piątek, 2 czerwca 2023

"Blizna" - Sharon Bolton


GATUNEK: THRILLER PSYCHOLOGICZNY
Tytuł oryginalny: Awakening
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 432
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk
WYDAWNICTWO: AMBER

Clara Benning pracuje jako weterynarz w małym miasteczku. Nie jest to może zajęcie wybitnie ambitne, ale Clarze bardzo ono pasuje, gdyż marzyła właśnie o małym, spokojnym, hermetycznym społeczeństwie, gdzie nikt nie będzie wytykał jej palcami i nachalnie przyglądał się jej szpecącej bliźnie, którą ma na twarzy. Pewnego dnia w łóżeczku dziecka sąsiadów zostaje znaleziony wąż. Następnie wzbudzające panikę gady atakują kolejne domy, doprowadzając do ofiar śmiertelnych. Na miejsce pilnie zostaje wezwana Clara, gdyż o wężach wie ona wszystko... między innymi to, że w tym przypadku to nie węże są zabójcami. Niedługo potem wpada ona na trop tajemniczego rytuału  sprzed lat, który odbył się przy udziale węży, oraz pożaru w kościele, który poniósł wiele ofiar.

To było moje kolejne spotkanie z panią Bolton. Trzecie badajże. Za pierwszym razem byłam zachwycona."Ulubione rzeczy" zwaliły mnie z nóg i od razu wiedziałam, że sięgnę po kolejne tytuły z dorobku tej pani. Drugie spotkanie przy "Karuzeli samobójczyń" również było udane, ale już nieco mniej. Trzecie, które miało właśnie miejsce dało mi do zrozumienia, że chyba muszę chwilowo odpocząć od pióra pani Bolton. Byłam przygotowana na coś ekstra, tymczasem przez pierwsze 300 stron wynudziłam się niemiłosiernie, przecierając oczy ze zdumienia, gdyż nigdy bym się tego nie spodziewała w przypadku tej autorki. A jednak.

Było przyzwoicie, tu się zgodzę. Nie jest to żaden gniot. Zdecydowanie spotkałam się z gorszymi książkami. Jednak po pani Bolton spodziewałam się czegoś więcej. Przyzwyczajona do dreszczyku emocji i niemal nieustannej akcji, byłam nieco zawiedziona powieścią, która wlecze się jak flaki z olejem. Jak już wspomniałam, przez pierwsze 300 stron (!) niewiele się dzieje. Szczerze mówiąc zawiewało nudą i był moment kiedy odłożyłam książkę i nie miałam szczególnej ochoty do niej wracać. Styl autorki jak najbardziej prosty, przyjemny w odbiorze, ale to jednak nie wszystko. Co z tego, że czyta się w miarę dobrze, skoro najbardziej oczekujemy wartkiej akcji i nieustannego dreszczyku emocji przebiegającego po plecach, a tego niewiele. Znajdziemy na początku kilka fragmentów z wężami w roli głównej, więc jeśli ktoś nie przepada za tymi gadami, może poczuć dreszczyk emocji przebiegający po plecach, ale... to mimo wszystko za mało.

Bohaterowie również nieco papierowi. Autorka starała się ich dokładnie wykreować, jednak w moim odczuciu nie do końca jej się to udało. Główna postać nie przypadła mi do gustu. Zakompleksiona kobieta, starająca trzymać się na uboczu. Bez partnera, bez przyjaciół, utrzymująca sporadyczne kontakty z siostrą. Dobrze, może i taki był zamierzony cel pani Bolton, w końcu Clara wstydziła się swojej blizny i trzymała się od ludzi z daleka, starając się uniknąć wścibskich spojrzeń. Pewniej czuła się w towarzystwie zwierząt., co wydaje mi się nieco dziwne, gdyż to właśnie zwierzę ją oszpeciło, gdy była dzieckiem.  I tak jak rozumiem, że wypadek z dzieciństwa odcisnął trwałą traumę na jej życiu, to mim zdaniem bohaterka popadła w skrajność. Poza tym według mnie była osobą niesympatyczną, bez poczucia humoru. Smutną, zgorzkniałą i rozgoryczoną... w ten sposób, zamiast wzbudzać współczucie i sympatię, wzbudzała we mnie niechęć i negatywne emocje. Nie kibicowałam jej, nie trzymałam za nią kciuków, a było mi zupełnie obojętne co się z nią stanie.

Jeśli chodzi o przedstawioną historię, sam pomysł nie był zły. Było intrygująco, ciekawie, a nawet zaskakująco, lecz niestety moim zdaniem fabuła została nie najlepiej poprowadzona. Cała akcja mieści się na 100 ostatnich stronach. Dopiero pod koniec autorka stopniowo odkrywa przed nami kolejne karty, wychodzą na jaw skrywane wcześniej, istotne dla historii fakty i chociaż robi się interesująco, to jednak nic nie jest w stanie wynagrodzić poprzednich godzin nudy. Poza tym znalazłam w historii kilka błędów. Dopatrzyłam się, między innymi, błędów w druku, a mianowicie spacje w połowie wyrazu, co tak naprawdę nie jest zbyt istotne i na pewno w niczym nie przeszkadza, bo można czytać bez problemu, jednak kolejny błąd jest już troszkę poważniejszy, bo dotyczy samej fabuły. Nie wiem czy jest to niedopatrzenie samej autorki, czy może tłumaczenia, jednak jeśli ktoś czyta uważnie i skupia się na treści, powinien to zauważyć. Mianowicie mamy w historii, bodajże pięciu rodzonych braci Witcherów, w tym Harry'ego i Ulfreda. Dowiadujemy się, że Harry, najmłodszy z braci urodził się w 1930 roku, natomiast jego starszy brał Ulfred przyszedł na świat w roku... 1931!  No serio?! Da się tak?! :) Więc ja urodziłam się w 1985 i mam 9 lat starszego brata, urodzonego w 1994? ;) Uwierzcie mi, czytałam ten fragment kilka razy, by mieć pewność, że czegoś nie pokręciłam...


Nie mogę powiedzieć, że ta książka to totalna strata czasu i absolutnie nie warto po nią sięgać. Nie było aż tak źle, gdyż zaskakujące zakończenie nieco tę powieść ratuje. Jednak tak nierówno prowadzona akcja jest dość męcząca. Na początku się nudziłam, dopiero w drugiej połowie historia trochę ruszyła. Jednak spotkałam się w internecie z opiniami, że książka ta jest fantastyczna, trzyma w napięciu i jest naprawdę dobrym thrillerem psychologicznym. Cóż... zdania są podzielone, więc może to kwestia gustu? Może ja przeczytałam już za dużo książek tego gatunku i zaczynam wymagać niemożliwego? Nie wiem, ale ja naprawdę zachwycona nie jestem i mogę ją określić jedynie jako przeciętną, którą można przeczytać, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość, by przetrwać początek. Może więc po porostu przekonajcie się sami? Nie było to moje najlepsze spotkanie z panią Bolton, ale każdy, nawet najlepszy pisarz może mieć w swoim dorobku, lepsze i gorsze tytuły... Wierzę, że w przypadku tej pani najgorszy już za mną i już będzie tylko lepiej ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...