Simone i Matt 18 lat temu stracili córkę. Półroczna Helena została porwana przez niewiadomego sprawcę, podczas spaceru z babcią w parku. Mimo intensywnych poszukiwań przez policję i wynajętego prywatnego detektywa, dziewczynki nie udało się odnaleźć. Z czasem młode małżeństwo pogodziło się ze stratą. Oboje poświęcili się karierze zawodowej, by odciągnąć myśli od zaistniałej tragedii. Simon rozpoczęła pracę jako dziennikarka, Matt natomiast ukończył medycynę i został lekarzem.
Pewnego dnia, niemalże 40-letnią już Simone zaczepia na ulicy młoda dziewczyna, Grace. Osiemnastolatka twierdzi, że jest ona jej zaginioną przed laty córką, a jako dowód wręcza kobiecie niebieskiego pluszowego królika, którego mała Helena miała ze sobą w dniu swojego zaginięcia. Simone, choć na początku sceptycznie nastawiona do całej sytuacji, zaczyna przekonywać się do wersji Grace, tym bardziej, że dziewczyna bardzo chętnie przystaje na propozycję wykonania testów DNA. Jednak następnego dnia Grace znika bez śladu i nie daje po sobie znaku życia, mimo chęci i obietnic pozostania w kontakcie... Simone jest przekonana, że stało się coś złego i za wszelką cenę postanawia ją odnaleźć.
Jeśli szukacie czegoś wciągającego, intrygującego, trzymającego w napięciu do ostatniej strony, z misternie uknutą intrygą.. to "Córeczka" będzie książką idealną dla was! Przyznaję, że nie mogłam się od tej książki oderwać, co w rezultacie dało mi dwie nieprzespane noce. Pamiętam, że już od dawna coś ciągnęło mnie do tej historii. Tajemnicza okładka, opis fabuły... lecz ciągle odkładałam ją na później, cały czas było coś pilniejszego, ważniejszego i "Córeczka" schodziła na dalszy plan, aż w końcu przyszedł dzień kiedy powiedziałam "Teraz, albo nigdy!" i zabrałam się za szukanie swojego egzemplarza... i wtedy on spadł mi jak z nieba! To niewątpliwie był znak, że nadszedł odpowiedni czas ;) Zabrałam się do niej bardzo ochoczo i zachłannie. Zanim się obejrzałam byłam już w połowie. Chwilę potem już na końcu, a za moment czytałam ostatnią stronę... bo dobre książki mają właśnie jedną największą wadę - zdecydowanie za szybko się kończą!
To była dobra książka. Bardzo dobra. Świetnie napisana, gdyż autorka bardzo umiejętnie i równomiernie prowadziła całą fabułę. Nie było w niej przestojów, ani zbędnych opisów, które nie wnosiłyby nic do historii, a jedynie sztucznie wydłużałyby liczbę stron. Nie było niepotrzebnych wątków, które tylko rozpraszałyby i odwracały uwagę od tego co naprawdę ważne. Tak naprawdę wszystko tam zawarte, było na swoim miejscu. Pani Croft uknuła świetną intrygę. Zbudowała doskonale przemyślaną układankę, tak że cała ta historia i zagadka miała ręce i nogi. Akcja ruszyła z kopyta już na samym początku i tak utrzymywała się do samego końca. Ciągle coś się działo, ciągle czułam dreszczyk emocji przebiegający po plecach i ... gęsią skórkę. Ponadto było kilka naprawdę dobrych zwrotów akcji, które mogły czytelnika wprawić w osłupienie i zupełnie zbić z tropu, a każdy rozdział oczywiście kończy się w najbardziej interesującym momencie, że nie sposób jest odłożyć książkę na bok! Bohaterowie zostali tak dobrze wykreowani, że czuje się niepokój o ich dalsze losy. Główna postać, Simone, wzbudza ogromną sympatię, współczucie i nieraz chce się krzyknąć "Nie idź tam kobieto! Nie rób tego! To niebezpieczne!"... a potem obgryza się paznokcie z nerwów, bo ona oczywiście robi po swojemu i nic a nic się nie słucha ;) Typowa kobieta ;)
Szczerze mówiąc była to historia bardzo przerażająca jak dla mnie. Jestem szczególnie wrażliwa na niektóre tematy i właśnie one zostały tu poruszone. Oprócz sprawy porwania dziecka, która mnie jako matce, wydaje się rzeczą niewyobrażalnie przerażającą, a wręcz niemożliwą do przeżycia, to dodatkowo poruszony tu został temat przemocy na kobietach. A tak dokładnie zbiorowe gwałty, pobicia, porwania... Ciągle się o tym słyszy. Ciągle się przed tym ostrzega. I niestety często się to zdarza w naszym realnym świecie. Moim zdaniem przemoc seksualna jest najgorszą rzeczą, najbardziej upokarzającą i najbardziej bolesną, jaka może przytrafić się kobiecie.
Z czystym sumieniem i bardzo gorąco polecam tę książkę. Nie mogę powiedzieć, żeby było to coś niesamowicie oryginalnego, czy zaskakującego. Niekoniecznie. Gdyż ja dość szybko miałam w głowie swój typ, który moim zdaniem był w to wszystko zamieszany i jak się na koniec okazało, strzeliłam w dziesiątkę, wytypowałam doskonale. Myślę, że to po prostu lata praktyki i spora ilość przeczytanych thrillerów na moim koncie, pomogła mi tak celnie obstawić kierunek, w którym postanowiłam węszyć i podążać. Jednak muszę zaznaczyć, że absolutnie w niczym nie zepsuło mi to przyjemności czytania i mimo to, życzyłabym sobie więcej tak dobrze napisanych historii jak ta. Chciałabym i mogłabym jeszcze długo zachwalać tę książkę, ale nie chciałabym zepsuć nikomu przyjemności czytania. Bloger książkowy ma o tyle niewdzięczną robotę, że kiedy chce polecić coś szczególnie wartego uwagi, może to zrobić "za bardzo", gdyż balansuje wtedy na bardzo śliskim gruncie, gdzie bardzo łatwo może przekroczyć tę cienką linię, która dzieli pozytywną recenzję od spoilera ;) a to największa zbrodnia w tym fachu! Kula w kolano... Blogowa emerytura ;) i koniec tej jakże obiecującej i błyskotliwej kariery... ;) Więc nie powiem już nic więcej... Wierzcie mi na słowo i sprawdźcie sami!
GATUNEK: THRILLER PSYCHOLOGICZNY
Tytuł oryginalny: The girl you lost
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 350
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Julita Mastalerz
WYDAWNICTWO: BURDA
WYDAWNICTWO: BURDA
Dostępność: GANDALF
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!