środa, 13 czerwca 2012

"DZIENNIK NIMFOMANKI" - Valerie Tasso

OPIS WYDAWCY
Dziennik nimfomanki to poruszająca autobiografia Francuzki z dobrego domu, dla której seks jest sensem życia. Jej przypadkowi partnerzy pochodzą z różnych środowisk, spotyka ich w niezwykłych okolicznościach, nawiązuje niecodzienne relacje, które opisuje z pełną szczerością. Wiąże się z psychopatą, przeżywa załamanie nerwowe, zostaje luksusową prostytutką. W agencji poznaje słabości mężczyzn, a w końcu znajduje miłość.
(270 stron)

MOJA OPINIA 
Od dawna miałam ochotę sięgnać po tę książkę... Jednak ciągle było mi jakoś nie po drodze. Podczas wizyt w bibliotece zawsze znajdowałam masę innych obowiązkowych lektur, więc ta ciągle schodziła na dalszy plan. Na potem... W końcu jednak trafiła ona w moje ręce, za sprawą "pożyczajki", z koleżanką na portalu lubimyczytać.pl :) Pomyślałam, że albo teraz, albo nigdy! 

Kiedy poznajemy Val jest ona młodą, 29-letnią, atrakcyjną kobietą. Ma dobrą pracę, mieszkanie, spore oszczędności i jest niemal samowystarczalna... Niemal, ponieważ potrzebuje mężczyzn, tylko po to aby zaspokajali jej wygórowane potrzeby seksualne. Nawiązuje ona przypadkowe, jednorazowe przygody z nieznajomymi mężczyznami. W ciągu jednego dnia zdarza jej się odbyć 4 niezobowiązujące stosunki! Jednak w głębi duszy Val marzy o poznaniu prawdziwej miłości. Związuje się z ponad 20 lat starszym mężczyzną, który okazuje się oszustem, przechodzi załamanie nerwowe i aby stanąć znów na nogi, znajduje pracę w luksusowej agencji towarzyskiej... i podejmuje się jej z nieskrywaną przyjemnością...

Kiedy podczas czytania tej historii dowiedziałam się, że jest to autobiografia autorki, przyznam szczerze - byłam w lekkim szoku! Jestem pełna podziwu dla tej pani, że odważyła się wydać tę książkę, nie ukrywając, że są to jej osobiste przeżycia. Autorka bardzo szczerze i prawdziwie przedstawia nam swoje liczne, przypadkowe przygody erotyczne. Nie stroni też od dość szczegółowych opisów swoich poczynań... Balansując czasem na granicy dobrego smaku, czasem bark wyczucia... To ukazuje, że traktuje ona seks bardzo przedmiotowo.  Opisuje jak i w jakich okolicznościach udaje jej się uwieść kolejnych kochanków... Na ulicy, w metrze, w hotelu, a nawet na cmentarzu! Opisuje swoje uzależnienie, pisze o mężczyznach, którzy pojawiali się w jej życiu na chwilę, lub na dłużej... A czytając nie można pozbyć się wrażenia, że te wyznania są niezwykle szczere i prawdziwe. Autorka dzieli się z czytelnikiem swoim przeżyciami i myślami, kiedy mężczyzna, którego kocha, okazuje się oszustem. Prowadzi on podwójne życie, a do tego jest zazdrosny, zaborczy i nęka ją psychicznie. Jak się potoczą jej dalsze losy? Sięgając po książkę, dowiecie się sami...

Książkę czyta się bardzo łatwo i szybko. Jest napisana dostępnym językiem. Autorka nie zaśmieca historii niepotrzebnymi wątkami czy opisami. I na pewno na korzyść działa to, iż książka jest w formie pamiętnika. Muszę przyznać, że czytało mi się świetnie! Historia mnie bardzo wciągnęła. Nie mogę powiedzieć, żebym nie mogła jej wręcz odłożyć, ale siadałam do niej z chęcią. I miło spędziłam czas czytając.
Wbrew pozorom, cała akcja książki nie kręci się wyłącznie wokół seksu. Chociaż po przeczytaniu kilku pierwszych stron, zastanawiałam się czy znajdę w niej jakąś dodatkową fabułę?! Pierwsze strony ociekają seksem! Val uprawia seks w hotelu, w toalecie, w samochodzie, na cmentarzu... Seks, seks, seks! Ale czego się spodziewałam?! Grzecznej uczennicy w klasztorze, zapiętej pod samą szyjkę? Przecież to w końcu dziennik nimfomanki! Jednak już kilka stron dalej poza seksem działo się coś więcej... :) i to ciekawie się działo! :) Bohaterka, z czasem, dała nam się poznać jako wrażliwa kobieta, pragnąca miłości duchowej a nie tylko cielesnej... Dostrzegłam w niej zagubioną, wrażliwą kobietkę, która pragnie być kochana...

" Byłam zagubioną kobietą, owszem. Ale chciałam, w gruncie rzeczy, używać seksu jako środka, który pozwoli mi odnaleźć to, czego wszyscy szukają: uznania, przyjemności, szacunku dla siebie, a w końcu miłości i czułości. Czy jest w tym coś patologicznego? "

Polecam tę książkę. Chociaż nie porywa i nie zgubiłam kapci z wrażenia, to jednak czytało się dobrze i miło spędziłam czas. To idealna lekturka na nudę i dobrze się ją czyta do poduszki. Nie zawiodła mnie, a wręcz miło zaskoczyła, ponieważ słyszałam sporo negatywnych opinii o jej ekranizacji. Obawiałam się, że cała historia, może okazać się nieciekawa... Jednak nic podobnego! Było miło...

CYTATY
„W końcu osiągnęłam to, czego chciałam, udało mi się kogoś zabić. Zabiłam w sobie osobę stateczną, wykształconą i ambitną. Zrobiłam to dlatego, że wiedziałam, iż uwalniając się od niej, wyzwolę inną, o wiele bardziej ludzką, jeszcze wrażliwszą i jeszcze ciekawszą życia.”

„Bóg również płakał całymi nocami, ukryty pod poduszką, słuchając symfonii „Nowego Świata'' Dworzaka, kiedy wiedział, że jestem w ramionach innego. I wtedy odkryłam, po raz pierwszy w życiu, że łzy mężczyzny są najlepszym prezentem dla zakochanej kobiety.”

„Ciałem można się dzielić, ale duszą zdecydowanie nie.”

„W moim upadku do piekła znalazłam kawałek raju.”

„Są miłości, które zabijają...”

„Śmierć jest straszna, ale nie dla tych, którzy odchodzą, tylko dla tych, którzy zostają.”

wtorek, 12 czerwca 2012

STOSIK 2


Przedstawiam Wam mój stosik :) Może niezbyt pokaźny jednak na najbliższe dni wystarczy - tym bardziej, że jeszcze poprzedni nie jest skonczony :) recenzje jeszcze nieuzupełnione, ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać, musiałam znów odwiedzić bibliotekę i wyszukać jakieś lekturki :) A książeczki teraz się grzecznie, ładnie przedstawią - od dołu :)

1. "Pokój do wynajęcia" - zbiór opowiadań grozy, polskich autorów :) Jestem już w połowie, a recenzja tworzy się stopniowo, po każdym kolejnym przeczytanym opowiadanku :)

2. "Worek kości" Stephen King - duża, opasła książka, lecz w przypadku tego autora, na pewno nie z nadwagą :) W jego powieściach każde zdanie pasuje idealnie i znajduje się na swoim miejscu :) Nic innego jak, setki stron przyjemnego czytania... :)

3. "Róża i wieprz" Anne Provoost - moja nagroda w wygranym konkursie u Chomiczka :) a jak to się stało? zgłosiłam się i wygrałam! o jakie to proste :) więc kto mi teraz pozazdrościł - zapraszam do mojego KONKURSU! :) Gwarantuję, że u mnie również ktoś wygra... :P

4. "Przepowiednia" Dean Koontz - skusiłam się na nią po przecztaniu recenzji Malcziki :) skoro poleca, to jak odmówić takiej sympatycznej dziewczynie... :) poleciałam do biblioteki i znalazłam ją taką stojącą bezczynnie na regale... cóż mogłam zrobić? :)

5. "Entliczek pentliczek" Agatha Christie - oto królowa kamuflażu, jak widać - a raczej nie widać - na zdjęciu! :) Malutka książeczka wyczytana już przez niejednego mola książkowego! Dobry znak! :) Ja się nie mogę doczekać ponieważ to długo wyczekiwane, pierwsze spotkanie z autorką :)

Tak oto prezentuje się mój nowy stosik :) ale zanim zasiądę do czytania podzielę się jeszcze z Wami, najdziwniejszymi według mnie, wpisywanymi w wyszukiwarkę hasłami, dzięki którym, ludzie trafiają w sieci na mojego bloga... :) 

- hannibal lecter dzien dobry kocham cie... - Witajcie! nazywam się Hannibal Lecter i zaśpiewam Wam piosenkę "dzień dobry kocham cię! już posmarowałem tobą chleb"... :)
- książka alfabet dziecka poszukującego... - oświadczam wszem i wobec, że żadnego alfabetu, ani dziecka tu nie przetrzymuję wbrew jego woli... :)
- przyczyny 1 wojny światowej w punktach... - kiedyś Ruda napisze Wam książkę pt: "Jak rozpętałam pierwszą wojnę światową"... :P
- bulimiczki... - no tak! bo u mnie na blogu same recenzje, książki, recenzje, książki... i w kółko tak samo, aż do porzygu... :P

ŻYCZĘ WSZYSTKIM MIŁEGO WIECZORU! :)

niedziela, 10 czerwca 2012

"PODPALACZKA" - Stephen King

OPIS WYDAWCY
Andy McGee, zachęcony możliwością szybkiego zarobienia dwustu dolarów, decyduje się uczestniczyć w ryzykownym eksperymencie. Zastrzyk testowanego specyfiku halucynogennego, powoduje osobliwe zmiany w jego psychice. Wkrótce przekonuje się, że siłą woli potrafi zmusić innych do określonych zachować. Jego żona Vicky (także poddana eksperymentowi) odkrywa w sobie zdolności telepatii i telekinezy, a ich córeczka Charlie potrafi rozniecić ogień na odległość. Osobami o tak niezwykłych umiejętnościach interesują się agenci z Wydziału Wywiadu Naukowego. Ich bezwzględne metody działania sprawiają, że życie szczęśliwej rodziny zamienia się w koszmar.
(464 strony)

MOJA OPINIA 
Autora nikomu nie trzeba specjalnie przedstawiać. Stephen King jest znany wszystkim - starszym i młodszym... i chyba niewiele straciłabym, ryzykując stwierdzenie, że chyba każdy choć raz w życiu trzymał w dłoni którąś z jego powieści. King zdobył wielką poplularność i tytuł mistrza grozy, już dawno temu i wydaje się, że nikt nie jest w stanie tego tytułu mu odebrać... Ja zdecydowanie należę do miłośników prozy tego autora i miałam już niejedno spotkanie z jego twórczością. Tym razem, aby umilić sobie wiosenne popołudnia i wieczory wybrałam "Podpalaczkę"...

Andy McGee wraz z żoną Vicky i córeczką Charlie, bierze udział w eksperymencie. Polega on na otrzymaniu zastrzyku, ze śrdokiem halucynogennym. Kusi łatwe zarobienie 200 dolarów i cała rodzinna oddaje się w ręce, przeprowadzającego eksperyment, doktora. Po jakimś czasie Andy odkrywa, że on, jego żona i córka, nabyli niecodziennych zdolności. Andy potrafi siłą swojego umysłu, wpłynąć na wolę i zachowanie innych ludzi. Jego żona Vicky, nabyła umiejętność telepiatii i telekinezy. Natomiast ich mała córeczka, roznieca ogień siła umysłu. Paranormalnymi zdolnościami rodziny zainteresowali się agenci z Wydziału Wywiadu Naukowego. I w krótkim czasie zmienili życie Andy'ego i jego bliskich, w piekło...

Po "Podpalaczkę" sięgnęłam pełna nadziei, że znajdę coś w stylu innej, znanej powieści Kinga. Było to dla mnie, pewnego rodzaju zastępstwo... Od dawna poluję na "Carrie". Jednak na razie jest dla mnie nieosiągalna. Nie ma jej w bibliotece, nie ma w księgarni. Nie ma nigdzie... Kiedy na bibliotecznej półce znalazłam "Podpalaczkę" i z opisu dowiedziałam się, że tematem przewodnim historii również są zdolności paranormalne, postanowiałam poznać ją bliżej. Zamiast jednej nastoletniej Carrie, postanowiłam poznać całą rodzinę, obdażoną niecodziennymi zdolnościami.

I muszę przyznać, że absolutnie nie żałuję! Pan King jak zwykle stanął na wysokości zadania i stworzył rewelacyjną historię! Osoby, które znają już troszkę warsztat pisarski tego autora, dobrze wiedzą, że ma on swój niepowtarzalny, oryginalny styl! Jego historie czyta się lekko i przyjemnie. King zawsze tworzy dopracowanych bohaterów, a akcja jest dynamiczna. Równiez w tym przypadku. Czytając powieści Kinga nie można się nudzić, ciągle coś się dzieje. Nawet jeśli na kilku pierwszych stronach, wydaje się, że zawiewa nudą, po kilku następnych sytuacja diametralnie się zmienia. I nawet nie wiemy kiedy, wpadamy w wir przedstawinych wydarzeń i nie możemy książki odłożyć na półkę! Ta historia niewątpliwie wciąga i może nawet należy do jednej z najlepszych w całej twórczości autora!

Zdecydowanie polecam tę książkę. Dorównuje ona całej reszcie niesamowitych opowieści, napisanych przez Kinga! Dla miłośników gatunku jest to wisienka na torcie! :) Warto po nią sięgnąć i przekonać się, że król jest tylko jeden! :)

CYTATY
„Gdybym wierzył w to, że człowiek ma duszę, kapitanie Hollister, powiedziałbym, że przebywa ona w przysadce mózgowej.”

„Bóg kocha sprawiać, by ludzie łamali przysięgi. To powoduje, że czują się odpowiednio mali, że znają swe miejsce na świecie, i wiedzą, ile mają samokontroli”

„Po trzecie - przypomniał sobie chińskie przysłowie, przekleństwo brzmiące zwodniczo przyjemnie, póki się nie usiadło i nie pomyślało. "Obyś żył w ciekawych czasach". Przez ostatnie pół roku żył w niesamowicie ciekawych czasach. Jeśli jeszcze przytrafi mu się się coś ciekawego, niechybnie zwariuje.” 

„Powiedział Fredowi, że główki zapałek zrobione są z siarki, która sprawi, że zęby mu zgniją i wypadną. Że patrzenie na płonące zapałki kiedyś go oślepi. A w końcu przytrzymał rękę dziecka nad płomieniem i oparzył je.”

W nocnych ciemnościach patrze na nowy zegarek. Zegarek mówi mi, że z sekundy na sekundę jestem bliższy śmierci. To dobra wiadomość.”

piątek, 8 czerwca 2012

LUBIĘ... - oTAGowana po raz kolejny... :)

No i znów dopadła mnie zabawa, która z prędkością światła rozprzestrzenia się po naszej blogowej społeczności... :) Tym razem za pobudzenie mojego umysłu do wysiłku, odpowiada Malcziki :) Po krótce przedstwię Wam zasady nowgo TAGu i zabieram się do pisania... :)

1. Banerem – jest owo zdjęcie, które pojawia się u mnie – i u kazdej otagowanej dziewczyny/chłopaka – tak tak, fioletowy kwiatuszek;)
2. Napisz kto Cię otagował – to napisałam już wyżej;)
3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które lubisz, które czynią Cię szczęśliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor. 
4. Otaguj kilka osób... :)


Tym razem muszę się pogłowić, aby wypisać wszysko co lubię i co mnie uszczęśliwia :) Ale jestem dobrej myśli... Uwaga - kolejność przypadkowa! :)

Lubię chwile z moimi bliskimi :) Kiedy za oknem leje deszcz, wieje zamieć śnieżna lub szaleje burza, ja w ciepłym domu z mężem i dwiema córeczkami bawimy się, rysujemy, czytamy książeczki, oglądamy bajki i filmy... i te spokojne wieczory we dwoje, kiedy dzieci już śpią, a my z mężem w końcu mamy chwile tylko dla siebie :) Poza tym kiedy jest piękna słoneczna pogoda, pakujemy plecak i wsiadamy w samochód i ruszamy przed siebie - na wycieczkę - trasę wybierając spontanicznie "o patrz! znak kierujący na Warszawę! jedziemy?!?!" :) uwielbiam te nasze rodzinne wyprawy!

Lubię spotkania z moimi przyjaciółkami! :) Raz na jakiś czas urządzamy sobie nasz  SABAT - to nasz babski wieczór, a taka nazwa się przyjęła już od pierwszego naszego spotkania, które od lat odbywa się w tym samym zaufanym gronie :) Pojawia się taka noc kiedy nasi mężowie, zostają w domku z dziećmi, a my we cztery -I,M,U,R- zbieramy się u jednej z nas i mamy całą noc dla siebie! Co robimy? Pijemy winko, śmiejemy się do upadłego, żalimy na mężów, dzieci i gadamy i gadamy! Całą noc aż do rana paplamy i paplamy! :)

Lubię słuchać głośno muzyki :) Najlepiej w słuchawkach :) co wtedy włączam? - Dżem, Metallica, Linkin Park, Offspring, Coma, Happysad... głównie słucham rocka. A do tego jeszcze Czesio Mozil - przeuroczy kosmita :) stare przeboje lat 50' - 90' :) i Reggaeton! uwielbiam takie rytmy, a czemu? o tym w kolejnym punkcie... :)

Lubię taniec! Szczególnie taniec towarzyski, który towarzyszył mi od najmłodszych lat :) Treningi, turnieje... to jest to! Obcasik, kiecunia, sala, dobry partner i zastanie mnie noc, a może ranek! :) od zawsze szczególnie pociągała mnie łacina, czyli tańce latyno-amerykańskie. Cha-cha, rumba, jive, samba. A poza tym jeszcze salsa. Stąd też upodobanie do reggaetonu i muzyki kubańskiej, bo przy tym najlepiej mi sie tańczy :) Marzą mi się wakacje na Kubie, żeby móc potańczyć w prawdziwym kubańskim klubie, prawdziwą kubanską salsę, z prawdziwym kubańczykiem! :)

Lubię buty! Mój bzik! :) mam ich kilkadziesiąt par... ale żeby było zabawnie, obuwie na płaskiej podeszwie i typowo sportowe to nieliczne egzemplarze :) raszta to same szpilki! na obcasie niższym i wyższym, w każdym chyba kolorze tęczy! :) poza tym torebki i ciuszki! Sukienki! Jestem typową kobietą... :)

Lubię swój niski wzrost! Mam zaledwie 157 cm wzrostu i uwielbiam to! Nie chciałabym mieć ani centymetra więcej i nie rozumiem, dlaczego kobiety chcą być wysokie?! :) Małe jest piękne! Ja lubię czuć się małą, kruchą kobietką przy moim wysokim mężu! :) Poza tym uwielbiam nosić wysokie szpilki, a dzięki temu, że jestem malutka mogę sobie na to pozwolić bez najmniejszego skrępowania! :) Dzięki małej posturze, szpilkom i sukienkom czuję się kobieca! :)

oj i lubię jeszcze duuużo innych zajęć i rzeczy... :) lubię oglądać szczególnie dwa seriale "Gotowe na wszytsko" i "Dr. House"... Lubię kawę! jestem od niej poważnie uzależniona :) Lubię każdego rodzaju herbatki - z dziekiej róży, lipy, hibiskusa i innych krzaczorów :D z czego tylko są :) ale koniecznie gorzką... zwyłą herbatę piję z 3 saszetek i bez cukru :) bo nie lubię słodkich napojów :) Lubię fotografię - ale zdecydowanie lepiej czuję się pozując przed obiektywem :) Lubię takie programy jak Discovery Chanel, National Geographic, TVN Turbo :) Lubię Victorię Beckham. Lubię odgłos, gdy deszcz barabani w okno i parapet :) Lubię patrzeć kiedy za oknem szalaje burza :) lubię porządek wokół siebie! nie jestem pedantką i nie wpadam w szał kiedy widzę pyłek kurzu na półce, lub okruszka na podłodze, ale lubię ład i porządek! Talerze w suszarce ustawiam od największego do najmniejszego :) Książki na regale tak samo i zawsze tytułem na szczycie skierowanym w tę samą stronę :) a ubrania w szafie mam wszystkie powieszone... według kolorów... ! :)

Lubię czytać książki - Wielki kubek ciepłej herbatki lub kawy, kocyk i książka... To jest to co mnie najbardziej odpręża po ciężkim dniu :) czy jest coś piękniejszego, niż zatopienie się bez pamięci w lekutrze i przeniesienie w jej barwny świat?! Lubię kiedy strony w szykim tempie przesypują się na lewą stronę :) Lubię przeczytane książki potem dla Was recenzować :) i Lubię ten nasz blogowy mały świat :)

Na razie to tyle ode mnie :) Myślę, że trochę o sobie napisałam :) a kogo wyznaczam do zabawy?
Azumi :)
Chomika :)
TomkaSzymka :)
Juliette :)  i wszyskich, którzy mają ochotę dołączyć do zabawy :)


P.S. I serdecznie zapraszam do mojego konkursu  :) 

wtorek, 5 czerwca 2012

"WOŁANIE GROBU" - Simon Beckett

OPIS WYDAWCY
Im coś jest głębiej, tym dłużej przetrwa.
Martwe ciało odcięte od światła, powietrza i ciepła może trwać prawie wiecznie. Jednak w naturze nic naprawdę nie ginie i nic też nie pozostaje całkiem ukryte.

Doktor David Hunter powraca tam, gdzie wszystko się zaczęło. Na „wilgotne ponure torfowisko w Kornwalii, osłonięte postrzępionymi i nieprzewidywalnymi kurtynami mgły”. Wtedy był szczęśliwym mężem i ojcem. Wtedy praca antropologa sądowego dawała mu satysfakcję. A potem jego świat runął. Teraz ma dokończyć śledztwo, które przerwano na krótko przed jego osobistą tragedią. Doktor Hunter wraca tu, by usłyszeć wołanie grobów i skłonić zmarłych do zwierzeń. Bo nic nie pozostaje ukryte na zawsze...

Osiem lat wcześniej:
Odnaleziono grób ofiary bestialskiego mordu. Doktor David Hunter – młody antropolog sądowy – bada zwłoki. Odrażający fizycznie mężczyzna o straszliwej sile przyznał się do zabójstw czterech dziewcząt. Miał wskazać, gdzie je pogrzebał. Ale uciekł. Mogił nie znaleziono. Dochodzenie przerwano. A potem był tragiczny wypadek, który odmieni doktora Huntera na zawsze.

Teraz:
Morderca znowu jest na wolności. Doktor Hunter znowu zostaje wezwany do Dartmoor. Te same ponure torfowiska i wrzosowiska. Ta sama wilgotna mgła. Ten sam morderca. I ci sami ludzie, z którymi wtedy Hunter pracował. Ta sama kobieta – psycholog policyjny, która teraz boi się… Bardzo się boi. Wokół gęstnieją przeszłość i strach. Narastają, obezwładniają. Znowu każdy może być ofiarą i każdy może być mordercą. (364 strony)

MOJA OPINIA 
Ostatnia część przygód doktora Huntera, już za mną... A co najgorsze, była to ostatnia książka, napisana dotychczas przez Simona Becketta! Teraz już nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekać, aż pan Beckett napisze kolejną rewelacyjną powieść... A póki co, skupmy się na powyższej :)

Głównym bohaterem jest dobrze nam już znany antropolog sądowy, doktor Dawid Hunter, szczęśliwy mąż Kary i ojciec pięcioletniej Alice. Zostaje on zaproszony na wizję lokalną, gdzie gwałciciel i morderca Jeromy Monk pogrzebał ciała swoich ofiar. Przyznał się do winy, ale nie chce ujawnić miejsca gdzie zakopał ciała. Odnaleziono jedynie jeden grób... Monka został osadzon w więzieniu, a sprawę zamknięto. Kiedy 8 lat później morderca ucieka z więzienia, dokto Hunter, odmieniony przez tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w jego życiu, wraca do Dartmoor i na nowo angazuje się w sprawę brutalnych morderstw sprzed 8 lat... 

Podchodziłam do tej książki przygotowana na dreszczyk emocji. Znam już trochę pióro autora, więc wiedziałam czego mogę się spodziewać po kolejnej jego historii i byłam bardzo miło zaskoczona, kiedy okazało się, że ta została napisana troszkę inaczej niż poprzednie... Absolutnie, powieść w żaden sposób na tym nie ucierpiała. Czytało się równie dobrze jak wcześniejsze książki pana Becketta. Jednak tym razem było o połowę mniej drastycznych opisów, połowę mniej trupów, a potencjalny morderca był znany od początku. To coś nowego! 

Od początku czytało mi się bardzo dobrze. Myśl, że to ostatnia już książka tego autora, sprawiła, że czytałam powoli i uważnie, delektując się każdym zdaniem, każdą stroną, każdym rozdziałem... a mimo to mam wrażenie, że i tak zdecydowanie za szybko ją skończyłam. To chyba jedyne zastrzeżenie jakie mam do tego autora - jego książki czyta się bardzo szybko! Za szybko...! :) Każda jego historia tak wciąga, że nie sposób się od niej oderwać i trzeba czytać mimo późnej pory. 
Początek powieści czyta się spokojnie, powoli. I nawet jeśli nie porywa, czyta się przjemnie. Później, z każdą stroną akcja rozkręca się coraz bardziej... żeby na koniec porwać czytelnika w wir wydarzeń i nie pozwolić mu odłożyć książki, przed ujrzeniem słowa końcowego! Pan Beckett ma niesamowity talent. Stopniowo buduje napięcie. Tworzy dopracowanych bohaterów. I potrafi zaskoczyć czytelnika, zadziwiającą końcówką swojej powieści. Ten autor znalazł się w czołówce moich ulubionych pisarzy, ponieważ jako jeden z nielicznych, potrafił zaskoczyć mnie rozwiązaniem swojej historii. A fabuła każdej jego powieści, nie jest jasna i przewdująca! Za to wielki plus dla autora!

"Wołanie grobu" jest czwartą i ostatnią wydaną dotychczas powieścią pana Becketta. Ja z niecierpliwością czekam na kolejne! A kiedy tylko się pojawią, sięgnę po nie jak najszybciej, bez potrzeby czytania opisu znajdującego się na okładce! Nieczęsto trafiam na autorów, którzy tak dokładnie potrafią wpasować się w mój gust literacki! Dodatkowo, z roku na rok, zauważam że staję się chyba coraz bardziej wymagająca i coraz więcej oczekuję od autora, książki i historii w niej przedstawionej. Pan Beckett natomiast, trafił w samo sedno moich oczekiwań! Więc cóż mi pozostaje? Czekać cierpliwie na kolejne jego historie i polecić Wam wszystkie, które się dotychczs ukazały! To smakowity kąsek dla wszystkich miłośników thrillerów! Myślę, że nie będziecie zawiedzeni! 

CYTATY

"Zakopane ciało zawsze pozostawia ślad. Przede wszystkim zwłoki wypierają glebę, któą je zasypano, przez co na powierzchni tworzy się wzniesienie. Kiedy jednak zaczyna się powolny proces rozkładu, a treść ciała oraz mięśni wycieka do gleby, wzniesienie zaczyna się wyrównywać. Wreszcie, kiedy szczątki całkiem zgniją i pozostaną tylko kości, w ziemi robi się niewielkie wgłębienie, wskazując miejsce pochówku. Przydatnych wskazówek może także dostarczyć roślinność. Krzaki i trawa poruszone kopaniem potrzebują czasu, żeby wrócić do poprzedniego stanu. Gdy mijają kolejne miesiące, a trup zaczyna się rozkładać, wydzielane przez niego sbstancje odżywcze karmią rośliny na mogile, powodując ich szybszy rozwój. Stają się wtedy bujniejsze niż te rosnące obok. Różnica jest subtelna, często nie można na niej polegać, jednak istnieje, jeśli tylko wie się, czego szukać."

"Nikt niczego nie robi bez powodu..."

"Przecież kiedyś z nią był. Uczucia nie znikają tylko dlatego, że wszystko skończone..."

"Jeśli ma się coś cennego, coś, co się chce ukryć, to są na to dwa sposoby. Pierwszy - to schować tę rzecz gdzieś, gdzie będzie naprawdę bezpieczna, gdzie nikt nie zdoła jej odnaleźć. Jednak problem polega na tym, że skoro zdołało się już takie miejsce wymyślić, istnieje szansa, że i ktoś inny na to wpadnie. Innym sposobem jest ukrycie takiej rzeczy w miejscu, gdzie nikomu nawet nie przyjdzie do głowy zaglądać. W miejscu tak oczywiśtym, że nikt nawet sobie nie uświadamia, że może być kryjówką. Najlepiej w takim, które ogląda się codziennie."

"Jeden. Dwa. Osiem. Liczby rozkładu. Określają jak szybko rozkładają się wszstkie organizmy, duże i małe. W wodzie, w powietrzu, w ziemi. W takich samych warunkach klimatycznych ciało zanurzone w cieczy rozkłada się dwukrotnie dlużej niż pozostawione na powierzchni. Pod ziemią - osiem razy dłużej. Jeden, dwa, osiem. Prosta wyliczanka, niezaprzeczalna prawda.

Im coś głębiej, tym dłużej przetrwa. Zakop zwłoki, a ukryjesz je przez padlinożernymi owadami pasącymi się na martwym ciele. Bez powietrza mikroorganizmy nie mogą rozkładać tkanek miękkich, postęp rozkładu hamuje też chłodna otulina ziemi. Niska temperatura opóźnia reakcje biochemiczne, które w zwyczajnych warunkach prowadzą do samozniszczenia komórek. Proces, jaki w innych okolicznościach zająłby dni, albo tygodnie, trwa miesiącami. Czasem latami.

Czasem jeszcze dłużej. Martwe ciało odciete od świata, powietrza i ciepła może trwać prawie wiecznie. Schowane w kokonie chłodnej jamy niemal się nie zmienia, obojętne na mijające pory roku. Jednak tak jak wszędzie i tu obowiązuje zasada przyczyny oraz skutku. W naturze nic naprawdę nie ginie i nic też nie pozostaje całkiem ukryte. Matwe ciało zawsze może się jakoś objawić, nieważne jak głęboko leży. Jeden, dwa, osiem. Nic nie pozostaje ukryte na zawsze."

P.S. SERDECZNIE ZAPRASZAM NA MÓJ KONKURS !!! :)

Baza recenzji Syndykatu ZwB
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...