wtorek, 30 października 2018

Nowy Jork - jak zostałam superbohaterką i wybawicielką zagubionych zwierzątek...


Późne zimowe popołudnie. A w sumie to nawet wieczór. Wybrałam się z psem do pobliskiego parku. Wszędzie wokół ciemno, park gęsto zarośnięty – jak na Park Leśny przystało. Idę główną alejką, wyłaniam się zza zakrętu – patrzę – a na środku drogi siedzi ...zwierzątko.

Ma głowę, pyszczek, uszy, oczy... siedzi i patrzy na mnie. Szybko uznałam, że to piesek – No bo błagam! Co?! Psa nie rozpoznam?! Przecież jednego nawet na smyczy prowadzę! Jednak znawczynią psich pupili nie jestem, więc zakwalifikowałam go do bliżej nieokreślonej rasy małej – Chyba Maltańczyk, bo na pyszczku kawałek białego futerka zauważyłam.

Podchodzę bliżej.
Piesek nadal siedzi i patrzy na mnie.
Rozglądam się i zastanawiam – a gdzie jego pańcio?!
Przecież czyjś musi być! Tak samopas bez smyczy biegać nie powinien, więc na pewno ktoś ma go na oku...
Ale wszędzie pusto. Nikogo nie widać.
Może się biedak zgubił? Może uciekł?
Może jakieś dziecko właśnie za nim szlocha? Wciąga gila zwisającego do pasa?
Może bym tak podeszła, zajrzała mu w obrożę i zadzwoniła do właściciela?! 

Tak, to dobry plan.
Teoretycznie wszystko powinno się udać, prawda?
To co poszło nie tak....?

Widzę już siebie w blasku fleszy. W pelerynie superbohaterki. Uśmiecham się do kamery i oddaję pupila w ręce zapłakanego dzieciaka, który wywija jęzorem dookoła brody, żeby złapać i zneutralizować zwisającego gluta.

Zaraz potem przyjmuję zaproszenie do telewizji śniadaniowej, wieczornego Talk Show i nowej edycji “Tańca z Gwiazdami”... Chwilo trwaj!

Kierowana żądzą sławy podchodzę do pieska bliżej i kiedy już dzieli mnie od niego metr... piesek wstaje, odwraca się i ...

Nie, nie pytajcie o moją minę, kiedy zorientowałam się, że z drugiej strony tej małej główki maltańczyka, jest dupsko spasionego... szopa pracza!

Moje marzenia o zostaniu Super-Duper-Bohaterką prysły jak bańka mydlana! Telewizja śniadaniowa, talk show i “Taniec z Gwiazdami” poszły w cholerę...

...ale przypomniała mi się sytuacja, jak przed laty, jedna z moich małych córek pokazała palcem na pasącą się na pastwisku krowę i krzyknęła: "Mamo! Mamo! Patrz jaki żółw!!!" 

Przynajmniej mam 100% pewności, że nie podmienili mi dzieci w szpitalu... ;)



Masz ochotę na więcej moich tekstów "NYC w pigułce"? 
Zapraszam TUTAJ ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...