poniedziałek, 7 kwietnia 2014

"Noe: Wybrany przez Boga" - recenzja filmu...

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
"NOE:WYBRANY PRZEZ BOGA"
Gatunek: Dramat, fantasy
Reżyseria: Darren Aronofsky
Scenariusz: Darren Aronofsky, Ari Handel
Produkcja: USA
Premiera: 28.03.2014 (Polska)


OBSADA:
Noe - Russell Crowe
Naameh - Jennifer Connelly

Tubal-Kain - Ray Winstone
Matuzalem - Anthony Hopkins
Ila - Emma Watson
Cham - Logan Lerman
Sem - Douglas Booth




Historię arki Noego zapewne wszyscy znają. Noe dobry, prawy człowiek, dziesiąty potomek w linii od Adama z rodu Seta. Ostatni bogobojny, żyjący według bożych zasad. Jako jedyny spośród zepsutej ludzkości zamieszkującej ówczesną ziemię, dostaje wieści od samego Boga, że niebawem nadejdzie wielki potop, który zniszczy dotychczasowe życie na ziemi. Jego zadaniem, jednocześnie szansą na przetrwanie, jest wybudować arkę i ocalić po jednym osobniku obu płci każdego gatunku zwierząt zamieszkujących ziemię, oraz swoją rodzinę - żonę, trzech synów, oraz ich żony. Ich zadaniem będzie na nowo zaludnić, odbudować świat. Noe jako wierny sługa wypełnia wolę bożą. I tak oto... nadal tu jesteśmy :)


*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
Tak to pokrótce wyglądało. Co było powodem decyzji Boga również wiemy z Biblii. Syn Adama i Ewy, Kain zabija swego brata Abla... następnie osadza się w nowym miejscu, płodzi synów, buduje miasto, a ludzie je zamieszkujący, tak jak człowiek od którego się zrodzili, mijają się z prawem bożym. Grzeszą. Zabijają. Kradną. I niestety zaludniają niemal cały świat. Grzech się rozprzestrzenia. Ponadto aniołowie zstępują na ziemię, współżyją z ziemskimi niewiastami i rodzą się z tych poczynań olbrzymy, zniekształcone mutanty... Na ziemi dzieje się źle! Bardzo źle. Trzeba coś z tym zrobić! Bóg decyduje się zniszczyć ten świat i za pomocą Noego stworzyć go na nowo...

Tak tę historię mogę tu przytoczyć, tyle mogę powiedzieć, by nie było za dużo i nie zepsuć nikomu przyjemności oglądania. Tyle właśnie dowiemy się z Biblii. Jednak powiem, że mnie sama ta wiedza od dawna nie wystarczała. Długo i bardzo intensywnie zastanawiałam się skąd takie okrutne postanowienie Boga?! Zniszczyć doszczętnie cały świat i wszystko co na nim żyje? I choć nie mogę zrozumieć jego poczynań i decyzji, aby za grzechy ukarać calutki świat, łącznie z niewinnymi dziećmi, wszelkimi zwierzętami... to jednak zdaję sobie sprawę, że wcale nie muszę tego rozumieć. Skoro Bóg tak postąpił na pewno miał wobec tego swoje powody... Wydaje mi się to zbyt okrutne, jednak jeśli świat wyglądał tak, jak przedstawili to twórcy tego filmu, to zaczynam przynajmniej akceptować historię naszego świata i człowieczeństwa...

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
Twórcy filmu zrobili moim zdaniem kawał dobrej roboty! I choć widziałam już kilka negatywnych opinii, to jednak ja ustawiam się po stronie jego zwolenników. Być może dlatego, że nie jestem profesjonalnym krytykiem filmowym. Nie potrafię profesjonalnie ocenić reżyserii, pracy dźwiękowców ani producentów... ale patrzę jedynie oczami widza, oceniam subiektywnie, w grę wchodzą moje emocje, mój gust filmowy czy sympatia do poszczególnych aktorów... Do mnie jednak przemawia obraz, który stworzył pan Aronowsky.


Podobno film powstał na podstawie komiksów. Być może. Ja jednak nie miałam z tą formą przekazu zbyt wiele wspólnego, więc i komiks o Noe umknął mojej uwadze. Nie będę więc bazować na historii w nim przedstawionej. Dla mnie Noe i jego arka pochodzi z Biblii i przy tym pozostanę. Dokładnym odzwierciedleniem historii biblijnej ten film nie jest. Twórcy dodali trochę od siebie. Troszkę dodali, trochę zmienili... na szczęście sens pozostał ten sam. Wyobraźni jednak nikomu odmówić nie można. Poznajemy w filmie imię żony Noe - Naameh, choć w Biblii jej imię nie jest wymienione. W budowaniu arki pomagają bohaterowi, wcześniej wspomnieni, aniołowie. Jednak w żaden sposób aniołów oni już nie przypominają. Zeszli niegdyś na ziemię i mieszali się do ludzkich spraw... za karę Bóg oblepił ich ziemskim piachem, kamieniami, błotem... Uwięził ich w takiej postaci, bez prawa powrotu w niebiosa. Aniołowie wyglądający jak ogromne, zmutowane kamienne istoty? Bardzo oryginalne, ale muszę przyznać, że na wielkim ekranie istoty te robiły wrażenie.

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
Scena potopu, ten punkt filmu pokazałabym nieco inaczej, bardziej ujmująco. Według mnie w tym momencie za mało było grozy. Skoro już Bóg zdecydował zniszczyć świat... chciałabym to zobaczyć! Jak krok po korku, fala po fali woda zalewa doliny, pola, pokrywa najwyższe góry. Tego właśnie mi zabrakło. Pokazałabym to inaczej, bardziej szczegółowo. Tak aby bardziej trafiło to do widza! Tymczasem większość tej sceny widzimy już z wnętrza arki... Trochę szkoda, ponieważ w tej scenie widziałam wielki potencjał i niestety twórcy go nie wykorzystali czym jednocześnie delikatnie mnie zawiedli.

Zdecydowanie wielkim plusem tego filmu jest obsada aktorska. W rolach głównych zobaczyć możemy wielkie gwiazdy współczesnego kina. Fenomenalny Russell Crowe jako Noe poradził sobie doskonale. A zadanie nie było łatwe, gdyż tytułowy bohater, choć jest postacią pozytywną, wzbudzać miał sprzeczne uczucia i emocje! Od sympatii i wdzięczności, aż po oburzenie, złość i żal. Udało mu się to świetnie. Jennifer Connelly jako żona bohatera była ucieleśnieniem dobroci i ciepła. Dodatkowo w niewielkiej, lecz ważnej roli podziwiać możemy legendarnego, wybitnego Anthony'ego Hopkinsa. A młodziutka Emma Watson mogła w końcu pokazać, że świetnie sobie radzi w postaci innej, niż urocza, mała wiedźma Hermiona z serii o Harrym Potterze. I tu pani Watson podobała mi się ogromnie! Śledziliśmy jak dojrzewała na ekranie... Teraz w niczym już nie przypomina tej małej dziewczynki! Stała się świadomą, piękną i zdolną kobietą. Wróżę jej naprawdę wielką karierę aktorską.

Ogólnie film bardzo mi się podobał i jestem pewna, że widziałam go pierwszy lecz nie ostatni raz. Choć mam kilka zastrzeżeń i momentami czułam się zawiedziona niewykorzystanym potencjałem, to jednak dreszcz grozy przebiegł mi po plecach, następnie wzruszyłam się i nie ukrywam, że niejedna łza zakręciła mi się w oku... Tyle emocji podczas jednego seansu? Gdyby to był zły film nie zrobiłby takiego wrażenia. Co prawda twórców troszkę poniosło, rozbudowali postać i historię biblijnego Noego do granic rozsądku i dobrego smaku, lecz na szczęście nie pogubili się i zachowali sens całości. Film robi wrażenie. Pokazana w nim wszechobecna śmierć, zło, gniew, żądza władzy, bezduszność... ten świat zasłużył na zagładę... Ale wiecie co jest najbardziej przerażające? Że nasz współczesny świat bezsprzecznie znów podąża w tym kierunku...


piątek, 4 kwietnia 2014

"Pan Przypadek i celebryci" - Jacek Getner

Gatunek: KRYMINAŁ
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 234
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Zakładka



Kiedy po raz pierwszy trzymałam w ręku książkę, którą napisał pan Jacek Getner, nie wiedziałam zupełnie czego się spodziewać. Miłośniczką polskich powieści raczej nigdy nie byłam, nazwisko autora również nie było mi znane... Ale cóż, sięgnęłam po tytuł "Dajcie mi jednego z was" i już wiedziałam, że było warto! Na dzień dzisiejszy natomiast, po przeczytaniu już trzeciej książki tego pana, dziwię się, że nie należy on jeszcze do czołówki najpopularniejszych polskich autorów! Dziwię się, jednak naprawdę wierzę, że niedługo usłyszy o nim cała Polska.

"Pan przypadek i celebryci" to druga książka z serii o naszym rodzimym detektywie Jacku Przypadku. Ten młody, bystry, inteligentny i uroczy młodzieniec ma niezwykły talent do rozwiązywania zawiłych intryg i zagadek. W pierwszej części pt. "Pan Przypadek i trzynastka", Jacek pomógł przemiłej staruszce, pani Irminie Bamber, rozwiązać zagadkę i znaleźć złodziei, którzy ukradli jej dzieła sztuki. Tym razem ma o wiele twardszy orzech do zgryzienia. Na  planie popularnego serialu, zostaje popełnione morderstwo. Ofiarą jest jeden z aktorów, który nie był zbyt lubiany przez resztę ekipy... Tak naprawdę każdy mógł mieć powód by pomóc koledze przejść na tamten świat. Sprawa o wiele poważniejsza niż skradzione obrazy pani Bamber, prawda? Więc czy Jacek i tym razem wpadnie na trop i znajdzie zabójcę?

Oczywiście zakończenia tej historii Wam nie zdradzę. Powiem tylko, że zaskoczy. I ja jako stara miłośniczka kryminałów, wszelkich intryg i zagadek nie rozwikłałam fabuły przed finałem. Czyli jest dobrze... :) Nawet bardzo dobrze! Co najważniejsze pan Getner posługuje się prostym językiem, dzięki czemu książkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie :) Akcja rozwija się szybko, już od pierwszych stron czytelnik wciągnięty zostaje w wir wydarzeń i nie opuszcza go do samego końca. Tę pozycję czyta się jednym tchem. Zaledwie 230 stron szybkiej akcji to zajęcie na jedno, dwa popołudnia. Poza tym autor oszczędza nam zbędnych wątków i niekończących się, nic nie wnoszących do fabuły opisów, co jest istotne. Istotne przynajmniej dla mnie, gdyż męczące opisy, tysiące bohaterów i przesadna wielowątkowość fabuły potrafi mnie skutecznie zniechęcić do lektury. 

Przy poprzedniej części przygód pana Przypadka, jak i pierwszej książce autora, z którą miałam przyjemność spędzić trochę czasu, zarówno ja, jak i inni recenzenci mieliśmy uwagi głównie dotyczące mało zachęcającego wydania. Niemal jednogłośnie zgadzaliśmy się, że tak interesująca treść powinna znaleźć się w bardziej interesującej oprawie! Inaczej może jej to jedynie zaszkodzić. Nie ukrywam więc, że bardzo się ucieszyłam kiedy pan Getner ogłosił konkurs wśród czytelników na zaprojektowanie okładki. Wynik jest jak najbardziej zadowalający! W tym przypadku do oprawy i wydania nie można mieć żadnych zastrzeżeń, ponieważ prezentuje się naprawdę świetnie! Przyciąga wzrok i jak najbardziej jest w moim guście! 

Przyznaję, że czekam niecierpliwie na kolejną trzecią już część przygód naszego Sherlocka Holmesa. Jestem niezwykle ciekawa jaką tym razem zagadkę będzie miał do rozwikłania! Jacek Przypadek to postać wielobarwna i rozbudowana. Zdobywa sympatię czytelników od "pierwszego wejrzenia" :) Pomysł na serię opowiadającą jego przygody to świetny pomysł, który sprawi, że żaden czytelnik, który raz poznał tę postać, nie będzie chciał zakończyć znajomości przed ostatnią częścią całej serii... Ja na pewno nie chcę!  I wierzę, że dzięki niej pan Getner znajdzie się w czołówce polskich autorów! Kto zatem nie miał okazji jeszcze poznać naszego uroczego detektywa niech koniecznie nadrobi to w najbliższym czasie! Czym prędzej, gdyż kolejne przygody Jacka przybierają już kształt i nakreślają się pod piórem utalentowanego autora... :)

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości jej autora Pana Jacka Getnera!
Serdecznie dziękuję!

czwartek, 3 kwietnia 2014

"Możesz uzdrowić swoje ciało łącząc medycynę, afirmację i intuicję" - L.L. Hay, M.L. Schulz

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
Gatunek: PORADNIK
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 328
Oprawa: miękka 
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Dostępność: Talizman.pl

"Piękna okładka!" - Tak, to było pierwsze co pomyślałam widząc tę pozycję... I choć staram się nie oceniać nigdy książki po okładce, muszę przyznać, że jednak okładka potrafi skutecznie przyciągnąć czytelnika. Przynajmniej mnie :) Jestem osobą, która lubi otaczać się ładnymi, estetycznymi przedmiotami, stąd też moja nieskrywana sympatia jaką darzę wydawnictwo Studio Astropsychologii! I choć nie każdy stanie się miłośnikiem pozycji, które wychodzą spod ich skrzydeł, to na pewno każdy kto choć raz trzymał w ręku wydaną przez nich książkę, przyzna, że estetyki nie można im odmówić! Wydanie tego tytułu zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Kolorowa, przyciągająca wzrok okładka, czytelna czcionka, zdobienia na każdej stronie... po prostu coś pięknego i choć najchętniej w nieskończoność wychwalałabym oprawę, to jednak wiem, że wypadałoby napisać coś o treści... :) 

Nie ma na ziemi człowieka, który nie skarżyłby się choć raz na dolegliwości zdrowotne. To pewne. Każdy z nas czasem choruje i jest to normalne. Spędzamy wtedy kilka dni na błogim lenistwie... Wylegując się legalnie w łóżku z zapasem chusteczek higienicznych pod ręką, użalając się nad swoim marnym samopoczuciem :) - tak jak ja teraz :) Co jednak zrobić kiedy dopada nas coś poważniejszego? Co zrobić kiedy kilka dni błogiego lenistwa nic nie pomoże naszemu schorzeniu? Co jeśli nasze zdrowie kuleje i dolegliwości odczuwamy niemal codziennie? Czy jesteśmy zdani wyłącznie na farmaceutyki? Nie... Z opieki lekarskiej, rzecz jasna, korzystać musimy, ale prócz tego warto wspomagać się innymi formami uzdrawiania ciała, które przedstawią nam autorki tej książki.

Czym są afirmacje zapewne część z nas wie. Większość już pewnie się z nimi spotkała... może nawet je stosuje? Czy wiecie, że mogą one pomóc w poprawie stanu zdrowia? Jak już mówiłam nie raz, w niejednej recenzji - wszystko jest w Twojej głowie! Jeśli zaczniesz użalać się nad sobą, pewne jest, że w ciągu kilku minut lub wręcz natychmiast poczujesz się gorzej i Twoje dolegliwości dadzą się we znaki. Jeśli jednak będziemy afirmować, że czujemy się świetnie i nic nam nie dolega to będziemy czuć się znacznie lepiej. Może to bardzo pomóc w poprawie naszego samopoczucia i zdrowia, ale pamiętajmy, że nie zastąpi nam to wizyty u specjalisty. Afirmacje mogą jedynie wspomagać medycynę, a nie ją zastępować... Rozsądne granice pomoże wyznaczyć nam ta książka. Dowiemy się również jak układać afirmacje i jak afirmować, żeby przynosiły one jak najlepsze efekty. Dodatkowo wspomoże nas tabela z gotowymi zdaniami, które możemy wykorzystać w naszych dolegliwościach. A jeśli zastanawiamy z się co właściwie nam dolega, na wstępie książki znajdziemy bardzo pomocny test, którego wynik powie nam, na jakie obszary naszego ciała i na jakie schorzenia powinniśmy zwrócić szczególną uwagę i co podpowiada nam nasze ciało.

Emocje, nasz umysł, nawyki myślowe mają bardzo duży wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Miłość, złość, gniew, zazdrość, strach, smutek, radość... Wszystkie te uczucia mają wpływ na nasze ciało i nasze zdrowie.  Gniew powoduje napięcie mięśni, zwężenie naczyń krwionośnych, a to utrudnia krążenie krwi i prowadzi do nadciśnienia... Tak, ja też o tym nie wiedziałam. Astma, cukrzyca, grypa, gruźlica a nawet rak i wiele innych chorób też może być spowodowanych przez czynniki, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Od piątego roku życia choruję na astmę. Według medycyny i lekarzy jest to moja reakcja na alergeny takie jak roztocza, kurz, sierść. Z powyższej książki dowiedziałam się, że astmę mogą powodować dodatkowo pewne emocje i zachowania z nimi związane... stłumiony płacz, poczucie zduszenia. Czy zbiegiem okoliczności jest, że od zawsze tłumię w sobie wszelkie emocje i nie lubię ich uzewnętrzniać? A wręcz z ich okazywaniem mam problemy? Pod twardą skorupą i pozornym spokojem, skrywam prawdziwy wulkan emocji... a może gdybym nauczyła się je okazywać, odetchnęłabym w końcu pełną piersią?

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Astropsychologii
Serdecznie dziękuję!


poniedziałek, 24 marca 2014

Co recenzujemy? i dla kogo...?

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu - www.likely.pl*
Właśnie... co recenzujemy? Skąd w ogóle wpadł mi do głowy pomysł na ten wpis? Z Waszych komentarzy na sąsiadujących blogach... Wystarczył dokładnie jeden komentarz abym zaczęła się zastanawiać - Co recenzujemy?! Kto o tym decyduje?! Kto ma na to wpływ?!

Rzecz jasna o recenzji, która pojawia się na blogu zwykle decyduje sam bloger. Nawet kiedy współpracuje z wydawnictwami, zwykle bywa tak, że on sam wybiera sobie książki, które chciałby przeczytać i opisać... Tak przynajmniej zawsze wyglądały moje współprace - nie dostawałam książek, o które nie prosiłam. Poza tym nie wszystkie recenzje, które pojawiają się na blogach, wynikają tylko i wyłącznie ze współprac recenzenckich. Podejrzewam, że każdy z nas zostawia sobie jeszcze chwile czasu, na to aby przeczytać, coś z biblioteki, coś co lata świetności ma już za sobą...

Jednak pojawia się pytanie, zgoła odmienne - kto ma wpływ na to, co recenzujemy na blogu? Czy sami dobieramy sobie pozycje? Czy zwracamy uwagę na czytelników? Czy piszemy dla siebie? Czy pod publikę?! Nad tym, podejrzewam moglibyśmy długo dyskutować... Spotkałam się kiedyś z komentarzem osoby, która krytykowała blogerkę za recenzowanie pozycji ezoterycznych... i nie miało to podtekstów religijnych, chodziło konkretnie o gust i zainteresowania - owszem, może i niewiele osób lubi taką tematykę, lecz są osoby, które naprawdę się tym fascynują i naprawdę takie książki czytają dla przyjemności i po to, aby uzupełnić swoją wiedzę w danym temacie! Każdy lubi coś innego, każdy ma swój gust i zainteresowania... więc może by tak odrobina tolerancji? :) Ja sama nie zdecydowałabym się recenzować książeczek dla przedszkolaków... ale nie krytykuje nikogo, kto to robi! Choć sama tego nie robię, to rozumiem, że wiele osób przed przeczytaniem książeczki dziecku lubi zaczerpnąć opinii recenzenta. A sam recenzent znalazł taki sposób, aby urozmaicić swoją stronę i przyciągnąć kolejnych czytelników...

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
Od jakiegoś czasu czytam bardzo dużo książek o finansach, biznesie i samorozwoju... skoro je czytam, to również zaczęły się tu pojawiać ich recenzje. Głównie dlatego, że gdybym zrezygnowała z recenzowania takich pozycji, mój blog mógłby na tym troszkę ucierpieć, ponieważ ostatnio znacznie więcej czasu poświęcam na książki, które wnoszą coś do mojego samorozwoju. Co za tym idzie, mam mniej czasu na czytanie zwykłych powieści. Zauważyłam mniejsze zainteresowanie, mniej komentarzy przy takich pozycjach, choć wyświetlanie postów pozostaje niemal bez zmian. Starzy czytelnicy są mało zainteresowani, pojawiają się natomiast nowi, którzy właśnie tego szukali. Większość ludzi wcale nie interesuje się taką tematyką, lub zaczyna dość późno... Więc czy oznacza to, że powinnam zrezygnować z publikowania takich recenzji skoro odchodzą starzy czytelnicy lub zainteresowanie takimi wpisami jest nieco mniejsze?! Ja nie zrezygnuję, ale niestety są blogerzy, którzy to zrobią... a szkoda, bo aby zadowolić innych, po drodze zgubią siebie...

Każdy z nas się rozwija. Można to zaobserwować czytając każdą kolejną recenzję dowolnego blogera. Na niemal każdym blogu, kolejna recenzja jest coraz lepsza! Rozwijamy się na wiele sposobów - doskonalimy przez praktykę nasz warsztat pisarski, odkrywamy nowe gatunki literackie, wprowadzamy na bloga nowe tematyki. Dla jednych jest to film, dla innych kąciki dyskusyjne, lub recenzje książek o nowej tematyce, a jeszcze inni powoli wprowadzają każdy z tych elementów. Ja odkryłam nowe tematyki i stwierdziłam, że przyjemność sprawia mi recenzowanie pozycji, po którą jeszcze jakiś czas temu, nie sięgnęłabym z własnej woli... Nie mówiąc już o napisaniu recenzji! - Zastanawiałam się wręcz czy zrecenzowanie takiej książki jest w ogóle możliwe?! :) Dziś wiem, że tak i co więcej - robię to sama! Czy to jest złe?! Rozwijamy się... Dorastamy, zmieniają się nasze zainteresowania, my sami się zmieniamy... Czy mamy więc żałować tych kilku czytelników, którzy zostawili nas, bo zamiast "Harrego Pottera" zrecenzowaliśmy "Imię Róży"?! Ci, którzy pragną Pottera odejdą, ale znajdą nas Ci, którzy wolą klasykę światowej literatury...

Więc mój apel do Was 
- nie szufladkujcie się! Rozwijajcie się! Doskonalcie! 
I róbcie to dla Was samych! 
Róbcie to, co uszczęśliwia Was, a nie wszystkich wokół! :) 

sobota, 22 marca 2014

"Myśl i bogać się. Jak realizować ambicje i osiągnąć sukces" - Napoleon Hill

*zdjęcie zaczerpnięte z internetu*
Gatunek: PORADNIK, ROZWÓJ OSOBISTY 
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 304
Oprawa: miękka
Przekład: 
A. Podsiadlik, R. Jawień, M. Strzelecka
Wydawnictwo: Helion
Dostępność: Onepress.pl



Każdy z nas myśli. W każdej minucie naszego życia. W każdej sekundzie! Nawet kiedy śpimy! Wtedy nasz mózg i nasza podświadomość pracuje i analizuje wszelkie dane, które nabyła w czasie pracy, czuwania i świadomości! Niemożliwe jest wyłączenie myślenia... ale zawsze można zaprogramować nasz umysł tak, aby działał na naszą korzyść i pomagał nam osiągać wymierzone cele i spełniać marzenia!

Nie będzie dla nikogo niespodzianką, jeśli powiem teraz "Masz tak, jak myślisz!". Uświadamiał nas w tym już jakiś czas temu słynny, głośny "Sekret". Mówiło o tym też wiele innych książek i między innymi również książka pana Napoleona Hilla o tym przypomina. I słusznie! Zastanówmy się jak to się dzieje, że niektórzy ludzie idą przez życie z podniesiona głową, zdobywając to, czego zapragną, inni zaś ciągle borykają się z trudnościami, nie mogąc zapanować nad swoim losem. Odpowiedź jest prosta - Wszystko jest w naszej głowie! To czy coś nam się udaje, czy nie. To czy ponosimy porażki, czy odnosimy sukces... wszystko to zależy od nas! Od tego jak myślimy, jak jesteśmy nastawieni. Od tego czy wierzymy w siebie, czy nie. Od tego czy spodziewamy się tego co najlepsze, czy obawiamy się niepowodzenia! Od tego czy jesteśmy zdecydowani, zdeterminowani i skoncentrowani na sukcesie! Zależy to od tych i kilku innych czynników, o których dokładnie pisze autor w tej książce.

Spotkałam się z opinią, że powyższa książka w magiczny sposób przyczyniła się do sukcesu wielu osób... wierzę w to! Gdyż jest to książka zupełnie wyjątkowa! Świadczy o tym miedzy innymi fakt, o którym pisze wydawca na wstępie ostatniego wydania "Od czasu pierwszej publikacji w 1937 roku, każde z kolejnych 42 wydań książki znikało z półek księgarń natychmiast po wydrukowaniu". Warto zaznaczyć, że Napoleon Hill przez wiele lat zbierał materiał do tej książki. Po spotkaniu z Andrew Carnegie'em, jednym z najbogatszych ludzi świata, zaczął badać w jaki sposób ludzie sukcesu zdobyli bogactwo. W ten właśnie sposób powstało 13 kroków ku bogactwu, które stworzył Napoleon Hill.

Ja do takich książek często wracam wielokrotnie. Zawsze kiedy dopada mnie melancholia, kiedy nastają gorsze dni, kiedy nie wszystko układa się tak jak powinno... Niezwykle mnie one podbudowują, sprawiają, że podnosi się moje samopoczucie, zaczynam myśleć pozytywnie i zaczynam wierzyć, że może być lepiej! I już po kilku stronach czuję jak poprawił się mój nastrój i jak napełnia mnie energia do działania. Tak samo było z "Myśl i bogać się"! Dawkowałam ją sobie ostrożnie, żeby mnie nie rozniosło :)

"Myśl i bogać się" to pozycja wyjątkowa! Poprawia samopoczucie, uczy pozytywnego myślenia i podaje przepis na sukces! Uczy jakich kategoriach myśleć, aby przyciągnąć do swojego życia wszystko co najlepsze. Bo cała tajemnica tkwi w naszej głowie, w naszym umyśle i w naszym spojrzeniu na świat! Ale żeby wszystko nie było takie gołosłowne, autor przytacza przykłady ludzi sukcesu, którzy zdobyli bogactwo korzystając ze wspomnianego sekretu. Napoleon Hill zebrał w jednej pozycji lata swoich badań nad tajemnicą sukcesu. Jak to się dzieje, że jedni osiągają to czego pragną, inni całe życie borykają się z problemami? Odpowiedź na to pytanie oraz sposób jak znaleźć się w tej pierwszej grupie - znajdziecie w tej książce! A co najważniejsze wszystko napisane klarownie i przejrzyście. Sekret sukcesu podany krok po kroku.

Książkę polecam każdemu, kto chciałby od życia czegoś więcej... Każdemu kto ma większe ambicje niż przeżyć dzień i wylegiwać się na kanapie. Napoleon Hill podaje nam 13 kroków ku bogactwu... jednak warto pamiętać, że sami musimy je wykonać! Nikt nie zrobi tego za nas! Samo przeczytanie tej książki w komplecie z kanapą i telewizorem, nic nie zmieni w naszym życiu! Chcesz osiągnąć sukces?! Wyznacz cel, podejmij decyzję, poczuj się zdeterminowany, skoncentruj się, weź tę książkę pod pachę a świat stanie przed Tobą otworem! :) Powodzenia!


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Onepress. Dziękuję!
Recenzję znajdziecie róznież w Cafejce :)
zapraszam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...