Ameryka jest marzeniem wielu z nas... Wydaje nam się taka odległa, gdyż dzieli nas bezkresny ocean. Wydaje nam się bogata, gdyż panoramy jej wielkich miast, wysłanych gęsto drapaczami chmur, robią przeogromne wrażenie. Wydaje nam się, że to zupełnie inny świat i zupełnie inne życie... i pod tym względem mamy rację. Setki tysięcy Polaków dałoby wiele, by móc spakować swoje rzeczy i zacząć tam nowe, lepsze życie. Pełne przepychu, na bogato! Bo to przecież Ameryka! Tam nie może się nie udać! Co chwilę oglądamy w telewizji bogate, wystrojone i często wymalowane aż do przesady panie, które wyemigrowały do Stanów, następnie powychodziły bogato za mąż a teraz ich dzień wypełniają wizyty w SPA, w salonach kosmetycznych i ekskluzywnych butikach światowej sławy projektantów. Popijają kolorowe drinki z palemką, a ich największym problemem jest źle dobrany kolor lakieru do paznokci i słaba pamięć... bo nie da się nie zauważyć, że panie, choć często zamieszkały w Stanach dopiero jako dwudziestoparolatki, to już po kilku latach pobytu, z wielkim trudem wysławiają się po polsku i kaleczą swój ojczysty język... ;)
Seba to młody i pracowity chłopak, który od pracy nie stroni i podejmie się każdego zadania. Przystojny, zaradny, niezależny finansowo, ale co z tego? Skoro czuje się bardzo samotny. Przebywa w Stanach nielegalnie i od dziesięciu lat szuka żony. Wbrew pozorom, nie szuka kobiety, która zapewni mu amerykańskie papiery, ale tej, z którą połączy go prawdziwa miłość. O to jednak nie jest łatwo w miejscu, gdzie pieniądz i dobra materialne, są ważniejsze niż uczucia. Choć spotykał się już z kilkoma dziewczynami, z żadną nie wyszło nic poważnego. Zaczyna rozważać powrót do Polski. Seba obawia się, że obecny pech, który prześladuje go w miłości, jest karą za to, co było. Bo czyż to nie ironia losu, że przeprowadził się do Stanów, uciekając właśnie przed miłością...?
Marek miał w Polsce prawie wszystko. Rodzinę, pieniądze i sławę. Był członkiem popularnego zespołu wykonującego muzykę disco polo. Jego piosenki znali wszyscy. Jednak mimo sukcesów, w 1998 r. odszedł z zespołu. Doświadczony beztroskim życiem i powodzeniem, które sprzyjało mu w Polsce, pełen nadziei i wiary, przybył do USA. Znalazł pracę, mieszkanie i to mu wystarczało. Przez kilka lat pracował po 100 godzin tygodniowo. Nie narzekał, bo dobrze wiedział, że na jego miejsce będzie dużo chętnych. Niespodziewana choroba zniszczyła wszystko. Stracił obie nogi, pracę i mieszkanie. Dziś zasila szeregi bezdomnych. Noce spędza w przytułku, a w ciągu dnia śpiewa swoje przeboje sprzed lat na nowojorskim Greenpoincie. Dlaczego nie wrócił do Polski?
Każdemu, kto marzy o przeprowadzce za ocean, lub zastanawia się po prostu, jak naprawdę wygląda tam prawdziwe życie, gorąco polecam książkę autorstwa pani Doroty Malesy. "Ameryka.pl" jest zbiorem 10 reportaży, przedstawiających historie Polaków, którzy z różnych powodów znaleźli się w Ameryce i różnie potoczyły się ich losy. Seba i Marek, to zaledwie dwie z dziesięciu postaci, które mamy okazję poznać. Życie każdego z bohaterów ułożyło się inaczej. Jedni spełnili swój "american dream" i urzeczywistnili marzenia, innym los spłatał figla, boleśnie zderzył ich z rzeczywistością i okrutnie zweryfikował plany. Jedni wylądowali na obczyźnie nie mając prawie nic, ale wybili się i zyskali wiele, inni natomiast mieli niemal wszystko, a zostali z niczym. Tak naprawdę to historie jakich wiele. Na pewno słyszałeś ich już setki. Tysiące podobnych historii już się wydarzyło i tysiące jeszcze się wydarzy. Tu nie ma reguły. Nigdy nie można przewidzieć komu się uda, a komu nie.
Ja miałam to szczęście, że mogłam przekonać się osobiście, jak z bliska wygląda osławiona Ameryka i prawdziwe codzienne życie. Miałam przyjemność spędzić w Nowym Jorku kilka lat. Nie zostałam, co prawda "Żoną Hollywood", piosenkarką, aktorką... ani szefową brooklynskiego gangu ;) Żaden łowca twarzy, ani talentów, też nie wyłowił mnie z tłumu, ale... Skończyłam tam dobrą uczelnię językową, z której wyniosłam cenny dyplom. Miałam pracę, a nawet kilka. Zyskiwałam nowe doświadczenia. Miasto, choć było ogromne, poruszałam się już po nim zupełnie swobodnie. Żyłam w biegu, ale podobało mi się to. Miałam ciągłość finansową, dwoje przyjaciół, na których mogłam liczyć i możliwość uzyskania Zielonej Karty, która dla wielu osób jest szczytem marzeń... a mimo to, wróciłam na razie do domu ;) Bo czułam, że jest mi to potrzebne i muszę dać sobie czas, by to przemyśleć. Mam wybór, więc albo za jakiś czas, znów spakuję walizkę i po tę kartę wrócę, albo nie.
Przyznaję, że Stany to kraj ogromnych możliwości. Kraj, w którym można żyć godnie, można zaistnieć, wybić się z tłumu i osiągnąć sukces, ale... nie oczekuj, że wystarczy wysiąść z samolotu, stanąć bezczynnie i czekać... Niestety, nawet tu, nic nie przychodzi samo! Trzeba włożyć trochę pracy i wysiłku. Trzeba uparcie dążyć do celu i nie zrażać się niepowodzeniami. Trzeba być przygotowanym na wiele wyrzeczeń, z których dziś prawdopodobnie, nie zdajesz sobie sprawy.
Będąc teraz w domu, mając wokół rodzinę i przyjaciół, wydaje ci się, że nawet kilkuletnia rozłąka to żaden problem. W końcu gra jest warta świeczki, prawda? - Ameryka! Wielki świat! Spełnienie marzeń! Zapewne zmienisz zdanie, dopiero gdy znajdziesz się sam jak palec, tysiące kilometrów od domu, na drugim końcu świata i będziesz zdany praktycznie tylko na siebie. Zmienisz zdanie, kiedy wrócisz po długim dniu do domu, a tam nie będzie nikogo, kto by na ciebie czekał. W wolny wieczór przyjaciółki też nie wpadną do ciebie na winko i ploteczki, jak kiedyś. Bo przyjaciółki będą kilka tysięcy kilometrów od ciebie! Nie będzie nikogo, z kim mógłbyś cieszyć się wolnym weekendem. I choćbyś był w najpiękniejszym miejscu na ziemi, nie będzie cię to jakoś szczególnie cieszyło, jeśli nie będziesz mógł tych widoków dzielić z bliską osobą. W wolne dni będziesz wyjątkowo tęsknić za domem, więc prawdopodobnie będziesz poprawiać sobie nastrój zakupami w galerii, albo zaczniesz brać dodatkowe zmiany w pracy. Ale przygotuj się, że będą takie dni, że choćby dawali ci 10 Zielonych Kart, Ty będziesz gotów w minutę rzucić Amerykę, by wrócić do Polski najbliższym samolotem. To jest chyba największa cena, jaką możesz zapłacić... Szczęściarzem więc jesteś, jeśli możesz od razu zabrać kogoś bliskiego ze sobą.
Wbrew pozorom, USA nie jest miejscem dla każdego. W największych miastach, a do takich najczęściej udają się nowo przybyli, życie pędzi w zastraszającym tempie! To ciągła gonitwa - za czymś, gdzieś i po coś. To ciągły pośpiech i praca od rana do wieczora, a często i dwie prace. Kilkanaście godzin dziennie na pełnych obrotach. Nie każdy się tam odnajdzie, nie każdemu pasuje taki tryb życia i nie każdy temu podoła. Znaleźć się tam turystycznie, by beztrosko podziwiać atrakcje, to jedno, ale zamieszkać na stałe, utrzymać się, żyć i pracować... to drugie. Idealnie ukazuje to rozmowa, z moich pierwszych dni pobytu za oceanem, kiedy jadąc ze znajomym przez główne ulice Manhattanu, z zachwytem powiedziałam "O rany! Ale tu jest pięknie!!! Wiesz?", na co znajomy wzruszył ramionami i uśmiechnął się tylko: "Nie, bo ja tu mieszkam..."
Marek miał w Polsce prawie wszystko. Rodzinę, pieniądze i sławę. Był członkiem popularnego zespołu wykonującego muzykę disco polo. Jego piosenki znali wszyscy. Jednak mimo sukcesów, w 1998 r. odszedł z zespołu. Doświadczony beztroskim życiem i powodzeniem, które sprzyjało mu w Polsce, pełen nadziei i wiary, przybył do USA. Znalazł pracę, mieszkanie i to mu wystarczało. Przez kilka lat pracował po 100 godzin tygodniowo. Nie narzekał, bo dobrze wiedział, że na jego miejsce będzie dużo chętnych. Niespodziewana choroba zniszczyła wszystko. Stracił obie nogi, pracę i mieszkanie. Dziś zasila szeregi bezdomnych. Noce spędza w przytułku, a w ciągu dnia śpiewa swoje przeboje sprzed lat na nowojorskim Greenpoincie. Dlaczego nie wrócił do Polski?
Każdemu, kto marzy o przeprowadzce za ocean, lub zastanawia się po prostu, jak naprawdę wygląda tam prawdziwe życie, gorąco polecam książkę autorstwa pani Doroty Malesy. "Ameryka.pl" jest zbiorem 10 reportaży, przedstawiających historie Polaków, którzy z różnych powodów znaleźli się w Ameryce i różnie potoczyły się ich losy. Seba i Marek, to zaledwie dwie z dziesięciu postaci, które mamy okazję poznać. Życie każdego z bohaterów ułożyło się inaczej. Jedni spełnili swój "american dream" i urzeczywistnili marzenia, innym los spłatał figla, boleśnie zderzył ich z rzeczywistością i okrutnie zweryfikował plany. Jedni wylądowali na obczyźnie nie mając prawie nic, ale wybili się i zyskali wiele, inni natomiast mieli niemal wszystko, a zostali z niczym. Tak naprawdę to historie jakich wiele. Na pewno słyszałeś ich już setki. Tysiące podobnych historii już się wydarzyło i tysiące jeszcze się wydarzy. Tu nie ma reguły. Nigdy nie można przewidzieć komu się uda, a komu nie.
Ja miałam to szczęście, że mogłam przekonać się osobiście, jak z bliska wygląda osławiona Ameryka i prawdziwe codzienne życie. Miałam przyjemność spędzić w Nowym Jorku kilka lat. Nie zostałam, co prawda "Żoną Hollywood", piosenkarką, aktorką... ani szefową brooklynskiego gangu ;) Żaden łowca twarzy, ani talentów, też nie wyłowił mnie z tłumu, ale... Skończyłam tam dobrą uczelnię językową, z której wyniosłam cenny dyplom. Miałam pracę, a nawet kilka. Zyskiwałam nowe doświadczenia. Miasto, choć było ogromne, poruszałam się już po nim zupełnie swobodnie. Żyłam w biegu, ale podobało mi się to. Miałam ciągłość finansową, dwoje przyjaciół, na których mogłam liczyć i możliwość uzyskania Zielonej Karty, która dla wielu osób jest szczytem marzeń... a mimo to, wróciłam na razie do domu ;) Bo czułam, że jest mi to potrzebne i muszę dać sobie czas, by to przemyśleć. Mam wybór, więc albo za jakiś czas, znów spakuję walizkę i po tę kartę wrócę, albo nie.
Przyznaję, że Stany to kraj ogromnych możliwości. Kraj, w którym można żyć godnie, można zaistnieć, wybić się z tłumu i osiągnąć sukces, ale... nie oczekuj, że wystarczy wysiąść z samolotu, stanąć bezczynnie i czekać... Niestety, nawet tu, nic nie przychodzi samo! Trzeba włożyć trochę pracy i wysiłku. Trzeba uparcie dążyć do celu i nie zrażać się niepowodzeniami. Trzeba być przygotowanym na wiele wyrzeczeń, z których dziś prawdopodobnie, nie zdajesz sobie sprawy.
Będąc teraz w domu, mając wokół rodzinę i przyjaciół, wydaje ci się, że nawet kilkuletnia rozłąka to żaden problem. W końcu gra jest warta świeczki, prawda? - Ameryka! Wielki świat! Spełnienie marzeń! Zapewne zmienisz zdanie, dopiero gdy znajdziesz się sam jak palec, tysiące kilometrów od domu, na drugim końcu świata i będziesz zdany praktycznie tylko na siebie. Zmienisz zdanie, kiedy wrócisz po długim dniu do domu, a tam nie będzie nikogo, kto by na ciebie czekał. W wolny wieczór przyjaciółki też nie wpadną do ciebie na winko i ploteczki, jak kiedyś. Bo przyjaciółki będą kilka tysięcy kilometrów od ciebie! Nie będzie nikogo, z kim mógłbyś cieszyć się wolnym weekendem. I choćbyś był w najpiękniejszym miejscu na ziemi, nie będzie cię to jakoś szczególnie cieszyło, jeśli nie będziesz mógł tych widoków dzielić z bliską osobą. W wolne dni będziesz wyjątkowo tęsknić za domem, więc prawdopodobnie będziesz poprawiać sobie nastrój zakupami w galerii, albo zaczniesz brać dodatkowe zmiany w pracy. Ale przygotuj się, że będą takie dni, że choćby dawali ci 10 Zielonych Kart, Ty będziesz gotów w minutę rzucić Amerykę, by wrócić do Polski najbliższym samolotem. To jest chyba największa cena, jaką możesz zapłacić... Szczęściarzem więc jesteś, jeśli możesz od razu zabrać kogoś bliskiego ze sobą.
Wbrew pozorom, USA nie jest miejscem dla każdego. W największych miastach, a do takich najczęściej udają się nowo przybyli, życie pędzi w zastraszającym tempie! To ciągła gonitwa - za czymś, gdzieś i po coś. To ciągły pośpiech i praca od rana do wieczora, a często i dwie prace. Kilkanaście godzin dziennie na pełnych obrotach. Nie każdy się tam odnajdzie, nie każdemu pasuje taki tryb życia i nie każdy temu podoła. Znaleźć się tam turystycznie, by beztrosko podziwiać atrakcje, to jedno, ale zamieszkać na stałe, utrzymać się, żyć i pracować... to drugie. Idealnie ukazuje to rozmowa, z moich pierwszych dni pobytu za oceanem, kiedy jadąc ze znajomym przez główne ulice Manhattanu, z zachwytem powiedziałam "O rany! Ale tu jest pięknie!!! Wiesz?", na co znajomy wzruszył ramionami i uśmiechnął się tylko: "Nie, bo ja tu mieszkam..."
Amerykańskie filmy, kreują w naszych głowach wyobrażenie, które często ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Mnie z Nowym Jorkiem, zawsze kojarzył się film "Seks w wielkim mieście". I to w nim przedstawiony obraz tego miasta, tworzył moje wyobrażenie. Cztery przyjaciółki, wyglądające jak milion dolarów, spacerujące po ulicach Manhattanu. Od stóp do głów, ubrane w kreacje sławnych projektantów, stukają o bruk szpilkami od Manolo Blahnika i Jimmiego Choo, za $500 od pary. Znasz to? Na pewno wiesz o czym mówię... A jakież było moje zdziwienie, kiedy mijałam na ulicach kobiety, ubrane głównie w leginsy, dresy i buty sportowe. Wierzcie lub nie, ale przez kilka lat, niemal codziennych wizyt na Manhattanie, nie widziałam ani jednej kobiety, która wyglądałaby tak, jak panie w tym filmie!
To samo dotyczy osławionej amerykańskiej przerwy na lunch. Kilka przyjaciółek, w samo południe urywa się z pracy, by wspólnie, bez pośpiechu zjeść lunch, w pobliskiej knajpce na Manhattanie? Tak, ale tylko jeśli pracują razem, bo inaczej, już samo przybycie z innej części Manhattanu, zjedzenie posiłku i powrót do biura, w czasie tych 30 minut przerwy, to science fiction ;) Już prędzej, pospiesznie opędzlujesz bajgla w metrze, jak to robi Andy z "Diabeł ubiera się u Prady"!
Czy istnieje uniwersalny przepis na sukces? Czy to jedynie łut szczęścia decyduje o tym, kto osiągnie sukces w wielkim świecie? Nawet w Ameryce nic nie dzieje się samo. Znaczenie ma wiele czynników. Przypadek, przeznaczenie, łut szczęścia, praca, talent, wytrwałość, a także to, czy znajdziesz się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie ;) Czyli dokładnie to samo, co decyduje o czyimś powodzeniu, lub porażce, w każdym innym miejscu na świecie! Nawet w Ameryce sukces rzadko przychodzi sam... a dolary, wbrew pozorom, wcale nie leżą tam na ulicy! A często, tak się właśnie wszystkim wydaje. Nam, póki się tam nie znajdziemy i naszym znajomym, póki nie damy im dobitnie do zrozumienia, że my w tej Ameryce wcale nie jesteśmy na wakacjach...
To samo dotyczy osławionej amerykańskiej przerwy na lunch. Kilka przyjaciółek, w samo południe urywa się z pracy, by wspólnie, bez pośpiechu zjeść lunch, w pobliskiej knajpce na Manhattanie? Tak, ale tylko jeśli pracują razem, bo inaczej, już samo przybycie z innej części Manhattanu, zjedzenie posiłku i powrót do biura, w czasie tych 30 minut przerwy, to science fiction ;) Już prędzej, pospiesznie opędzlujesz bajgla w metrze, jak to robi Andy z "Diabeł ubiera się u Prady"!
Czy istnieje uniwersalny przepis na sukces? Czy to jedynie łut szczęścia decyduje o tym, kto osiągnie sukces w wielkim świecie? Nawet w Ameryce nic nie dzieje się samo. Znaczenie ma wiele czynników. Przypadek, przeznaczenie, łut szczęścia, praca, talent, wytrwałość, a także to, czy znajdziesz się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie ;) Czyli dokładnie to samo, co decyduje o czyimś powodzeniu, lub porażce, w każdym innym miejscu na świecie! Nawet w Ameryce sukces rzadko przychodzi sam... a dolary, wbrew pozorom, wcale nie leżą tam na ulicy! A często, tak się właśnie wszystkim wydaje. Nam, póki się tam nie znajdziemy i naszym znajomym, póki nie damy im dobitnie do zrozumienia, że my w tej Ameryce wcale nie jesteśmy na wakacjach...
* Więcej moich doświadczeń i spostrzeżeń z pobytu w Nowym Jorku znajdziecie w zakładce NOWY JORK
Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni TANIA KSIĄŻKA
GATUNEK: REPORTAŻ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!