STEPHEN KING... znamy go chyba wszyscy. Okrzyknięty królem horroru i mistrzem grozy, od lat utrzymuje się w czołówce gatunku i - bądźmy szczerzy - nie ma i nigdy nie będzie nikogo, kto pozbawiłby go tego tytułu i zajął jego miejsce... Tak jak królową kryminałów zawsze będzie Agatha Christie, tak królem grozy jest i będzie Stephen King...
Gdybym chciała wymienić tu wszystkie jego książki, lub choćby tylko te najpopularniejsze, musiałabym poświęcić na to bardzo dużo czasu... Oczywiście nie mogłoby zabraknąć takich tytułów jak "Zielona mila", "Miasteczko Salem", "Christine", "Cmętarz zwieżąt", "Dolores Claiborne", "Misery", "To" i wielu innych, które od lat zachwycają czytelników... i być może kiedyś pokuszę się na stworzenie takiej listy, ale dziś chciałam poruszyć inną kwestię...
Stephen King zdecydowanie talent ma i tego mu odmówić nie możemy. Ma swój własny oryginalny styl, oraz bujną wyobraźnię! Zdobył tym szeroką rzeszę fanów i miłośników swojej prozy i stał się jednym z najbardziej poczytanych pisarzy na świecie. Jednak jego twórczość budzi wiele kontrowersji. I czytelnicy dzielą się na dwie grupy - tych, którzy kochają stworzone przez niego historie i tych, którzy ich nienawidzą... Jestem bardzo ciekawa do której grupy Wy należycie?!
Do napisania tego postu i podjęcia tego tematu skusiła mnie moja obecna sytuacja, gdyż... już sama nie wiem, do której grupy ja należę! Kiedyś kochałam jego powieści! Ubóstwiałam i podziwiałam jego wyobraźnię i talent do tworzenia tak oryginalnych i emocjonujących historii... Dziś natomiast za każdym razem kiedy sięgam po jego książkę, wymaga ode mnie wiele wysiłku, aby przebrnąć przez jej pierwszą połowę! I mam wobec tego mieszane uczucia...
Czytając, męczę się jego obszernymi opisami i zamiłowaniem do gawędziarstwa. Zmuszam się do przetrwania pierwszych 100-u lub nawet 150-u stron powieści... Co jednak wydaje się niewielką częścią zwracając uwagę na jego grubaśne tomiska... jednak mimo wszystko - ciężko wytrwać! Natomiast po skończeniu książki jestem zwykle szczerze zachwycona stworzoną historią! Nie mogę wyjść z podziwu, nie mogę wrócić do realnego świata, gdyż moje myśli nadal krążą gdzieś w stworzonym przez niego świecie...
W chwili obecnej PRACUJĘ nad "Lśnieniem"... :) Jestem w ciężkim momencie, za mną zaledwie 90 stron z 350... jak nietrudno się domyślić - nudzę się i staram wytrwać! Słyszałam, że warto :) Próbowałam sobie pomóc słynnym filmem z 1980 roku, w którym główną rolę zagrał Jack Nicholson. Film zbierał same zachwyty, mimo iż nie jest wiernym odzwierciedleniem książki. Pomyślałam więc, że po obejrzeniu tej ekranizacji nie będę mogła oderwać się od książki i pochłonę ją szybciutko, a strony same będą przesypywać się na lewą stronę... :) Niestety nic takiego się nie stało...
Kino lat 80' może być ciężkie i było takie tym razem... Historia, owszem, interesująca, gra Jacka Nicholsona warta Oscara, muzyka podtrzymująca napięcie... Jednak całość dość ciężka w odbiorze. Obiecany strach i poczucie grozy odczułam minimalnie. Fabuła filmu przypadła mi do gustu, jednak zakończenie filmu... jak dla mnie absolutnie niezrozumiałe! Nie wiem o co chodzi i z czym to ugryźć... może jest tu ktoś, kto zechciałby mi je wytłumaczyć?!
Podsumowując całość powiem, że ja choć męczę się jego grubaśnymi tomiskami i wiele nerwów kosztuje mnie przebrnięcie przez pierwsze 150 stron... to wracam do niego sięgając po kolejne tytuły z jego dorobku. I choćbym nie wiem jak była zmęczona, wracam... zawsze wracam! I w moim przypadku będzie to chyba ciężka miłość, ale jednak do grobowej deski.... :) A jak wygląda to w Waszym przypadku? Należycie do miłośników twórczości Kinga czy wręcz przeciwnie?
Wesołych Świąt i miłego dnia
życzy Ruda :)
Ja nie należę ani do tych, ani do tych. Na razie kilka lat temu przeczytałam jedną książkę Kinga i do tej pory nic. Muszę to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mai
Kinga uwielbiam, lecz przyznaję, że nie wszystkie jego książki mi się podobają - niektóre popełnił mierne;) Jednak nigdy nie miałam tak, że trudno było mi przebrnąć przez początek - no, może przez Historię Lisey; wiem, że po tym wprowadzającym początku czeka mnie świetna groza i horrorowa rozrywka w bardzo dobrym wydaniu. Sam gawędziarski styl kocham, bardzo lubię jego pomysłowe dygresje, tworzenie nie tylko bohaterów tu i teraz, ale też głębsze zaglądanie im do papierów. Także powiedziałabym, że te 100-150 stron gadu gadu, rysowania wszystkiego jest dla mnie przyjemnością, do której się już przyzwyczaiłam;)
OdpowiedzUsuńKsiażka "Lśnienie" a film to różne historie, nawet jeśli chodzi o zakończenie:)
Jeszcze nie miałam okazji przeczytania żadnej z powieści pana Kinga, jednak mój przyjaciel tak się nim zachwyca i poleca, że w wakacje na pewno się skuszę. Jednak nie wiem od czego zacząć, on poradził mi "Miasteczko Salem". Może macie jakieś inne propozycje? ;]
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Skrzat, jestem w tej pierwszej grupie, choć zdarza mi się mieć takie wątpliwości, jak Ty. Bywa, że się męczę, zasypiam, nudzę... ale zwykle męka się oplaca, bo po 100-150 stronach książka zaczyna wciągnąć, i wciągać, i wciągać... i nie popuszcza do końca. Miałam tak z "Workiem kości", jejku, jak się męczyłam... Już miałam odłożyć, ale dałam książce szansę - i teraz jest w gronie moich ulubionych :) Bo opłaciło się... Kinga gawędziarstwo to, choć irytujące, jednak cechą jego prozy i jest tak bardzo w jego stylu, że wybacza mu się. W końcu kocha się nie za zalety, ale pomimo wad ;) I taka miłość - to jest miłość trudna, acz spełniona ;)
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne odczucia do Twoich!
OdpowiedzUsuńPierwszą książkę Kinga po jaką sięgnęłam był "Cmętarz zwieżąt" i mimo iż grozę odczułam minimalnie, to z chęcią sięgnęłam po jego kolejną książkę "Rok wilkołaka", która również mi się spodobała. Kolejną pozycją była "Carrie", która wywarła na mnie spore wrażenie, podobnie jak ekranizacja tej powieści. Ostatnią książką Stephena Kinga z jaką miałam przyjemność się zapoznać były "Stukostrachy", podczas czytania których po raz pierwszy doznałam nudy i zmęczenia. Język i styl, którym posługiwał się autor w tej książce wydawał mi się wyjątkowo ciężki. Mnóstwo rozwlekłych opisów, których mam wrażenie brak, "odchudziłby" książkę o kilkadziesiąt stron.
Mimo to, mam ochotę sięgnąć po więcej książek Kinga :)
Ojojojoj źle zrobiłaś sięgając po film. Choć jest on uznany za jeden z najlepszych to według mnie nie odzwierciedla klimatu powieści. Ja z kolei "Lśnienie" połknęłam błyskawicznie, choć nienawidzę tego gatunku. Owszem, początkowo jest naprawdę trudno, bo zbyt dużo opisów, akcja wolno się rozwija. Jednak później warto jest przeczytać. A zakończenie? Różni się od tego w filmie. Sama przeczytasz to się dowiesz :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam także "Misery" i byłam miło zaskoczona. Też otrzymała najwyższą notę. Teraz czas na film ;D
Nie należę ani do tych, którzy kochają jego twórczość, ani do tych, którzy ją wręcz nienawidzą. Przeczytałam trzy książki Kinga i tylko jedna tak naprawdę przypadła mi do gustu ("Misery"! ;)). Na dwóch pozostałych mocno się zawiodłam.
OdpowiedzUsuńA ja nie czytałam żadnej książki tego autora, muszę to zmienić i wyrobić sobie opinię
OdpowiedzUsuńO, właśnie zastanawiałam się nad tym, czy ktoś ma podobny problem w przypadku twórczości Kinga. Zawsze dziwiło mnie to, że jest tak wychwalany, dlatego przy czytaniu jego powieści szukałam tego "czegoś", ale miałam momentami problem z odnalezieniem. Owszem, ma świetne pomysły i nieraz ciarki przechodzą, gdy czyta się słowa, które przelał na kartki powieści, ale równie często można się zanudzić, czekając na rozwinięcie historii :3
OdpowiedzUsuńMiałam ten sam problem. Dziwiło mnie, że tak go wychwalają i myślałam, że to może ja się nie znam, ale widzę, że jest nas więcej i wcale nie chodzi tu o to czy ktoś się na literaturze zna, czy nie :)
UsuńDo, której grupy należy Książkówka?? Pomyślmy... ;) Tu myśleć nie trzeba - wiadomo, ze do kochających Kinga. :) To nic, że czasem uprawia słowolejstwo - wybaczam mu to, kocham go za całokształt. :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam jeszcze żadnej książki Kinga, bo dopiero zaczęłam eksperymentować z tym gatunkiem.. mam oczywiście zamiar to nadrobić. zacznę od "Lśnienia" :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie wiem.
OdpowiedzUsuńOd Kinga mam za sobą "Carrie" i "Cujo" - Carrie czytałam w formie e-booka i w sumie nie było źle. Natomiast Cujo... Męczyłam 3 tygodnie. Ogólnie jestem pod podziwem talentu Kinga, ale jednak zamiast się męczyć, wolę sięgnąć po coś innego.
Ja należę do tej grupy, co Kinga uwielbia. Jednak przyznaję, że na jego książki muszę mieć natchnienie, bo jego styl nie należy do prostych. To jego gawędziarstwo lubię, ma swój klimat :)
OdpowiedzUsuńJa dałam sobie spokój ze "Lśnieniem" po pierwszych stu stronach, niesamowicie się nudziłam. Trzymam kciuki, żeby Tobie udało się wytrwać o końca tej książki :)
OdpowiedzUsuńJa mam Kinga przed sobą dopiero, bo stwierdziłam, że tak znanego autora i tak zachwalanego bnie wypadałoby pominąć. No i kupiłam sobie Christine, zpbaczymy, jak mi się będzie czytało, ale te rozwlekłe opisy nie specjalnie mnie zachęcają. Ale na pewno spróbuję!
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Ty - kiedyś King był moim absolutnym prywatnym mistrzem, ale nie przeczytałam wtedy wiele jego książek i nadal nie znam takich tytułów jak choćby wspomniane przez Ciebie "Lśnienie" czy "Miasteczko Salem". Ale wszystko jest do nadrobienia, bo choć już dawno nie czytałam nic tego autora, to mam na to wielką ochotę już od dłuższego czasu i tak, na mojej półce czeka właśnie "Miasteczko" ;-)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie czytałam nic tego autora, aczkolwiek mam kilka jego pozycji na półce:)
OdpowiedzUsuńA ja ciągle czekam na moje pierwsze spotkanie z Kingiem. Chcę w końcu poznać jego twórczość, ale ciągle brakuje mi czasu... :-)
OdpowiedzUsuńA ja...cóż, kocham twórczość Stephena Kinga do szaleństwa. W moim prywatnym rankingu pisarzy pierwszą pozycję zajmuję King, a potem...potem długo nie ma już nikogo ;-) Dawno temu zatraciłem obiektywizm - każda jego książka zasługuje w moich oczach na ocenę powyżej 9/10 ;-)
OdpowiedzUsuńPrzyznaje, niektóre jego książki sa dość ttrudne do zrozumienia, ale to co najważniejsze mają klimat, którego inni autorzy nie potrafią wytworzyc. Uwielbam twórczość Stephena Kinga i jestem w frupie osób, które go kochają i nigdy to się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze że jakoś Kinga omijałam szerokim łuiem. Jego książki zazwyczaj nazywałam książkami " ryjącymi mózgownicę". Zawsze koledzy byli ekspertami od Kinga, ale nie powiem mam jedną lekturę za sobą a mianowicie " cmętarz zwieżąt" - jaką mam opinię? Powiem że nie mam wcale, jakoś mnie nie przekonał ani nie nudził ani nie ciekawił po prostu był i już. Mimo wszystko wolę znajomość twórczości Kinga pozostawić jednemu z kolegów z pracy, który jest naprawdę w tym ekspertem. Preferuję inne gatunki i działy ;)
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie, jak u Piotrka King jest na miejscu pierwszym wśród ulubionych pisarzy:) Co do tych często spotykanych w jego powieściach gawędziarskich wstępach to ja chyba preferuję je nade wszystko - "nadajemy na tych samych falach", więc obserwacje na temat natury ludzkiej i problemy współczesnego świata, które zazwyczaj porusza wpadając w gawędziarski styl idealnie dopasowują się do moich poglądów, a często nawet zauważa coś, co mnie umknęło. Myślę, że właśnie dlatego, King jest uważany za mistrza współczesnego literackiego horroru - jego powieści, w przeciwieństwie do innych autorów horrorów (no może oprócz Koontza) nie skupiają się tylko i wyłącznie na grozie i makabrze - oczywiście, King rozumie mechanizmy gatunku, poetykę horroru i biegle włada środkami jego ewokacji, ale w swojej prozie skupia się też na bardziej psychologicznych aspektach, próbuje zrozumieć zarówno swoich bohaterów, tak aby i czytelnik mógł ich zrozumieć i zapałać do nich sympatią (jak na razie nie trafiłam na żadnego innego pisarza/pisarkę, który równie przekonująco kreowałby literackich protagonistów) jak i pragnie pojąć i wyrazić słowami specyfikę otaczającego nas świata, która nie nastraja pozytywnie do rasy ludzkiej.
OdpowiedzUsuńTo tak w skrócie - moje skromne spojrzenie na jego prozę:)
Do tej pory udało mi się przeczytać jedynie "Buick 8", ale niestety źle trafiłam... Wymęczyłam się podczas tej nudnej lektury. Jednak nie poddaję się i mam zamiar zapoznać się z inną, lepiej ocenianą powieścią Kinga. :)
OdpowiedzUsuńPóki co, kocham Kinga, ale muszę jeszcze trochę więcej poczytać jego powieści :)
OdpowiedzUsuńPóki co zaliczam się do fanów twórczości Kinga. Uwielbiam tę duszną atmosferę prowincjonalnych miasteczek i stopniowe wprowadzanie nadnaturalnych motywów. Jestem szczerze zdziwiona, że "Lśnienie" Cię nie wciąga, bo ja byłam zachwycona. Ekranizacja też jest świetna moim zdaniem, chociaż rożni się od książki. Mam nadzieję, że na nowo poczujesz sympatię do twórczości Kinga :)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Dosiak należę do grupy tych zafascynowanych "Lśnieniem". A ostatnio trafiłam znowu na ekranizację.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Dla mnie, ani jedno, ani drugie ;-) Po prostu popkultura. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńU mnie jest różnie. "Lśnienie" czy "Zielona mila" ogromnie mi się podobały. "Marzenia i koszmary" albo np. "Desperacja" strasznie mnie wynudziły. Nie ma reguły. ;)
OdpowiedzUsuńJa nie przeczytałam żadnej koleżanka odradzała mi czytanie jego książek, jakoby (tak jak piszesz) nudne opisy oraz, że strasznie trudno jest przez nią przebrnąć. Chciałabym nawet jakąś przeczytać ale nie wiem od, której najlepiej zacząć ;)
OdpowiedzUsuń