GATUNEK: OBYCZAJOWA
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 308
Oprawa: miękka
WYDAWNICTWO: NOWAE RES
Rafał i Ola to idealnie dobrana para. Są ze sobą bardzo szczęśliwi i planują wspólną przyszłość. Łączy ich wzajemna miłość i szacunek, oboje są pewni, że chcą ze sobą spędzić resztę życia, dlatego też po niedługim czasie rozpoczynają starania o dziecko i rozmowy o ślubie. Kiedy Ola jedzie z wizytą do swoich przyszłych teściów, z zaskoczeniem stwierdza, że jej narzeczony, choć na co dzień miły i kulturalny, odnosi się do swojej matki niegrzecznie, opryskliwie i nie okazuje jej należytego szacunku, usprawiedliwiając się, że z jego matką nie można wytrzymać, gdyż jest ona upierdliwa i niereformowalna. Choć Ola na początku stara się polubić przyszłą teściową i być wyrozumiałą dla jej wad, z czasem zauważa, że... Rafał jednak miał rację. Starsza pani zaczyna wtrącać się w życie młodych, zasypuje ich nieudanymi i niechcianymi prezentami i choć nieświadomie, to strasznie uprzykrza życie przyszłej synowej. Wszelkie prośby i rozmowy nie przynoszą skutku, co zaczyna Oli działać na nerwy.
Kto bywał już u mnie, ten zapewne wie, że dość rzadko sięgam po literaturę polską. A jeśli już się to zdarza to zazwyczaj w wyniku współpracy z autorem, bądź wydawnictwem. Sama natomiast zdecydowanie częściej sięgam po literaturę zagraniczną i nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje? W każdym razie przyjemnie jest raz na jakiś czas poczytać coś, co wyszło spod pióra rodaka. Ostatnio moją wybranką została książka "Z teściową za pan wróg" autorstwa pani Milik. Książka obyczajowa o ciężkich stosunkach na płaszczyźnie synowa-teściowa. Opowieść, którą czyta się szybko i przyjemnie. Ale muszę przyznać, że na początku było dość ciężko, przez jakiś czas nie mogłam się odnaleźć w tej historii, nieco mi się dłużyło i na pewno nie pomogły w tym cukierkowe opisy, idealnej, sielankowej pary zakochanych, którzy to niemal od razu zaczęli próbować począć potomstwo, a najlepiej całą gromadkę. Cóż, nie przemówiło to do mnie i troszkę bardziej mnie to irytowało, niż wzruszało. Ponadto denerwowały mnie też sztuczne i puste dialogi, których autorka nam nie szczędziła, a które miały chyba na celu rozdrażnić czytelnika i zwiększyć objętość książki. Do tego jednak szybko zdołałam się przyzwyczaić.
Po mniej więcej 100 dłużących mi się stronach opowieści, sytuacja się odmieniła i poczułam się zaintrygowana. W pewnym momencie, ciężko mi było odłożyć tę książkę na półkę! Byłam tak zainteresowana dalszymi losami Oli i jej natrętnej teściowej, że każdą wolną chwilę spędzałam z książką w ręku. Miło i szybko się czytało, to nie podlega wątpliwościom, jednak niestety nie był to najlepszy debiut jaki czytałam i mam naprawdę mieszane uczucia względem tej książki.
Pierwszy zarzut jaki mogę postawić, to wyżej wspomniane puste dialogi. Jest to bardzo irytujące dla czytelnika, który oczekuje dobrej książki, ale... jednak z czasem można do tego przywyknąć. Druga sprawa to brak jakiejkolwiek konkretnej fabuły. Niestety, ale w moim odczuciu ta książka jest ...o niczym. Tak naprawdę nie przedstawia ona żadnej konkretnej historii, która porwałaby nas bez reszty i kazała nam się wszelką cenę dowiedzieć, co będzie dalej?! Po prostu miło się czyta jako luźną opowiastkę i nic poza tym. Ciężko to wytłumaczyć, gdyż poniekąd każda książka posiada jakąś fabułę, ale to było po prostu czyste pitu-pitu, jakie jedna przyjaciółka opowiada drugiej podczas zwykłego spotkania przy kawie, czy winie. Robię to ja, robi to moja koleżanka, moja mama, moja ciotka i babcia przez płot z sąsiadką... ale jednak żadna z nas, z tych żali na męża, dzieci, czy teściową, nie rozpisuje od razu swojej opowieści w postaci całej książki. Mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli?
Kolejną rzeczą, która tylko podtrzymuje moją powyższą pozycję, to zakończenie, które jest totalnie pogmatwane, totalnie niejasne i ja niestety absolutnie tego zabiegu autorki nie zrozumiałam. Otóż mieliśmy przedstawione... dwa warianty zakończenia. Brakowało tylko zapisku małym druczkiem "wybierz swoją wersję, niepotrzebne skreślić"! Nosz kurcze! O co chodzi?! W jednym rozdziale mamy jedną możliwą opcję, w kolejnym rozdziale drugą opcję! A żeby tego było mało... w jednej z nich Rafał, z którego mamuśką przecież użeramy się przez całą książkę, nagle ni stąd ni zowąd, okazuje się być chłopcem wychowanym w domu dziecka! Serio, przez chwilę pomyślałam, że mam jakiś feralny egzemplarz, z notatkami autorki, w którym napisała ona dwa warianty i zapomniała wybrać ten jeden właściwy, przekazany do druku! Także dwie pierwsze części czytało się przyjemnie, ale zakończenia absolutnie nie zrozumiałam i jeśli ktoś z Was czytał tę książkę i ma jakieś logiczne uzasadnienie tego finału, bardzo proszę, o wyjaśnienie i przybliżenie jego sensu. Być może wtedy cała moja opinia o tej książce ulegnie zmianie, bo cóż... Błądzić, pogubić się, nie rozumieć... rzecz ludzka.
Następnym minusem, który mnie niezmiernie irytował i przyprawił mnie w końcu o wywracanie oczami, było uporczywe i nachalne nadużywanie zwrotu "żachnęła się"... ona żachnęła się, on żachnął się, tamta żachnęła się, tamten żachnął się i tamci też się żachnęli... o ludzie! Było tego pełno! Do znudzenia! Do porzygu :D - teraz żachnęłam się ja! :D Jak więc widzicie minusów było kilka, ale uważam, że można to autorce wybaczyć, gdyż był to jej debiut literacki. A na jej obronę dodam, że czytam właśnie jej drugą powieść "Reemisja" i choć jeszcze nie skończyłam, to już teraz będąc w połowie, mogę powiedzieć, że jest o wiele lepsza od powyższego debiutu! I gdyby nie to, że ostatnio główna bohaterka mi się "żachnęła", to ciężko by było uwierzyć, że to ta sama autorka ;) Bez wątpienia pani Milik dojrzała literacko, gdyż tym razem trzymam w ręce naprawdę dobry thriller! Ale na opinię na jego temat, jeszcze przyjdzie czas...
Nie mogę powiedzieć, że pani Milik pisze źle. Absolutnie nie! "Z teściową za pan wróg" to dość lekka kobieca historyjka, nie wymagająca od czytelnika zbytniego zaangażowania. Jak już mówiłam czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, a autorka poza małymi minusami pisze lekko i płynnie. Porusza ona dość uciążliwy temat, który spotyka wiele młodych par, ukazuje ciężkie relacje młodych z nieustannie wtrącającymi się w ich życie rodzicami. Autorka chciała przedstawić temat jako poważny problem, więc jeśli spodziewacie się komedii typu filmu "Sposób na teściową", gdzie główną rolę grała Jane Fonda i Jennifer Lopez, to niestety trochę się zawiedziecie, gdyż książka pani Milik to nie jest komedia, a nie ukrywam, że ja właśnie komedii się spodziewałam. Przyznaję, że ta książka nie do końca trafiła w mój gust, choć momentami czułam się zaintrygowana. Poza tym główna bohaterka nie zdobyła mojej sympatii i strasznie działała mi na nerwy, a to również nie sprzyjało moim odczuciom.
Jak już mówiłam, nie do końca zrozumiałam finał tej książki. Nie do końca była ona w moim guście, zdecydowanie nie jest to powieść dla mnie i główna bohaterka bardzo mnie irytowała. To zaważyło na moich odczuciach i mojej opinii. Jednak zdaję sobie sprawę, że wielu osobom mogłaby ta książka się naprawdę spodobać, dlatego też mimo wszystko zachęcam do jej przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii. Jak dla mnie było za mało krwi ;) za mało finezyjna fabuła i za dużo słodkich dialogów między dwojgiem zakochanych... a nie zapominajcie, że ode mnie ochrzan zebrało nawet legendarne "Love story" pana Segala i "Pamiętnik" Nicholasa Sparksa, więc wniosek nasuwa się następujący - należy mnie trzymać z dala od książek, gdzie to miłość, a nie seryjny morderca gra pierwsze skrzypce... ;)
Po mniej więcej 100 dłużących mi się stronach opowieści, sytuacja się odmieniła i poczułam się zaintrygowana. W pewnym momencie, ciężko mi było odłożyć tę książkę na półkę! Byłam tak zainteresowana dalszymi losami Oli i jej natrętnej teściowej, że każdą wolną chwilę spędzałam z książką w ręku. Miło i szybko się czytało, to nie podlega wątpliwościom, jednak niestety nie był to najlepszy debiut jaki czytałam i mam naprawdę mieszane uczucia względem tej książki.
Pierwszy zarzut jaki mogę postawić, to wyżej wspomniane puste dialogi. Jest to bardzo irytujące dla czytelnika, który oczekuje dobrej książki, ale... jednak z czasem można do tego przywyknąć. Druga sprawa to brak jakiejkolwiek konkretnej fabuły. Niestety, ale w moim odczuciu ta książka jest ...o niczym. Tak naprawdę nie przedstawia ona żadnej konkretnej historii, która porwałaby nas bez reszty i kazała nam się wszelką cenę dowiedzieć, co będzie dalej?! Po prostu miło się czyta jako luźną opowiastkę i nic poza tym. Ciężko to wytłumaczyć, gdyż poniekąd każda książka posiada jakąś fabułę, ale to było po prostu czyste pitu-pitu, jakie jedna przyjaciółka opowiada drugiej podczas zwykłego spotkania przy kawie, czy winie. Robię to ja, robi to moja koleżanka, moja mama, moja ciotka i babcia przez płot z sąsiadką... ale jednak żadna z nas, z tych żali na męża, dzieci, czy teściową, nie rozpisuje od razu swojej opowieści w postaci całej książki. Mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli?
Kolejną rzeczą, która tylko podtrzymuje moją powyższą pozycję, to zakończenie, które jest totalnie pogmatwane, totalnie niejasne i ja niestety absolutnie tego zabiegu autorki nie zrozumiałam. Otóż mieliśmy przedstawione... dwa warianty zakończenia. Brakowało tylko zapisku małym druczkiem "wybierz swoją wersję, niepotrzebne skreślić"! Nosz kurcze! O co chodzi?! W jednym rozdziale mamy jedną możliwą opcję, w kolejnym rozdziale drugą opcję! A żeby tego było mało... w jednej z nich Rafał, z którego mamuśką przecież użeramy się przez całą książkę, nagle ni stąd ni zowąd, okazuje się być chłopcem wychowanym w domu dziecka! Serio, przez chwilę pomyślałam, że mam jakiś feralny egzemplarz, z notatkami autorki, w którym napisała ona dwa warianty i zapomniała wybrać ten jeden właściwy, przekazany do druku! Także dwie pierwsze części czytało się przyjemnie, ale zakończenia absolutnie nie zrozumiałam i jeśli ktoś z Was czytał tę książkę i ma jakieś logiczne uzasadnienie tego finału, bardzo proszę, o wyjaśnienie i przybliżenie jego sensu. Być może wtedy cała moja opinia o tej książce ulegnie zmianie, bo cóż... Błądzić, pogubić się, nie rozumieć... rzecz ludzka.
Następnym minusem, który mnie niezmiernie irytował i przyprawił mnie w końcu o wywracanie oczami, było uporczywe i nachalne nadużywanie zwrotu "żachnęła się"... ona żachnęła się, on żachnął się, tamta żachnęła się, tamten żachnął się i tamci też się żachnęli... o ludzie! Było tego pełno! Do znudzenia! Do porzygu :D - teraz żachnęłam się ja! :D Jak więc widzicie minusów było kilka, ale uważam, że można to autorce wybaczyć, gdyż był to jej debiut literacki. A na jej obronę dodam, że czytam właśnie jej drugą powieść "Reemisja" i choć jeszcze nie skończyłam, to już teraz będąc w połowie, mogę powiedzieć, że jest o wiele lepsza od powyższego debiutu! I gdyby nie to, że ostatnio główna bohaterka mi się "żachnęła", to ciężko by było uwierzyć, że to ta sama autorka ;) Bez wątpienia pani Milik dojrzała literacko, gdyż tym razem trzymam w ręce naprawdę dobry thriller! Ale na opinię na jego temat, jeszcze przyjdzie czas...
Nie mogę powiedzieć, że pani Milik pisze źle. Absolutnie nie! "Z teściową za pan wróg" to dość lekka kobieca historyjka, nie wymagająca od czytelnika zbytniego zaangażowania. Jak już mówiłam czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, a autorka poza małymi minusami pisze lekko i płynnie. Porusza ona dość uciążliwy temat, który spotyka wiele młodych par, ukazuje ciężkie relacje młodych z nieustannie wtrącającymi się w ich życie rodzicami. Autorka chciała przedstawić temat jako poważny problem, więc jeśli spodziewacie się komedii typu filmu "Sposób na teściową", gdzie główną rolę grała Jane Fonda i Jennifer Lopez, to niestety trochę się zawiedziecie, gdyż książka pani Milik to nie jest komedia, a nie ukrywam, że ja właśnie komedii się spodziewałam. Przyznaję, że ta książka nie do końca trafiła w mój gust, choć momentami czułam się zaintrygowana. Poza tym główna bohaterka nie zdobyła mojej sympatii i strasznie działała mi na nerwy, a to również nie sprzyjało moim odczuciom.
Jak już mówiłam, nie do końca zrozumiałam finał tej książki. Nie do końca była ona w moim guście, zdecydowanie nie jest to powieść dla mnie i główna bohaterka bardzo mnie irytowała. To zaważyło na moich odczuciach i mojej opinii. Jednak zdaję sobie sprawę, że wielu osobom mogłaby ta książka się naprawdę spodobać, dlatego też mimo wszystko zachęcam do jej przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii. Jak dla mnie było za mało krwi ;) za mało finezyjna fabuła i za dużo słodkich dialogów między dwojgiem zakochanych... a nie zapominajcie, że ode mnie ochrzan zebrało nawet legendarne "Love story" pana Segala i "Pamiętnik" Nicholasa Sparksa, więc wniosek nasuwa się następujący - należy mnie trzymać z dala od książek, gdzie to miłość, a nie seryjny morderca gra pierwsze skrzypce... ;)
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości autorki, pani Izabeli Milik.
Serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!