Rok wydania: 2012
Ilość stron: 608
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Sonia Draga
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
MOJA OPINIA
"Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć." - Oto pierwsze zdanie z opisu wydawcy, które pozwoliłam sobie przytoczyć. No cóż, przepełnioną seksem i erotyką ta powieść ,bezsprzecznie jest, ale czy nie sposób jej odłożyć? Tego już nie byłabym taka pewna... Zdecydowanie czytelników podzielimy na dwie grupy - tych, którzy zaczytają się w niej bez pamięci, oraz tych, którzy zniesmaczeni rzucą ją w kąt, po przebrnięciu 100 stron...
Anastasia Steel to młoda niewinna i całkowicie przeciętna dziewczyna, która trafia pewnego dnia do gabinetu Christiana Greya, pewnego siebie, rekina biznesu, który zawsze zdobywa wszystko to, czego chce. Panna Steel trafia do niego całkowicie przez przypadek, zastępując chorą przyjaciółkę, która miała przeprowadzić z biznesmenem wywiad. Od razu czuć w powietrzu chemię między nimi. Po kilku dniach od pierwszego spotkania Christian znajduje Anastasię i proponuje jej spotkanie... jest to początek gorącego romansu. Innego niż wszystkie, gdyż ten młody mężczyzna ma jej do zaoferowania iście wyjątkowy układ... Układ przepełniony erotyzmem i wyrafinowanym seksem.
Zanim zdecydowałam się sięgnąć po tę lekturę, słyszałam i widziałam wiele sprzecznych opinii. Jedne opinie były wyjątkowo negatywne, mówiące o tym, że historia jest naiwna, infantylna a i zdolności pisarskie autorki pozostawiają wiele do życzenia. Druga część wręcz przeciwnie! Szczere wyrazy zachwytu nad oryginalnością fabuły, ukłony w stronę autorki za odwagę i przełamanie tabu. Poza tym widziałam rzeczy nieprawdopodobne! Koleżanka, która przeczytała w życiu zaledwie "Janko Muzykanta" nagle zaczęła spędzać wieczory z nosem w książce! Niesamowite! Pomyślałam, że coś na pewno musi się kryć w tej historii skoro dzieją się za jej pośrednictwem takie cuda! :) Pomyślałam, że muszę przekonać się sama...
I jak mi poszło? "O święty Barnabo"... no nie wytrwałam... Przyznaję, że zaczynało się całkiem interesująco i przez chwilę nawet poczułam się zaintrygowana. Jednak nie na długo. Szybko zaczęła mnie irytować główna bohaterka, która do złudzenia przypominała mi słynną fajtłapę, Bellę Swan ze"Zmierzchu". I już do końca mojej przygody z tą książką nie mogłam pozbyć się tego porównania. Pan Christian też bardzo przypominał usposobieniem tego wampirzego przystojniaka. Pewny siebie, dominujący, dostający zawsze to czego chce... Jednym słowem od początku ta historia do złudzenia przypominała mi "Zmierzch", tylko w wersji dla dorosłych, przepełnionej seksem i wyuzdaniem.
Jak to się stało, że odłożyłam tę książkę na półkę i już po nią nie sięgnęłam? Tak po prostu... Pewnego dnia siadając do książki sięgnęłam po inną, mimo iż Grey nie był skończony! Nie poczułam nawet odrobiny żalu, że nie wiem jaki jest ciąg dalszy historii. Zwykle nie lubię zostawiać niedokończonych powieści, jednak tym razem intuicja podpowiadała mi, że nie tracę nic szczególnego. A czas, który musiałabym przeznaczyć na doczytanie tej książki do końca, mogę poświęcić na coś innego, ciekawszego, sprawiającego więcej radości i pożytku... Tak też zrobiłam :)
Ogółem, niewiele mogę powiedzieć na temat tej historii. Nie mogę jej odradzić, ani też polecić. Powiem jednak, że mnie ona nie oczarowała, nie wciągnęła, nie zainteresowała na tyle, żeby ją skończyć. Wręcz przeciwnie, już po 200 stronach zaczęła mnie mocno irytować! Zarówno fabuła, jak i bohaterowie... Wyraźnie kreowani według schematu powieści pani Meyer. Jedno jest pewne - po kolejne części nie sięgnę :) Jednak mimo wszystko cieszę się, że spróbowałam i na własnej skórze przekonałam się co się kryje pod tą okładką. Teraz już wiem, skąd tyle rozgłosu, emocji, szumu i sprzecznych opinii wokół niej :) Bo powieść pani E.L. James rzeczywiście można pokochać lub ...nie doczytać :)
Zanim zdecydowałam się sięgnąć po tę lekturę, słyszałam i widziałam wiele sprzecznych opinii. Jedne opinie były wyjątkowo negatywne, mówiące o tym, że historia jest naiwna, infantylna a i zdolności pisarskie autorki pozostawiają wiele do życzenia. Druga część wręcz przeciwnie! Szczere wyrazy zachwytu nad oryginalnością fabuły, ukłony w stronę autorki za odwagę i przełamanie tabu. Poza tym widziałam rzeczy nieprawdopodobne! Koleżanka, która przeczytała w życiu zaledwie "Janko Muzykanta" nagle zaczęła spędzać wieczory z nosem w książce! Niesamowite! Pomyślałam, że coś na pewno musi się kryć w tej historii skoro dzieją się za jej pośrednictwem takie cuda! :) Pomyślałam, że muszę przekonać się sama...
I jak mi poszło? "O święty Barnabo"... no nie wytrwałam... Przyznaję, że zaczynało się całkiem interesująco i przez chwilę nawet poczułam się zaintrygowana. Jednak nie na długo. Szybko zaczęła mnie irytować główna bohaterka, która do złudzenia przypominała mi słynną fajtłapę, Bellę Swan ze"Zmierzchu". I już do końca mojej przygody z tą książką nie mogłam pozbyć się tego porównania. Pan Christian też bardzo przypominał usposobieniem tego wampirzego przystojniaka. Pewny siebie, dominujący, dostający zawsze to czego chce... Jednym słowem od początku ta historia do złudzenia przypominała mi "Zmierzch", tylko w wersji dla dorosłych, przepełnionej seksem i wyuzdaniem.
Jak to się stało, że odłożyłam tę książkę na półkę i już po nią nie sięgnęłam? Tak po prostu... Pewnego dnia siadając do książki sięgnęłam po inną, mimo iż Grey nie był skończony! Nie poczułam nawet odrobiny żalu, że nie wiem jaki jest ciąg dalszy historii. Zwykle nie lubię zostawiać niedokończonych powieści, jednak tym razem intuicja podpowiadała mi, że nie tracę nic szczególnego. A czas, który musiałabym przeznaczyć na doczytanie tej książki do końca, mogę poświęcić na coś innego, ciekawszego, sprawiającego więcej radości i pożytku... Tak też zrobiłam :)
Ogółem, niewiele mogę powiedzieć na temat tej historii. Nie mogę jej odradzić, ani też polecić. Powiem jednak, że mnie ona nie oczarowała, nie wciągnęła, nie zainteresowała na tyle, żeby ją skończyć. Wręcz przeciwnie, już po 200 stronach zaczęła mnie mocno irytować! Zarówno fabuła, jak i bohaterowie... Wyraźnie kreowani według schematu powieści pani Meyer. Jedno jest pewne - po kolejne części nie sięgnę :) Jednak mimo wszystko cieszę się, że spróbowałam i na własnej skórze przekonałam się co się kryje pod tą okładką. Teraz już wiem, skąd tyle rozgłosu, emocji, szumu i sprzecznych opinii wokół niej :) Bo powieść pani E.L. James rzeczywiście można pokochać lub ...nie doczytać :)
CYTATY
„Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań.”
„Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem coś jest ze mną nie tak. Być może za dużo czasu spędzam w towarzystwie moich bohaterów literackich i, co za tym idzie, moje ideały i oczekiwania są zdecydowanie zbyt wysokie.”
„ Trzeba pocałować wiele żab, nim trafi się na księcia.”
„Nie trać energii na wyrzuty sumienia, poczucie, że robisz źle. Jesteśmy świadomymi swych czynów dorosłymi i to, co robimy za zamkniętymi drzwiami, jest wyłącznie naszą sprawą.”
„Jest bardzo cienka granica między przyjemnością, a bólem. To dwie strony tej samej monety, jedna nie istnieje bez drugiej.”
„- Sprowadziła mnie z drogi ku destrukcji, którą podążałem. Bardzo trudno dorastać w idealnej rodzinie, kiedy samemu jest się dalekim od doskonałości.”
„Pamiętaj, najwięcej strachu kryje się w głowie.”
„Mężczyźni tak naprawdę nie są skomplikowani, skarbie. Są bardzo prości i dosłowni. Najczęściej mówią to, co myślą. A my godzinami analizujemy ich słowa, gdy tymczasem wszystko powinno być jasne.”
„Żywię przekonanie, że aby osiągnąć sukces w jakiejś dziedzinie, trzeba stać się w niej mistrzem, poznać ją na wylot, każdy najmniejszy szczegół.”
„Tak naprawdę przyciąga mnie to,co się kryje za tą perfekcją...Jego delikatna, pokaleczona dusza...”
Słyszałam,że książka jest byle jaka...;/
OdpowiedzUsuńNo cóż, przy okazji może się z nią zapoznam ;)
Pozdrawiam
http://natalax3recenzje.blogspot.com
Czyli masz taką opinię jak ja. Swoją drogą właśnie wpadło mi do głowy kolejne porównanie Greya do Edwarda. Jeden i drugi każe swojej wybrance jeść. :D
OdpowiedzUsuńHehe, gdybym miał okazję (to jest - książkę pod ręką), też bym zapewne spróbował. Z czystej ciekawości właśnie. O co tyle szumu ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam i pierwsza część i nawet mi się podobała. Z kolejnymi było już trochę gorzej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa się chyba zaliczam do takiej środkowej grupy bo ani nie zaczytałam się bez pamięci, ani nie rzuciłam w kąt ale doczytałam do końca co prawa z mieszanymi uczuciami ale dobrnęłam :)
OdpowiedzUsuńMoja dziewczyna pochłonęła całą serię Greya niemal "jednym tchem"... jednak po recenzji widać nie każdemu podchodzi tego typu literatura, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOkropna książka, ale ja mam zwyczaj kończenia wszystkiego co zaczynam, więc przeczytałam, wyraziłam opinię i spokój :)
OdpowiedzUsuńMnie do Greya zupełnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMnie do Greya zupełnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMnie do tego typu książek nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńP. S. Nominowałam Ciebie do Liebster Blog Award. Będzie mi miło jeśli odpowiedz na moje pytania ;D Więcej inf:
http://magiczneksiazki.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award-1.html
Przynajmniej spróbowałaś i wiesz 'z czym to się je' :) Niektórzy wypowiadają się, choć nawet fragmentu na oczy nie widzieli. Skojarzenie ze 'Zmierzchem' dosyć trafne, skoro to fanfick przerobiony na potrzeby rynku.
OdpowiedzUsuńDługo ze sobą walczyłam, czy w ogóle sięgnąć po tę książkę, ale język mnie świerzbił do dyskusji, a nie lubię wypowiadać się, gdy nie mam o czymś zielonego pojęcia. Zatem, nastawiona negatywnie, wzięłam się za e-booka. Polskie wydanie dosłownie "przeleciałam" (gra słów niezamierzona) bez zagłębiania się w szczegóły w jakieś dwie godzinki. Upewniwszy się tym samym, że żadna świetna scena mi nie umknie, uznałam że lepiej będzie, jeśli zmęczę wersję angielską. Tym samym jestem chyba jedną z nielicznych osób, które cokolwiek pożytecznego z tej książki wyniosły - podszkoliłam język. ;)
OdpowiedzUsuńA ja ją przeczytałam i dwie następne również. Bo już taka jestem, że jak zaczynam coś czytać to muszę skończyć, choćby miało mi to zająć kilka lat :-) Książki nie były najgorsze, ale pewnie gdyby nie to, że tyle szumu było wokół nich, to sama nie sięgnęłabym po nie. Jak dla mnie ostatnia była bardzo męcząca, za bardzo cukierkowo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
NightB
Też sprawdziłam z czystej ciekawości co to jest i... Błeee... Na szczęście wyjątkowo mi się wtedy nudziło i nie miałam nic lepszego do roboty więc nie szkoda mi było tej godziny bo tyle wytrzymałam. :P
OdpowiedzUsuń