Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Rany kamieni" - Simon Beckett. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Rany kamieni" - Simon Beckett. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 1 lipca 2014

"Rany kamieni" - Simon Beckett

Gatunek: THRILLER, KRYMINAŁ
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 336
Oprawa: miękka 

Tłumaczenie: Radosław Januszewski
Wydawnictwo: Amber


Jakiś czas temu Simon Beckett powalił mnie na kolana. Serię przygód antropologa sądowego, Davida Huntera, przeczytałam niemal jednym tchem. Wszystkie cztery części, jedną po drugiej i wszystkie szczerze mnie zachwyciły! Do tego stopnia, że delektowałam się każdym słowem i żal mi było kończyć ostatnią część, ponieważ świadomość, że żadna kolejna na mnie nie czeka, nie była pocieszająca. Więc kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawnictwa Amber nową pozycję tego autora od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać! Czy zachwyciła mnie tak samo jak poprzednie?

Poznajemy go kiedy ucieka... Czegoś się boi. Bardzo się boi, lecz nie wiemy czego. Nie wiemy też czy jest ofiarą, czy przestępcą. Nie wiemy o nim nic, prócz tego, że przybył z innego kraju i ma ze sobą plecak z tajemniczym pakunkiem oraz zdjęciem kobiety. Ucieka... Wpada w leśną pułapkę zastawioną na dzikie zwierzęta i trafia na położoną na uboczu farmę. W czasie rekonwalescencji i bliższym poznaniu mieszkańców farmy oraz mieszkańców pobliskiego miasteczka, zauważa, że jego gospodarze skrywają jakąś ponurą tajemnicę... i to zapewne niejedną.

"Ludzie żyją własnym życiem i próżnością jest sądzić, 
że odgrywamy w nim jakąś większą rolę"

Po serii przygód doktora Huntera, pan Beckett wskoczył niemal automatycznie na sam szczyt w moim prywatnym rankingu ulubionych pisarzy. Kolejną jego książkę mogłabym brać w ciemno, bez uprzedniego czytania opisu, recenzji, a nawet patrzenia na okładkę! Byłam przekonana, że nie jest w stanie mnie już zawieść. Do nowej lektury zasiadłam więc z wielkim zapałem, przekonana, że znów czeka mnie kilka godzin wspaniałej przygody, zawiłej intrygi, drastycznych opisów. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem mój zapał coraz bardziej malał i malał... A początkowy entuzjazm powoli ustępował miejsca znudzeniu i wielkiemu rozczarowaniu. Broniłam się jak mogłam, długo kurczowo trzymałam się nadziei i przekonania, że przecież to mój Beckett! - Na pewno co najmniej w połowie się rozkręci i wbije mnie w kanapę! Nic takiego się jednak nie stało...

Po przyjemnym dreszczyku emocji, który towarzyszył mi przy poprzednich książkach autora, nie zostało ani śladu. Brakowało mi tu zwłok, mocnych opisów, brakowało grozy, intrygi i przede wszystkim ...akcji! Na początku zapowiadało się nawet ciekawie - poznajemy bohatera, który przed czymś ucieka, czegoś się boi. Nie wiemy kim jest, ani czego się obawia. Podczas ucieczki wpada w pułapkę i zostaje ocalony przez dwie kobiety zamieszkujące pobliska farmę. Zostaje tam na dłużej, na czas rekonwalescencji. Pomaga w remoncie gospodarstwa, zdrowieje, poznaje mieszkańców i ...nic się nie dzieje! Kiedy w historii pojawiły się umieszczone w pobliskim zagajniku, tajemnicze posągi, moja wyobraźnia ruszyła pełną parą! Oczyma wyobraźni widziałam jak z ich pęknięć sączy się krew... Jak okazują się one mogiłami wścibskich sąsiadów... Poniosło mnie? Zdecydowanie, gdyż według autora owe kamienne posągi po prostu sobie tam ...stoją! Stoją i nie odgrywają w książce jakieś większej, znaczącej roli.

Jedynie końcówka i cały finał powieści może lekko zaskoczyć i zadziwić. Jednak w stopniu umiarkowanym, gdyż moje kapcie pozostały w swojej dotychczasowej pozycji :) Dobre i to! Skoro wynudziłam się przez 300 "pierwszych" stron powieści, to z wielką przyjemnością przyjęłam chociaż zaskakującą końcówkę! Czy straciłam czas? Nie do końca. Momentami robiło się ciekawie. Były fragmenty, które czytało się z przyjemnością i zainteresowaniem, jednak podsumowując całość, było ich zdecydowanie za mało! "Rany kamieni" to był inny Beckett. Całkowicie różniący się od tego, którego wcześniej poznałam. Jednak jedno pozostało bez zmian - lekki i przyjemny styl. Prosty język, którym posługuje się autor. Jednak ze wcześniejszych dawek emocji, budowania napięcia i podkręcania akcji, pozostało niewiele.

Wynudziłam się, rozczarowałam, zawiodłam... ale wybaczam i mimo wszystko czekam z niecierpliwością na kolejną pozycję pana Becketta. Na pewno dam jej szansę. Na pewno sięgnę po nią z entuzjazmem i wcześniejszym zapałem, ciekawa co tym razem przygotował. W końcu każdemu może trafić się gorszy dzień, gorszy okres, małe załamanie dobrej passy... Nawet ponadczasowy król powieści grozy, Stephen King, ma swoje lepsze i gorsze powieści. Tak i Simon Beckett po rewelacyjnej serii z doktorem Hunterem nieco obniżył swój poziom, co nie było trudne, gdyż "Chemia śmierci" i jej kontynuacje bez wątpienia postawiły poprzeczkę bardzo wysoko! 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...