Tytuł oryginalny: Don't knock twice
Gatunek: horror
Reżyseria: Caradog W. James
Scenariusz: M. Huckerby, N. Ostler
Produkcja: Wielka Brytania
Premiera: 29.09.2016 Świat/ 24.03.2017 Polska
OBSADA:
Jess - Katee Sackhoff
Chloe - Lucy Boynton
Baba Jaga - Javier Botet
Chloe dorastała w sierocińcu, do którego oddała ją uzależniona od alkoholu i narkotyków matka. 9 lat później kobieta wyleczona z nałogu postanawia odzyskać córkę. Dziewczyna tuż przed powrotem do matki udaje się z przyjacielem do owianego legendą starego domu, w którym mieszkała starsza kobieta Mary, uważana za czarownicę, która porywa dzieci. Kobieta popełniła samobójstwo, ale w domu podobno mieszka teraz demon, którego obudzi pukanie do drzwi. "Zastukaj raz, by ją obudzić, zastukaj dwa, by z martwych wstała..." i jak nietrudno się domyślić, zbuntowana Chloe zastukała... dwa razy. Niedługo potem jej przyjaciel znika w tajemniczych okolicznościach a ona sama ściąga na siebie ogromne niebezpieczeństwo...
Gdybym poszła na to do kina, wyszłabym zapewne załamana i chyba zalana łzami ze wściekłości, że nie dość że straciłam półtorej godziny życia, to jeszcze głupia za to zapłaciłam :D Gdyż mimo, że obejrzałam to teraz za dramo, to pluje sobie w brodę, że mogłam w tym czasie obejrzeć coś o wiele ciekawszego. Matko kochana co to był za tragiczny film! Z reguły lubię produkcje tego typu i nie przeszkadzają mi zjawy, duchy, czarownice czy demony, a wręcz je lubię, ale pod warunkiem, że całość jest ciekawa i dobrze zrobiona. Tym razem jak zwykle skusiłam się, bo fabuła i tematyka wydawały się bardzo w moim guście. I bardzo długo starałam się być dzielna i nie skreślać tego filmu przedwcześnie, wręcz nie skreśliłam go wcale. Choć niemiłosiernie nudziłam się przez cały seans, to jednak czekałam cierpliwie do samego końca z nadzieją, że może jednak chociaż w finale coś mnie pozytywnie zaskoczy. Ale okazało się to tylko naiwnym marzeniem... Jedyne co mnie zaskoczyło, to fakt, że można nakręcić aż tak nudny i kiepski film. Jestem totalnie zawiedziona... i jak dalej żyć!? :D
Pierwszą godzinę filmu oglądałam, mając jeszcze choć iskierkę nadziei, że może jednak coś się rozkręci... może jeszcze będzie lepiej? Zerkałam z nudów co chwilę w ścianę i wzdychałam głęboko, myśląc sobie "Co za katastrofa". Przez ostatnie pół godziny nie gapiłam się już w ścianę, wtedy dla urozmaicenia zerkałam w sufit, przekonując samą siebie, że te parę minut do końca już wytrzymam, a nuż końcówka wgniecie mnie w fotel, strąci kapcie z nóg i tak zaskoczy, że wybaczę twórcom całą tę dotychczasową nudę. Ale jak nietrudno się domyślić... nic takiego się nie stało! Pierwsza część totalnie nudna, druga natomiast to bajeczka dla dorosłych, którzy za dzieciaka za mało smerfów się naoglądali. Wiem, zabawnie brzmi, że wyzywam od bajeczek film o babie jadze, który włączyłam z własnej woli, bo czego niby się spodziewałam? Już sam tytuł bajkę sugeruje. A powiem wam czego! Czegoś pokroju "Ringu" chociażby, gdzie to Samara z meldunkiem w studni, bawiła się w reżysera, nagrała film, którego to samo Hollywood by się pewnie nie powstydziło, ale ona chyba uważała go za kiepski, bo mordowała każdego kto go obejrzał. Ba! I to jak mordowała?! Nie byle jak, ale wychodząc z telewizora! Niby też bajeczka, prawda? Ale za to jak ciekawie zrobiona! Z sensem, fabułą, zagadką do rozwikłania. Niesamowicie wciągająca, intrygująca i trzymająca w napięciu... To natomiast, to istna katastrofa! I wybaczcie, ale tak jak jestem w stanie tolerować nieletnią morderczynię, wychodzącą z telewizora, tak nie jestem w stanie przełknąć scen z "Baby Jagi", gdzie główna bohaterka siedzi w celi więziennej, której drzwi się nagle same otwierają, a za nimi, ni z gruchy, ni z pietruchy, znajduje się wnętrze domu baby jagi. I tak oto nasza bohaterka, w ten cudowny sposób ucieka z więzienia...
Ogólnie mówiąc ten film był tak żenujący i beznadziejny, że nie widzę nawet sensu mówić o bohaterach czy grze aktorskiej. Domyślam się, że aktorzy przyjęli te role tylko ze względów finansowych, bo kto z innych powodów chciałby grać w filmie, który jest pozbawiony jakiegokolwiek sensu? Ta produkcja jest według mnie totalnym niewypałem i wstyd go nawet w kinach wyświetlać! Nie ma tu ani odrobiny grozy, emocji czy wspomnianego wcześniej sensu. Zakończenie i finał historii wyciągnięte jakby z d*** (sorry). Choć rzadko to mówię, to uważam ten film jedynie za stratę czasu i nie warto poświęcać mu nawet godziny. I tak jak zwykle sugeruję, żeby każdy sam się przekonał na temat jakiegoś filmu, lub też książki, bo każdemu może podobać się coś innego, tak w tym wypadku, nie polecam tracić nawet tej godziny! Chcę oszczędzić Wam już teraz tej nudy i rozczarowania. Poszukajcie czegoś innego... bo cokolwiek by to nie było i tak będzie lepsze niż to oto dzieło...
Gdybym poszła na to do kina, wyszłabym zapewne załamana i chyba zalana łzami ze wściekłości, że nie dość że straciłam półtorej godziny życia, to jeszcze głupia za to zapłaciłam :D Gdyż mimo, że obejrzałam to teraz za dramo, to pluje sobie w brodę, że mogłam w tym czasie obejrzeć coś o wiele ciekawszego. Matko kochana co to był za tragiczny film! Z reguły lubię produkcje tego typu i nie przeszkadzają mi zjawy, duchy, czarownice czy demony, a wręcz je lubię, ale pod warunkiem, że całość jest ciekawa i dobrze zrobiona. Tym razem jak zwykle skusiłam się, bo fabuła i tematyka wydawały się bardzo w moim guście. I bardzo długo starałam się być dzielna i nie skreślać tego filmu przedwcześnie, wręcz nie skreśliłam go wcale. Choć niemiłosiernie nudziłam się przez cały seans, to jednak czekałam cierpliwie do samego końca z nadzieją, że może jednak chociaż w finale coś mnie pozytywnie zaskoczy. Ale okazało się to tylko naiwnym marzeniem... Jedyne co mnie zaskoczyło, to fakt, że można nakręcić aż tak nudny i kiepski film. Jestem totalnie zawiedziona... i jak dalej żyć!? :D
Pierwszą godzinę filmu oglądałam, mając jeszcze choć iskierkę nadziei, że może jednak coś się rozkręci... może jeszcze będzie lepiej? Zerkałam z nudów co chwilę w ścianę i wzdychałam głęboko, myśląc sobie "Co za katastrofa". Przez ostatnie pół godziny nie gapiłam się już w ścianę, wtedy dla urozmaicenia zerkałam w sufit, przekonując samą siebie, że te parę minut do końca już wytrzymam, a nuż końcówka wgniecie mnie w fotel, strąci kapcie z nóg i tak zaskoczy, że wybaczę twórcom całą tę dotychczasową nudę. Ale jak nietrudno się domyślić... nic takiego się nie stało! Pierwsza część totalnie nudna, druga natomiast to bajeczka dla dorosłych, którzy za dzieciaka za mało smerfów się naoglądali. Wiem, zabawnie brzmi, że wyzywam od bajeczek film o babie jadze, który włączyłam z własnej woli, bo czego niby się spodziewałam? Już sam tytuł bajkę sugeruje. A powiem wam czego! Czegoś pokroju "Ringu" chociażby, gdzie to Samara z meldunkiem w studni, bawiła się w reżysera, nagrała film, którego to samo Hollywood by się pewnie nie powstydziło, ale ona chyba uważała go za kiepski, bo mordowała każdego kto go obejrzał. Ba! I to jak mordowała?! Nie byle jak, ale wychodząc z telewizora! Niby też bajeczka, prawda? Ale za to jak ciekawie zrobiona! Z sensem, fabułą, zagadką do rozwikłania. Niesamowicie wciągająca, intrygująca i trzymająca w napięciu... To natomiast, to istna katastrofa! I wybaczcie, ale tak jak jestem w stanie tolerować nieletnią morderczynię, wychodzącą z telewizora, tak nie jestem w stanie przełknąć scen z "Baby Jagi", gdzie główna bohaterka siedzi w celi więziennej, której drzwi się nagle same otwierają, a za nimi, ni z gruchy, ni z pietruchy, znajduje się wnętrze domu baby jagi. I tak oto nasza bohaterka, w ten cudowny sposób ucieka z więzienia...
Ogólnie mówiąc ten film był tak żenujący i beznadziejny, że nie widzę nawet sensu mówić o bohaterach czy grze aktorskiej. Domyślam się, że aktorzy przyjęli te role tylko ze względów finansowych, bo kto z innych powodów chciałby grać w filmie, który jest pozbawiony jakiegokolwiek sensu? Ta produkcja jest według mnie totalnym niewypałem i wstyd go nawet w kinach wyświetlać! Nie ma tu ani odrobiny grozy, emocji czy wspomnianego wcześniej sensu. Zakończenie i finał historii wyciągnięte jakby z d*** (sorry). Choć rzadko to mówię, to uważam ten film jedynie za stratę czasu i nie warto poświęcać mu nawet godziny. I tak jak zwykle sugeruję, żeby każdy sam się przekonał na temat jakiegoś filmu, lub też książki, bo każdemu może podobać się coś innego, tak w tym wypadku, nie polecam tracić nawet tej godziny! Chcę oszczędzić Wam już teraz tej nudy i rozczarowania. Poszukajcie czegoś innego... bo cokolwiek by to nie było i tak będzie lepsze niż to oto dzieło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!