czwartek, 14 sierpnia 2014

Jak to się stało, że Pan Wołodyjowski napisał "Potop"...

Już sam tytuł tego posta nam, molom książkowym, wydaje się być totalnym nieporozumieniem i absurdem. Prawda? Zapewne każdy z nas, bez względu na to, czy z języka polskiego miał piątki czy trójki, nawet wyrwany z głębokiego snu potrafiłby podać skład trylogii i nazwisko autora epopei narodowej. Uwierzycie, że niektórzy nawet w stanie świadomym, nie potrafią odpowiedzieć na te pytania?! Tak, mnie też wydawało się to niewiarygodne... Do czasu...

Do stworzenia tego postu przyczyniła się moja znajoma z pracy... i chociaż nie twierdzę wcale, że ja jestem alfą i omegą z języka polskiego, ponieważ zdarza mi się postawić przecinek w nieodpowiednim miejscu i strzelić rażącego byka ortograficznego, to jednak informacje podstawowe i najważniejsze udało mi się opanować! :) Naiwnie myślałam, że to normalne. Nic nadzwyczajnego. A jednak...

Przejdźmy więc do rzeczy i już tłumaczę, co mnie tak wzburzyło. Otóż w pracy bardzo często, aby weselej i przyjemniej nam się pracowało, organizujemy sobie quizy i zagadki :) Pewnego dnia padło na koleżankę (dla jej dobra niech pozostanie anonimowa :P ) i skierowaliśmy w jej stronę jedno proste pytanie z dziedziny języka polskiego. To co usłyszeliśmy powaliło nas wszystkich na plecy... i nie byłoby może jeszcze tak szokujące, gdyby owa koleżanka, nie chwaliła się uprzednio, że była dobrą uczennicą w szkole z rozszerzonym językiem polskim i historią... UWAGA... usiądźcie...

- Kto napisał "Potop"? 
-... yyy... Pan Wołodyjowski...?

Taaaak... Tego dnia zadaliśmy jej tylko to jedno pytanie, ponieważ każdy z nas miał dość... nikt już nie chciał więcej. Najpierw byliśmy w szoku, potem zaczęliśmy się śmiać. Koleżanka natomiast nadal upierała się, że była jedną z najlepszych uczennic! Jakiś czas później postanowiłam dać jej kolejną "szansę"... i oto wyniki kolejnego quizu:

- Kto napisał "Lalkę"?
- No Sienkiewicz! przecież to trylogia! 
- ... <padłam>

*****

- dobra, masz drugą szansę - co wchodzi w skład trylogii?!
- "Ogniem i mieczem", "Potop" i ... yyy ... 
-...???
- "W pustyni i w puszczy" to nie...
ale mam to na końcu języka..."Krzyżacy"!

( no przecież nie "Pan Wołodyjowski", skoro to on "Potop" napisał :P )
- ... 
- i dlatego nazywa się to trylogia, bo każda z tych książek składa się z 3 części!

*****

- Kto napisał "Nad Niemnem"?
- Miłosz?!
-  ... ?!?
- wiem, Maria Orzeszkówna!

*****

- Kto napisał "Zbrodnię i karę" ?
- Ten sam co "Ferdydurke". Fredro?!
- Ty się mnie pytasz prymusko?
- a nie. Nałkowski. był taki autor.
- Zofia Nałkowska była...
- pomyliłam z Gombrowiczem!
- Brawo! rzeczywiście on napisał "Ferdydurke"!
- no i "Zbrodnię i karę".
- Dostojewski! cholera! D O S T O J E W S K I ! ! !
- no wiem, Ferdynand... 

Tu wymiękłam. I wiecie? Sama nie wiem, co o tym myśleć... oj zabolało! :) Nie wiem, czy trzeba się tu śmiać, czy płakać? Zastanawiam się czyja to wina!? Czy koleżanka po prostu była nieukiem? Czy to nauczyciele zawiedli? I jak do cholery to dziewczę zdało maturę? Jak ona skończyła tę szkołę z rozszerzonym polskim?! No jak?!?! I najbardziej przeraża mnie myśl, że takich prymusów jest więcej... Potrafię zrozumieć, że może rzeczywiście nie wszyscy byli z polskiego orłami! Nie wszystkim te lektury, nazwiska przychodzą z łatwością. Może się to pomieszać, można zapomnieć... w końcu, nawet ja maturę zdałam już 11 lat temu... ale żeby nie znać takich podstawowych wiadomości?! Nie, to mi się w głowie nie mieści. Przychodzi mi w tym momencie na myśl tylko jedno zdanie - "Milczenie jest złotem..."

wtorek, 12 sierpnia 2014

"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" - Sherry Argov

Gatunek: PORADNIK
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 225
Oprawa: miękka 

Tłumaczenie: Urszula Szczepańska
Wydawnictwo: G+J 



Rzadko czytam poradniki, a jeśli już się zdarza to raczej na temat finansów i zdrowia, do poradników sercowych natomiast zawsze podchodziłam z wielkim dystansem i przymrużeniem oka... Jednak ta książka bardzo mnie zaciekawiła i muszę przyznać, że znalazłam w niej wiele przydatnych informacji! Jednak co ważne i warte zapamiętania, Tytułowa zołza, nie ma nic wspólnego z wredną babą, ani typowym wyobrażeniem, jakim zołza wydaje nam się być. Autorka określa tak kobietę pewną siebie, konkretną, zdecydowaną, znającą swoją wartość, lecz miłą, uprzejmą i kulturalną. Kobietę o jakiej marzą wszyscy mężczyźni... 

Najczęściej bywa tak, że zakochana kobieta najchętniej od razu uchyliłaby nieba wybrankowi swojego serca. Stara się jak może, by spełnić jego zachcianki. Jeśli "Misio" jest głodny zaprosi go na wystawną kolację przy świecach, podając mu wykwintny posiłek z dwóch dań, który gotowała dla niego całe popołudnie. Kiedy "Misio" zaprosi ja na randkę, zawsze znajdzie dla niego czas. Odwoła wizytę u fryzjera, przełoży spotkanie z przyjaciółkami i pobiegnie... Albo co gorsza, zanim przyjmie zaproszenie na sobotni babski wieczór, zadzwoni najpierw do "Misia" zapytać, czy nie zaplanował wspólnego wieczoru... Ponadto zrezygnuje ze swoich pasji, zmarnuje karnet na basen i siłownię, zrezygnuje z lekcji tańca, by móc jak najwięcej czasu poświęcić na spotkania z "Misiem". Ona chce dobrze. nie zdaje jednak sobie sprawy z tego, że jest to najlepszy przepis na sercową katastrofę...

Kobietom, zwykle wydaje się to normalne, ze skoro jesteśmy zakochane powinnyśmy to okazać. Wydaje nam się, że nasz mężczyzna doceni nasze wysiłki i starania. Wydaje nam się, że powinniśmy spędzać razem jak najwięcej wolnego czasu. Nic bardziej mylnego! Pani Argov rozwiewa wszelkie wątpliwości. Po przeprowadzeniu ankiet, rozmów i wywiadów z setkami mężczyzn, zdradza w swojej książce niezawodne sposoby na zdobycie zainteresowania mężczyzny. Pani Argov wytyka najczęściej popełniane przez kobiety błędy i podpowiada jak je naprawić... a przede wszystkim jak ich więcej nie popełnić. I z niebywałą dumą przyznaję, że po zapoznaniu się z tą pozycją, upewniłam się tylko, co do sensu słów, które od dziecka powtarzała mi babcia i mama... 
"Nigdy nie biegaj za facetem! 
Nie podawaj mu się na srebrnej tacy! 
Nic mu nigdy nie ułatwiaj! 
Jeśli mężczyźnie na Tobie zależy, będzie wiedział jak Cię znaleźć i 
znajdzie sposób, żeby do Ciebie dotrzeć!" 

Te słowa bardzo wryły mi się w pamięć i zawsze starałam się do nich stosować. Koleżanki nie raz twierdziły, że to zgrywanie królewny wcale nie będzie mi się opłacać, a mój mąż do tej pory mi wypomina, że na początku naszej znajomości on się starał, pisał, dzwonił i przyjeżdżał a ja długo się nie angażowałam i podchodziłam z dystansem... Jednak jak widać, nie zrezygnował :) Mogę więc z własnego doświadczenia powiedzieć, że to co pisze autorka w tej książce ma sens. Być może jestem staroświecka, ale uczono mnie, że to mężczyzna ma zdobywać kobietę! To on powinien dzwonić, starać się, zabiegać o spotkanie... Kobieta natomiast powinna mieć klasę i kazać się zdobywać. Ponad wszystko cenić siebie i swój czas. Jeśli mężczyźnie naprawdę zależy to poczeka...

Każdy mężczyzna bez wyjątku ma naturę wojownika i zdobywcy! Każdy mężczyzna lubi rywalizację. Każdy lubi zdobywać, starać się... i kiedy zdobędzie coś, co kosztowało go wiele wysiłku będzie tę zdobycz szanował! A jaką wartość ma coś, co przyszło szybko i łatwo? Niewielką, więc niebawem zacznie się rozglądać za nową dawką emocji. Kobiety tego nie rozumieją, lub po prostu o tym zapominają, ponieważ większość już od samego początku popełnia najpopularniejsze błędy. Oczywiście nikt nie każe ci być wredną, niemiłą, opryskliwą królewną, która nie docenia wysiłków faceta. Pokaż, że widzisz jego starania i doceniasz, ale nie oplataj mężczyzny jak bluszcz, bo nawet jeśli będziesz nieziemsko piękna i czarująca, naturalną reakcją faceta będzie, chęć uwolnienia się! Daj mu się zdobywać i znajdź zdrowe granice. Zachowaj swoją indywidualność, prowadź dalej swoje życie, umawiaj się z przyjaciółkami, chodź na siłownię, dbaj o swoje hobby... po prostu w wolnej chwili znajdź czas też dla niego! 

Nie czytam wiele takich poradników, ale akurat ten uważam za warty uwagi! Uważam, że zdecydowana większość kobiet powinna po niego sięgnąć choć raz! A najlepiej dwa... i to z notatnikiem! Czasy się zmieniły, dzisiejsze młode kobiety wyznają równouprawnienie, gazetki i głupkowate reality show, wbijają im do głów, że mają brać sprawy we własne ręce i jeśli podoba im się facet, mają go zdobywać! Dla mnie to totalna bzdura i niestety uważam, że w sprawach damsko-męskich świat poszedł w złym kierunku! Natura zaprojektowała nas inaczej! Pozwól mężczyźnie pozostać mężczyzną, a ty ceń i pielęgnuj swoją kobiecość... zyskasz na tym, a on będzie ci naprawdę wdzięczny! 

"Nie zrozum mnie źle: bezwarunkowa miłość to piękna rzecz. 
Ale dopiero po tym, jak twoje warunki zostaną spełnione!"

"Kiedy ludzie pokazują ci, kim są, wierz im... 
za pierwszym razem."

środa, 30 lipca 2014

"Skazany na bluesa" - recenzja filmu...

"SKAZANY NA BLUESA"
Gatunek: dramat, muzyczny
Reżyseria: Jan Kidawa - Błoński
Scenariusz: Przemysław Angerman, Jan Kidawa - Błoński
Produkcja: Polska
Premiera: 2005


OBSADA:
Ryszard Riedel - Tomasz Kot

Gola - Jolanta Fraszyńska
Indianer - Maciej Balcar



30 lipca tego roku mija dokładnie 20 lat od śmierci Ryszarda Riedla, legendarnego wokalisty zespołu Dżem. Niezwykle charyzmatycznego, utalentowanego muzyka, którego kariera choć bardzo burzliwa, odcisnęła trwały ślad w historii polskiej muzyki. Zespół istnieje do dziś. Miejsce zmarłego muzyka zajął początkowo Jacek Dewódzki, następnie Maciej Balcar... I chociaż z jego wokalem zespół Dżem gra i koncertuje do dziś, nigdy już nie będzie tym samym Dżemem.

Ryśka już dawno nie ma, ale jego muzyka żyje w nas do tej pory. Każdy zna przynajmniej jedną piosenkę, która wyszła spod jego pióra... "Wehikuł czasu", "Mała aleja róż", "Whisky", "List do M.", "Sen o Victorii"... to jedynie najbardziej znane tytuły, zaledwie garstka jego twórczości! Jego charyzmatyczny, mocny głos nadal można usłyszeć na playlistach jego prawdziwych fanów. A co najbardziej mnie cieszy, jego muzykę potrafią docenić też młodsze pokolenia, które nie miały już możliwości posłuchania jego wokalu na żywo... Z takiego pokolenia wywodzę się również ja...

W roku 1994 kiedy życie Riedla dobiegło końca, miałam zaledwie 9 lat. Moim głównym zajęciem było wtedy zwisanie z trzepaka, przebieranie lalek barbie w nowe kiecki, trwanie w postanowieniu zostania nauczycielką w przyszłości, a najpoważniejszym zmartwieniem było utrzymanie tytułu najlepszej w skakaniu na skakance wśród koleżanek z podwórka... Muzyka Dżemu nie była mi bliska. Nie była mi nawet znana. Wtedy bardziej przemawiały do mnie teksty przebojów Fasolek, niż życiowa twórczość Ryśka. Moi rodzice również go nie słuchali, więc ja sama Dżem poznałam znacznie później. Dopiero w wieku około 19 lat. I wtedy jego muzyka na dobre zagościła w moim domu, lecz do dziś strasznie mi żal, że zamiast koncertów na żywo zostały mi tylko stare nagrania... Dlatego też z radością przyjęłam wiadomość o filmie "Skazany na bluesa". 

Jakim człowiekiem był Rysiek, możemy się już dowiedzieć tylko z książek, oraz filmów. Wiemy, że był niepokorną duszą, nade wszystko ceniącą sobie wolność. Spóźnił się na swój ślub. Zaraz po przyjęciu weselnym poszedł odprowadzić przyjaciela i wrócił po dwóch tygodniach... Zdarzało mu się też nie przyjść za swój własny koncert! Był wolnym ptakiem... ptakiem, który wpadł do klatki... klatki, którą było uzależnienie... i problem uzależnienia starali się przedstawić twórcy filmu. Przyznaję, że ten obraz wywołał we mnie ogromne emocje. Z jednej strony świetnie rozwijająca się kariera, z drugiej narkotyki, uzależnienie i kochająca żona, Gola, trwająca przy nim mimo wszystko, na dobre i złe... 

Na temat filmu "Skazany na bluesa" słyszałam przeróżne opinie. Jedni uważają, że jest to bardzo dobry film... inni mówią, że to jakaś pomyłka. Fatalny montaż, kiepska jakość, nieudane, bezsensowne retrospekcje i ponadto gra aktorska wołająca o pomstę do nieba! Ja na temat profesjonalizmu twórców nie mogę się wypowiedzieć, ponieważ absolutnie się na tym nie znam, a film odbieram jedynie jako zwykły widz... jednak moim skromnym zdaniem twórcy całkiem przyzwoicie wykonali swoje zadanie! Film wzbudza masę przeróżnych emocji! Ukazuje życie Riedla od strony, której tak naprawdę nie znaliśmy. Dla nas był utalentowanym muzykiem i charyzmatycznym wokalistą. Jego życie prywatne, problem uzależnienia, to zupełnie inna bajka, o której tak naprawdę, niewiele mówiono. W filmie ten problem przedstawiono bardzo wyraźnie... choć wydaje mi się, że lekko przesadzono...

Twórcy ukazali nam jego życie w różnych aspektach. Rozwijająca się kariera muzyczna i jednocześnie pogłębiający się problem, z którym Rysiek nie potrafił sobie poradzić. Obserwujemy jak krok po kroku, upada coraz niżej. Jak uzależnienie pochłania go w coraz większym stopniu. Jak traci kontrolę nad życiem, zaniedbuje zobowiązania wobec zespołu, zaniedbuje rodzinę... i w tym momencie należy pamiętać, że film "Skazany na bluesa" jest jedynie filmem fabularnym opartym na wątkach biograficznych, a nie biografią Ryszarda Riedla! 

Wiele w nim przekłamań, wiele scen stworzonych dzięki wyobraźni twórcy... Owszem Rysiek miał problemy z narkotykami, ale nigdy nie musiał się poniżać, aby je zdobyć! Nigdy nie narkotyzował się w obecności dzieci, jak to było pokazane w jednej ze scen... Jego syn Sebastian, obecnie wokalista zespołu Cree, wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że jako dziecko nie zauważał nawet, że z ojcem było coś nie tak. Przygoda Ryśka z narkotykami również rozpoczęła się w innych okolicznościach, niż pokazuje nam film. Filmowy Indianer to tak naprawdę postać fikcyjna, która miała jedynie symbolizować wszystkich przyjaciół Ryśka, w tym Pudla, jednego z jego najbliższych przyjaciół z dzieciństwa. Ponadto scena koncertu na auli szkolnej jest jedynie w połowie prawdziwa... Podobny koncert owszem, miał miejsce, lecz ciężarna, nastoletnia Gola znalazła się tam tylko dzięki wyobraźni reżysera, ponieważ Bastek pojawił się na świecie kiedy jego rodzice mieli po 22 lata.

Możemy doszukać się w filmie jeszcze kilku niezgodności w porównaniu z prawdziwym życiem artysty, jednak nikt nie obiecywał, ani nie twierdził, że "Skazany na bluesa" jest biografią. Warto to zapamiętać, ponieważ osoby, które nie znały Ryśka i niewiele o nim wiedzą, po seansie filmu, mogą mieć mylne wyobrażenie o jego osobie! Miał on normalne życie, był uśmiechniętym, charyzmatycznym człowiekiem o miłym usposobieniu i wielkim poczuciu humoru... w filmie widzimy go wiecznie nieprzytomnego, nieobecnego, odurzonego. Film jest ponury i szary, jego życie smutne, a sam Rysiek brudny i zaniedbany... i ja jestem nieco zawiedziona, że tak go przedstawiono i tak przerysowano jego postać. Wystarczy obejrzeć stare nagrania jego występów, żeby przekonać się, że nigdy nie był tak zaniedbany i tak ponury i nieszczęśliwy! A jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się o Ryśku więcej i poznać jakie jego życie naprawdę było, polecam sięgnąć po książkę "Rysiek" autorstwa pana Skaradzińskiego. 

Jeśli chodzi o obsadę aktorską, uważam, że została ona dobrana doskonale... Tomasz Kot w roli Ryśka powala na kolana! Choć jego postać została przerysowana i przesadzona, jego zdolności aktorskie bronią się same. Nie była to łatwa rola i panu Tomaszowi należą się wyrazy uznania. Jolanta Fraszyńska do roli Goli została wręcz stworzona. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie żadnej innej aktorki, która mogłaby tę postać zagrać lepiej. Kochająca, delikatna kobieta, a jednocześnie tak silna i zdecydowana! I nie można też pominąć Macieja Balcara, który ukończył szkołę muzyczną i swoje życie również pokierował w stronę muzyki, a zagrał swoją postać niezwykle naturalnie. Jednak na pewno najsilniejszą stroną tego filmu jest muzyka! Prawdziwa, żywa muzyka, którą pokochały miliony! I tu nie ma żadnych przekłamań! Muzyka Dżemu to żywa legenda... I choć dziś mija 20 lat od śmierci Ryśka, jego muzyka nadal żyje...


Sie macie ludzie!
" W życiu piękne są tylko chwile ..."


niedziela, 27 lipca 2014

Wyniki konkursu z Diabłem :)

Wczoraj, 26 lipca, o godzinie 0:00 zakończył się konkurs, w którym walczyliście o egzemplarz książki "Pamiętnik Diabła" autorstwa pana Adriana Bednarka. Egzemplarz iście wyjątkowy, którego nie ma nikt inny... z dedykacją od samego autora! :)

Z nieskrywaną więc przyjemnością ogłaszam, że szczęśliwą właścicielką niepowtarzalnego egzemplarza zostaje... 

Magda Saska-Radwan!!!

Magda jako genialnego seryjnego mordercę wytypowała Dextera Morgana, a ja, oraz pan Adrian Bednarek, zupełnie się z tym typem zgadzamy! :) 
- "...podstawa to nie dać się złapać :)"




Serdecznie gratuluję zwyciężczyni! :) 
Otrzyma ona od autora książki wiadomość email 
z prośbą o podanie adresu do wysyłki! :)

Dziękuję za udział w konkursie 
w imieniu swoim oraz autora, pana Adriana Bednarka :)
i zapraszam na Oficjalną stronę książki KLIK


sobota, 26 lipca 2014

"Kolekcjoner oczu" - Sebastian Fitzek

Gatunek: THRILLER PSYCHOLOGICZNY
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 438
Oprawa: miękka 

Tłumaczenie: Barbara Tarnas
Wydawnictwo: G+J



Do trzech razy sztuka... Choć sama nie mogę w to uwierzyć, miałam tę książkę w domu aż 3 razy. Wypożyczyłam z biblioteki raz, oddałam przed rozpoczęciem, gdyż przeceniłam swoje możliwości i nie wyrobiłam się z czasem. Wypożyczyłam drugi raz i ...znów to samo. Kiedy zabrałam ją do domu po raz trzeci, stwierdziłam "albo teraz, albo nigdy!". Nie będzie niespodzianką jeśli powiem, że kogo jak kogo, ale pana Fitzka nie mogłam sobie odpuścić! 

Najpierw zabija matkę i porywa dziecko, a potem daje ojcu 45 godzin na jego odnalezienie. Po upływie tego czasu zabija dziecko i usuwa mu lewe oko... Tak działa Kolekcjoner oczu. 
Kiedy zostaje znaleziona kolejna ofiara i zostają porwane jej 9- letnie bliźnięta, policja rozpoczyna poszukiwania. Wszelkie ślady prowadzą do dziennikarza Aleksandra Zorbacha, byłego policjanta, który  na własną rękę również próbuje rozwiązać sprawę. Pomaga mu w tym jego redakcyjny asystent, Frank oraz niewidoma kobieta, która posiada nadprzyrodzone zdolności. Alina za pomocą dotyku miewa wizje przeszłych zdarzeń. Twierdzi, że był u niej poszukiwany morderca...

Pana Fitzka poznałam już jakiś czas temu i była to miłość od pierwszego wejrzenia :) Już po pierwszym spotkaniu wiedziałam, że sięgnę po książkę tego autora ponownie. Po drugiej natomiast, byłam pewna, że przeczytam całą resztę! "Kolekcjoner oczu" była już czwartą książką z dorobku pana Fitzka, którą miałam przyjemność przeczytać. Na szczęście nie ostatnią, przede mną jeszcze trzy... mimo to, strasznie mi żal, że to tylko trzy. Autor pisze niesamowite historie, które mam wrażenie, stworzone są specjalnie dla mnie!

Uwielbiam ten styl, lekkie pióro, a przede wszystkim ubóstwiam niepowtarzalną, niezawodną wyobraźnię autora. Historie, które powstają na kartach jego powieści przyprawiają mnie o gęsią skórkę, dreszczyk emocji i co najważniejsze, niemożliwe jest przejrzenie jego zamiarów przed sceną finałową! Jest to dla mnie niezwykle ważne, ponieważ przeczytałam już tak wiele thrillerów i kryminałów, że zwykle odnalezienie mordercy, czy rozwiązanie intrygi przed końcem, nie jest już tak problematyczne jak kiedyś. Co gorsza czasem zdarza się, że moja własna wyobraźnia, oraz mój pomysł na rozwiązanie historii, wydaje się być bardziej interesujące, oraz bardziej oryginalne niż jej faktyczne zakończenie... Wtedy rozczarowanie jest nieuniknione. Pod tym względem pan Fitzek jeszcze nigdy mnie nie zawiódł! 

Fabuła "Kolekcjonera oczu" oraz każdej innej historii napisanej przez tego niemieckiego pisarza, powala na łopatki i zaskakuje! Wyobraźni nie możemy temu panu na pewno odmówić. Poza tym umiejętne budowanie napięcia oraz prowadzenie akcji to zdecydowanie jego mocne strony. Powyższa powieść jest nieco inna... autor wykorzystał w niej zabieg jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam. Były już nowe, nieistniejące w słowniku słowa ( np. "niespokojniłam", "pozorniłam", "samotniłam" ), ale powieści napisanej od końca jeszcze nie widziałam! Dokładnie tak! nawet strony książki ponumerowane są od końca, im bliżej końca, tym mniejsza liczba strony... Na początku nie mogłam do tego przywyknąć, w połowie zaczęło mnie to nawet nieco rozpraszać, gdyż chwilami starałam się nadać sens tej historii, patrząc na wydarzenia wstecz. Byłam niezwykle ciekawa efektu i sensu końcowego... i przyznaję, że finał wbił mnie w fotel!


Pan Fitzek nie zawiódł mnie i tym razem, i jestem przekonana, że już mu się to nie uda. Nadal zajmuje wysoką pozycję na liście moich ulubionych pisarzy i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Zawsze z wielkim zapałem sięgam po kolejny tytuł z jego literackiego dorobku i zawsze jestem zaskoczona finałem, oraz pełna podziwu dla jego talentu! I choć przede mną jeszcze co najmniej trzy tytuły, już teraz nie mogę doczekać się kolejnego! Nie chciałabym doczekać chwili kiedy skończę ostatnią jego książkę i uświadomię sobie, że "to już jest koniec, nie ma już nic..." :D 

CYTATY
"Negatywne myślenie znajduje odbicie w rzeczywistości. Myśl pozytywnie, a będą cię spotykać rzeczy pozytywne!"

"Jeśli chcesz być tak blisko człowieka, że najchętniej zamieniłbyś się z nim na ciała, wyłączasz rozum i jedynym jeszcze funkcjonującym narządem zmysłów staje się dusza."

"Wszystko, co robię, robię w imię jedynego prawdziwego systemu wartości, o który w ogóle opłaca się walczyć na tym świecie: rodziny."

"Prezent! Dlaczego obiecałem Julianowi zegarek?Tak okrutną śmiertelną rzecz, która przecież w końcu nie służy do niczego innego, jak tylko do przybliżania nas do śmierci z sekundy na sekundę"

"Najczęściej analizujemy nasze błędy. Nigdy natomiast nie analizujemy naszych sukcesów. Jeśli coś idzie dobrze, uważamy to za rzecz naturalną. Martwimy się, kiedy tracimy pieniądze albo kiedy porzuciła nas miłość naszego życia. Ale dlaczego z nami jest, zastanawiamy się równie rzadko, jak dziwimy się, że zdaliśmy egzamin. A przy tym według mnie mniej winne są tu błędy, dzięki którym możemy poznawać ludzi, niż sukcesy, na które nie zasługujemy. Jeśli się w nie wgłębiamy, usypiają nas, stajemy się zadufani w sobie i możemy ich juz nigdy nie powtórzyć."

"Zdarzają się nieliczne momenty, kiedy nam, ludziom, udaje się żyć tylko chwilą. Kiedy nie ma przyszłości ani przeszłości, lecz tylko tu i teraz."

"Z upływem lat nasze życie coraz bardziej opiera się na niespełnionych obietnicach."
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...