Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Chemia śmierci"- Simon Beckett. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Chemia śmierci"- Simon Beckett. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

"CHEMIA ŚMIERCI" - Simon Beckett

OPIS WYDAWCY
Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. (248 stron)


MOJA OPINIA 
O książkach pana Becketta słyszałam wiele dobrych opinii, lecz do tej pory nie miałam okazji żadnej przeczytać, gdyż z półek bibliotecznych, jego pozycje znikają, zanim na dobre wrócą... I szczerze mówiąc już straciłam nadzieję, że kiedyś, bez wcześniejszej rezerwacji, spotkam jedną z jego książek stojącą spokojnie na regale. Aż tu niespodzanka!

Spokojne miasteczko Manham. Położone na uboczu. Wbrew pozorom spokojne, przyjazne, gdzie wszyscy mieszkańcy znają się i darzą szacunkiem i zaufaniem, tworząc małą zażyłą społeczność. To właśnie to miejsce wybrał David Hunter, uciekając z wielkiego miasta i bolesnych wspomnień z przeszłości. Przyjął w Manham etat miejscowego lekarza. Swoją przeszłość zawodową jak i prywatną starał się trzymać w tajemnicy... i udawało mu się to do pewnego czasu.
Spokój misteczka burzą makabryczne wydarzenia. Dwóch miejscowych chłopców odnajduje zmasakrowane zwłoki sąsiadki. Następnie w różne miejsca zostają podrzucane okaleczone ciała zwierząt. Znikają młode kobiety w tajemniczych okolicznościach... Wówczas policja prosi o pomoc doktora Davida Huntera, wybitnego antropologa sądowego, próbującego zaszyć się wśród miejscowej społeczności...

"Już po trzydziestu sekundach przechodzi Cię dreszcz.
Po minucie masz serce w gardle.
A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść..."


- oto słowa umiejscowione na okładce, obiecujące nam wielkie emocje i chwile pełne grozy... i z radością stwierdzam, że autor obietnicy dotrzymał! Początkowo podchodziłam do tych słów sceptycznie. Pomyślałam sobie - "Zwykłe gadanie. Muszą jakoś zachęcić czytelnika! Jeszcze żadna książka nie wywołała we mnie takich emocji po przeczytaniu pierwszej strony!". Ale muszę przyznać, że byłam mile zaskoczona! znalazłam tam dokładnie to, czego oczekiwałam a nawet więcej!

 „Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmową pożywkę, następnie emigrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy nie na północ. Nikt nie wie dlaczego. Do tego czasu zawarte w mięśniach białko zdążyło się już rozłożyć, wytwarzając silnie stężony chemiczny roztwór. Zabójczy dla roślinności, niszczy trawę, w której pełzną larwy, tworząc swoistą pępowinę śmierci ciągnącą się aż do miejsca, skąd wyszły. W sprzyjających warunkach – na przykład w dni suche i gorące, bezdeszczowe – pępowina ta, ten pochód tłustych, żółtych, rozedrganych jak w tańcu czerwi, może mieć wiele metrów długości. Jest to widok ciekawy, a dla człowieka z natury ciekawskiego cóż może być bardziej naturalne niż chęć zbadania źródła tego zjawiska?”

- oto pierwszy akapit powieści... który, trzeba przyznać przyprawia o gęsią skórkę! Po takim wstępie można oczekiwać tylko najlepszego... a pomyślcie, jakże to wspaniałe uczucie, kiedy podczas czytania kolejnych stron, widzicie że książka spełnia wasze oczekiwania! Ja znalazłam w tej książce wszystko to, co chciałam znaleźć. Już dawno nie czytałam powieści, która w taki dokładny, szczegółowy sposób przedstawia, nawet te najbardziej drastyczne fragmenty! Uwielbiam powieści grozy, dobre kryminały, kiedy podczas czytania czuję dreszczyk emocji, strach lub nawet obrzydzenie... bo wtedy czuję się "wewnątrz" powieści, tak jakby przedstawione w niej wydarzenia dotyczyły mnie lub działy się gdzieś w moim otoczeniu. Jednak nie każda książka potrafi porwać mnie w ten świat. Książce napisanej przez pana Beckett'a znakomicie się to udało! Czytając, niemal czułam ochydny odór rozkładających się zwłok, słyszłam wyraźne złowrogie brzęczenie, otaczających martwe ciało much... Czułam przyspieszone i mocniejsze bicie serca i podekscytowana zaczynałam czytać tak szybko, że moje oczy ledwo nadążały... :) uwielbiam to!

Więc co mogę ostatecznie napisać? Zdecydowanie polecam! ...ludziom o dość mocnych nerwach! Nie bojącym się mocnych wrażeń! Czytając tę książkę miałam do czynienia ze świetnie napisanym kryminalem! Z ciekawą fabułą, mrożącymi krew w żyłach wydarzeniami! I niezwykle zaskakującą końcówką! Powieść wzbudzała we mnie wszelkie emocje, łacznie z irytacją... Strasznie zdenerwował mnie fakt, że do samego końca nie wywęszyłam mordercy! I wkońcu wszyscy moi podejrzani okazali się niewinni... W tym wypadku jako detektyw dałam plamę! :) pocieszające jest jedynie to, że węszyłam w dobrym kierunku... :)


CYTATY

„Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmową pożywkę, następnie emigrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy nie na północ. Nikt nie wie dlaczego. Do tego czasu zawarte w mięśniach białko zdążyło się już rozłożyć, wytwarzając silnie stężony chemiczny roztwór. Zabójczy dla roślinności, niszczy trawę, w której pełzną larwy, tworząc swoistą pępowinę śmierci ciągnącą się aż do miejsca, skąd wyszły. W sprzyjających warunkach – na przykład w dni suche i gorące, bezdeszczowe – pępowina ta, ten pochód tłustych, żółtych, rozedrganych jak w tańcu czerwi, może mieć wiele metrów długości. Jest to widok ciekawy, a dla człowieka z natury ciekawskiego cóż może być bardziej naturalne niż chęć zbadania źródła tego zjawiska?”

„Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjął inną.”

„Śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe”

„Nigdy nie wątp w człeka prawego i szlachetnego. Taki zawsze coś spieprzy. Oczywiście wszystko w imię większego dobra.”

„Szansę dostaje się tylko w określonym czasie. Skrzyżowanie dróg, i tak dalej. Podejmujesz decyzję i skręcasz w lewo. Podejmujesz inną, skręcasz w prawo i trafiasz zupełnie gdzie indziej.”

„Coś takiego wydobywa ze wszystkich to, co najgorsze. Manham to małe miasteczko. A małe miasteczka rodzą małe umysły.”

„- Pies świetnie się spisał. - Przekażę mu pańskie gratulacje.” :)



Baza recenzji Syndykatu ZwB
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...