16 lat temu... w szkole średniej, moją klasę uszczęśliwiono, umieszczając nam w planie zajęć, język rosyjski. Dukaliśmy ruskie słówka i uczyliśmy się ruskich hieroglifów, które rysowaliśmy w szlaczki w zeszytach w trzy linie, niczym maluszki w pierwszej klasie. Czekaliśmy niecierpliwie, kiedy przyniosą nam jeszcze porcję ciepłego mleczka, ale niestety... Na to już nie zasłużyliśmy! Może dlatego, że mieliśmy gdzieś podręcznikową Tamarę, całą jej walniętą rodzinkę i wieśniacki akcent, którego próbowała nas nauczyć nauczycielka. "Ty gawarisz pa ruski?". Zastanawialiśmy się raczej po cholerę nam rosyjski?! Przecież nie każdy z nas będzie w przyszłości przemycał fajki i spirytus przez ruską granicę!
Większość z nas, a na pewno ja, obrała sobie taktykę "3xZ" - Zakuć/ zaliczyć/ zapomnieć. Ba, szło mi się świetnie! Nawet maturę z rosyjskiego zdałam, bo musiałam... a zaraz potem wszystko zapomniałam. Zgodnie z planem. I nie zawracało mi to głowy, przez kolejne 14 lat! Dopiero w 2016 roku doceniłam, że pani Ewa T. wpajając mi do głowy rosyjski akcent, słówka i hieroglify, naprawdę chciała dla mnie dobrze!
Większość z nas, a na pewno ja, obrała sobie taktykę "3xZ" - Zakuć/ zaliczyć/ zapomnieć. Ba, szło mi się świetnie! Nawet maturę z rosyjskiego zdałam, bo musiałam... a zaraz potem wszystko zapomniałam. Zgodnie z planem. I nie zawracało mi to głowy, przez kolejne 14 lat! Dopiero w 2016 roku doceniłam, że pani Ewa T. wpajając mi do głowy rosyjski akcent, słówka i hieroglify, naprawdę chciała dla mnie dobrze!
Nie podejrzewałam wtedy, że język rosyjski jeszcze kiedykolwiek mi się przyda. W Rosji nie jestem, nigdy nie byłam. Nawet do ruskiej granicy nigdy się nie zbliżałam, bo to strach! Niespodziewanie do majtek przetrzepią szukając fajek, spirytusu, rakiety czy czołgu! I po co mi to? Już raz się do majtek prawie rozbierałam... podczas wizyty ze znajomym w amerykańskim urzędzie ---> O! Tutaj! >KLIK<
Więc co wspólnego ma mój wyjazd do Nowego Jorku z językiem rosyjskim?!
Brighton Beach... Brooklyn... New York.
bo kto by się spodziewał, że przyjdzie mi mieszkać w sąsiedztwie ruskiej dzielnicy?!
Idę ulicą, a tam ruskie hieroglify do mnie krzyczą z każdego budynku i z każdej ściany! Sklepy z matrioszkami i ruska knajpa nieopodal! Sklep gdzie z głośników ruskie disco polo na pół dzielnicy wybrzmiewa... Sami przyznajcie, jakże wspaniale i sympatycznie! Do Starbucksa wchodzę a tam... Tak! Też po rusku gadają! Boję się, że niedługo lodówkę otworzę, a z niej coś ruskiego mi wyskoczy... A nie, przepraszam... w lodówce też wszystko ruskie! Przecież skoro ruska dzielnica, to i ruskie sklepy, a w ruskich sklepach - ruskie produkty! ;) Nie pamiętam już rosyjskich literek, nie jestem więc pewna, czy moje masło na pewno jest masłem, ani czy mój jogurt na pewno jest jogurtem, ale nieważne - smakuje całkiem dobrze ;)
Ludzie po rusku do mnie przemawiają.
Życiorysy mi opowiadają i na nic moje "ja nie gawari pa ruski! Ja nie panimaju!".
Nie gawarisz? A co za różnica? I tak chcą z Tobą pogadać!
Nie panimajesz? Może to i lepiej - nie rozgadasz dalej...
Wszyscy bardzo mili i niesamowicie towarzyscy. Polaków kojarzą.. jako kumpli od wódki! Chwalą się łamaną polszczyzną "czesc, jak się masz?" ale na tym ich polski się kończy. Ruska dzielnica to bardzo pozytywne, lecz zaludnione i tłoczne miejsce. Gwar tu jak... na ruskim targu! Co parę metrów stragany z pirackimi filmami i książkami! Książki za dolara! Matko kochana! Patrzę z nadzieją, może jakaś polska się zapodziała, ale nie! Wszystkie po rusku, a niestety... ja nie panimaju!
Życiorysy mi opowiadają i na nic moje "ja nie gawari pa ruski! Ja nie panimaju!".
Nie gawarisz? A co za różnica? I tak chcą z Tobą pogadać!
Nie panimajesz? Może to i lepiej - nie rozgadasz dalej...
Wszyscy bardzo mili i niesamowicie towarzyscy. Polaków kojarzą.. jako kumpli od wódki! Chwalą się łamaną polszczyzną "czesc, jak się masz?" ale na tym ich polski się kończy. Ruska dzielnica to bardzo pozytywne, lecz zaludnione i tłoczne miejsce. Gwar tu jak... na ruskim targu! Co parę metrów stragany z pirackimi filmami i książkami! Książki za dolara! Matko kochana! Patrzę z nadzieją, może jakaś polska się zapodziała, ale nie! Wszystkie po rusku, a niestety... ja nie panimaju!
Sąsiad mnie zagaduje i mówi, że jestem "krasiwa dzjewuszka". Hmm, myślę sobie, obrazić się? W gębę strzelić? Moja babcia krowę krasną krasulę miała! Brzmi podobnie, lecz nie sądzę, żeby dziadek obrazić mnie chciał, w końcu miły był, drzwi mi przytrzymał. Cóż, uśmiecham się więc grzecznie, grzebię w zakamarkach pamięci i znikam sprawdzić szybko w internetach co mi tu Sasza zakomunikował. I w sumie, dobrze że w czajnik nie dostał, bo to komplement był :) Podziękuję następnym razem...
I tak, po kilkunastu latach od skończenia szkoły średniej, doceniam starania nauczycielki języka rosyjskiego! Ta kobieta naprawdę chciała dla mnie dobrze, wpajając mi do głowy ruskie literki i akcent. Chciała dobrze, czytając opowiadania z życia Tamary i jej walniętego fafika! Teraz doceniam uwagi, sprawdziany i wszystkie pały, które za lenistwo dostałam! Miała rację mówiąc, że może znajomość rosyjskiego kiedyś mi się przyda! A tego, to nawet wróżbita Maciej by mi nie przepowiedział... Teraz jeszcze cierpliwie czekam, aż przydadzą mi się w życiu układy równań i wiedza o rozmnażaniu pantofelka i innych pierwotniaków ;)
Masz ochotę na więcej moich tekstów o Ameryce i Nowym Jorku?
Zapraszam TUTAJ ;)
Zapraszam TUTAJ ;)
Jednak sami przyznajcie...
Może i dzielnica ruska, ale dla takiego widoku z okna - warto! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!