. Prosi o pomoc w rozwikłaniu tajemniczej śmierci jej 20-letniej przyjaciółki Martyny. Policja zakończyła śledztwo i uznała, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych, w co ciężko Dorocie uwierzyć. Z ostatnich listów Martyny, wynika, że dziewczyna strasznie się czegoś bała... Była wręcz przerażona! A mieszkanie, w którym wynajęła pokój na czas studiów, zdawało się być nawiedzone... Tomasz podejmuje się zadania i z przerażeniem odkrywa, że śmierć Martyny może mieć związek z tragedią, która miała miejsce 5 lat temu... Tragedią, którą media nazwały "rzezią niewiniątek". Ofiarą padło 13 dzieci, które odnaleziono w zbiorowej mogile. Zabójcy nigdy nie udało się złapać...

Kiedy otrzymałam tę książkę, byłam w połowie innej , nie mniej ciekawej. Zamierzałam trzymać się ustalonego porządku - najpierw skończyć jedną, dopiero zacząć drugą. Nie udało się! Chciałam przeczytać jedynie prolog... tymczasem skończyłam 100 stron później, gdy na zegarze wybiła 2 w nocy! Natomiast dziś o 4 nad ranem książka dobiegła końca... I nie będę ukrywać, że ma ona jedną największą wadę, której nie mogę przełknąć - zdecydowanie za szybko się kończy! Książka niesamowicie wciąga już od pierwszych stron, przez co niemożliwością było dla mnie odłożyć ją na półkę, zanim nie zmógł mnie sen... a z tym snem sprawa też nie była prosta, ale o tym później... 

Bardzo przyjemnie czytało mi się tę książkę. Styl autora bardzo przypadł mi do gustu. Lekki, prosty i przyjemny, z wielkim poczuciem humoru, co nie kryję, bardzo mi się podobało! Gdyż przejadły mi się już patetyczne, filozoficzne wywody i sztuczna, płytka groza. Pan Kotkowski natomiast posługuje się lekkim językiem, dużo tu prostoty, sporo dowcipu  a jednocześnie niemal każda strona przepełniona jest grozą! Grozą, która przyprawiała mnie o prawdziwe dreszcze.. bo obok zjawy, która do złudzenia przypominała mi zgniłą postać z japońskich horrorów, była też najniebezpieczniejsza odmiana potwora, który może wyrządzić nam realną krzywdę... Człowiek przepełniony pragnieniem zemsty.

Do tej pory wydawało mi się, że preferuję historie, w których mamy do czynienia jedynie z postaciami realnymi. Pan Kotkowski właśnie uświadomił mi, jak bardzo się myliłam. Stworzył na łamach swojej powieści postać zjawy tak odrażającej (Wargi sine jak ciało topielca, puste oczodoły, z których spływał jakiś płyn, maź... gnijące, odrywające się od kości ciało...), że wyobrażenie jej wzbudzało we mnie prawdziwy lęk! Przypominam, że czytałam książkę późną nocą i treść tak podziałała na moją wyobraźnię, że choć do strachliwych nie należę, to każdy najmniejszy szmer w mieszkaniu budził we mnie dreszcz niepokoju. A mój ukochany kot spacerujący dumnie po pokoju, kilkakrotnie doprowadziłby mnie do zawału... Nie wspominając już co się działo, gdy w mieszkaniu zapanowała ciemność... 

"Dziewczynka uśmiechała się od ucha do ucha. Jej szyja też. Dosłownie. Tak szeroko była poderżnięta. Z otwartej, paskudnej rany zwisały strzępki tkanek oraz kawałki chrząstek z krtani. Krew nie tryskała na wszystkie strony, lecz wypływała rytmicznie, falami, niemal słyszałem "gul, gul, gul" wraz z każdym pojawiającym się bąblem, który potem ściekał po makabrycznie czerwonej sukience"

Bohaterowie wykreowani przez autora, byli niezwykle barwni i realni. Tomasz Radziejowski od razu zdobył moją sympatię. 32 letni kawaler, z poczuciem humoru, słuchający takiej samej muzyki jak ja, nadużywający papierosów i kawy... hmm... mimo wszystko brzmi ciekawie! Łączyło nas naprawdę wiele, gust muzyczny, miłość do kawy i choćby podobna ręka do kwiatów, a raczej jej brak - tak, Panie Łukaszu nie tak dawno temu udało mi się ususzyć kaktusa! Co do łatwych zadań nie należy :). Jedna cecha, która mnie irytowała to to, że był takim genialnym detektywem! Zbyt genialnym! (cóż, czyżby zazdrość przeze mnie przemawiała?! :) ) Jednak nie ukrywam, że Tomasz jest postacią tak kolorową, że bardzo chętnie poznałabym ciąg dalszy jego przygód, gdyż trudno jest mi się z nim rozstać! Dorota natomiast irytowała mnie tak bardzo, że czasem skrycie marzyłam, żeby po prostu zniknęła! :) Młoda, naiwna, zakompleksiona do granic możliwości dziewucha, mieszała się do śledztwa, pchała się tam, gdzie nie była potrzebna i latała za panem detektywem! (tak, tu tez zazdrość mną przemawia ;) 


Historia stworzona przez pana Kotkowskiego niemal idealnie trafiła w mój gust. Wzbudziła we mnie masę emocji, zaintrygowała od pierwszych stron i trzymała w napięciu do samego końca. Choć autor umiejętnie budował napięcie, to jednak czasem brakowało mi akcji. Momentami zbyt długo narracja skupiała się na rzeczach mało istotnych. Jednak jest to grzech do wybaczenia, tym bardziej, że ostatecznie cała historia okazała się być oryginalną i zaskakującą. Jednak miałam wrażenie, że w pewnych momentach autor nieco zatracił się, pogubił w pomyśle.. "Strzeż się zwiastunów nocy!" - bohater usłyszał to niejednokrotnie, jednak ostatecznie zabrakło mi rozwinięcia tej groźby...  Znalazłam w tej historii kilka wad, parę niedociągnięć (i do tej pory zastanawiam się, na ile prawidłowa jest forma "pomleczona kawa" ?) jednak w ostatecznym rozrachunku nie sądzę, żeby niedociągnięcia te miały wielkie znaczenie. Poza tym autor jest jeszcze studentem a już wydał książkę! Podziwiam... a popełniać błędy - rzecz ludzka!

Przyznaję bez bicia, zarywałam noce za sprawą "Fanaberii"! A to świadczy już samo za siebie! Miło spędziłam czas i na pewno długo i bardzo miło będę ją wspominała! Z wielką niecierpliwością czekam na kolejne pozycje młodego rodzimego autora, który udowodnił mi, że polska literatura też jest warta uwagi! Rozwiązanie zagadki śmierci Martyny, oraz zbrodni dokonanej przed pięciu laty na kilkuletnich dzieciach, wbiła mnie w fotel! Było to coś oryginalnego i zaskakującego! Jako mama 5 i 6 letniej dziewczynki, poczułam prawdziwe przerażenie... Dość, nie powiem nic więcej! Sięgnijcie po tę historię sami i przekonajcie się na własnej skórze co to jest prawdziwa groza i jakie emocje może wzbudzić nocą mały szmer pod łóżkiem...!

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości autora Pana Łukasza Kotkowskiego 
oraz wydawnictwa Novae Res. Serdecznie dziękuję! 

17 komentarzy:

  1. Frunie do mnie, już do mnie frunie pocztą ;) Ależ jestem podekscytowana! Mam nadzieję na wielkie emocje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wielkie emocje gwarantowane! :) i bardzo możliwe, że bezsenność również... :)

      Usuń
    2. tej bezsenności się trochę obawiam, ale co tam! jestem w takiej sytuacji, że mogę sobie na nią pozwolić ;p

      Usuń
  2. Naczytałam się mnóstwo pozytywnych opinii o tej książce i też mam wrażenie, że to historia w sam raz dla mnie. Będę się za książką rozglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło się czyta zachwyty nad polska proza. Tak niewiele jest dobrych polskich książek , które przyprawiają nas o dreszcze. Czytając opis postaci stanęła mi przed oczyma taka postać z horroru RING. Tak okropna , długie włosy i sina twarz. Chciałabym sama się przekonać , czy i ja przepadłabym bez reszty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie się zapowiada i bardzo w moim guście. Poszukaj "Kamuflażu" Ewy Ostrowskiej. Też powinna Ci się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko trafiam na książki, które wywołują naprawdę silne emocje - niełatwo mnie zaskoczyć. ;) Ale chętnie sięgnę po tę, skoro ma taką rekomendację od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też spodziewam się przesyłki z tą książką, więc bardzo się cieszę, że nie tylko ja jestem tak pozytywnie do niej nastawiona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jedna z blogerek skutecznie zachęciła mnie do tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wolę nie czytać, bo gdy mąż pójdzie na nockę do pracy, będę musiała chodzić spać przy zapalonym świetle! Jeśli zasnę O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i w tym cały urok tej historii! :) ale dobra, dobra... Cwana jestem, bo mój mąż na nocki nie pracuje... :P mimo wszystko kiedyś bym zaryzykowała :)

      Usuń
  9. No ciekawe, kilka razy rozczarowałem się przez książki polskich autorów, ale to brzmi nawet nieźle. W przeciwieństwie do pomleczonej kawy :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Sądząc po Twojej recenzji, powiedziałabym, że to taka bardzo krwista powieść :) I bardzo dobrze! Lubię się bać (horrory czytam odkąd pamiętam), a opis "Fanaberii" bardzo mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście słyszałam już o tej pozycji. Jak na nią trafię to z pewnością przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna recenzja - jak widać dobrej powieści rodzimego autora. :) Lubię takie klimaty w książkach dlatego dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapowiada się bardzo interesująco :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No proszę, książka prawdziwy klejnocik. Już wcześniej o niej czytałam i zdrowo się na nią nakręciłam, więc teraz nie pozostaje mi nic innego, jak rozbić świnkę skarbonkę :-)
    A'propos w moich okolicach masa narodu używa zwrotu "mleczyć, czy też pomleczyć kawę", ot! twór języka potocznego :-)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...