sobota, 18 maja 2013

"Vademecum run" - Ewa Kulejewska

Gatunek: EZOTERYKA
Rok wydania: 2012
Format: 165 x 235 mm 
Ilość stron: 288 
Oprawa: miękka 
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Dostępność: Talizman.pl

OPIS WYDAWCY
Vademecum run to rzetelny przewodnik, kompendium wiedzy wyczerpująco i szczegółowo omawiający wszystkie zagadnienia związane z tymi starożytnymi symbolami Ewa Kulejewska - bioterapeutka, doradca życiowy, jasnowidz. Dyrektor częstochowskiej filii Studium Psychologii Psychotronicznej w Białymstoku. Na licznych seminariach i w Studium uczy sztuki rozwoju osobistego, umiejętności realizowania marzeń oraz magii runicznych znaków.

MOJA OPINIA
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakby to było poznać przyszłość? Wiedzieć co nas czeka? Pomóc przeznaczeniu, uzyskać wskazówki, w którą stronę podążać? Jak najlepiej rozwiązać problem... jaka decyzja będzie dla nas najlepsza? Ludzie od dawna poszukują pomocy... Wskazówek... Może właśnie dlatego powstały runy? W końcu nie tylko wokół tarota kręci się wróżebny świat... :)

Wiem, że ludzie boją się kart tarota. Krążą wokół nich legendy, jakoby zostały one stworzone przez samego szatana i były jego narzędziem pokusy. O runach nie słychać takich mrocznych pogłosek. Ot, zwykły starożytny alfabet, używany do zapisów przez ludy germańskie i tureckie. Żadnych informacji o mrocznym pochodzeniu, żadnych złych mocy, żadnego szatana... Jednak warto zauważyć, że staronordyckie słowo "run" oznaczało "tajemnicę"...  może więc jednak kryje się w tych znaczkach jakiś magiczny potencjał? :)

Oj jestem pewna, że się kryje... Coraz więcej osób zwraca się do run o pomoc. Ostatnio i ja postanowiłam się z nimi zapoznać. Przyjrzeć im się z bliska, dowiedzieć o nich czegoś więcej. Poznać każdą z nich z osobna. Sięgnęłam więc po książkę, której byłam pewna... Wiedziałam, że znajdę w niej wszystkie niezbędne informacje, pochodzące z wiarygodnego źródła. Albowiem autorką książki jest pani Kulejewska, niekwestionowany autorytet w świecie wróżb runicznych. Posiadam już "Vademecum tarota" oraz "Vademecum astrologii", które wyszły spod druku tego wydawnictwa. Wiedziałam, że ta pozycja to będzie strzał w dziesiątkę! Nie pomyliłam się.

"Vademecum run" to praktyczny przewodnik wprowadzający nas w magiczny świat starożytnych run. To prawdziwe kompendium wiedzy. Znajdziemy tu wszystko to, czego potrzebujemy, oraz wszystko to, czego szukamy. Na początek autorka wprowadza nas w ich tajemniczy świat, mówiąc skąd pochodzą, kiedy powstały oraz do czego służyły runy. Następnie przedstawia nam każdą z osobna. szczegółowo i jasno opisując jej wygląd, działanie oraz znaczenie w rozkładzie, zwracając uwagę na dziedzinę życia, o którą pytamy.  Dowiemy się w jakiej postaci możemy runy nabyć, lub nawet jak zrobić je samemu! Pani Kulejewska bardzo otwarcie dzieli się z czytelnikiem swoją ogromną wiedzą, zdobywaną przez wiele lat praktyki! Nauczy żądnych wiedzy czytelników, jak stworzyć odpowiedni dla siebie skrypt runiczny, oraz powie czym są i jak wykonać odpowiednie, prawidłowe sigile. A dołączona do przewodnika płyta, jeszcze dodatkowo pomoże jak najlepiej opanować materiał zawarty w książce. A wszystko to znajdziemy w jednym wydaniu! Jednej książce, która zachęca nie tylko treścią lecz  także piękną oprawą graficzną i estetycznym wyglądem.

Tak! Vademecum autorstwa pani Kulejewskiej to wartościowa pozycja i bezsprzecznie obowiązkowa dla każdego, kto zaczyna lub zamierza zacząć, pracę z runami! Według mnie jest to nawet najlepsza książka tematyczna na całym rynku wydawniczym! Vademecum run, tarota oraz astrologii, od Studio Astro, to najlepsze przewodniki tematyczne, z jakimi się spotkałam. Zajmują honorowe miejsce w mojej "magicznej" biblioteczce, często do nich wracam i uważam je za niezbędne przy pracy z kartami. Jeśli więc jesteście zainteresowani tematem to gorąco polecam i ręczę, że mając te pozycje zaoszczędzicie czas i pieniądze, ponieważ nie będziecie potrzebować już żadnych innych materiałów! Gdyż ta książka zawiera w sobie ogromną dawkę wiedzy, nie tylko tej niezbędnej...

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Astropsychologii
Serdecznie dziękuję!

poniedziałek, 13 maja 2013

"PRETTY LITTLE LIARS. BEZ SKAZY" - Sara Shepard

Rok wydania: 2011
Ilość stron: 320
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Mateusz Borowski

OPIS WYDAWCY
NIE CIESZ SIĘ ZA WCZEŚNIE. TO JESZCZE NIE KONIEC.
Śledztwo w sprawie zniknięcia Alison przybiera nieoczekiwany obrót. Do Rosewood powraca Toby, który jest jak czarny kot – zawsze zwiastuje kłopoty. Aria, Emily, Spencer i Hanna tracą grunt pod nogami.
Dziewczyny muszą połączyć siły, ale czy potrafią sobie zaufać?

MOJA OPINIA
Po drugą część serii "Pretty Little Liars" sięgnęłam od razu po skończeniu części pierwszej... Przeczytałam w mgnieniu oka lecz długo zwlekałam z recenzją. Dlaczego? A pojęcia zielonego nie mam! :) Zapomniałam? Brakowało mi czasu? Weny? A może po prostu brakowało mi słów? Sama nie wiem... Jedno jest pewne - w końcu ją napisałam! :D Lecz ta cześć psuje cały mój plan i schemat według, którego zawsze pisałam recenzje... I nie jestem pewna czy się nie pogubię z tego powodu... :) Jeśli będzie mało recenzji w recenzji, to wybaczcie... :P

Teraz, po krótkim wstępie, powinien być zarys fabuły... Lecz go nie będzie! Gdyż nie da się go napisać nie psując przyjemności czytania wszystkim tym, którzy nie zapoznali się jeszcze z pierwszą częścią tej serii...! Każde jawne zdanie na temat wydarzeń z drugiej części, zdradzać będzie wydarzenia poprzedniej! A nie chcę przecież nikomu popsuć przyjemności, tylko zachęcić do zapoznania się z przygodami czterech przyjaciółek - Hanny, Spencer, Arii i Emily... bo naprawdę warto! 

Panów ta pozycja raczej nie zainteresuje, tak myślę... Lecz możecie próbować :) Jednak ostrzegam, że jest to typowa przedstawicielka tej literatury młodzieżowej, której głównymi czytelniczkami są nastoletnie panie, lubujące się w serialach takich jak "Plotkara" czy słynny za moich młodzieńczych lat, serial "Asy z klasy" . Jeśli ktoś pamięta, łatwiej będzie wyobrazić sobie styl "Pretty Little Liars"... Bardzo młodzieżowy. Zapytacie więc co ja, 28 letnia kobieta, żona i mama, robię z tą powiastką w dłoni?! Ot, czytam! Bo lubię! Jestem wiecznie młoda duchem i z wielką przyjemnością przenoszę się znów na korytarze szkoły średniej... I przypominam sobie lata szalonych pomysłów, młodzieńczych problemów i imprez szkolnych, gdzie każdy dałby się pociąć żeby zostać królem i królową balu.... :) Przenoszę się do czasów kiedy wybór kiecki na imprezę ogłaszany był decyzją rangi narodowej, lecz dzięki Bogu nie zdarzały się przygody takie jak bohaterkom tej historii... Kiedy trzeba było uciekać po lasach przed "nawiedzonym" kolegą, wyjaśniać tajemniczych okoliczności zaginięcia jednej z przyjaciółek i zmagać się z groźbami jakiegoś psychopaty :) I romanse z nauczycielami też się nie zdarzały... można było się tylko podkochiwać w przystojnym WF-iście :D

Jeśli miałabym napisać troszkę na temat to powiem, że styl autorki nie różni się niczym od tego, który polubiłam w pierwszej części. Nadal czyta się szybko i przyjemnie, a język jest łatwy w odbiorze i nieskomplikowany. Krótkie rozdziały sprawiają, że książka jest pożeraczem czasu, o którym wspominałam już nie raz -"Jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać..." :) Jedyne do czego mogę się przyczepić to mała niespójność opisu wydawcy z faktycznymi wydarzeniami - "Śledztwo w sprawie zniknięcia Alison przybiera nieoczekiwany obrót." - do prawdy?! Nie zauważyłam... W ogóle jakie śledztwo?! O ile dobrze pamiętam w tej części okoliczności jej zaginięcia nie posunęły się ani trochę do przodu! Cóż, mogę się mylić, czytałam już dawno, lecz takie wnioski pamiętam jeszcze ze stron tej historii... Mimo wszystko uważam, żę w niczym nie ujęło to atrakcyjności tej części :)

Trzecią część już zaczęłam lecz postanowiłam na chwilę odpocząć, aby nie przedobrzyć... Odpocznę trochę, poczytam coś innego i jak najdzie mnie chęć powrotu i nieodparty przymus poznania dalszych losów czterech przyjaciółek, na pewno dokończę czytanie... Tym bardziej, że słyszałam, że prawdziwy szał wydarzeń czeka mnie dopiero w dalszych częściach serii, a to co za mną to mały pikuś... :)

sobota, 11 maja 2013

"PAN PRZYPADEK I TRZYNASTKA" - Jacek Getner

Gatunek: DETEKTYWISTYCZNA
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 200
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Poligraf

OPIS WYDAWCY
"Pan Przypadek i trzynastka" to pierwsza z czternastu książek opowiadających o przygodach rodzimego detektywa geniusza. Jej bohater, Jacek Przypadek, mimo swoich blisko trzydziestu lat, nie ma konkretnych planów na życie i cieszy się z tego, że nie musi ich robić. Ale któregoś dnia prosi go o pomoc ulubiona sąsiadka, pani Irmina Bamber, której skradziono obrazy. Tak zaczyna się jego detektywistyczna kariera, która z każdą rozwiązaną sprawą coraz bardziej irytuje różne ważne osoby.
Jacek Przypadek łączy w sobie przenikliwość Sherlocka Holmesa z łobuzerskim wdziękiem porucznika Borewicza i irytującym charakterem doktora House'a. Ta wybuchowa mieszanka powoduje, że może liczyć na sympatię wielu kobiet i szczerą nienawiść rosnącej rzeszy swoich wrogów, którzy za jego sprawą trafili za kratki. 

MOJA OPINIA
Głośno było ostatnio w blogosferze o nowej książce naszego rodzimego pisarza, Pana Jacka Getnera. Przyjemność jej przeczytania dosięgnęła również i mnie, z czego niezmiernie się cieszę! Już pierwsze moje spotkanie z tym autorem było bardzo udane, gdyż książka "Dajcie mi jednego z was" wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wiedziałam, że i tym razem się nie zawiodę...

Głównym bohaterem tej historii jest Jacek Przypadek. Młody, bo niespełna 30-letni lekkoduch, który całkiem przypadkiem odkrywa w sobie talent detektywistyczny, kiedy sąsiadka prosi go o małą przysługę. Pani Irmina Bamber zostaje okradziona... znikają jej drogocenne obrazy, które miały dla niej wielkie znaczenie i mimo wielkiego zainteresowania wśród kupców, nieustępliwie każdego z nich odsyłała z pustymi rękami. Teraz jej obrazy znikają, a na ścianach pozostają tylko białe ślady po ich niedawnej obecności... Cała nadzieja w młodym, bystrym Jacku, który chce pomóc sympatycznej starszej pani i wyrusza na poszukiwania złodzieja...

Muszę przyznać, że również i ta książka była dla mnie ogromnie miłą niespodzianką! Dość niepozorna...  chociaż już sama okładka sugeruje wystrzałową przygodę :) Tytuł po którym nie do końca wiadomo, czego się spodziewać, książka wydana skromnie, przez niewielkie wydawnictwo (inne niż poprzednia pozycja, co według mnie wyszło na plus!), niezbyt opasła, bo mająca zaledwie 200 stron, a zawierająca tak interesującą historię! Fabuła zaintrygowała mnie już od pierwszych stron. Nie ma tu miejsca na długi wstęp i meczący rozwój akcji. Nie ma monotonnych kilometrowych opisów... Wszystko jest na swoim miejscu! Jest akcja nabierająca tempa już od pierwszych stron, jest zagadka, intryga i wielka niewiadoma... Jest interesująca fabuła, która wciąga czytelnika w wir wydarzeń, jest dreszczy emocji, który towarzyszy aż do końca i uczucie zaskoczenia w scenach finałowych! Jest tu wszystko to, czego ja poszukuję w dobrej książce!

Książeczkę czyta się bardzo szybko. Mnie zajęła ona jeden dzień... Przypadł mi do gustu styl autora, choć   jakiś uparciuch na pewno znalazłby kilka niedociągnięć. Do tego przystępny, prosty język, oraz wciągająca fabuła tworzą jedną interesującą całość, co sprawia, że lekturę czyta się bardzo przyjemnie. Dodatkowym plusem są tu bohaterowie, a raczej główny bohater Jacek, który dzięki swemu urokowi osobistemu i sprytowi, szybko zdobywa sympatię czytelnika. Myślę, że cała seria jego przygód zdobędzie sympatię... a na pewno tych osób, które polubiły go już od pierwszego spotkania :) Na pewno zdobędzie moje zainteresowanie, gdyż pan Przypadek stał się jednym z moich ulubieńców :)

Zachęcam do lektury każdego, kto lubi ciekawe powieści detektywistyczne. Ja bardzo polubiłam styl pana Jacka Getnera i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych przygód naszego rodzimego Sherlocka, Jacka Przypadka. Myślę, że warto poświęcić chwilę uwagi tej historii... Przeczytanie jej zajmuje naprawdę niewiele czasu, tajemnicza okładka kryje naprawdę ciekawą i wciągającą treść, a prócz tego macie szansę poznać naprawdę utalentowanego polskiego autora z wyobraźnią :) 

Za możliwość przeczytania książki, oraz unikatowy egzemplarz ze specjalną dedykacją, 
bardzo dziękuję autorowi! :)

środa, 8 maja 2013

"DZIECKO ROSEMARY" - Ira Levin

Gatunek: HORROR
Rok wydania: 2004
Ilość stron: 226
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Bogdan Baran


OPIS WYDAWCY
Dziwni sąsiedzi, niepokojące odgłosy zza ściany i sny przerażające jak horror, tajemnicze napoje, zioła o odstręczającym zapachu, śmierć przyjaciela, mroczne książki zawierające informacje, od których cierpnie skóra, czego jeszcze potrzebuje młoda, prostoduszna, oczekująca swego pierwszego dziecka kobieta, by uwierzyć, że jej mąż oddał duszę diabłu i jemu poświęcił dziecko, które ona nosi w sobie?

MOJA OPINIA
Zanim sięgnęłam po tę książkę, spotkałam się oczywiście ze słynną ekranizacją w reżyserii Romana Polańskiego. Niewiele jednak pamiętam  z tego filmu, ponieważ nigdy nie udało mi się obejrzeć go do końca... Późne godziny jego emisji naprawdę  bardzo utrudniały mi zapoznanie się z całą historią :) W końcu trafiłam w bibliotece na niewielką książeczkę pod tym samym tytułem... stanęłam na chwilę... i zastanowiłam się "Ejjj?! Jak w ogóle kończy się ta historia?!"...

Młode małżeństwo, Rosemary i Guy Woodhouse, wprowadzają się do nowego mieszkania, w którym od lat dochodziło do dziwnych, niepokojących wydarzeń... Jednak urok starego, luksusowego domostwa przyćmiewa czujność nowych lokatorów, bo któż by nie chciał mieszkać we wspaniałym, wielkim mieszkaniu, przy luksusowej ulicy?! I kto nie ceniłby tak przyjaznych sąsiadów, jacy trafiają się parze Woodhouse?! Para przemiłych, uprzejmych i pomocnych staruszków... I nagle z dnia na dzień, zaczynają znikać wszelkie problemy młodej pary... Guy, dotychczas mały aktorzyna teatralny, nagle dostaje główną rolę w słynnej, wyczekiwanej sztuce. Rosemary pragnąca dziecka odkrywa, iż jest w ciąży... Jednak zaczyna ją coś niepokoić. Przerażające, realistyczne sny, dziwne odgłosy zza ściany, tajemnicza śmierć przyjaciela, książki o tematyce okultystycznej... i dziwny napój z ziół, co dzień robiony przez sąsiadkę...

I cóż mogę powiedzieć? Zachwycać się i wychwalać nie będę, ponieważ historia nie powaliła mnie na kolana.. niestety. Spodziewałam się czegoś lepszego... oczekiwałam czegoś więcej! Śmiało możemy uznać ten tytuł za klasykę literatury! Wiele razy też słyszałam, że to jedna z tych historii, którą trzeba znać! Więc skoro nie dane mi było poznać ekranizację, postanowiłam sięgnąć po wersję papierową. I nieco się rozczarowałam...

Jeśli chodzi o styl autora nie mam zarzutów. Posługuje się on prostym językiem i całkowicie zrozumiałym, mimo dzielących nas lat od czasów powstania tej historii. Fabuła od samego początku jest jasna i zrozumiała. Nic nie rozprasza nas i nie sprowadza uwagi na poboczne tory. Autor nie zamęcza nas męczącymi opisami i zbędnymi wątkami. I to zdecydowanie wielki plus! Tego mogliby się uczyć od pana Levina inni autorzy! W przypadku tej książki mamy do czynienia z konkretną historią, bez żadnych zawiłości, bez zbędnych wątków. Tylko prosta fabuła, kilkoro głównych bohaterów dopracowanych w najmniejszych szczegółach... wszystko przedstawione jasno i konkretnie. Czyta się łatwo, miło, szybko... w zaledwie jeden, dwa wieczory.

Miło było przeczytać coś tak prostego i nieskomplikowanego. Przyznam, że fabuła niezwykle mnie wciągnęła! Czytałam z wielkim zapałem, ciekawa co będzie dalej, zaintrygowana wydarzeniami, które od pierwszych stron nabierają tempa... Jednak grozy tu nie znajdziecie. Określenie "Dziecka Rosemary" klasyką horroru jest sporo przesadzone. A dlaczego czuję się nieco rozczarowana?! Ponieważ jestem osobą bardzo wnikliwą i lubię kiedy na końcu wszystko staje się jasne! Tu niestety tego mi zabrakło... do samego końca nie dowiedziałam się cóż to był za tajemniczy napój, który co dzień piła Rosemary?! Jak i na co działało śmierdzące zielsko w talizmanie?! To wszystko chciałabym wiedzieć. Jednak autor najwyraźniej zapomniał nas o tym poinformować. Finał historii również nie do końca zrozumiały. Oczywiście już od połowy książki wiemy o co konkretnie chodzi i efekt zaskoczenia czeka nas bardzo umiarkowany... domyślamy się wszystkiego. Jednak zakończenie tak naprawdę bardzo niewiele nam mówi... jest dość niekonkretne, a szkoda. Tego nie lubię. Z chwilą skończenia książki nie chcę się domyślać! Nie chcę domniemać! Chcę po prostu wiedzieć! I jedynie za to obniżam ocenę.

Czy polecam? Tak. myślę, że można poznać tę historię i na własnej skórze przekonać się co w sobie kryje. Książeczka liczy sobie zaledwie 200 stron, więc zajmie niewiele czasu, poza tym uznawana jest za klasykę... Określenie jej horrorem jest moim zdaniem przesadzone, ponieważ tak naprawdę grozy tu tyle co kot napłakał... ale  ogólnie historia całkiem przyjemna. I można po nią sięgnąć choćby z ciekawości i dla zabicia czasu. Mimo iż nie jestem do końca zachwycona książką, to bardzo chętnie poznam ekranizację... i postaram się w końcu obejrzeć ją od początku do końca... :)

piątek, 3 maja 2013

Ulubiona książka... Ta najlepsza, wyjątkowa...


Post bierze udział w konkursie organizowanym przez 
CupoNation.pl oraz kreatywa.net

„Każdego z nas czeka śmierć, bez
wyjątku, ale Boże... czasem Zielona Mila
wydaje się taka długa.”

Dziś opowiem Wam o mojej ulubionej książce... Tej najlepszej, wyjątkowej... wahałam się miedzy dwiema opowieściami, ale ostatecznie zaszczytne miejsce na szczycie przypadło "Zielonej mili", autorstwa naszego niekwestionowanego króla, Stephena Kinga... 

Każdy z nas na pewno ma taką jedną wyjątkową, niezapomnianą książkę, która na zawsze utkwiła w pamięci... z różnych względów - może przypomina Ci wydarzenia z Twojego życia? Może postać bohatera kojarzy Ci się z Twoją wielką miłością? A może oczarowała Cię właśnie magia tej pięknej historii? Każdy ma swoje odczucia i powody...  i tę jedną wyjątkową powieść. Dlaczego dla mnie wyjątkowa jest "Zielona mila"? Hmmm... sama nie wiem.  Może ze względu na te wielkie emocje, które książka we mnie wywołała? Może dlatego, że tak bardzo mnie wzruszyła? Może przez te łzy, które nad nią wylałam? I ten żal, który towarzyszył mi do ostatnich stron? A może po prostu ze względu na bohaterów, tak wspaniale wykreowanych przez autora? 

„Przykro mi, że jestem tym, czym jestem.”

Paul Edgecombe pracuje jako strażnik w więzieniu Cold Mountain, do którego trafiają ci, na których państwo postawiło już krzyżyk. To dla nich przeznaczone jest specjalne pomieszczenie przylegające do bloku E, gdzie na drewnianym podium stoi krzesło elektryczne zwane Starą Iskrówą. Ostatnia droga każdego z więźniów będzie prowadzić po zielonym linoleum.
Nikt nie wydaje się bardziej zasługiwać na śmierć niż John Coffrey, czarny olbrzym, skazany za przerażającą zbrodnię, której dopuścił się na dwóch małych dziewczynkach. Nie mogłem nic pomóc, powtarzał, gdy go schwytano. Próbowałem to cofnąć, ale było już za późno... Ten, kto sądzi, że wymierzenie sprawiedliwości okaże się łatwe i proste, jest w wielkim błędzie - o czym przekona się podejmując z Johnem Coffreyem koszmarną podróż przez Zieloną Milę...
(opis pochodzi od wydawcy)


„Czy myśli pan, że jeśli człowiek szczerze żałuje tego, co zrobił, może wrócić do czasu, który był dla niego najszczęśliwszy, i żyć w nim całą wieczność? Czy tak wygląda niebo?”


Zaryzykuję stwierdzenie, że film pt "Zielona mila" zna chyba każdy... Śmiało można uznać go za klasykę kina. Każdy pamięta postać strażnika więziennego Paula Edgecombe, wzorowo zagranego przez jednego z najlepszych aktorów naszych czasów - Toma Hanksa. Nikomu tez nie umknie z pamięci postać ogromnego czarnoskórego skazańca Coffey'a, granego przez Michaela Clarke Duncana. I nikt, kto obejrzał choć raz tę wybitną ekranizację, nie zapomni całej przedstawionej w nim wzruszającej historii. Zarówno książka jak i film wzrusza i podejrzewam, że każdemu odbiorcy zakręciła się chociaż jedna łezka w oku... Ja wzruszyłam się wielokrotnie i choć uwielbiam książki, które wywołują we mnie całą gamę uczuć, uwielbiam wzruszające historie, które kończą się tragicznie, to w przypadku tej powieści żałowałam, że zakończyła się ona tak, a nie inaczej..

„Nawet dziwna miłość jest lepsza od braku miłości..."


Jak już wspomniałam pan King wykreował niezwykle wyraziste postacie, które wzbudziły we mnie ogromne emocje. I to właśnie one są dla mnie w tej powieści niezapomniane i wyjątkowe! Podziwiałam ich głównie za to w jaki sposób traktowali skazańców... Mam tu na myśli oczywiście postaci strażników więziennych. Traktowali oni podopiecznych z szacunkiem. Należytym każdemu człowiekowi! Bez względu na to, czy są to prawi, uczciwi obywatele, czy zbrodniarze i okrutni mordercy. Człowiek to człowiek! Wiele osób się ze mną nie zgodzi i zapyta - o jakim szacunku można mówić w przypadku morderców, którzy ze szczególnym okrucieństwem odbierają życie drugiemu człowiekowi...?! Jednak ja jestem przeciwniczką kary śmierci... Uważam, że zwyrodnialcy powinni gnić w więzieniu do końca swoich dni i znosić ciężar istnienia! Ale jednak żyć! i ponosić ciężar bytu z poczuciem winy, nie raz z wyrzutami sumienia. A odpowiednią karę wymierzy im Bóg. Czyjeś życie, nawet wielkich zbrodniarzy, nie powinno zależeć od innego człowieka... Należy mieć szacunek dla każdego ludzkiego istnienia! A przez karę śmierci, w moich oczach, coraz bardziej upodabniamy się do zwierząt... 

„Staraj się znosić to dzień po dniu i resztę zostaw Bogu. 
Nie jesteś w stanie zrobić niczego więcej.”

Tak, wiem. To kontrowersyjny temat i można by długo o nim dyskutować. Ale przyznam, że ogromne emocje wywoływały we mnie sceny przedstawiające kolejne egzekucje skazańców. Choć byli zbrodniarzami, niektórzy wywoływali we mnie pozytywne odczucia i ze łzami w oczach śledziłam ich pobyt w celi śmierci... Sceny egzekucji przyprawiały mnie o gęsią skórkę oraz... wielki żal.
Uwielbiam tę książkę za względu na bohaterów i ze względu na całą wzruszającą historię, którą przedstawia. Do tej pory jeszcze nie trafiłam na inną, która by mnie tak bardzo wzruszyła i zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie. Ten tytuł to bezsprzeczny klasyk i uważam, że  powinien ją przeczytać każdy! To wspaniała, wzruszająca powieść, która dostarczy wielkich emocji, każdemu kto po nią sięgnie...


„Zabił je ich miłością, ich wzajemną miłością. Teraz pan widzi jak to jest. 
Tak jest codziennie... na całym świecie.”

A jaka jest Wasza ulubiona historia? Ta jedna wyjątkowa... niezapomniana... Będzie mi bardzo miło jeśli podzielicie się ze mną jej tytułem :) 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...