Gatunek: THRILLER
Tytuł oryginalny: Dead Scared
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 416
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Agnieszka Kabala
Wydawnictwo: AMBER
Uniwersytet Cambridge nawiedza fala samobójstw. W krótkim czasie kilkanaście studentek odbiera sobie życie w dość oryginalny, niespotykany wręcz sposób, między innymi samopodpalenie i dekapitację... Evi Oliver, uniwersytecki psychiatra, której pacjentkami była większość samobójczyń zauważa, że większość z nich niedługo przed śmiercią męczyły bardzo realne koszmary, dotyczące ich najskrytszych lęków. Kilka wspominało, że po przebudzeniu czuły, że zostały przez sen zgwałcone, bądź też seksualnie napastowane. Według niej to nie jest zwykły zbieg okoliczności i prosi o pomoc policję. Młoda policjantka, Lacey Flint, wtapia się w społeczność uniwersytecką, udając studentkę psychologii, by móc bliżej przyjrzeć się problemowi. Niedługo po przyjeździe do Cambridge i ją zaczynają męczyć koszmary...
Ta książka chodziła za mną od dawna. A dokładnie od kiedy przeczytałam "Ulubione rzeczy" pani Bolton i byłam zachwycona! Obiecałam sobie wtedy, że przeczytam resztę książek, które wyszły spod jej pióra, gdyż jako jedna z nielicznych potrafiła mnie ona zaskoczyć i nie pozwoliła rozwiązać swojej kryminalnej zagadki przed finałem! A niełatwe to zadanie, kiedy czytelnikiem jest już nałogowy pochłaniacz kryminałów i thrillerów. Większość historii z tego gatunku pisanych jest według utartych już schematów i jeśli ktoś czyta sporo takich książek, nietrudno mu się domyślić zakończenia i wytropić mordercę. W przypadku pani Bolton jest właśnie inaczej! Przyznam, że obawiałam się rozczarowania i przez większą część książki myślałam w duchu "Jeśli to będzie to o czym teraz myślę, to okaże się to równie przewidywalne jak setka innych thrillerów! oby nie!" moje obawy jednak okazały się bezpodstawne! Dzięki Bogu!
Pani Bolton po raz drugi mnie nie zawiodła. A nie muszę chyba wspominać jaką miłą sytuacją dla miłośnika kryminalnych zagadek jest, zaskoczenie w finale historii, o które z każdą kolejną przeczytaną książką, jest coraz trudniej... Już po kilkudziesięciu stronach tej historii miałam w głowie swoje rozwiązanie całej tajemniczej sprawy. Jak? Dlaczego? I Po co? I czytałam z duszą na ramieniu, obawą, żeby tylko moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Nie sprawdziły się, na szczęście. Pani Bolton przygotowała dla mnie inne zakończenie, niż to które zrodziło się w mojej głowie w trakcie lektury. Finał mnie zaskoczył i usatysfakcjonował. Było bardzo ciekawie, intrygująco i zaskakująco. Nie nudziłam się przy tej książce ani chwili.
Styl autorki jest bardzo płynny i lekki w odbiorze. Czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Akcja jest prowadzona równomiernie. Cały czas coś się dzieje. Autorka nie zanudza nas zbędnymi opisami, ani wątkami pobocznymi, które nie wnoszą nic do powieści i co najważniejsze, nie ma nadmiaru bohaterów. A muszę przyznać, że bardzo nie lubię, kiedy przez całą książkę muszę zapamiętywać setki imion i postaci. U pani Bolton tego nie ma. Natomiast Ci nieliczni bohaterowie, których poznajemy są wykreowani bardzo dokładnie. Główną bohaterkę Lacey, oraz jej przełożonego poznałam już w poprzedniej części serii pt."Ulubione rzeczy" i muszę przyznać, że wzbudzili moją sympatię. Dlaczego? Nie dlatego, że jak na stróży prawa przystało, są po dobrej stronie mocy... ;) Ale głównie dlatego, że są po prostu bardzo ludzcy. Mają swoje słabości, pokusy i wady. Jeśli chodzi o stronę techniczną książki, nie mam wielu zastrzeżeń. Redakcja i korekta zrobiła swoje... znalazłam jedynie mały błąd, który być może był niedopatrzeniem tłumaczenia? W każdym razie na jednej ze stron czytamy o amputowanej lewej ręce jednej z bohaterek, natomiast na kolejnej stronie okazuje się, że była to prawa ręka... Takie małe niedopatrzenie. niemające żadnego znaczenia do dalszej fabuły.
Była to bardzo dobra, intrygująca i wciągająca książka, w której idealnie stworzono mroczną atmosferę uniwersyteckiej tajemniczej społeczności, w której czai się zło. Mogę tę powieść polecić z czystym sumieniem. I wcale nie trzeba najpierw czytać pierwszej części serii z Lacey Flint, by cieszyć się "Karuzelą samobójczyń" gdyż nie są one od siebie w ogóle zależne. Ja i z jedną, i z drugą książką spędziłam miłe wieczory. Aczkolwiek nieco lepiej wspominam "Ulubione rzeczy", które po prostu zwaliły mnie z nóg i wbiły mnie w fotel w finale. Było to wielkie "WOW!!!", którego nieco zabrakło tutaj... gdyż w drugim spotkaniu z autorką, choć było interesująco, odczuwałam nieco mniej emocji z fabułą związanych. Nie zmienia to jednak faktu, że obie gorąco polecam i ja jak najbardziej sięgnę po kolejne tytuły z dorobku pani Bolton. Z resztą cztery kolejne już czekają na swoją kolej na moim regale... Jeśli więc szukacie jakieś wciągającej, kryminalnej zagadki, na zbliżające się chłodne, jesienne wieczory, polecam ponure i wyglądające złowrogo mury angielskiego uniwersytetu...
Styl autorki jest bardzo płynny i lekki w odbiorze. Czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Akcja jest prowadzona równomiernie. Cały czas coś się dzieje. Autorka nie zanudza nas zbędnymi opisami, ani wątkami pobocznymi, które nie wnoszą nic do powieści i co najważniejsze, nie ma nadmiaru bohaterów. A muszę przyznać, że bardzo nie lubię, kiedy przez całą książkę muszę zapamiętywać setki imion i postaci. U pani Bolton tego nie ma. Natomiast Ci nieliczni bohaterowie, których poznajemy są wykreowani bardzo dokładnie. Główną bohaterkę Lacey, oraz jej przełożonego poznałam już w poprzedniej części serii pt."Ulubione rzeczy" i muszę przyznać, że wzbudzili moją sympatię. Dlaczego? Nie dlatego, że jak na stróży prawa przystało, są po dobrej stronie mocy... ;) Ale głównie dlatego, że są po prostu bardzo ludzcy. Mają swoje słabości, pokusy i wady. Jeśli chodzi o stronę techniczną książki, nie mam wielu zastrzeżeń. Redakcja i korekta zrobiła swoje... znalazłam jedynie mały błąd, który być może był niedopatrzeniem tłumaczenia? W każdym razie na jednej ze stron czytamy o amputowanej lewej ręce jednej z bohaterek, natomiast na kolejnej stronie okazuje się, że była to prawa ręka... Takie małe niedopatrzenie. niemające żadnego znaczenia do dalszej fabuły.
Była to bardzo dobra, intrygująca i wciągająca książka, w której idealnie stworzono mroczną atmosferę uniwersyteckiej tajemniczej społeczności, w której czai się zło. Mogę tę powieść polecić z czystym sumieniem. I wcale nie trzeba najpierw czytać pierwszej części serii z Lacey Flint, by cieszyć się "Karuzelą samobójczyń" gdyż nie są one od siebie w ogóle zależne. Ja i z jedną, i z drugą książką spędziłam miłe wieczory. Aczkolwiek nieco lepiej wspominam "Ulubione rzeczy", które po prostu zwaliły mnie z nóg i wbiły mnie w fotel w finale. Było to wielkie "WOW!!!", którego nieco zabrakło tutaj... gdyż w drugim spotkaniu z autorką, choć było interesująco, odczuwałam nieco mniej emocji z fabułą związanych. Nie zmienia to jednak faktu, że obie gorąco polecam i ja jak najbardziej sięgnę po kolejne tytuły z dorobku pani Bolton. Z resztą cztery kolejne już czekają na swoją kolej na moim regale... Jeśli więc szukacie jakieś wciągającej, kryminalnej zagadki, na zbliżające się chłodne, jesienne wieczory, polecam ponure i wyglądające złowrogo mury angielskiego uniwersytetu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!