Przełęcz Diatłowa - Anna Matwiejewa
Ta historia wydarzyła się naprawdę, lecz do dziś nie udało się ustalić powodów tragedii. W 1959 roku grupa rosyjskich studentów wyrusza w góry Uralu. 350 kilometrowa trasa miała najwyższy III stopień trudności, lecz każdy z uczestników miał spore doświadczenie. Wszyscy mieli za sobą zimowe wspinaczki II kategorii, a dowodzący grupą 23-letni Igor Diatłow, uczestniczył już w wyprawie III stopnia. Szczyt Otorten miał być dla nich zwykłą rozgrzewką przed wyprawą w rejony arktyczne. 26 stycznia dziesięcioro studentów dociera do miejscowości, która stanowi początek wyprawy. Tam jeden z nich – Jurij Judin – z powodu choroby rezygnuje z dalszej podróży. Przyjaciele ruszają bez niego, a on ma oczekiwać telegramu z informacją, że wyprawa zakończyła się pomyślnie. Termin ustalono na 12 lutego, ale telegram nigdy nie dotarł...
Igor Diatłow |
20 lutego śladem turystów wyrusza grupa ratunkowa, która znajduje przysypany śniegiem namiot. Wyjście jest zasznurowane od środka, ale w namiocie nikogo nie ma. Jeden z boków rozcięto od wewnątrz i wszystko wskazuje na to, że namiot opuszczono w dużym pośpiechu. Bez butów, bez sprzętu i ciepłych ubrań. W pobliżu nie znaleziono jednak żadnych śladów walki, ani obecności innych ludzi.
Podążając śladami stóp ratownicy znajdują zwłoki 2 pierwszych mężczyzn. Zaraz obok pozostałości po małym ognisku i duże drzewo, na które wspinano się, aby wyglądać w kierunku namiotu. 300 metrów dalej ratownicy znajdują ciało Igora Diatłowa, który najwyraźniej kierował się w stronę namiotu. Do 5 marca znaleziono jeszcze zwłoki 2 kolejnych osób, a w maju kiedy stopniał śnieg, w małym wąwozie odnaleziono 4 pozostałe ciała z dużymi obrażeniami. Dwoje miało połamane żebra i nie miało oczu, ktoś inny miał roztrzaskaną czaszkę, głęboką ranę na skroni, wyrwany język... Na ubraniach wykryto ślady promieniowania, obrażenia wskazywały na działanie dużej siły, a prokurator otrzymał od władz polecenie zamknięcia sprawy. Aż do lat 80. akta były utajnione i zamknięte w archiwum.
Sprawy do dziś nie rozwiązano. Dlaczego turyści opuścili namiot bez butów i ciepłych ubrań, gdy na zewnątrz panowało ponad -20 stopni Celsjusza? Skąd mieli takie obrażenia? Sprawa od samego początku budziła wiele emocji, powstało wiele hipotez i spekulacji – rozważano atak Mansów, Yeti, UFO, zejście lawiny i testowanie przez wojsko nowej broni, w której zasięgu przez przypadek znaleźli się turyści. Podejrzewano też działanie infradźwięków, których nie słyszy ludzkie ucho, ale mogą powodować stany depresyjne i budzić nagłą panikę. Za najbardziej prawdopodobne uznano zejście lawiny lub "deski śnieżnej", choć nie znaleziono po niej śladów, a i studenci byli na tyle doświadczeni, aby widzieć jak i gdzie bezpiecznie rozbić namiot. Nic nie udało się potwierdzić i na nic nie znaleziono dowodów. Jedyne co jest to 9 ciał, wiele pytań i żadnych konkretów. 9 osób zginęło w tajemniczych okolicznościach.
Podążając śladami stóp ratownicy znajdują zwłoki 2 pierwszych mężczyzn. Zaraz obok pozostałości po małym ognisku i duże drzewo, na które wspinano się, aby wyglądać w kierunku namiotu. 300 metrów dalej ratownicy znajdują ciało Igora Diatłowa, który najwyraźniej kierował się w stronę namiotu. Do 5 marca znaleziono jeszcze zwłoki 2 kolejnych osób, a w maju kiedy stopniał śnieg, w małym wąwozie odnaleziono 4 pozostałe ciała z dużymi obrażeniami. Dwoje miało połamane żebra i nie miało oczu, ktoś inny miał roztrzaskaną czaszkę, głęboką ranę na skroni, wyrwany język... Na ubraniach wykryto ślady promieniowania, obrażenia wskazywały na działanie dużej siły, a prokurator otrzymał od władz polecenie zamknięcia sprawy. Aż do lat 80. akta były utajnione i zamknięte w archiwum.
Sprawy do dziś nie rozwiązano. Dlaczego turyści opuścili namiot bez butów i ciepłych ubrań, gdy na zewnątrz panowało ponad -20 stopni Celsjusza? Skąd mieli takie obrażenia? Sprawa od samego początku budziła wiele emocji, powstało wiele hipotez i spekulacji – rozważano atak Mansów, Yeti, UFO, zejście lawiny i testowanie przez wojsko nowej broni, w której zasięgu przez przypadek znaleźli się turyści. Podejrzewano też działanie infradźwięków, których nie słyszy ludzkie ucho, ale mogą powodować stany depresyjne i budzić nagłą panikę. Za najbardziej prawdopodobne uznano zejście lawiny lub "deski śnieżnej", choć nie znaleziono po niej śladów, a i studenci byli na tyle doświadczeni, aby widzieć jak i gdzie bezpiecznie rozbić namiot. Nic nie udało się potwierdzić i na nic nie znaleziono dowodów. Jedyne co jest to 9 ciał, wiele pytań i żadnych konkretów. 9 osób zginęło w tajemniczych okolicznościach.
Tak, jak kiedyś od razu zaintrygowała mnie ta sprawa, tak i teraz książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Nie jest to typowy reportaż. Autorka odrobinę sfabularyzowała wydarzenia. Narrację prowadzi fikcyjna bohaterka Anna, która natrafia po latach na akta dotyczące tej tajemniczej sprawy i próbuje dociec prawdy. Mamy tu przeplatankę fikcyjnych współczesnych wydarzeń dotyczących Anny, które łączą się z dokumentami na temat śledztwa i fragmentami dzienników uczestników tragicznej wyprawy. Nie ma jednak problemu z odróżnieniem faktów od fikcji, gdyż wyszczególnione są inną czcionką. Przyznaję, że z początku nie byłam przekonana do takiej formy zapisu. Przyzwyczaiłam się, że takie sprawy czytam zwykle w postaci typowego reportażu. Jestem jednak pozytywnie zaskoczona. Wydarzenia są w ten sposób bardzo klarowne i zrozumiałe. Czy mam jakieś zastrzeżenia? Niewiele. Jedyne czego mi tu brakowało, to zdjęcia, gdyż w rzeczywistości jest ich przecież pod dostatkiem! Można znaleźć zdjęcia z ostatnich chwil przed wyprawą, te robione w trakcie wyprawy, jak i zdjęcia znalezionych zwłok...
W każdym razie gorąco polecam! Ja po skończonej lekturze długo jeszcze zmagałam się z przemyśleniami i wnioskami. Książka kończy się bowiem szybciutko i choć znajdziemy w niej odpowiedzi na wiele pytań, to jednak nie na wszystkie. Dodatkowo rodzi się wiele nowych wątpliwości, zwłaszcza wobec sposobu prowadzenia śledztwa i dochodzenia prawdy, lub raczej zatajania niewygodnych faktów! Jeżeli lubisz takie tajemnicze niewyjaśnione historie na faktach, to książka "Przełęcz Diatłowa" jest lekturą obowiązkową! Mimo to polecam ją każdemu. Jest dobra i wstrząsająca. Na pewno nikt nie będzie żałował poświęconego jej czasu. Zostanie Ci ona w pamięci i da do myślenia...
GATUNEK: BELERYSTYKA, LITERATURA PIĘKNA
Rok wydania: 2020 Ilość stron: 220 Oprawa: miękka Wydawnictwo: Mova
Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni Tania Książka
Yuri Yudin to dziesiąty uczestnik, który z powodu choroby zrezygnował z wyprawy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!