czwartek, 1 sierpnia 2013

Książka zawsze lepsza od ekranizacji... - prawda czy fałsz?!

                                                           

                KONTRA




O czym dziś porozmawiamy? Oczywiście o książkach... ale nie tylko. Ekranizacje - to jest coś, co również nie jest nam obce,  prawda książkomaniacy? I właśnie powiedzcie, jak to z nimi jest? Do tej pory najczęściej spotykałam się z opiniami, że książka jest zawsze lepsza od ekranizacji. Lecz czy aby na pewno?

Rozmyślając ostatnio o ekranizacjach, które miałam okazję oglądać, doszłam do wniosku, że wyjątkowo często zdarza mi się zobaczyć rewelacyjny film, który jest następstwem całkowicie średniej książki. Tych przykładów mogę podać zaskakująco wiele. I tak myślę i myślę... czyżbym żyła w innym świecie? Czy może to ze mną jest coś nie tak? Rozglądając się po zaprzyjaźnionych blogach zwykle widzę opinie typu "Film był ok... ale książka zdecydowanie lepsza!!!" i tak zaczynam zastanawiać się, czy może po prostu niektórzy piszą już tak z przyzwyczajenia? Może z poczucia solidarności z książką? Skoro jestem molem książkowym, to zawsze muszę być po stronie wersji papierowej.

A może ma znaczenie kolejność w jakiej zapoznajemy się z daną historią? Szczerze mówiąc nigdy nie robiło mi to różnicy i nie miało to wpływu na moje odczucia. Ale powiedzcie, może dla Was ma to jakieś znaczenie? Ja wiele razy po obejrzeniu bardzo dobrego filmu, słysząc, że powstał on na podstawie powieści, czułam chęć zapoznania się z książką i nie raz czekało mnie wielkie rozczarowanie.

Tak było chociażby w przypadku dwóch filmów, które powstały na podstawie opowiadań mistrza grozy, Stephena Kinga. "Skazani na Shawshank", "1408"... to dwa rewelacyjne filmy. Dwie ekranizacje, które oglądałam z zapartym tchem, zupełnie pochłonięta fabułą! Natomiast od razu po skończonym seansie czułam potrzebę poznania papierowego pierwowzoru... Przekonana jego wyższością, nad obejrzanym obrazem. Jeśli po przeczytaniu utworu na papierze i obejrzeniu go na ekranie, ktoś by mi powiedział słynne zdanie "... ale książka zdecydowanie lepsza!"- chyba nie uwierzyłabym w to, co słyszę! Dlaczego? Byłam strasznie rozczarowana książką i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, jakbym czytała jedynie kiepskie streszczenie genialnego filmu! Reżyserzy odwalili kawał dobrej roboty. Rozbudowali obie te historie. Dodali trochę od siebie (w przypadku "1408" nawet nie trochę!) i stworzyli naprawdę dobre, warte obejrzenia filmy. Aż ciężko uwierzyć, że obie te historie po raz pierwszy powstały w wyobraźni Stephena Kinga która, jak się okazuje, wypadła bardzo blado i cienko, w porównaniu do wyobraźni scenarzystów i reżyserów.

Mogłabym mnożyć tak kolejne przykłady. "Nostalgia anioła" - film, na którym roniłam łzy, gdy przy książce ziewałam z nudów. "Pachnidło" - ekscytujący film, a wersji papierowej nie byłam nawet w stanie doczytać do końca! I wiele, wiele innych przykładów, o których można by było mówić jeszcze długi czas. Oczywiście są również przypadki, kiedy sama przyznam, że film chowa się przy książce. Ale absolutnie nie mogę zgodzić się z przekonaniem, że w tym starciu ZAWSZE książka będzie górą...

Powiedzcie jak to u Was jest?  
co według Was zwykle wygrywa w tym starciu? 

21 komentarzy:

  1. Coś w tym jednak jest. Ludzie często mówią, że książka była lepsza, żeby nie wyjść na durni, którzy wolą filmy od książek i nie potrafią docenić dzieła. Wiadomo, że nie każdą książkę da się sfilmować kropka w kropkę, bo czasem jest to fizycznie niemożliwe, a przyznanie się do tego, że film jest lepszy wcale nie czyni z nikogo idioty, bo już samo to, że miał czas i chęci poznać pierwowzór zasługuje na uznanie. Mnie na myśl cały czas nasuwa się "Pozwól mi wejść" (wersja szwedzka). Książka jest dobra, ale jakaś taka toporna. Mroczna jest, owszem, porusza też wątek, który w filmie był jedynie liźnięty, ale i tak film wywarł na mnie większe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, to zależy oczywiście od zupełnie subiektywnego postrzegania konkretnej lektury i filmu przez daną osobę. Jednak jeśli już miałbym zaryzykować i zabrać głos, to faktycznie, czasem zdarzało mi się, że ekranizacja dostarczała więcej emocji niż lektura książki. Pierwszym z brzegu przykładem niech będzie "Fight Club", który w wersji filmowej uwielbiam, a książkowa aż tak mnie nie pociąga (czytałem tylko fragment) :). Zgadzam się natomiast co do "1408". Film stał na dość wysokim poziomie, a jeśli dobrze kojarzę (wydaje mi się, że kiedyś miałem okazję je czytać) opowiadanie Kinga na podstawie którego powstał nie było zbyt rozbudowane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka nie zawsze lepsza od ekranizacji... ale często ;P Przychodzi mi do głowy tylko jeden przykład odwrotny, mianowicie "Wywiad z Wampirem". Z przykładów podanych w notce znam tylko filmy, więc nie będę się wypowiadać.

    Teraz ekranizacje "zwalone": zeszłoroczna Anna Karenina, Uwikłanie, Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (szwedzka wersja), Rytuał... pewnie oberwę za to od kogoś po łbie, ale dla mnie ekranizacja "Ojca chrzestnego" jest nudna, a książka rewelacyjna :D

    Czasem to i to jest świetne np. Przeminęło z wiatrem, Łowcy głów, Czerwony smok, Duma i uprzedzenie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie zdecydowanym przykładem na to, że ekranizacja może być lepsza od literackiego pierwowzoru jest "Zielona mila". Film jest genialny. Książka - jak dla mnie - nieco "przegadana", przez co traci na swojej "magiczności" i niestety staje się momentami nudna. Swoją drogą w twórczości Kinga zastanawiające jest to, że kiedy pisze genialna książkę, ta staje się klasyką literatury, klasyka gatunku, zaś kiedy stwarza coś przeciętnego, to film na podstawie tych utworów staje się klasyką kinematografii (Zielona mila, Lśnienie, Skazani na Shawshank) :)
    Drugą pozycją filmową, która wg mnie przerosła wersję książkową, jest "Władca pierścieni". Wersja kinowa zrobiła na mnie dużo większe wrażenie:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zawsze. Przychodzi mi tutaj na myśl choćby "Forrest Gump" (książka była dobra, ale tylko do połowy) czy "Zmierzch" (to i to raczej nudne, ale film jednak nieco mniej ;) ). Zwykle wolę przeczytać książkę najpierw, potem film - a w przypadku wyjątkowo dobrej książki wręcz wzbraniam się przed oglądaniem ekranizacji...
    Mnie też "Nostalgia anioła" nieco nudziła. Dobrze wiedzieć, że film jest lepszy, być może obejrzę ;)

    Trzeba też mieć na uwadze fakt, że nie każdy film na podstawie książki to ekranizacja; są też adaptacje, od których nie można wymagać stuprocentowej zgodności z oryginałem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak u większości i u mnie bywa różnie - raz bardziej podoba mi się ksiażka, a raz film. Bywa też tak, że zachwycam się filmem i nie mam pojęcia, że nakręcono go na podstawie jakiejś powieści.
    Myślę jednak, że zazwyczaj to właśnie książki do mnie trafiają , bo lepiej poznaję bohaterów, bardziej zagłębiam się w ich myśli, czytam bogate, piękne opisy. Ale oczywiście nie ma żadnej reguły - wszystko zależy od tego, co mnie bardziej poruszy, zafascynuje, przyciągnie. Tobie bardziej podobała się ekranizacja "Nostalgii anioła" i u mnie było tak samo, tyle że w moim przypadku kolejność była taka - film, ksiażka, film.
    Są też przypadki, kiedy nie potrafię wybrać, co jest lepsze - ksiażka czy film.
    Wszystko zależy od danej osoby i tego, co bardziej trafia w jej gust. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać rację Margoo odnośnie "Zielonej mili" - przyznam, że gdybym wcześniej nie obejrzała ekranizacji, przez książkę bym nie przebrnęła. Zawsze i wszędzie to powtarzam. Teraz inne filmy nie przychodzą mi do głowy.

    Myślę, że dużo ekranizacji jest równie dobra, co książka. Znów się powtórzę - "Władca pierścieni" - genialna książka i taki sam film. Mimo, że książki kocham, to nie zawsze mogę powiedzieć, że książka ponad wszystko jest lepsza od filmu. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, że często ekranizacje są znacznie lepsze niż książki, no ale "często" nie znaczy "zawsze" ;P. Ja preferuję oczywiście książki na pierwszym miejscu, jednak zarówno książki jak i filmy są sztuką, a sztuka to sztuka... nie ważne jak jest podana ;).

    Miłych snów Ci życzę :)!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  9. Generalnie u mnie wygrywa książka, ale są oczywiście wyjątki od reguły. Pamiętniki wampirów i Tajemny krąg, książki koszmarne, słabo napisane, przesłodzone, cukierkowe, nudne, tymczasem seriale może nie rewelacyjne, ale bardzo dobre, wciągające przynajmniej przez pierwsze sezony, intrygujące.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wolę książki, gdyż filmy rzadko oglądam, ale gdy mnie jakiś zaciekawi to sięgam po powieść, od której wszystko się zaczęło:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jasne, że nie zawsze książka jest lepsza od filmu. Dla mnie "Pamiętnik" Sparksa przeniesiony na ekran to cudowna historia, książka aż takiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Natomiast zawsze staram się najpierw poznać książkę, a później jej ekranizację, bo jak zamienię kolejność to nie mogę pozbyć się obrazu aktorów przed oczami w trakcie czytania :P

    OdpowiedzUsuń
  12. W moim przypadku przeważnie wygrywa ten pojedynek jednak książka, co nie znaczy, że zdarzają sie o wiele lepsze filmy.

    OdpowiedzUsuń
  13. ja wolę książki niż ich ekranizacje, ponieważ książkę często czytam w sposób - rozdział, przerwa, rozdział, przerwa. bardzo rzadko coś wciąga mnie tak, że mogę czytać cały dzień. a dwie godziny filmu na jeden raz to dla mnie za dużo i po prostu film zaczyna mnie nużyć. nie oglądałam wszystkich ekranizacji książek przeze mnie przeczytanych (jeśli te ekranizacje istnieją rzecz jasna), ale w 99% to książki były lepsze. pozostały procent to "Lśnienie" Kinga. książka była przerażająca, do tej pory mi się śni, ale skończyłam ją. film porzuciłam po 2/3 bo już nie dawałam rady ;D ale też fakt, że końcówkę książki czytałam w biały dzień bo się inaczej nie dało, a film koło 23 ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak dla mnie to zależy :) Jestem zwolenniczką najpierw czytania, później oglądania, jednak nie zawsze można powiedzieć, że książka jest lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie ma reguły, bywa różnie. I jeszcze ja wolę adaptacje od ekranizacji :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bez wątpienia jestem fanką książek, ale ekranizację też nie są takie złe. Oczywiście są lepsze i gorsze filmy, na nawet okropne filmy, jednak mają one jedną zaletę, popularyzuję w niektórych przypadkach książki, które na to zasługują.

    OdpowiedzUsuń
  17. Najpierw przeczytałem "Igrzyska śmierci" i strasznie wynudziłem się na filmie. Z kolei "Poradnik pozytywnego myślenia" ma dwie wersje: filmową i książkową. Są to dwie różne historie i tak trochę mogliby się postarać, żeby trzymać się książki, ale nie w tym wypadku, co nie oznacza, że wersja filmowa jest gorsza od książki, moim zdaniem obie są ciekawe. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Częściej wygrywa książka, ale widziałam filmy zdecydowanie lepsze od papierowego pierwowzoru: "Pamiętnik", "Przerwana lekcja muzyki", "Zielona mila", wspomniana przez Ciebie "Nostalgia anioła"...pewnie znalazłabym jeszcze kilka tytułów. Jednak w ogólnym rozrachunku wygrywa książka:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zawsze napierw czytam książkę, potem oglądam film. I prawie zawsze książka jest lepsza - film prawie nigdy nie oddaje emocji, pewne wydarzenia w ogóle nie są pokazane. "Harry Potter i Zakon Feniksa" weźmy na przykład. Przy książce ryczałam jak bóbr, film nie oddał emocji itp. Tak samo z wątkiem z Hagridem - prawie w ogóle go nie było. Dla mnie zawsze książki będą górą. Chociaż niektóre ekranizacje lepsze były od książek, więc nie jest to regułą - po prostu wolę przeczytać książkę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Moim zdaniem wszystko zależy od książki jak też od ekranizacji ;) Przykładowo Pan Sparks...książek nie znoszę, ale filmy obejrzę z przyjemnością. Przy Pamiętniku myślałam, że zasnę...tak samo było przy okazji PS:kocham Cię. Na filmie płakałam jak bóbr a książkę ledwo skończyłam. Zgadzam się także co do Harrego Pottera. Dobrze jest jednak poznać pierwowzór nawet jeżeli okaże się on gorszy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Książki rządzą się zupełnie innymi prawami niż filmy - na ogół są lepsze, bo mają inną formę prekazu, która czynnie, a co za tym idzie silniej angażuje odbiorcę. Ale są oczywiście wyjątki, jak przytoczeni przez Ciebie "Skazani...", "1408", albo "Zielona mila", "Dziecko Rosemary", czy "Egzorcysta".

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...