Gatunek: LITERATURA OBYCZAJOWA
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 376
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Wydawnictwo: OTWARTE
Ellie jest świeżo upieczoną mężatką. Kobietą niezwykle szczęśliwą i zakochaną w swoim mężu do szaleństwa. Z wzajemnością. Zdecydowanie było to małżeństwo zawarte z prawdziwej miłości, która narodziła się już wiele lat temu. Mają przytulne mieszkanko na Manhattanie. Ellie jest fotografem z pasją, Andy prawnikiem. Powodzi im się nie tylko w życiu prywatnym, ale i zawodowym. Istna sielanka... która trwa do momentu, kiedy Ellie spotyka przypadkiem na ulicy swoją dawną wielką miłość, Leo. Odnawiają kontakt, a stare uczucia budzą się i wychodzą zapomniane z ukrycia... Pojawiają się wątpliwości i nurtujące pytania, czy to na pewno Andy jest tym jedynym? Czy nie było błędem poślubienie go? Czy dobrą decyzją było rozstanie z Leo? Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie?
Było to moje pierwsze spotkanie z panią Emily Giffin. No może drugie. Raz już miałam w rękach jedną z jej książek, jednak nie skończyłam jej czytać, więc co?... nie liczy się :) Pierwsze spotkanie więc trwało krótko i chyba nie było jednak zbyt udane skoro książka nie wciągnęła mnie tak bardzo, żeby doczytać ją do końca... pozwoliła się odłożyć na półkę i pozostawić niedokończoną. Tym razem było jednak zupełnie inaczej, choć jestem tym szczerze zaskoczona. Po tę pozycję sięgnęłam z nudów, gdyż akurat była ona na półce u znajomej kiedy szukałam czegokolwiek do czytania. Nie uważam się za miłośniczkę powieści obyczajowych, literatury kobiecej a tym bardziej romansów, a tę powieść można zaliczyć do każdej z tych kategorii. I choć potrzebuję w książce mocniejszych wrażeń, najlepiej psychopatycznego mordercy, albo i dwóch, to tym razem, mimo że bez najmniejszej zbrodni w całej historii, bawiłam się całkiem nieźle.
Czy było wspaniale? Niekoniecznie. Nie muszę tej książki gorąco polecać, by spać spokojnie. Nie muszę jej wciskać koleżankom na siłę, by zaspokoić swoje sumienie. Nie muszę jej również posiadać na własność by do niej wracać po stokroć, gdyż raz zdecydowanie mi wystarczy. Ale było sympatycznie i całkiem przyzwoicie. Muszę przyznać, że choć nie była to książka szczególnie pasująca do mojego gustu literackiego, to wciągnęła mnie na tyle, że czytałam ją z przyjemnością. Pani Giffin ma bardzo przyjemny w odbiorze styl, dzięki czemu czyta się szybko i płynnie. Cała historia również była spójna i potrafiła mnie zaintrygować. W pewnym momencie zasiadałam do lektury z nieskrywaną przyjemnością, ciekawa kolejnych wyborów bohaterki, oraz kolejnych wydarzeń.
Ponadto akcja powieści w głównej mierze rozgrywa się w Nowym Jorku. To w tym mieście na skrzyżowaniu ulic, Ellie spotyka swoją starą miłość. Ja po dłuższym czasie tu spędzonym orientuję się już dość dobrze w tym ogromnym mieście i nie ukrywam, że bardzo przyjemnie czytało mi się powieść, w której mogłam w zakamarkach pamięci pojawić się w miejscu sceny. To co mnie łączyło z główną bohaterką, była miłość do tego miasta. I nic więcej... Choć bohaterowie są bardzo dobrze i szczegółowo wykreowani, szybko stają nam się bliscy, choć niekoniecznie zdobywają naszą sympatię. Mnie bardzo drażniła główna bohaterka Ellie, która wydawała mi się niezwykle naiwna i niezdecydowana. Jednak chyba powinnam okazać nieco wyrozumiałości, bo czyż to nie o jej rozterkach sercowych miałam czytać w tej historii?
Podsumowując, uważam to spotkanie z panią Giffin za udane, ponieważ potrafiła mnie ona zainteresować i zatrzymać do końca, mimo że na co dzień czytam zupełnie inne książki i bardzo rzadko, z własnej, nieprzymuszonej woli, sięgam po opowiastki w tym stylu. Była to powieść typowo kobieca i damskiej części mogę ją polecić, sugerując panom, że oni raczej nie będą tym tytułem zainteresowani. Panie natomiast mogą po nią sięgnąć, by umilić sobie wieczór, czy leniwy dzień na słonecznej plaży. Jest to powieść, która w moim osobistym kryterium znajduje się w przedziale historii, które nie wymagają szczególnego skupienia i czyta się je dla relaksu i odpoczynku. Jak już wspomniałam nie jest to może lektura obowiązkowa, ale na pewno warto ją poznać, gdyż można przy niej spędzić miłe relaksujące popołudnie w atmosferze miłości w gorącym, szalonym Nowym Jorku...
Czy było wspaniale? Niekoniecznie. Nie muszę tej książki gorąco polecać, by spać spokojnie. Nie muszę jej wciskać koleżankom na siłę, by zaspokoić swoje sumienie. Nie muszę jej również posiadać na własność by do niej wracać po stokroć, gdyż raz zdecydowanie mi wystarczy. Ale było sympatycznie i całkiem przyzwoicie. Muszę przyznać, że choć nie była to książka szczególnie pasująca do mojego gustu literackiego, to wciągnęła mnie na tyle, że czytałam ją z przyjemnością. Pani Giffin ma bardzo przyjemny w odbiorze styl, dzięki czemu czyta się szybko i płynnie. Cała historia również była spójna i potrafiła mnie zaintrygować. W pewnym momencie zasiadałam do lektury z nieskrywaną przyjemnością, ciekawa kolejnych wyborów bohaterki, oraz kolejnych wydarzeń.
Ponadto akcja powieści w głównej mierze rozgrywa się w Nowym Jorku. To w tym mieście na skrzyżowaniu ulic, Ellie spotyka swoją starą miłość. Ja po dłuższym czasie tu spędzonym orientuję się już dość dobrze w tym ogromnym mieście i nie ukrywam, że bardzo przyjemnie czytało mi się powieść, w której mogłam w zakamarkach pamięci pojawić się w miejscu sceny. To co mnie łączyło z główną bohaterką, była miłość do tego miasta. I nic więcej... Choć bohaterowie są bardzo dobrze i szczegółowo wykreowani, szybko stają nam się bliscy, choć niekoniecznie zdobywają naszą sympatię. Mnie bardzo drażniła główna bohaterka Ellie, która wydawała mi się niezwykle naiwna i niezdecydowana. Jednak chyba powinnam okazać nieco wyrozumiałości, bo czyż to nie o jej rozterkach sercowych miałam czytać w tej historii?
Podsumowując, uważam to spotkanie z panią Giffin za udane, ponieważ potrafiła mnie ona zainteresować i zatrzymać do końca, mimo że na co dzień czytam zupełnie inne książki i bardzo rzadko, z własnej, nieprzymuszonej woli, sięgam po opowiastki w tym stylu. Była to powieść typowo kobieca i damskiej części mogę ją polecić, sugerując panom, że oni raczej nie będą tym tytułem zainteresowani. Panie natomiast mogą po nią sięgnąć, by umilić sobie wieczór, czy leniwy dzień na słonecznej plaży. Jest to powieść, która w moim osobistym kryterium znajduje się w przedziale historii, które nie wymagają szczególnego skupienia i czyta się je dla relaksu i odpoczynku. Jak już wspomniałam nie jest to może lektura obowiązkowa, ale na pewno warto ją poznać, gdyż można przy niej spędzić miłe relaksujące popołudnie w atmosferze miłości w gorącym, szalonym Nowym Jorku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!