GATUNEK: PRZYGODOWA, LITERATURA PIĘKNA
Tytuł oryginalny: The English girl
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 480
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawnictwo: INSIGNIS
Joan Seabrook od dziecka marzyła o wizycie w Arabii i skrycie wierzyła, że pewnego dnia się tam znajdzie. Dopięła swego, spełniła swoje marzenie i niedługo po ukończeniu studiów na kierunku archeologii wyjeżdża wraz z narzeczonym do miasta Maskat. Zamierza zbadać pustynny fort Jabrin i odnaleźć znajdujące się tam skarby. Ponieważ Oman to kraj, w którym panują krwawe konflikty, wyprawa do Jabrin staje pod znakiem zapytania, a nawet wydaje się wręcz niemożliwa...
W Arabii Joan spełnia jeszcze jedno swoje marzenie i spotyka się, z leciwą już odkrywczynią i podróżniczką, Maude Vickery, ekscentryczną idolką z dziecięcych lat, której dokonania motywowały fantazje i działania dziewczyny. Jednak obecne opowieści Maude jeszcze bardziej pogłębiają rozczarowanie młodej archeolożki. Niebawem dwie kobiety zaczyna łączyć specyficzna więź i przyjaźń... Lecz czy pani Vickery jest szczera? Czy Joan zdoła dopiąć swego i dotrzeć na pustynne ziemie?
Sięgnęłam po tę książkę już pod sam koniec lata i muszę przyznać, że była to idealna ku temu pora, gdyż tak właśnie przedłużyłam sobie wakacje o kilka dni... i przeżyłam niezapomnianą przygodę w Arabii, w którą zabrała mnie pani Webb. Kto z nas nie marzy o dalekich podróżach? Kto nie chciałby zobaczyć Statui Wolności w Nowym Jorku, Wieży Eiffla w Paryżu, Piramid Egipskich, czy po prostu wylegiwać się na karaibskich plażach? Ja, choć miałam dotychczas to szczęście wybrać się w podróż do NY, to od dawna moim marzeniem jest... Dubaj. Drapacze chmur, upały przekraczające 40 stopni C i zupełnie inna kultura... Cóż, może kiedyś. Natomiast teraz dzięki pani Katherine Webb końcówkę tegorocznego lata spędziłam w Arabii. Muszę przyznać, że miałam mnóstwo obaw z tą książką związanych, przede wszystkim dlatego, gdyż literatura przygodowa, nie jest to do końca mój gatunek. A wręcz, nie jest to w ogóle mój gatunek... i sięgam po niego bardzo rzadko, bo w książce o wiele bardziej cenię sobie dobrą intrygę i przebiegłego seryjnego mordercę, niż dalekie podróże i poszukiwanie skarbów ;) Ale stwierdziłam, że raz na jakiś czas dobrze jest odpocząć i zasmakować czegoś innego...
Na początku książka trochę mi się dłużyła, gdyż mamy tu do czynienia ze stopniowym i powolnym wprowadzaniem czytelnika w całą fabułę. Nie jest to powieść, która porywa w wir wydarzeń już od pierwszego rozdziału. Akcja nabiera tempa bardzo powoli i przez pierwsze 130 stron praktycznie niewiele się tam dzieje. Lecz dzięki płynnemu i prostemu w odbiorze stylowi, jakim posługuje się autorka, ani razu nie przeszło mi przez myśl, by książkę odłożyć i już do niej nie wrócić. Czyta się dość szybko i przyjemnie, mimo nieco rozległego wstępu. I choć zatapiamy się w wir wydarzeń bardzo powoli, to w pewnej chwili nadchodzi moment, kiedy odkrywamy, że utknęliśmy po uszy i sami nie wiemy kiedy to się stało?! Zaczyna się prawdziwa, zapierająca dech w piersiach przygoda, a wtedy już nie sposób odłożyć książkę na regał... I tak, jak początek był dla mnie dość ciężki i nieco mozolny, tak później skończyłam czytać w zastraszająco szybkim tempie, żałując że finał nadszedł tak szybko :)
Postać głównej bohaterki, młodej archeolożki, Joan Seabrook, choć wykreowana była bardzo dokładnie, działała mi na nerwy i nie wzbudziła mojej szczególnej sympatii. Chociaż sama nie do końca wiem czemu? Tak po prostu, coś mi w niej nie pasowało, coś irytowało... dokładnie tak, jak to jest w realnym życiu, w kontaktach z żywymi ludźmi... Jedni wzbudzają Twoją sympatię, inni nie :) Oczywiście podziwiałam jej determinację i szanowałam to, jak uparcie dążyła do wyznaczonego celu, lecz czasami wydawała mi się zbyt naiwna i nieco lekkomyślna.
Bez wątpienia jednak polecam najnowszą powieść pani Webb, gdyż była to porywająca i czarująca wręcz przygoda, która zabrała mnie do upalnej Arabii. Zabrała mnie w miejsce, które mnie pociąga, intryguje i niepokoi zarazem, gdyż takie właśnie odczucia wywołuje we mnie Bliski Wschód. Bardzo chciałabym się tam znaleźć, a jednocześnie niepokój wywołuje we mnie potężne zderzenie różnic kulturowych i religijnych... Pani Webb zabrała mnie w niezwykłą daleką podróż, a jednocześnie nadal byłam bezpieczna w moim przytulnym pokoju. Klimat i atmosfera panująca w tej powieści, w pewnym momencie porwała mnie bez reszty... niemal namacalnie czułam żar słońca, palący moją skórę i duchotę panującą na omańskiej pustyni.
Sięgnęłam po tę książkę już pod sam koniec lata i muszę przyznać, że była to idealna ku temu pora, gdyż tak właśnie przedłużyłam sobie wakacje o kilka dni... i przeżyłam niezapomnianą przygodę w Arabii, w którą zabrała mnie pani Webb. Kto z nas nie marzy o dalekich podróżach? Kto nie chciałby zobaczyć Statui Wolności w Nowym Jorku, Wieży Eiffla w Paryżu, Piramid Egipskich, czy po prostu wylegiwać się na karaibskich plażach? Ja, choć miałam dotychczas to szczęście wybrać się w podróż do NY, to od dawna moim marzeniem jest... Dubaj. Drapacze chmur, upały przekraczające 40 stopni C i zupełnie inna kultura... Cóż, może kiedyś. Natomiast teraz dzięki pani Katherine Webb końcówkę tegorocznego lata spędziłam w Arabii. Muszę przyznać, że miałam mnóstwo obaw z tą książką związanych, przede wszystkim dlatego, gdyż literatura przygodowa, nie jest to do końca mój gatunek. A wręcz, nie jest to w ogóle mój gatunek... i sięgam po niego bardzo rzadko, bo w książce o wiele bardziej cenię sobie dobrą intrygę i przebiegłego seryjnego mordercę, niż dalekie podróże i poszukiwanie skarbów ;) Ale stwierdziłam, że raz na jakiś czas dobrze jest odpocząć i zasmakować czegoś innego...
Na początku książka trochę mi się dłużyła, gdyż mamy tu do czynienia ze stopniowym i powolnym wprowadzaniem czytelnika w całą fabułę. Nie jest to powieść, która porywa w wir wydarzeń już od pierwszego rozdziału. Akcja nabiera tempa bardzo powoli i przez pierwsze 130 stron praktycznie niewiele się tam dzieje. Lecz dzięki płynnemu i prostemu w odbiorze stylowi, jakim posługuje się autorka, ani razu nie przeszło mi przez myśl, by książkę odłożyć i już do niej nie wrócić. Czyta się dość szybko i przyjemnie, mimo nieco rozległego wstępu. I choć zatapiamy się w wir wydarzeń bardzo powoli, to w pewnej chwili nadchodzi moment, kiedy odkrywamy, że utknęliśmy po uszy i sami nie wiemy kiedy to się stało?! Zaczyna się prawdziwa, zapierająca dech w piersiach przygoda, a wtedy już nie sposób odłożyć książkę na regał... I tak, jak początek był dla mnie dość ciężki i nieco mozolny, tak później skończyłam czytać w zastraszająco szybkim tempie, żałując że finał nadszedł tak szybko :)
Postać głównej bohaterki, młodej archeolożki, Joan Seabrook, choć wykreowana była bardzo dokładnie, działała mi na nerwy i nie wzbudziła mojej szczególnej sympatii. Chociaż sama nie do końca wiem czemu? Tak po prostu, coś mi w niej nie pasowało, coś irytowało... dokładnie tak, jak to jest w realnym życiu, w kontaktach z żywymi ludźmi... Jedni wzbudzają Twoją sympatię, inni nie :) Oczywiście podziwiałam jej determinację i szanowałam to, jak uparcie dążyła do wyznaczonego celu, lecz czasami wydawała mi się zbyt naiwna i nieco lekkomyślna.
Bez wątpienia jednak polecam najnowszą powieść pani Webb, gdyż była to porywająca i czarująca wręcz przygoda, która zabrała mnie do upalnej Arabii. Zabrała mnie w miejsce, które mnie pociąga, intryguje i niepokoi zarazem, gdyż takie właśnie odczucia wywołuje we mnie Bliski Wschód. Bardzo chciałabym się tam znaleźć, a jednocześnie niepokój wywołuje we mnie potężne zderzenie różnic kulturowych i religijnych... Pani Webb zabrała mnie w niezwykłą daleką podróż, a jednocześnie nadal byłam bezpieczna w moim przytulnym pokoju. Klimat i atmosfera panująca w tej powieści, w pewnym momencie porwała mnie bez reszty... niemal namacalnie czułam żar słońca, palący moją skórę i duchotę panującą na omańskiej pustyni.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa INSIGNIS.
Serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!