piątek, 6 grudnia 2019

Odwiedziłam nawiedzony dom w Amityville...!


Amityville to nieduże miasteczko na południowym wybrzeżu Long Island w stanie Nowy Jork. Na pierwszy rzut oka, to miejsce niczym się nie wyróżnia, ale to tu... przy Ocean Avenue 112, znajduje się dom, który przyciąga tłumy. Nie byłam jedną z tych natrętnych osób pukających mieszkańcom do drzwi z prośbą o oprowadzenie po posesji, ale mimo widniejącym zakazom, musiałam strzelić kilka fotek! ;)

Z pozoru jest to dom jakich wiele na amerykańskich przedmieściach. Powiedziałabym nawet, że jest to dom dość luksusowy, duży i drogi. Według aktualnych cen nieruchomości w USA, przypuszczam, że wart jest co najmniej 1 milion $. Z pewnością nie każdy Amerykanin mógłby sobie na niego pozwolić. Co w nim takiego szczególnego? Dlaczego przyciąga tłumy? To jest właśnie ten dom, który znamy z licznych produkcji filmowych... nawiedzony dom w Amityville!

Dom przy 112 Ocean Avenue,
Amityville
Na pewno byłby on jeszcze bardziej rozpoznawalny, gdyby nie zmiany, które w nim przeprowadzono. Przebudowano bowiem charakterystyczne półokrągłe okna na poddaszu... Obecni mieszkańcy za wszelką cenę starali się pozostać anonimowi – przemalowali elewację i okiennice, wymienili charakterystyczne okna, a nawet zmienili adres (konkretnie numer domu)! Na nic zdał się jednak wszelkie starania, gdyż miłośnicy powieści z dreszczykiem i tak trafiają tu bez problemu. Historia o nawiedzonym domu w Amityville żyje do dziś, mimo że minęło już niemal 45 lat od tamtych wydarzeń... 

Choć byłam tylko w pobliżu i patrzyłam na dom, przyznaję, że poczułam dreszczyk przebiegający mi po plecach. Nie, nie słyszałam głosów, nie czułam, by dotykały mnie niewidzialne ręce, nie ogarnęło mnie też przygnębiające, mroczne uczucie... ale poczułam dreszcz ekscytacji! No kurcze, nie co dzień zdarza mi się patrzeć na dom z tak mroczną przeszłością... Co tak właściwie wydarzyło się w domu w Amityville?!



Co wydarzyło się w domu w Amityville? 
- tragedia rodziny DeFeo


W nocy z 12 na 13 listopada 1974 roku, około godziny 3:00 nad ranem, 23-letni Ronald "Butch" DeFeo, najstarszy z pięciorga rodzeństwa, sięgnął po strzelbę i zabił całą swoją rodzinę – ojca Ronalda DeFeo Sr. (l.44), matkę Louise (l.42), dwie młodsze siostry Dawn (l.18) i Allison (l.13) oraz dwóch młodszych braci Marca (l.12) i Johna Matthew (l.9). Rodzice otrzymali po dwa strzały, a rodzeństwo po jednym. Po dokonaniu zbrodni Ronald wziął prysznic, poczekał do rana i jak gdyby nigdy nic, o zwykłej porze udał się do pracy. 

Znajomym wspominał, że ma złe przeczucia, gdyż przez cały dzień nie może skontaktować się z nikim z rodziny. Około 18:30 wszedł do pobliskiego baru "Henry's Bar" i oświadczył: „Musicie mi pomóc! Myślę, że moja matka i ojciec zostali zastrzeleni!". DeFeo w towarzystwie kilku osób udał się do domu, gdzie znaleziono martwą rodzinę chłopaka i wezwano policję.

Według ustaleń ekspertów, wszystkie ciała leżały w swoich łóżkach, wszystkie 
zakryte i twarzą do dołu. Ślady na miejscu zbrodni i wyniki ekspertyz wskazały, że matka i młodsza siostra Allison, nie spały w chwili śmierci. Nie znaleziono jednak żadnych śladów walki. (Jeśli macie ochotę, to w sieci jest sporo zdjęć, które bez cenzury przedstawiają krwawe wydarzenia tej nocy -->  "amityville killing bodies")

Góra, od lewej: John Matthew 9, Allison 13, Marc 12
Dół, od lewej: Dawn 18, Ronald Junior 23

Ronald zasugerował, że sprawcą zabójstwa może być morderca mafii, Louis Falini. Ten, jak się okazało, miał jednak alibi i nie mógł dokonać tej zbrodni. Kolejne zeznania młodego DeFeo wzbudzały natomiast coraz większe wątpliwości i były coraz bardziej niespójne. W końcu chłopak przyznał się do zabójstwa i wyznał: „Kiedy zacząłem, po prostu nie mogłem przestać. Poszło tak szybko”.

Podczas procesu DeFeo kilkakrotnie zmieniał linię obrony. Twierdził między innymi, że działał wspólnie z siostrą Dawn i dwójką znajomych, a potem, że zbrodni dokonał pod wpływem demonicznych głosów, które kazały mu zabić całą rodzinę. Sąd odrzucił wszystkie te wersje i skazał Ronalda na 25 lat odsiadki za każdego zabitego domownika. Dostał więc łącznie 150 lat, co oznacza, że resztę swojego życia spędzi w więzieniu. Wszelkie odwołania i prośby o zwolnienia warunkowe zostały odrzucone, aż 12 marca 2021, w wieku 69 lat Ronald "Butch" DeFeo dokonał swego żywota, będąc w więzieniu.

Zbrodnia w Amityville
- opętanie czy mord z zimną krwią?
 

Allison i Dawn...
Zbrodnia budziła wiele kontrowersji i długo spekulowano, dlaczego wystrzały nie obudziły domowników, skoro strzelba nie miała tłumika? Dlaczego nikt ich nie usłyszał, choć nic nie wskazywało na to, aby ofiarom podano środki uspokajające. Dlaczego żadne z rodzeństwa nie wyszło sprawdzić, co się dzieje w domu? Dlaczego nie zareagowała matka, skoro nie spała? Doprawdy dziwią mnie te spekulacje... Matka nie zareagowała, bo być może nie zdążyła, a jeśli chodzi o rodzeństwo, w ich zachowaniu również nie widzę nic dziwnego. Wystarczy spojrzeć na to z psychologicznego punktu widzenia...

Rodzina DeFeo kupiła dom przy 112 Ocean Avenue w 1965 roku i wszyscy wokół wiedzieli, że nie była to rodzina, jakie widujemy w reklamach płatków śniadaniowych. Prędzej znaleźlibyśmy DeFeo w kampanii "Stop przemocy w rodzinie", relacje nie były bowiem najlepsze. Ojciec pochodził z rodziny mafijnej, a jego wuj Pete DeFeo, był caporegime – wysokiej rangi członkiem mafii. Sam DeFeo Senior był bardzo porywczy i lubił przyłożyć żonie oraz dzieciom, a Ronalda Juniora traktował ponoć najsurowiej. Tydzień przed śmiercią rozbił mu nawet butelkę na głowie... Butch odziedziczył po ojcu impulsywny charakter, często popadał w konflikt z prawem, był uzależniony od narkotyków i lubił zajrzeć do kieliszka. 

Mark i John...


Ronald DeFeo Junior i Ronald DeFeo Senior


Pierwszym celem Ronalda był ojciec, co pozwala mi sądzić, że wraz z butelką rozbitą na głowie, miarka po prostu się przebrała. Ten jeden incydent i lata poniżania spowodowały, że młody DeFeo nie wytrzymał i dopuścił się najgorszego. Niewykluczone, że zamierzał zabić samego ojca... Wystrzał zbudził jednak śpiącą obok matkę, która skierowała rękę w stronę szafki nocnej, w której trzymała broń. Ronald dobrze o tym wiedział, zabił więc matkę, gdyż w przeciwnym razie, on sam chwilę później padłby przecież trupem!

Dlaczego zabił rodzeństwo? Jak sam mówił, wszystko działo się bardzo szybko, a wiemy, ze ludzie w takich sytuacjach nie myślą raczej rozsądnie. Kiedy zabił oboje rodziców, zdał sobie być może sprawę, że on resztę życia spędzi w więzieniu. Rodzeństwo było jeszcze niepełnoletnie, co oznaczało, że będzie się tułać po domach dziecka... Może chciał im tego zaoszczędzić?!

Zastanówmy się jeszcze, dlaczego nikt z rodzeństwa "nie obudził się" i nie zareagował?! Jak zachowują się dzieci z tak dysfunkcyjnych rodzin, jak rodzina DeFeo? Czyż nie jest tak, że słysząc domowe awantury, dzieci leżą w swoich łóżkach i przykrywają się po uszy, aby stłumić odgłosy bijatyki? Płaczą ze strachu i często udają, że śpią! Moim zdaniem, nawet jeśli usłyszały wystrzały, nie musiały zaraz sądzić, że któreś z nich będzie kolejnym celem... Wiedziały natomiast, że jeśli wyjdą ze swoich pokoi, raczej na pewno spotka je krzywda...

Dom w Amityville
i rodzina Lutz 
 

Choć tragedia rodziny DeFeo była wstrząsająca, to jednak nie ona sprawiła, że dom w Amityville zyskał taką sławę... Niecały rok po tragedii dom przy Ocean Avenue kupiło młode małżeństwo - George i Kathy Lutz. Lutzowie od razu zostali poinformowani o zbrodni, jaka miała tu miejsce, lecz atrakcyjna cena nieruchomości przekonała ich do zakupu. Był to dom ich marzeń, a do tego w niesamowicie niskiej cenie! George, Kathy i jej troje dzieci z pierwszego małżeństwa: Chris, Danny i Missy, wprowadzili się do domu tuż przed Bożym Narodzeniem. Już po 28 dniach opuścili go w pośpiechu i ani Kathy, ani jej dzieci, nigdy więcej nie przekroczyli jego progu!

Lutzowie twierdzili, że od początku działy się tam dziwne rzeczy. Drzwi i okna otwierały się same, słychać było tajemnicze hałasy, zielona maź spływała ze ścian, na oknach przesiadywały roje much (w środku zimy), Kathy czuła zapach perfum i dotyk na ciele, a mała Missy twierdziła, że w jej pokoju mieszka Jodie - jej niewidzialna przyjaciółka świnia... Domownikom zaczęły ukazywać się tajemnicze postaci, a kiedy zaprzyjaźniony ksiądz przybył pobłogosławić dom, został przepędzony przez diabelski głos. Również goście odwiedzający Lutzów, przebywając w domu czuli niepokój i chcieli go jak najszybciej opuścić! George przestał się myć i golić, nie jeździł do pracy, odsunął się od żony i stał się nerwowy. Każdej nocy budził się o 3:15, a ponadto odkrył, że w domu jest tajemnicze pomieszczenie, którego nie oznaczono na żadnym projekcie. Był to malutki, pomalowany na czerwono pokoik, ukryty za szafą w piwnicy...

Amityville Horror
- Jay Anson

Lutzowie opuścili dom w pośpiechu i nigdy więcej do niego nie wrócili. Nieruchomość wraz z całym dobytkiem oddali bankowi, który udzielił im kredytu. Jakiś czas później wyjechali do Kalifornii, lecz wcześniej powiadomili media o swoim dramacie i sprzedali swoją historię za setki tysięcy dolarów! Jay Anson, jako jedyny otrzymał prawo do opisania ich historii w książce "Amityville Horror". Książka sprzedała się w ponad milionie egzemplarzy i aż ciężko uwierzyć, że pierwsze polskie wydanie ukazało się dopiero w tym roku! 

Oczywiście, jak tylko się o tym dowiedziałam, stałam w kolejce pierwsza! Czytałam nocą, kiedy mrok i cisza panujące w mieszkaniu, dodatkowo potęgowały odczucia, a bywało naprawdę ekscytująco... Każdy szmer przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Wyobraźnia pracowała. Można się przestraszyć! Historia jest przerażająca, aż dziwne, że rodzina wytrzymała w tym domu aż 28 dni! Ja spierdzialiłabym po tygodniu!

To rewelacyjne uczucie poznać w końcu tę właściwą historię spisaną na papierze, bo chociaż ekranizacji o Amityville powstało chyba z kilkanaście, to twórcy tylko jednej z nich, mieli prawa do przedstawienia opowieści, którą Lutzowie podpisali swoim nazwiskiem! Dlatego polecam, bo dowiecie się, która historia Amityville jest tą prawdziwą. Nie będziecie żałować. 

Wiecie też zapewne, że rodzinie Lutzów zarzucano oszustwo. Krążyły opinie, że wymyślili tę "nawiedzoną historię", by czerpać korzyści finansowe. Ja też tak myślałam, ale po przeczytaniu tej książki mam wątpliwości... wysnułam kilka hipotez, którymi dzielę się niżej. Wydają mi się one dość prawdopodobne, ale chętnie dowiem się, co wy o tym sądzicie...? 

Mistyfikacja w Amityville... 
Czy George i Kathy Lutz to oszuści?


Lutzowie zarobili duże pieniądze na swojej rzekomej tragedii. Według niektórych źródeł suma opiewała na ponad 900 tys dolarów. Istnieje przekonanie, że historia była zwykłą mistyfikacją. Małżeństwo wiedziało przecież o mordzie przy Ocean Avenue, mogli więc kupić dom specjalnie po to, aby odegrać rolę swojego życia. Sam adwokat Ronalda DeFeo po latach stwierdził podobno, że usłyszał o tym planie od samych Lutzów podczas jednej libacji alkoholowej! Chodziły również słuchy, jakoby sam prawnik maczał w tym palce... Jak pamiętamy, jedną z linii obrony Ronalda DeFeo była przecież wersja, że słyszał on w domu tajemnicze głosy, które kazały mu zabić rodzinę. Lutzowie mieli ponoć pomóc w uwiarygodnieniu tej wersji. 

Lutzowie rozwiedli się po kilku latach od wyprowadzki z przeklętego domu, ale zawsze bardzo chętnie składali liczne pozwy sądowe. Żądali odszkodowania od każdego, kto użył ich nazwiska przedstawiając historię domu przy Ocean Avenue lub podważał ich słowa! Sądząc po ilości ekranizacji zainteresowanie było ogromne, jednak tylko Jay Anson i twórcy filmu "Horror Amityville" z 1979 r, mogli używać nazwiska Lutz, które oni sami zarejestrowali jako markę! George podobno nawet na łożu śmierci, zdołał jeszcze podpisać kilka pozwów sądowych! Lutzów pozwał za to policjant, którego nazwisko pojawiło się w historii "Amityville Horror". Powodem było sugerowanie, że wierzy on w duchy i demony.

Niestety, nawet słynni badacze zjawisk paranormalnych, Ed i Lorraine Warrenowie, nigdy nie udowodnili, że w domu faktycznie dzieją się rzeczy nadprzyrodzone. Stwierdzili jedynie, że wyczuwają obecność potężnych, złowrogich bytów. Dom jednak do dziś jest zamieszkany i żadna rodzina nie potwierdziła, aby działo się w nim coś niepokojącego. Jedyne co im doskwiera, to nieustanne wizyty miłośników grozy, którzy pukają do ich drzwi...

Tłumy zainteresowanych, kiedy dom
był wystawiony na sprzedaż...

...a może Lutzowie mówili prawdę? 
Czy dom w Amityville naprawdę jest nawiedzony?!


Większość ludzi uznało, że George i Kathy to oszuści, ale faktem jest, że oboje poddali się badaniu wariografem! Testy przeprowadził Chris Gugas, który uchodził wówczas za najlepszego specjalistę ds. wykrywania kłamstw w USA. Jasne, że wariograf można oszukać, ale czy Lutzowie, aby na pewno mieli takie umiejętności? Wprowadziliby w błąd najlepszych specjalistów?! Dziwi mnie również to, że rodzina, która była podobno tak chciwa, że dla pieniędzy wymyśliła tę historię... uciekła z domu zostawiając cały swój dobytek, po który nigdy nie wróciła! Czy tak zachowują się ludzie mający świra na punkcie pieniędzy?! Georege i Kathy mieli wówczas problemy finansowe! Firma Georga ledwo prosperowała, a on miał na barkach kredyt na dom. Poza tym nie mieli się nawet, gdzie podziać... Nie mogli mieć również pewności, że uda im się sprzedać historię za takie pieniądze! Duże ryzyko a mimo wszystko uciekli z pustymi rękami i nigdy po nic nie wrócili! Czy skoro mieli problemy finansowe lub byli chciwi, zostawiliby tam wszystko, na co musieli ciężko pracować? Moim zdaniem George i Kathy mogli naprawdę wierzyć w to, co mówią, nawet jeśli ich przeżycia, nie miały nic wspólnego ze zjawiskami nadprzyrodzonymi... Jak to możliwe? Mam ku temu pewne podejrzenia...

OPCJA 1 - Zaraz po przeprowadzce George zmienił się nie do poznania: przestał się myć, golić i dbać o siebie. Nie chodził do pracy. Odsunął się od żony, a jej dzieci zaczęły go drażnić. Zwróćmy uwagę, że Lutzowie byli młodym małżeństwem. Pobrali się zaledwie kilka miesięcy przed kupnem domu w Amityville. To były wielkie zmiany w życiu Georga. Jak sam mówił, był zestresowany, a jego firmę czekała niebawem kontrola skarbowa, której się obawiał. George miał 28 lat i niedawno poślubił kobietę, która miała trójkę dzieci z innym mężczyzną! Miał kłopoty finansowe i właśnie zaciągnął ogromny kredyt na dom, którego niebawem mógł nie mieć za co spłacać... Czy nie uważacie, że mógł mieć po prostu depresję? I to nawet dość silną... Osoby cierpiące na głęboką depresję mogą miewać urojenia.

OPCJA 2 - Tu zacytuję pewien fragment książki, który bardzo mnie zdziwił i zwrócił moją uwagę:

„O drugiej nad ranem (George) zaczął ziewać. Powieki miał ciężkie, a ciało zesztywniałe od długiego leżenia w tej samej pozycji. (…) Raptem naszła go chętka, by wstać i pójść do Witche’s Brew na piwo. Miał wprawdzie w lodówce kilka puszek, ale stwierdził, że nie wystarczą mu na zaspokojenie pragnienia. Zdecydował się pójść do baru i nie zniechęcały go ani późna pora, ani silny mróz.”

Hmm... George musiał się napić... bo nie mógł zasnąć i wiedział, że kilka (!) puszek piwa, które ma w lodówce nie ukoją jego alkoholowego pragnienia?! Musiał iść do baru?! O 2 nad ranem?! W taką piździcę na dworze?! Serio?! Tak funkcjonuje osoba uzależniona od alkoholu! Omamy, brak higieny, apatia i nerwowość, również nie będą w tym przypadku niczym dziwnym!

Zjawiska w domu,
które miały racjonalne wytłumaczenie...


1. Wiemy, że George był agresywny w stosunku do dzieci. Po latach Danny wyznał, że on, jego rodzeństwo i ojczym wcale nie pałali do siebie sympatią. Dzieci nigdy nie mówiły też do niego "tato", bo on sam im na to nie pozwalał! Kazał mówić do siebie „Pan Lutz”. Dzieci nie lubiły George’a, a nawet trochę się go bały. Jednak każdy, kto ma dzieci wie, że dwóch łobuzów może mieć wiele ciekawych pomysłów, jak zrobić na złość komuś, kogo nie lubią!

Kiedy zestresowany i przytłoczony problemami George zaczął świrować, okna zaczęły się same otwierać, porcelanowy lew przemieszczał się po domu, muszla klozetowa pokryła się czarną substancją, a ściany zielonym żelem... Czy dowcipom tego demona, mogliby sprostać dwaj pomysłowi chłopcy? Pomyślmy... Kiedy nielubiany ojczym zaczyna zachowywać się jak wariat, ma urojenia i boi się własnego cienia, jest nie tylko zabawny, ale i łatwiejszy w pożyciu. Na pewno łatwiejszy, niż ten w pełni zdrowy i surowy, prawda?! Poza tym agresywny dotychczas George, który razem z matką często karał dzieci, od kiedy uwierzył, że dom jest nawiedzony, zaczął stawać w ich obronie! I cóż... Dziwnym trafem, to właśnie od tamtej pory, również i dzieci częściej doświadczały działań paranormalnych. Co jednak ciekawe... nigdy się nie bały! Nie miały oporów, aby bawić się w ciemności i do ostatniego dnia pobytu w domu, nie były tak przerażone, jak ich rodzice! W domu opętanym przez demona?! Prawdziwe z nich zuchy! 

2. Mała Missy twierdziła, że miała wymyślonego przyjaciela w postaci świni... Czy to jest niezwykłe!? Moja córka mając ok. 3-4 lata, któregoś dnia przy obiedzie poprosiła, abym się ładnie przedstawiła i nałożyła dwa talerze więcej, bo... zjedzą z nami Zbyszek i Marysia, którzy dzisiaj się z nią bawią. Poczułam, jak po plecach przebiegł mi dreszcz i wiecie, co się potem stało? No właśnie... nic się nie stało! Zjedliśmy obiad, a o Zbyszku i Marysi (na szczęście!) nigdy więcej nie usłyszałam... ;) George się jednak przeraził, a gdy znalazł koło domu ślady racic na śniegu, sfixował jeszcze bardziej. Zapomniał jednak o małym szczególe – Otóż warto wspomnieć, że jego dom znajdował się kilka minut drogi od... Parku Jeleni!

3. Zastanówmy się jeszcze nad tym małym tajemniczym pomieszczeniem, które nie było uwzględnione w żadnym planie domu. Mała komóreczka 2x2 z pomalowanymi na czerwono ścianami, ukryta była za boczną płytą w szafie w piwnicy... Brzmi groźnie i złowrogo? Tak, jeśli popadamy w obłęd, to owszem! Pamiętajmy jednak, że dom należał wcześniej do rodziny DeFeo, mającej powiązania z mafią. Czy to dziwne, że w domu mafiozów są skrytki?

...ale tego, 
nie potrafię wytłumaczyć...

Tego, jak było naprawdę nigdy się nie dowiemy. Wersje są dwie i żadnej z nich nie można ze 100% pewnością uznać za prawdziwą, ani za zmyśloną... Potrafię znaleźć racjonalne wytłumaczenie niektórych sytuacji, ale krąży też po sieci pewna fotografia, którą zrobiono w domu w Amityville, podczas badań specjalistów od zjawisk paranormalnych... Lutzowie wyprowadzili się w styczniu, a zdjęcie zrobiono w marcu, kiedy już tam nie mieszkali. Nie mógł to być jeden ich chłopców i nie wiem, jak to wytłumaczyć....? Czy to również fałszerstwo i mistyfikacja???

Co o tym sądzicie?! 
Co myślicie na temat moich przypuszczeń?  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...