Szczucin to mała miejscowość w województwie małopolskim. Na pierwszy rzut oka miasteczko niczym się nie wyróżnia, lecz to tu 13 sierpnia 1998 roku bestialsko zamordowano 17-letnią Iwonę Cygan...
Tego wieczoru Iwona nie miała ochoty wychodzić z domu. Wyszła jednak za namową przyjaciółki Renaty. Początkowo dziewczyny udały się na spacer po szczucińskim rynku, gdzie wsiadły potem do auta z trzema przedstawicielami miejscowej "elyty" - Młodym Klapą, Starym Klapą i Trabantem. Wsiadły z własnej woli, odjechały, a w ślad za nimi ruszyli dwaj funkcjonariusze policji, którzy tego dnia patrolowali miasto.
Następnego ranka nad brzegiem Wisły znaleziono ciało Iwony. Nastolatka została brutalnie pobita. Katowano ją, pastwiono się na nią. Iwona bardzo cierpiała i umierała w bólu. Wyrwano jej z uszu kolczyki, w dwóch miejscach złamano szczękę (prawdopodobnie kastetem), a na koniec uduszono stalowym drutem owiniętym wokół jej szyi i upozorowano zbrodnię na tle seksualnym. Choć została znaleziona bez spodni i bez bielizny, to śladów gwałtu nie stwierdzono...
Śledztwo od samego początku prowadzone było koszmarnie. Ciekawscy mieszkańcy miasteczka i okolicznych wiosek kręcili się wokół roznegliżowanych zwłok nastolatki i zacierali ślady. Jakiś nierozgarnięty funkcjonariusz zniszczył narzędzie zbrodni, prostując pętlę drutu zdjętą z szyi Iwony. Również potem niszczono i fałszowano dowody, a inne krążyły między komisariatem a domem ofiary, aż w końcu całkiem zniknęły. Policja kierowała śledztwo na absurdalne wątki, choć liczni świadkowie (w tym świadek naoczny!), wskazywali na konkretne osoby. W końcu i świadkowie zaczęli ginąć w tajemniczych okolicznościach... W Szczucinie zapanował popłoch. Podobno wszyscy wiedzieli, kto zabił Iwonę, lecz nikt nie chciał mówić. W mieścinie zapanowała zmowa milczenia... i dopiero 22 lata po zabójstwie Iwony Cygan, na ławie oskarżonych zasiadło 14 policjantów, Młody Klapa, Stary Klapa i "przyjaciółka" Iwony, Renata. Trabant też by zasiadł, lecz los okazał się dla niego łaskawy - nie doczekał tej chwili. Sprawa wciąż jest w toku... Oby sprawiedliwości stało się zadość.
Z niecierpliwością czekam na wyrok sądu. Mam nadzieję, że oprawcy zapłacą za swoje czyny. Była to potworna zbrodnia, która nie miała prawa się wydarzyć i boli fakt, że początkowe śledztwo prowadzono bez poszanowania tragicznie i zbyt wcześnie zakończonego życia. Żal mi młodej dziewczyny i współczuję jej bliskim, lecz nie podzielam zachwytów nad książką "Miasteczko zbrodni". Nie powiedzieć, że był to kawał dobrej roboty, gdyż w moim odczuciu książka napisana jest w sposób nieobiektywny. Szanuję całokształt i włożony przez autorkę wysiłek, lecz od reportażu i dziennikarstwa wymaga się znacznie więcej. Nie jest to dobry reportaż, a śledztwo pani Góry w ogóle nie jest śledztwem dziennikarskim! Czytając, miałam raczej wrażenie, że to laurka upamiętniająca tragicznie zmarłą Iwonę, próbująca ukoić ból zdruzgotanej rodziny.
Sprawa Iwony Cygan już sama w sobie chwyta za serce, budzi smutek i poczucie niesprawiedliwości. Nie ma potrzeby ubarwiać jej i na siłę podkreślać dramatu... a to właśnie zrobiła Monika Góra w swojej książce... "Miasteczko zbrodni" to książka do bólu stronnicza! Wyraża żal pokrzywdzonej rodziny, przedstawia ich dramat i oddaje hołd zmarłej nastolatce. Wydaje się przez to mało rzetelna. W moim odczuciu mija się z rzeczywistością i wybiela Iwonę do granic możliwości. Nie znałam jej osobiście i nie chcę w żaden sposób umniejszać jej tragedii, lecz w książce przedstawiono ją jako ucieleśnienie niewinności. Aż nasuwa się pytanie, co taka ładna, miła i grzeczna dziewczyna robiła w pijackiej spelunie podstarzałych dziadów, którzy kręcili porno z małolatami i organizowali im „pracę” za granicą?! Musiała wdać się tam w poważną awanturę, gdyż bez powodu nie zostałaby tak brutalnie uciszona! Monika Góra przedstawia w książce postać Iwony tak, jak opisuje ją teraz zdruzgotana rodzina... ale czy rodzice i starsza siostra na pewno wiedzieli wszystko o życiu 17-nastoletniej dziewczyny?
(Aneta to starsza siostra Iwony) |
Autorka jednak we wszystkim widzi spisek. Według niej wszystko łączy się ze wszystkim - wypadek drogowy na pewno nie jest wypadkiem, a cierpiący na depresję mężczyzna na pewno nie popełnił samobójstwa! W końcu powstaje tak wyimaginowany splot zdarzeń, że nawet samobójstwa kilku nastolatków mające miejsce na przestrzeni kilkunastu lat, również związane są ze śmiercią Iwony Cygan... Wiem, że nic nie można całkowicie wykluczyć, ale problem w tym, że teorie przedstawione przez panią Górę to głównie plotki i spekulacje niepotwierdzone żadnym wiarygodnym źródłem! Jedyny wiarygodny zarys wydarzeń, pozwalają nam tworzyć protokoły przesłuchań świadków, gdyż śledztwo autorki opiera się tylko na wspomnieniach miejscowych staruszków i komentarzach znalezionych w Internecie! „W Internecie pisze, że...” to słowa, które zdecydowanie zbyt często pojawiają się na kartach tej książki! Reportaż nie polega na cytowaniu internautów i powtarzaniu okolicznych plotek. Nie przeczę, że warto te wypowiedzi wziąć pod uwagę, gdyż ludzie czasem naprawdę dużo wiedzą, ale dziennikarz powinien wszystkie takie rewelacje sprawdzić, pójść ich tropem, pogrzebać głębiej... i przedstawić sprawę w obiektywny, a nie tak stronniczy sposób! Dla mnie nie jest to pozycja wiarygodna. Jestem również zniesmaczona tym, że sama autorka gubi się czasem w imionach i sytuacjach! - o ile dobrze pamiętam, jeden fragment mówi o tym, że niedługo po śmierci Iwony, jej młodsza siostra jechała ze swoim narzeczonym składać zeznania... Z tym że miała ona wówczas 10 lat! Nie lubię też oceniać czyjegoś stylu, gdyż sama nie piszę doskonale, ale i konstrukcja niektórych zdań przypomina wypowiedzi osiołka ze Shreka! Cóż... Dziennikarstwo panią Górę chyba odrobinę przerosło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!