Nowy Jork przygotowuje się na Armagedon! Nadciąga apokalipsa! Koniec świata! Zagłada ludzkości jest nieunikniona... Nadciąga ogromny mróz! Nowa epoka lodowcowa! Wszyscy Nowojorczycy przed telewizorami nasłuchują w osłupieniu i przerażeniu najnowszych wieści. Programy informacyjne produkują Wydania specjalne... a Pan pogodynka pojawia się na ekranie co kilkanaście minut i z grobową miną przemawia do mnie z telewizora, że nadciąga szalenie mroźny front atmosferyczny i apeluje do mnie, żebym została w domu i nigdzie nie wychodziła! A jeśli już naprawdę muszę, bo to sprawa życia lub śmierci, to mam się ciepło ubrać! Grozy jego słowom dodają pogodowe mapy satelitarne oraz wielki napis na dole ekranu! Podane stopnie zimna niewiele mi mówią, gdyż używają tu skali Fahrenheita °F, która nijak ma się do naszych Celsjuszy, jednak mapa napawa mnie grozą! Przecieram oczy i nie wierzę w to co widzę! Cały Nowy Jork okryty frontem oznaczonym kolorem ...różowym!!! Oczojebnym różowym! Dokładnie takim jak na naszych mapach pogodowych oznacza się mrozy sięgające -35 stopni C!!! A wiec to prawda... nadchodzi Armagedon!
Obcy ludzie na ulicy ostrzegają mnie i upewniają się, czy aby na pewno słyszałam o nadciągającym zlodowaceniu?! W osiedlowych sklepach również wszyscy wzajemnie się ostrzegają i dyskutują. Licytują się, kto przygotował sobie najgrubszą pierzynę!? Kto naciągnie na tyłek najgrubsze gacie!?Znajomi panikują! O Boże! Tak zimno już dawno nie było! Zamarzną! Kosta taka! Jak żyć?! Panikę swą podsycają jeszcze co kilka minut oglądając najnowsze doniesienia pogodowe. Przemeblowanie robią, okna uszczelniają, zasłaniają szczeliny ręcznikami. Wyciągają kurtki puchowe! Kożuchy! Waciaki! Futra z mysich cipek! :P Kalesony na dupę naciągać będą! Rajtuzy! Wełniane rajstopy! Majtki termiczne! i trzy pary skarpetek... dobrze, że zamówili sobie tydzień temu na Ebayu ocieplane majtasy z golfem! Mnie panika się udzielą, w końcu sama na własne oczy widziałam ten oczojebny róż na mapie pogodowej! w weekendy zwykle Manhattan zwiedzam, ale w takich okolicznościach... Jeszcze nos mi odpadnie czy coś?! a Michael Jackson był tylko jeden!
Nadchodzi dzień zero. Budzę się rano i nie wiem - wystawiać duży palec spod kołdry, czy nie? A jak się odmrozi?! i Odpadnie?! Ryzykuje jednak i nieśmiało odkrywam kołdrę... zamykam oczy, zaciskam zęby... i co? W sumie nic. Stopa dotknęła podłogi, nie zamarzła, nie odpadła, mogę nawet ruszać palcami! Chyba żyje! ale ubieram się pospiesznie, bo może to ten szok powypadkowy?! Może noga już odpadła mi przy samej dupie?! ale nie... jeszcze jest wiec szybko - rajstopy, getry, spodnie, póki nie jest za późno! W telewizji od rana znów mi tłumaczą jak krowie na rowie, że kosta taka i jeśli po bułki do sklepu to tylko w kożuchu, czapie uszatce i z pierzyną na plecach! Ubieram się więc w kurtkę, owijam szalikiem 10 razy, czapkę naciągam po sam nos tak że nic nie widzę i decyduje, że po węchu będę szła... i wychodzę.
Wysadzam kawałek nosa z budynku i pospiesznie cofam. dotykam, sprawdzam czy jest?! Jest! Czuje go nawet! Wyłaniam się wiec cała i idę niepewnie, bojąc że może ten oto właśnie krok, będzie moim ostatnim... że zamarznę w locie! Mijam miejscowych owiniętych i opatulonych tak, że nie potrafię rozpoznać kto sąsiad? Kto obcy? gdyby na mej drodze Yeti stanął nie zauważyłabym go, gdyż nie wyróżniałby się z tłumu! Jednak cóż to?! Nie dostrzegam, aby przede mną stanął Vin Diesel a mnie robi się gorąco! :P Unoszę więc nieco czapkę, aby odsłonić oczy i jeszcze rozejrzeć się dokładnie... Gdzie ten Vin?! Gdzie ten Diesel?! ale nie, po nim ani śladu! Parę kroków dalej odwijam nieco szalik, bo jednak doskwiera mi duchota. Oswobadzam się i dopiero oddycham pełną piersią! Ufff... Czuję orzeźwiający chłodek. Taki jak u nas każdej przeciętnej zimy w cieplejszy dzień. Więc idę sobie spokojnie na spacerek powdychać świeżego powietrza. Kiedy wracam do domu rajstopki pod getrami mi przeszkadzają, koszulka termiczna uwiera... Zastanawiam się, czy aby ze mną wszystko w porządku?! Przecież to dziś ta apokalipsa! (A na uderzenia gorąca u mnie jeszcze za wcześnie :P ) W telewizji nadal ostrzeżenia, że jest koszmarnie zimno! Pokazują skostniałych mieszkańców NY owiniętych szalami. Zastanawiam się czy na pewno jestem w tym samym NY?! Z ciekawości więc zaglądam w internety i sprawdzam. Przeliczam sobie te stopnie Fahrenheita na Celsjusze... i patrzę z niedowierzaniem. Zerkam raz, drugi... w uszach grzmią mi ostrzeżenia "Nadchodzi ogromny mróz!!! Koniec świata!" ... no to rzeczywiście nadeszło - ZERO STOPNI!!! ...no żeby sobie przypadkiem nosów i jajek nie poodmrażali! :P
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ... ;)
Nowy Jork przygotowuje się na Armagedon! Nadciąga apokalipsa! Koniec świata! Zagłada ludzkości jest nieunikniona... Nadciąga ogromna Śnieżyca!! Zamieć! Wichura! Wszyscy Nowojorczycy przed telewizorami nasłuchują w osłupieniu i przerażeniu najnowszych wieści. Programy informacyjne produkują Wydania specjalne... a Pan pogodynka pojawia się na ekranie co kilkanaście minut i z grobową miną przemawia do mnie z telewizora, ze nadciąga ..śnieżyca! Ze Waszyngton już zasypało! Teraz cały Nowy Jork zasypie! Grozy jego słowom dodają pogodowe mapy satelitarne oraz wielki napis "BLIZZARD! WARNING" na dole ekranu... :P bla, bla, bla :P skąd ja to znam?!
Obcy ludzie na ulicy ostrzegają mnie o nadciągającej śnieżycy! A w osiedlowych sklepach armagedon już nadszedł. Półki wyczyszczone niemal doszczętnie! Ludzie wykupują co się da! Stoją w tych ogromnych kolejkach! z wózkami wypchanymi po brzegi! Czy to aby na pewno ma nadejść tylko jednodniowa śnieżyca?! Bo zapasy robią jak na wojnę! Biorą wodę, pieczywo, mleko, jedzenie w puszkach, kurczaczki z rożna, bo przecież gotować nikt nie będzie! I kto wie czy przypadkiem prądu nie wyłączą! W całym mieście wydano już ostrzeżenie pogodowe! Koniec świata powinien zacząć się w piątek wieczorem, a skończyć w sobotę nocą! Szkoły więc już pozamykane, ludzi z pracy wcześniej wypuszczają... nie wiem, pewnie po to, żeby się pożegnali z rodziną?! :P Władze i Pan pogodynka znów nakazują pozostać w domach! Znów apelują do mnie, żebym założyła majtki z golfem i została pod kocykiem! Ogłaszają już dziś że jutrzejsza śnieżyca ...zaskoczy drogowców i sparaliżuje komunikację! :) No bez jaj! - myślę sobie - doooobra! ja już widziałam wasze mrozy i epokę lodowcowa!
Nadchodzi dzień zero. Budzę się i myślę "oho! dziś ten armagedon! ciekawe czy napadało chociaż do kostek?". W weekendy zwykle Manhattan zwiedzam, to gdzie by tu dziś pojechać? Przeciągam się, wstaje rześko, zakładam klapeczki, odsłaniam okno... i Fuck!!! Gdzie jest moje okno?! Okna nie ma! A jeszcze wieczorem tu było! Prawie nic nie widzę! Parapet zasypany! Cała szyba śniegiem zaprószona!... Jak to?!!!? Włączam telewizor i co widzę?! wszędzie komunikaty i ostrzeżenia! Z domu każą mi nie wychodzić! i ludziom, którzy do pracy mieli dziś iść ogłaszają, że i tak tam raczej nie dojadą! Komunikacja miejska nie działa! Autobusy nie kursują! Merto nie kursuje! i jest zakaz podróżowania autem! Wszystko pozamykane! Loty odwołane! Tylko pługi i piaskarki jeżdżą... Nju Jork śniegiem zasypany! Sąsiednie Nju Jersey dla odmiany jeszcze wodą zalane, bo przypływ był za duży! O kurde! Armagedon!?
Nieeeee tam, na pewno przesadzają! (Już ja widziałam wasze mrozy i epokę lodowcową!) Przez okno niewiele widać, wiec co?! Ubieram się i idę! Musze sprawdzić! Zakładam kurtkę. Czapkę biorę z doskoku, choć pewnie i tak wcale nie będzie potrzebna... wychodzę. Otwieram drzwi i podmuch wiatru cofa mnie z powrotem. Z trudem łapię równowagę, ale idę! Twardo idę! Tylko gdzie są schody?! Schodów nie ma! A jeszcze wczoraj tu były! Trzymam kurczowo poręczy i Ześlizguję się więc ostrożnie... Robię dwa kroki i czapkę chwytam mocno, żeby mi z głowy jej nie zwiało, naciągam po sam nos... i decyduję, że po węchu będę szła! opatulam się kołnierzem najbardziej jak się da i zastanawiam się czemu do cholery szalika nie wzięłam?! Owinęłabym się tak z 10 razy, bo wieje niemiłosiernie! Idę dalej, tylko gdzie jest chodnik?! Chodnika tez nie ma! ale idę... pewnie, ze idę! Co oni o zamieci śnieżnej wiedzą?! Toć oni zimy nie widzieli! W Polsce nie byli! - myślę, wygrzebując nogę po kolano zapadniętą w zaspie...
Mijam rowery zasypane po same siodełka! nogi mi się zapadają, ledwo równowagę utrzymuje, przenoszę się na ulice jak inne niedowiarki, które też wyszły, bo pana pogodynki nie posłuchały! Na ulicach pusto. Dziś jedyny dozwolony kurs to ten z kanapy do lodówki i z powrotem! samochody przecież nie jeżdżą... zakaz jest! z resztą i tak nikt do samochodu nie wsiada! Bo się nie da! Trzeba by było najpierw swój samochód wykrywaczem metalu znaleźć! dokopać się do niego... ale nikt nie ma w sobie tyle samozaparcia, żeby chcieć jeszcze do niego wsiadać! Zaspy takie! a tu dopiero środek dnia! a padać ma do nocy! Ale co... idę dalej?! No właśnie, już nie idę! Siły już nie mam choć przeszłam ze trzy metry! Boże! Armagedon! W gębę mi wieje! Łeb urywa! W zaspę mnie zawiewa! Nic nie słyszę! Nic nie widzę! Makijaż mam już na policzkach, tusz do rzęs mi po policzkach spływa - wyglądam jak krzyżówka pandy z... Yeti! :P Mrozu wielkiego nie ma, ale ten wiatr! tak wieje, ze twarz mi urywa! Właśnie! gdzie moja twarz?! Ja chcę do domu! Ale najpierw sprawdzam czy głowę mam?! A tak dla pewności! Czy jeszcze mi jej nie urwało? Co by nie musieć po nią wracać! Bo nie wychodzę już dziś, ani jutro, ani przez tydzień! (a jeśli po bułki do sklepu to tylko w kożuchu, czapie uszatce i z pierzyna na plecach!) Ale nie, głowa trzyma się jeszcze! Nos podobno też jest... wiec wracam czym prędzej póki nie jest za późno!
Wchodzę do domu, siadam przed telewizorem i nasłuchuję w osłupieniu i przerażeniu najnowszych wieści! Oglądam Wydania specjalne! Przemeblowanie robię, okna uszczelniam, zasłaniam szczeliny ręcznikami. Owijam się w kurtki puchowe! Kożuchy! Waciaki! Futra z mysich cipek! :P Kalesony na dupę naciągam! Rajtuzy! Wełniane rajstopy! Majtki termiczne! i trzy pary skarpetek... szkoda, że nie zamówiłam sobie na Ebayu ocieplanych majtasów z golfem! Matulu kochana śnieżyca taka! Samochody po dach zasypało! Jak żyć?! Nad Nowy Jork nadszedł Armagedon! Apokalipsa! Koniec świata! Zagłada ludzkości jest nieunikniona... a tutejsi znajomi wstają i mówią mi, że wychodzą! do knajpy po żarcie idą, bo słyszeli, że u Chińczyka będzie otwarte!!! Przecieram oczy! Nie wierzę w to co słyszę, ale każe im się ciepło ubrać... żeby sobie przypadkiem nosów i jajek nie poodmrażali! :P
Zobacz także:
- NYC w pigulce :) - Boze Narodzenie i Sylwester w Nowym Jorku :)
- NYC w pigułce :) - Takie rzeczy tylko w filmie... :)
- NYC w pigułce :) - Z wizytą w Chinatown...
Zobacz także:
- NYC w pigulce :) - Boze Narodzenie i Sylwester w Nowym Jorku :)
- NYC w pigułce :) - Takie rzeczy tylko w filmie... :)
- NYC w pigułce :) - Z wizytą w Chinatown...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest na wagę złota... :) Dziękuję!