Rok wydania: 2007
Ilość stron: 208
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Danuta Górska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Dawno, dawno temu... Będąc jeszcze nastolatką trafiłam w telewizji na fragment filmu o dziewczynie, która urządziła na imprezie niemałą krwawą jatkę. Kiedy tylko udało mi się ustalić, że film nosił tytuł "Carrie" i powstał na podstawie powieści Stephena Kinga, zapisałam sobie ten tytuł na listę lektur obowiązkowych. I wyobraźcie sobie, że właśnie teraz, 15 lat później, udało mi się w końcu tę książkę przeczytać! Strasznie ciężko było mi ją dostać. W księgarniach, nawet internetowych, jest już raczej niedostępna, a w mojej bibliotece w ogóle tej pozycji nie ma! Musiałabym jechać po nią na drugi koniec miasta... No i cóż... Pojechałam! :)
Carrie White nie jest zwykłą nastolatką. Nie jest w szkole popularna, nie jest lubiana, nie ma chłopaka, nie ma przyjaciółek. Jest popychadłem i pośmiewiskiem. Wychowywana przez matkę, fanatyczkę religijną, nastolatka nie może się odnaleźć w otaczającym ją świecie. Wbrew zakazom matki, Carrie postanawia wybrać się na szkolny bal. Kiedy po raz kolejny staje się pośmiewiskiem całej szkoły postanawia się zemścić. Było to tragiczne w skutkach... Nikt nie podejrzewał, że ta cicha, nieśmiała dziewczyna posiada ogromną moc. Moc telekinezy...
„Zrobiła trudną, niebezpieczną rzecz:
zerwała maskę i pokazała światu swoją prawdziwą twarz.”
Z panem Kingiem lubimy się od bardzo dawna, jednak nie mogę powiedzieć, żeby była to przyjaźń bezwarunkowa. O nie... Wielokrotnie już wspominałam co tak naprawdę nas łączy.. :) Uwielbiam jego oryginalne historie, gdyż wyobraźni odmówić mu nie możemy, jednak jego wodolejstwo i gawędziarstwo wykańcza mnie, męczy i doprowadza do szału! I nie raz zdarzało się, że chociaż jego powieść bardzo mi się podobała i zapadła w pamięć, to sięgnięcie po kolejną jego książkę wydawało mi się szaleństwem! Między jedną a drugą książką, musiałam odpocząć, odsapnąć i zatęsknić... ale mimo wszystko zawsze wracałam... :)
Po "Carrie" sięgnęłabym nawet gdybym dopiero co skończyła najrozwleklejszą z jego powieści, gdyż nie zapominajmy, czekałam na nią jakieś 15 lat! Byłam bardzo podekscytowana, gdy dostałam ją w swoje ręce i zasiadłam do niej bardzo ciekawa, z wielkim zapałem... Książeczka niezbyt opasła, zaledwie 200 stron! Patrząc na inne dzieła Kinga, po 500, 700, a nawet 1000 stron, ta wyglądała niezwykle mizernie i ubogo, ale nie powiem, żeby mnie to szczególnie zmartwiło. Nabrałam wręcz nadziei, że tym razem nie zamęczy mnie gadulstwem... I o dziwo! Tak się właśnie stało! Debiutancka powieść mistrza grozy, jest mniej opasła, a wszystko w niej jest na swoim miejscu! Tym razem King nie zamęcza nas gawędziarstwem, z którego jest już tak dobrze znany... Najwyraźniej rozkręcił się chłopak dopiero z czasem! :)
"Carrie" ma strukturę powieści epistolarnej. Autor naprzemiennie z bieżącymi wydarzeniami, umieszcza wycinki z gazet, które mówią o skutkach tragicznych wydarzeń, jak i przybliżają nam postać Carrie i jej matki, oraz nadprzyrodzone zdolności dziewczyny. W jakiś sposób ułatwia to czytanie, gdyż cała powieść nie ma podziału na rozdziały, czego szczerze mówiąc nie lubię... Przyznaję, że tę powieść czytało mi się bardzo przyjemnie. Być może dlatego, że czekałam na nią z niecierpliwością wiele lat, a być może dlatego, że w tym debiucie, było jeszcze mało Kinga w Kingu! :) Nie zamęczył mnie, nie zanudził. Szczerze mówiąc gdyby nie oryginalna fabuła, przepełniona grozą, w ogóle nie odczułabym, że książkę, którą trzymam w ręce napisał on!
Postać głównej bohaterki bardzo przypadła mi do gustu! Wzbudziła we mnie współczucie, gdyż powróciłam myślami do moich lat szkolnych i przed oczami pojawiły się takie moje szkolne "Carrie". I choć nikt nie szykanował ich, jak to się działo na łamach książki, ani nikt nie wyśmiewał ich na każdym kroku, to jednak życie outsaidera i szarej myszki, nie należało do łatwych i przyjemnych. Z drugiej strony fascynowały mnie zdolności tejże nastolatki... Poruszać przedmioty jedynie siłą woli, wzniecić pożar, zatrzasnąć metalowe drzwi i z gniewu uśmiercić pół szkoły i zrównać pół miasteczka z ziemią? Wstrząsające... Podobno człowiek wykorzystuje jedynie kilka procent umiejętności swojego mózgu... a cóż by było gdyby wszyscy ludzie opanowali umiejętność telekinezy? Cóż by się działo gdyby posiadał ją każdy nastolatek?!
Niedawno powieść ta doczekała się kolejnej ekranizacji, której niestety nie miałam jeszcze przyjemności obejrzeć, jednak już same plakaty promocyjne i obsada, obiecują sporą dawkę grozy i emocji. Julianne Moore w roli Margaret White, oraz Chloë Grace Moretz w roli tytułowej, zapowiadają godną uwagi ekranizację. I na pewno obejrzę przy najbliższej okazji. Do tej pory miałam jedynie możliwość zapoznania się z wersją z roku 1976, w której główną rolę zagrała Sissy Spacek. I choć nie mogę powiedzieć, żeby film był zły, to jednak jest to kino sprzed 40 lat... ma swój specyficzny styl i klimat. Główna aktorka miała ogromnie trudną rolę do odegrania i jej sprostała, to jednak miałam przy jej odbiorze mieszane uczucia... i do dziś nie wiem, czy jej miny miały wyrażać przeogromną grozę, którą chcieli przekazać twórcy, czy był to wyraz niezwykle sztucznej gry aktorskiej? Kto choć raz oglądał ten film, zapewne do tej pory ma przed oczami postać młodziutkiej jeszcze pani Specek w roli Carrie... i choć nie oglądałam jeszcze wersji z 2013 roku, wydaje mi się, że lepiej przyjmę w tej roli obecną gwiazdę młodego pokolenia, panią Moretz.
"Carrie" ma strukturę powieści epistolarnej. Autor naprzemiennie z bieżącymi wydarzeniami, umieszcza wycinki z gazet, które mówią o skutkach tragicznych wydarzeń, jak i przybliżają nam postać Carrie i jej matki, oraz nadprzyrodzone zdolności dziewczyny. W jakiś sposób ułatwia to czytanie, gdyż cała powieść nie ma podziału na rozdziały, czego szczerze mówiąc nie lubię... Przyznaję, że tę powieść czytało mi się bardzo przyjemnie. Być może dlatego, że czekałam na nią z niecierpliwością wiele lat, a być może dlatego, że w tym debiucie, było jeszcze mało Kinga w Kingu! :) Nie zamęczył mnie, nie zanudził. Szczerze mówiąc gdyby nie oryginalna fabuła, przepełniona grozą, w ogóle nie odczułabym, że książkę, którą trzymam w ręce napisał on!
„Ludzie z wiekiem nie stają się lepsi, stają się tylko sprytniejsi.
Kiedy jesteś starszy i mądrzejszy, to wcale nie przestajesz obrywać skrzydełek muchom,
po prostu potrafisz wymyślić lepsze powody, żeby to usprawiedliwić.”
Postać głównej bohaterki bardzo przypadła mi do gustu! Wzbudziła we mnie współczucie, gdyż powróciłam myślami do moich lat szkolnych i przed oczami pojawiły się takie moje szkolne "Carrie". I choć nikt nie szykanował ich, jak to się działo na łamach książki, ani nikt nie wyśmiewał ich na każdym kroku, to jednak życie outsaidera i szarej myszki, nie należało do łatwych i przyjemnych. Z drugiej strony fascynowały mnie zdolności tejże nastolatki... Poruszać przedmioty jedynie siłą woli, wzniecić pożar, zatrzasnąć metalowe drzwi i z gniewu uśmiercić pół szkoły i zrównać pół miasteczka z ziemią? Wstrząsające... Podobno człowiek wykorzystuje jedynie kilka procent umiejętności swojego mózgu... a cóż by było gdyby wszyscy ludzie opanowali umiejętność telekinezy? Cóż by się działo gdyby posiadał ją każdy nastolatek?!
Niedawno powieść ta doczekała się kolejnej ekranizacji, której niestety nie miałam jeszcze przyjemności obejrzeć, jednak już same plakaty promocyjne i obsada, obiecują sporą dawkę grozy i emocji. Julianne Moore w roli Margaret White, oraz Chloë Grace Moretz w roli tytułowej, zapowiadają godną uwagi ekranizację. I na pewno obejrzę przy najbliższej okazji. Do tej pory miałam jedynie możliwość zapoznania się z wersją z roku 1976, w której główną rolę zagrała Sissy Spacek. I choć nie mogę powiedzieć, żeby film był zły, to jednak jest to kino sprzed 40 lat... ma swój specyficzny styl i klimat. Główna aktorka miała ogromnie trudną rolę do odegrania i jej sprostała, to jednak miałam przy jej odbiorze mieszane uczucia... i do dziś nie wiem, czy jej miny miały wyrażać przeogromną grozę, którą chcieli przekazać twórcy, czy był to wyraz niezwykle sztucznej gry aktorskiej? Kto choć raz oglądał ten film, zapewne do tej pory ma przed oczami postać młodziutkiej jeszcze pani Specek w roli Carrie... i choć nie oglądałam jeszcze wersji z 2013 roku, wydaje mi się, że lepiej przyjmę w tej roli obecną gwiazdę młodego pokolenia, panią Moretz.
„Tylko że żal jest jak plaster na zranione uczucia.
Możesz powiedzieć, że jest ci przykro, kiedy wylejesz kawę albo
kiedy spudłujesz podczas gry w kręgle.
Prawdziwy żal jest tak samo rzadki jak prawdziwa miłość.”
Wracając do książki, jestem niezwykle zadowolona i niemal dumna z siebie, że w końcu po tylu latach udało mi się ją przeczytać! Cieszę się, że w końcu przebyłam drogę do biblioteki, nowej i nieznanej, by spełnić zachciankę sprzed lat! Jestem zadowolona, przyjęłam tę powieść naprawdę dobrze i szczerze polecam ją wszystkim, którzy choć raz wpadli na pomysł by ją przeczytać. Dla fanów pana Kinga, jest to lektura obowiązkowa! Choć jak wspomniałam, mało tu Kinga w Kingu, to warto pamiętać, że to jego debiut literacki! Któż z własnej woli odmówiłby sobie przyjemności jej czytania?! Jeśli natomiast kłócisz się z mistrzem grozy i podobnie jak ja, zarzucasz mu gadulstwo i zamęczanie czytelnika przerośniętymi opisami wszystkiego, w tej powieści tego nie odczujesz! :)
Czytałam, to była pierwsza książka Kinga jaką przeczytałam. Spodobała mi się, jednak na pewno nie była tak dobra jak inne :)
OdpowiedzUsuńKing jest jednym z moich książkowych wyrzutów sumienia. Jak na razie nie przeczytałam żadnej z jego książek, ale w końcu czas to zmienić :-D
OdpowiedzUsuńhehe widzę, że faktycznie książka długo czekała, aż ją przeczytasz :) Ja nie jestem jakąś wielka fanką Kinga, ale po Carrie na pewno sięgną, bo ze wszystkich powieści tego autora, to właśnie Carrie jest u mnie w pierwszej piątce "do przeczytania"
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam dość dawno :) Film jeszcze przede mną :) Książka długo czekała,aż po nią sięgniesz :P
OdpowiedzUsuńAch tak, Carrie. To jedna z moich faworytek, jeśli chodzi o twórczość Mistrza :). Nie dane mi było jeszcze oglądać najnowszej ekranizacji, jednak ta pierwsza jest absolutnie fenomenalna :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Obejrzałam film, ten najnowszy. Nie zachwycił, ale dosc przyjemnie sie go oglądało. Samej ksiazki nie przeczytałam, chociaż jestem wielką fanką twórczosci Stephena Kinga. Muszę to nadrobić, bo aż wstyd.
OdpowiedzUsuńHeh, to się nazywa poświęcenie - dymać taki kawał po książkę. Przynajmniej wybrałaś pozycję dla której warto się poświęcić :D Akurat Carrie jeszcze przede mną, ale znając moje zamiłowanie do prozy Kinga, nie będzie to raczej stan permanentny ;)
OdpowiedzUsuńCarrie przede mną, jednak czuję zniechęcony ostatnią ekranizacją ;D Jednak to grzech nie znać pierwszej książki Kinga ;D
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że wreszcie przeczytałaś "Carrie";) Dziwią mnie tylko trudności w dostępie do książki - teoretycznie powinna być, w końcu nawet w związku z premierą filmu wznowiono wydanie (oczywiście z filmową okładką) Jak widać, różnie bywa;)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że "Carrie" była moją drugą książką Kinga, po którą sięgnęłam i to już ładnych parę lat temu - muszę przyznać, że biblioteka w moim rodzinnym mieście lubiła tego autora i wybór jego dzieł był naprawdę spory :)
OdpowiedzUsuń"Carrie" - moje pierwsze spotkanie z Kingiem. Do dzisiaj mam mieszane uczucia, mimo że była dobra. Wiedziałam chyba, od czego zaczynać, ponieważ aktualnie nie jestem jego fanką. Ciężko mi się go czyta.
OdpowiedzUsuńChociaz kocham Kinga ogolnie i bezwarunkowo,to nawet ja musze przyznac,ze jego pierwsze ksiazki sa najlepsze.
OdpowiedzUsuńKurka wodna, a mnie właśnie te gawędziarstwo Kinga nie wadzi, wręcz przeciwnie, uwielbiam je. Carrie przeczytałem strasznie późno, pod sam koniec poznawania twórczości Kinga. I, bez owijania w bawełnę, miałem mocno mieszane odczucia. Widać, że to debiut ;-) Jak zawsze jest to kwestia gustu, ale w moim rankingu Carrie zbyt wysoko się nie uplasowała :)
OdpowiedzUsuńTeż mam problem z rozgadaniem Kinga, choć nigdy nie żałowałam przebrnięcia przez nudną pierwszą połowę jego książki. ;) "Carrie" jeszcze nie czytałam, do czasu tego ostatniego wznowienia faktycznie była słabo osiągalna. Może teraz uda mi się nadrobić tę zaległość. ;)
OdpowiedzUsuńczytająć kiedyś "Lśnienie" również odnosiłam wrażenie, że niekiedy mnie męczy, zaczęłam "Bastion" i też jakoś sobie odpuszczam, a "Carrie" poszła jak z płatka, może dlatego, że dopiero to były początki Kinga:) właśnie nie wiem czy przekona Cię film z 2013, ale czekam na opinię:) według mnie Carrie jest w nim zbyt słodka i piękna, żeby móc zrozumieć to jej ekstremalne szykanowanie, bo przecież niczym nie odbiega od swoich rówieśniczek, poza wychowaniem..podziwiam wytrwałość:)
OdpowiedzUsuń