Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Intruz" - Stephanie Meyer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Intruz" - Stephanie Meyer. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

"INTRUZ" - Stephenie Meyer... Recenzja inna niż wszystkie... :)

Rok wydania: 2008
Format: 145x235 mm
Ilość stron: 568
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Tłumaczenie: Łukasz Witczak


OPIS WYDAWCY
Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce dusze stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

MOJA OPINIA
Fenomen "Zmierzchu" pamiętają chyba wszyscy... Dopadł on i mnie choć dość długo się broniłam :) Kiedy już zapoznałam się z przygodami Edwarda i Belli, oczarowana ich miłością, postanowiłam sięgnąć po inną powieść pani Meyer... że nie miałam zbyt wielkiego wyboru, padło na "Intruza"... :)

Oj! ile to ja się naczytałam i nasłuchałam pozytywnych opinii na temat tej książki... ! Piękna historia o sile miłości... Wzruszająca... Cudowna... Niepowtarzalna... I te piękne cytaty...

„Miłość ludzka była trochę nieobliczalna, nie rządziła się wyraźnymi regułami (...). A może po prostu pod jakimś względem była lepsza? Skoro ludzie potrafili tak zapalczywie nienawidzić, widocznie umieli też kochać mocniej, żywiej i płomienniej? Nie rozumiałam, czemu tak rozpaczliwie pragnę tej miłości. Wiedziałam tylko, że była warta całego ryzyka i wszystkich cierpień, jakimi ją okupiłam. Była jeszcze wspanialsza, niż myślałam. Była wszystkim"

"Kto wie, czy na tej planecie każda radość nie musiała być okupiona taką samą ilością bólu, jak gdyby istniała jakaś tajemna waga, której szale zawsze były równe"


Nic więc dziwnego, że kiedy tylko dostałam książkę w swoje ręce, zasiadłam do niej podekscytowana, pełna entuzjazmu, z nadzieją na coś pięknego. Pierwsze strony wręcz pochłaniałam, w zastraszającym tempie! Kolejne już trochę wolniej... i wolniej... Potem z każdą stroną czułam się coraz bardziej znudzona, znużona, zapał malał, a entuzjazm zniknął całkiem... I co? Stanęłam na 109 stronie i dalej ani rusz! Książka stoi nadal na mojej półce, spoglądam na nią, zerkam i nic... nie idzie... Nie da rady :(
"Intruz" stał się dla mnie prawdziwym intruzem...

Teraz prośba do Was moi drodzy... Na pewno są tu osóbki, które tę historię mają już za sobą. Proszę o kilka słów na jej temat. Jestem ciekawa Waszych odczuć na temat tej książki. Czy jednak naprawdę jest niesamowita, tylko ja po prostu nie dałam jej szansy się rozkręcić? 

Miłego dnia życzy
Ruda
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...