Z reklam telewizyjnych, z bilbordów, czy z gazet atakują nas zdjęcia uśmiechniętych rodzin! Uśmiechniętych mam i dzieci. Razem idą na zakupy, razem gotują obiadki... Obrazek jak z bajki! Jednak rzeczywistość wygląda znacznie inaczej! Bycie mamą choć jest piękne i radosne, jest równie męczące! Jednak o tym oczywiście ciiii... to temat tabu, o którym się nie rozmawia! A Ty droga mamo choć jesteś przemęczona, niewyspana, zapracowana i nie masz prawie chwili dla siebie, masz się zawsze i wszędzie szeroko uśmiechać i opowiadać jaka to jesteś szczęśliwa i jakiego to pięknego aniołka wydałaś na świat! Zdradzają Cię podpuchnięte i podkrążone oczy, których nawet perfekcyjny makijaż nie był w stanie ukryć, ale uśmiechaj się! Ciesz! I absolutnie nie mów głośno, że jesteś zmęczona, że wychowywanie dzieci Cię wykańcza... A broń Boże nie mów, że nie jesteś do tego stworzona! Bo zostaniesz zlinczowana!
Owszem, decydując się na dziecko musisz być i przygotowana na trudy związane z macierzyństwem i świadoma, że podejmujesz się trudu jego wychowania. Jednak mimo wszystko macierzyństwo to ciężka praca... I każda mama, nawet ta najcierpliwsza i z największym instynktem macierzyńskim miewa ciężkie chwile i zaczyna mieć wszystkiego dość! Małe dziecko choć śliczne, słodkie i kochane przez mamę nade wszystko, jest bardzo absorbujące i wymaga ciągłej uwagi. Bywają dni kiedy ciągle płacze! jest strasznie marudne i wymaga ciągłego zainteresowania, nie potrafiąc się niczym zając nawet przez chwilę! a mama już nie wie co ma robić! Ma dość! Jest zmęczona! Głodna! I marzy o chwili ciszy i spokoju... Są chwile kiedy młoda mama nie potrafi zrobić już nic innego jak tylko załamać ręce, usiąść i płakać razem z dzieckiem! Z wyczerpania, z bezsilności... Jednak to wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami, jutro zobaczysz ją na spacerku z idealnym wózkiem, z idealnym dzieckiem i z idealnym uśmiechem na twarzy!
Owszem, decydując się na dziecko musisz być i przygotowana na trudy związane z macierzyństwem i świadoma, że podejmujesz się trudu jego wychowania. Jednak mimo wszystko macierzyństwo to ciężka praca... I każda mama, nawet ta najcierpliwsza i z największym instynktem macierzyńskim miewa ciężkie chwile i zaczyna mieć wszystkiego dość! Małe dziecko choć śliczne, słodkie i kochane przez mamę nade wszystko, jest bardzo absorbujące i wymaga ciągłej uwagi. Bywają dni kiedy ciągle płacze! jest strasznie marudne i wymaga ciągłego zainteresowania, nie potrafiąc się niczym zając nawet przez chwilę! a mama już nie wie co ma robić! Ma dość! Jest zmęczona! Głodna! I marzy o chwili ciszy i spokoju... Są chwile kiedy młoda mama nie potrafi zrobić już nic innego jak tylko załamać ręce, usiąść i płakać razem z dzieckiem! Z wyczerpania, z bezsilności... Jednak to wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami, jutro zobaczysz ją na spacerku z idealnym wózkiem, z idealnym dzieckiem i z idealnym uśmiechem na twarzy!
Sama jestem mamą dwójki dzieci i choć są już dość duże, na tyle by dało im się coś wytłumaczyć to również czasem mam dość! Mam dwie dziewczynki. Jedna ma 6 lat druga 4 i pół. I choć potrafią się ze sobą chwilę pobawić, są dni, że mam dość krzyków, wrzasków, skarżeń i rękoczynów! Czasem doprowadzają mnie wręcz do szału! Ani chwili ciszy i spokoju, a kiedy jest cisza, to też niedobrze - bo znaczy to, że świetnie się bawią, a ja zastanę w pokoju basen na podłodze, lub nowe arcydzieła na ścianie! Przy małych dzieciach byłam przemęczona, niewyspana i marzyłam o chwili ciszy i spokoju! I z niecierpliwością czekałam, aż moje dzieci staną się samodzielne, a ja będę mogła wyjść do sklepu, kiedy CHCĘ, a nie kiedy MOGĘ! Owszem kocham moje dzieci najbardziej na świecie i nie wyobrażam już sobie życia bez nich. Dbam o nie, troszczę się i opiekuję. Ale teraz będąc mamą potrafię zrozumieć osoby, które decydują się żyć bezdzietnie! Kiedyś wydawało mi się to niezrozumiałe! Przecież dzieci to największe szczęście! A taka decyzja wydawała mi się przejawem egoizmu. A teraz potrafię to zrozumieć, bo sama mam dni kiedy mam po prostu dość! I przypominam sobie jak to pięknie było wrócić z pracy do cichego mieszkania i położyć się, móc odpocząć! Wrócić do domu i robić co chcę! Posprzątać mieszkanie i widzieć ten porządek przez jakiś czas! Przy dzieciach owszem, posprzątam, ale porządek widzę przez 10 minut...
Przyznaję, że sama często czułam się nierozumiana nawet przez koleżanki, które mają dziecko, ale jedno... ja miałam niemal dwoje na raz! Między moimi córkami jest zaledwie 1 i pół roku różnicy. Kiedy przyniosłam do domu noworodka, starsza córcia miała zaledwie półtora roku! Piła jeszcze mleko z butelki (bo pierś musiałam w ciąży odstawić), zaczynała dopiero chodzić (więc wszędzie wlazła i wszystko co zabronione ją interesowało!) i robiła jeszcze w pieluchy! Miałam więc nieprzespane noce bez możliwości odespania ich w dzień (nie, nie! nie drzemały popołudniami w tym samym czasie :P ), miałam dwa tyłki do zmiany pampersa i oczy naokoło głowy... Bo kiedy młodszą karmiłam, starsza była bardzo ciekawa, co się kryje w dziurkach w kontakcie?! Koleżanki z jednym dzieckiem, wydaje mi się, że trochę to bagatelizowały... "z jednym dzieckiem jest ciężko, ale jakoś sobie radzę, więc co tam z dwójką?! Raptem trochę więcej roboty!" a potem często słyszałam, że z dwójką dzieci jest przecież łatwiej! (Serio?!?! :) ) Strasznie mnie to denerwowało, ale Jakoś to zniosłam... i wiem swoje :) a może i one jeszcze kiedyś się dowiedzą?! :)
Przyznaję, że sama często czułam się nierozumiana nawet przez koleżanki, które mają dziecko, ale jedno... ja miałam niemal dwoje na raz! Między moimi córkami jest zaledwie 1 i pół roku różnicy. Kiedy przyniosłam do domu noworodka, starsza córcia miała zaledwie półtora roku! Piła jeszcze mleko z butelki (bo pierś musiałam w ciąży odstawić), zaczynała dopiero chodzić (więc wszędzie wlazła i wszystko co zabronione ją interesowało!) i robiła jeszcze w pieluchy! Miałam więc nieprzespane noce bez możliwości odespania ich w dzień (nie, nie! nie drzemały popołudniami w tym samym czasie :P ), miałam dwa tyłki do zmiany pampersa i oczy naokoło głowy... Bo kiedy młodszą karmiłam, starsza była bardzo ciekawa, co się kryje w dziurkach w kontakcie?! Koleżanki z jednym dzieckiem, wydaje mi się, że trochę to bagatelizowały... "z jednym dzieckiem jest ciężko, ale jakoś sobie radzę, więc co tam z dwójką?! Raptem trochę więcej roboty!" a potem często słyszałam, że z dwójką dzieci jest przecież łatwiej! (Serio?!?! :) ) Strasznie mnie to denerwowało, ale Jakoś to zniosłam... i wiem swoje :) a może i one jeszcze kiedyś się dowiedzą?! :)
Powiedzmy to w końcu głośno - dzieci to ciężka praca! Mamy są przemęczone! Pracują zawodowo, dbają o dom i wychowują dzieci... a gdzie tu chwila dla siebie?! Takiej brak! Bo kiedy dzień dobiega końca, wszystko w domu jest zrobione, a dzieci śpią, mama pada zanim przyłoży dobrze głowę do poduszki! Oczywiście macierzyństwo w sumie przynosi więcej radości i jeden szczery uśmiech dziecka wynagrodzi zmęczenie i ciężkie chwile... Ale powiedzmy głośno - ciężko jest być mamą! Chociaż wszyscy wkoło to bagatelizują i mówią "przecież to tylko dziecko!" a mama, która siedzi z dzieckiem w domu rezygnując z pracy "nic nie robi"! Jednak idealne mamusie, które mimo zmęczenia chcą robić wszystko przy dziecku same, wcale nie pomagają przełamać tych stereotypów. Skoro radzi sobie sama z dzieckiem, domem i nie narzeka, to rzeczywiście "to tylko dziecko"... Nie ukrywam , że ja nie jestem stworzona do pracy z dziećmi, ani siedzenia w domu i wolałam wrócić do pracy i do ludzi zaraz po urlopie macierzyńskim, niż spędzić w domu następne półtora roku i wylądować w końcu na oddziale zamkniętym. Kiedy cofnę się myślami o te kilka lat, wiem że nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego jak trudno jest być mamą! Wszystkie znajome mi rodziny, wyglądały na spacerkach, jak rodzinki z reklam... wszystko wyglądało idealnie i mówiono, że dzieci tylko wprowadzają do domu ciepłą, rodzinną atmosferę...
Macierzyństwo nie jest co dzień takie różowe. Mamusiu! pozwól sobie pomóc przy opiece nad dzieckiem. A jeśli masz w gronie kobiety, które bagatelizują Twoje zmęczenie macierzyństwem i Twoje problemy pamiętaj, że za jakiś czas same zrozumieją to co czujesz... Przekonają się na własnej skórze. Teraz póki co są omamione nowinkami o nowych doskonałych znieczuleniach podczas porodów, myślą że to godzina lekkiego swędzenia... Oj zdziwią się , kiedy podczas porodu, będą prosiły męża, żeby je dobił...! A noworodek co robi? Je i śpi.. i czasem kwili i gaworzy... ?! Bo przecież nikt nie wspomni o tym, że czasem drze się w niebogłosy kilka godzin bez przerwy, nie zwracając uwagi czy to noc czy dzień... I Nie zapominajmy, że maluch będzie się domagał jedzenia, uwagi i zaspokajania jego wszelakich potrzeb, nie zwracając uwagi na to, że mama jeszcze będzie tak obolała, że ciężko jej będzie przez tydzień normalnie usiąść! - Nie wspominając już o normalnym załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych!
I czy ktoś ktokolwiek przedstawił Wam, drogie Panie, taki scenariusz?! Jesteście dwa dni po porodzie... Wracacie z dzidziusiem do domu, a tam? Ty mamo ledwo siedzisz i chodzisz, bo jesteś tak obolała. Między nogami dodatkowo nosisz kawał waty, wielkości cegłówki! A na samą myśl o załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych dostajesz gęsiej skórki... Dziecko w dzień i w nocy krzyczy w niebogłosy, a mąż nie może Ci wiele pomóc! Bo to przecież Ty jesteś stołówką... i to Ciebie, a raczej twej piersi pożąda dziecko! Karmienie okazuje się inne niż pisano w podręcznikach. Pierś boli, a dziecko chwyta zachłannie. Lub co gorsza -nie umie jej chwycić w ogóle i wrzeszczy głodne domagając się jedzenia!!! Nie wysypiasz się, nie masz prawie czasu na odpoczynek, czujesz się kiepsko i wyglądasz jak pół tyłka zza krzaka, a do tego przyjmujesz w domu tłumy gości! Mamusie, ciocie, wujkowie, babcie i dziadkowie odbywają pielgrzymki chcąc powitać nowego członka rodziny... A przy tym wszystkim, nie zapomnij jeszcze zapewniać swojego małżonka o dozgonnej miłości, żeby nie poczuł się odepchnięty, zapomniany i niepotrzebny... Bo są przypadki kiedy mąż staje się zazdrosny o dziecko... Och jak pięknie! Jak różowo! Czyż nie?! - a to ta łatwiejsza wersja :) Bo cesarskie cięcie, to jeszcze piękniejsza historia... Czas rekonwalescencji młodej mamy pomnóż razy dwa... Tak, cesarka to prawdziwy zabieg! Operacja! Przecinają ci skórę, powłoki brzuszne, tłuszczyk, który odkładałaś przez lata i mięśnie tak ciężko ćwiczone na siłce! :P Potem zszywają i to wszystko musi wrócić do siebie... Ciężko się siedzi, a przez jakiś czas jesz tylko zupki, papki i kaszki... Ale dziecko masz takie samo - marudzi, robi kupki i domaga się uwagi :)
I czy ktoś ktokolwiek przedstawił Wam, drogie Panie, taki scenariusz?! Jesteście dwa dni po porodzie... Wracacie z dzidziusiem do domu, a tam? Ty mamo ledwo siedzisz i chodzisz, bo jesteś tak obolała. Między nogami dodatkowo nosisz kawał waty, wielkości cegłówki! A na samą myśl o załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych dostajesz gęsiej skórki... Dziecko w dzień i w nocy krzyczy w niebogłosy, a mąż nie może Ci wiele pomóc! Bo to przecież Ty jesteś stołówką... i to Ciebie, a raczej twej piersi pożąda dziecko! Karmienie okazuje się inne niż pisano w podręcznikach. Pierś boli, a dziecko chwyta zachłannie. Lub co gorsza -nie umie jej chwycić w ogóle i wrzeszczy głodne domagając się jedzenia!!! Nie wysypiasz się, nie masz prawie czasu na odpoczynek, czujesz się kiepsko i wyglądasz jak pół tyłka zza krzaka, a do tego przyjmujesz w domu tłumy gości! Mamusie, ciocie, wujkowie, babcie i dziadkowie odbywają pielgrzymki chcąc powitać nowego członka rodziny... A przy tym wszystkim, nie zapomnij jeszcze zapewniać swojego małżonka o dozgonnej miłości, żeby nie poczuł się odepchnięty, zapomniany i niepotrzebny... Bo są przypadki kiedy mąż staje się zazdrosny o dziecko... Och jak pięknie! Jak różowo! Czyż nie?! - a to ta łatwiejsza wersja :) Bo cesarskie cięcie, to jeszcze piękniejsza historia... Czas rekonwalescencji młodej mamy pomnóż razy dwa... Tak, cesarka to prawdziwy zabieg! Operacja! Przecinają ci skórę, powłoki brzuszne, tłuszczyk, który odkładałaś przez lata i mięśnie tak ciężko ćwiczone na siłce! :P Potem zszywają i to wszystko musi wrócić do siebie... Ciężko się siedzi, a przez jakiś czas jesz tylko zupki, papki i kaszki... Ale dziecko masz takie samo - marudzi, robi kupki i domaga się uwagi :)
Pamiętam moje zdziwienie po przeczytaniu chyba jedynego w historii do bólu szczerego i prawdziwego artykułu pani Agnieszki Chylińskiej, do jednej z gazet dla młodych mam. Kiedy kilka lat temu, nie przebierając w słowach, opisała jak pokazują macierzyństwo media, jakie miała o nim wyobrażenia i jak boleśnie, zderzyła się potem z rzeczywistością zostając młodą mamą! Sama byłam jeszcze bezdzietną panną i zastanawiałam się "co ona gada?!" ... Teraz mogę jedynie zgodzić się z nią i pogratulować jej odwagi, że ośmieliła się przełamać to tabu! Macierzyństwo to ciężka praca! A ten, co nazwał przerwę na wychowanie dziecka "urlopem'' macierzyńskim... musiał być facetem! :)
*wszystkie zdjęcia zostały zaczerpnięte z internetu* |
Naprawdę niektórzy myślą, że posiadanie dziecka to tylko radość i uśmiech na twarzy? Zaskoczyłaś mnie. Nie mam dzieci, ale nigdy nie pomyślałabym, że urodzenie i wychowanie to bułka z masłem. Zewsząd właśnie słyszę, że poród to traumatyczne przeżycie, a wychowywanie dzieci można porównać do codziennej orki na ugorze.
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda! Tylko tak naprawdę mamy wiedzą ile trzeba wysiłku i pracy włożyć w wychowanie dzieci. Najbardziej denerwują mnie właśnie komentarze tych, co dzieci nie posiadają, np. "Nie masz sił na ćwiczenia???" - no przecież po porodzie trzeba szybko wrócić do dawnej figury i formy!, "Nie masz czasu iść na kawę???", "Po pracy, co ty w ogóle robisz w domu, że nie masz chwili dla siebie?", albo komentarze innego typu "Czemu to dziecko takie niegrzeczne, krzyczy?" - w domyśle, jak ty je wychowujesz? (a może to trudny etap rozwoju?),"Moje dziecko takie nie było" - no tak, twoje to chodzący aniołek był od rana do wieczora, a mój jak normalne dziecko przechodzi okresy buntu i usamodzielniania się, "Ja bym na twoim miejscu.." - ok, ale nie jesteś na moim miejscu... itp., itd. Ja nigdy nie ukrywałam i nie ukrywam, że mam dość, że nie daję rady, choć niestety często spotykałam się z niezrozumieniem, oburzeniem i zdziwieniem - więc wolę się w pewnych sytuacjach nie przyznawać i nie wypowiadać. Jeszcze niedawno mój niespełna 3 latek przechodził samego siebie tak, że zamykałam się w pokoju i z bezsilności ryczałam jak bóbr, teraz przechodzi adaptację w przedszkolu i również jest ciężko, a za 3 miesiące powitam na świecie nową istotkę, więc czeka mnie powtórka z rozrywki w opiece nad zupełnym maleństwem ;) Pozdrawiam wszystkie dzielne mamy :)
OdpowiedzUsuńŚwięta racja....
OdpowiedzUsuńKolejny smutny artykuł matki samotnie wychowującej dzieci. Nie samotnie? Może. W każdym razie w świecie bez ojca. Czy Wasz świat rzeczywiście wygląda tak, że to Wy wszystko robicie, a facet ewentualnie może poczuć się "odepchnięty, zapomniany i niepotrzebny"? To od czego on jest? Żeby wyjść z jaskini i upolować coś na obiad, a potem wywalić się do góry brzuchem koło ogniska i odpoczywać po ciężkiej pracy? Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że na początku to kobieta ma o wiele więcej obowiązków, bo facet dziecka nie wykarmi piersią, a i więzi między noworodkiem a mamą nic nie zastąpi. Ale już dziecko doskonale zaśnie w ramionach ojca, który zresztą zazwyczaj jest silniejszy od matki i łatwiej mu kołysać dzieciaczka choćby i kilka godzin (oczywiście z przerwą na karmienie i przewijanie), żeby wreszcie zasnęło (szczególnie w trakcie choroby). Ja jestem freelancerem i pracuję w domu, więc łatwiej było mi zrobić coś w domu w ciągu dnia. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której facet spokojnie śpi czy "odpoczywa po pracy", a wszystkie obowiązki spadają na kobietę. Przecież na pewno dostrzega to, jak bardzo jesteście wyczerpane i zmęczone, jak długo się leczycie po cesarce, jak trudno Wam znieść dziesiątą już wizytę rodziny.
OdpowiedzUsuńnie jestem samotną matką :) zaskoczę Cię! :) i nie jest to też świat bez ojca, gdyż mąż bardzo dużo czasu spędza z dziećmi, ale jakbyś nie zauważył jest to artykuł o tym, jak całe otoczenie spostrzega młodą mamę (co za szczęściara! siedzi w domu i tylko zajmuje się dzieckiem!)
Usuńpoza tym na samym początku to jednak mamusia zajmuje się dzieckiem, bo tatuś rzeczywiście - ulula dzidziusia na swym silnym ramieniu i potrzyma kiedy mamusia chce się wykąpać! niewiele więcej niestety może zrobić, gdyż dziecko domaga się matki! To kobieta spędza rok na urlopie macierzyńskim i zajmuje się domem i dzieckiem, kiedy mąż nierzadko spędza około 10 godzin w pracy...! Tego chyba nie wziąłeś pod uwagę?! że nie wszyscy pracują w domu! Często kobieta sama spędza w domu całe dnie z dziećmi! Mąż pracuje! Wychodzi rano, wraca późnym popołudniem i pomoże tyle ile może, nie za wiele... całą noc też nie będzie dziecka kołysał, bo rano musi jednak wstać do pracy, dojechać tam bezpiecznie i być na tyle przytomnym, żeby wykonać swoje obowiązki :)
Wybacz, ale matka ma prawo czuć się zmęczona, a wszyscy wokół patrzą na to własnie tak jak Ty... przecież to tylko dziecko, a ona nie jest sama, bo dziecko ma przecież ojca.... :D poza tym chyba źle to odebrałeś, bo ten artykuł nie jest atakiem na tatusiów ale raczej na życzliwe koleżanki i całe otoczenie, które bagatelizuje tę ciężką pracę, jaką jest macierzyństwo! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak sobie przypomnę jaki ze mnie był paskudny, rozwrzeszczany bachor... ja naprawdę podziwiam moją mamę, że wytrzymała ze mną te najgorsze lata, mimo, że podobno nadal jestem rozwrzeszczaną, kapryśną paskudą, mimo że praktycznie dorosłą :P
OdpowiedzUsuńJesteś chyba jedyną matką na jaką się natknęłam, która zachowuje się normalnie. Sama jestem na etapie życia, kiedy nie chcę mieć dzieci w ogóle, a już na pewno nie przez najbliższe 10 lat, a co słyszę? Mam 18 lat, a wszyscy w koło mi wmawiają jak to powinnam szukać przyszłego męża choćby i na siłę, bo przecież nie mogę zostać sama! Bo jak to? Nie wyjść za mąż? I o zgrozo! Ja nie chcę rodzić dzieci! Przecież to takie małe anioły, takie małe cuda natury... Owszem, dzieci mogą być cudowne, ale patrząc nawet na te krótkie epizody jak się opiekowałam czyimiś, oooo nie, ja dziękuję serdecznie. Chcecie, miejcie dzieci, ale nie wciskajcie na siłę komuś, że musi, bo "tak nas Bozia stworzyła, musisz, bo jesteś kobietą".
Jedno mnie właśnie zastanawiało, że nikt nigdy nie patrzy na aspekty takie jak przemęczenie matki, to że nawet z pomocą tatusia jednak ma mnóstwo roboty. Najciekawsze są rodzicielki, które swoje pociechy odchowały, mają dorosłe dzieci, a matki mające małe dzieci niejednokrotnie bardzo krytykują, "bo co to jest? dwójka dzieci? ja czwórkę odchowałam i nie narzekam!", a jednak się potem okazuje, że jak jest chwila słabości to się skarżą na to jak ciężkie miały życie w tamtym czasie.
Podziwiam matki za ich ciężką pracę, bo to naprawdę jest spore wyzwanie. Jednak wolałabym, żeby skończyły upiększać wszystko i wciskać innym swój model życia za jedyny słuszny. :)
Dzięki! :) naprawdę miło mi słyszeć, że jestem matką, która jako jedna z nielicznych nie postradała do końca rozumu! :) gdyż czasem rozmawiając z koleżankami- mamami poważnie się nad tym zastanawiam! :) Kiedy wychodzę z kimś na kawę, mam ochotę porozmawiać o czymś normalnym, odpocząć! Po czym słyszę, że ze mną jest chyba coś nie tak, bo nie licytuję się, nie opowiadam o dzieciach, nie pytam o porady z nimi związane... a to w oczach ludzi przysparza mi niemal zielonych czułków na głowie!!! I choć próbowałam już to kiedyś wytłumaczyć, mam wrażenie, że nie dotarło... nie opowiadam o dzieciach, nie pytam o rady i rad dawać nie lubię, gdyż to najkrótsza droga do nieporozumień! Dlaczego? Gdyż każda kobieta ma świra na punkcie swoich dzieci! Każda uważa, że wychowuje je najlepiej i brawo! Własnie tak! niech każda wychowuje je po swojemu!
UsuńA jeśli chodzi o Twoje podejście do macierzyństwa, to uważam że masz do tego absolutne prawo! I nie będę na Ciebie patrzeć jak na zbiega z obcej planety... To jest Twoja decyzja. Nie czujesz takiej potrzeby? Nie czujesz instynktu? I co komu do tego? :)
A z takimi sytuacjami sama również nie raz się spotkałam :) "Dwoje dzieci?! Pfff... co to jest! Ja miałam czwórkę i wychowałam bez problemu! Radziłam sobie świetnie, taka rola kobiety!" :) po czym przy następnym spotkaniu słyszałam, "Dwoje dzieci?! Pff... ja miałam czwórkę i nikt nie miał gorzej od mnie!" :D
Każda matka powinna mieć tę książkę w swojej biblioteczce:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam