piątek, 20 kwietnia 2012

ZABAWA MOLI KSIĄŻKOWYCH... :)


Śmigając ostatnio po ulubionych blogach książkowych molów, natknęłam się na zabawę :) i stwierdziłam, że sama bardzo chętnie się w nią pobawię i odpowiem na kilka pytań :) 


- O jakiej porze dnia czytasz najchętniej? 
Najchętniej czytam wieczorem przed snem :) ale każda pora jest dobra na książkę :)

- Gdzie czytasz?
Na łóżku :) siedząc lub leżąc pod kocykiem lub kołderką, mając w zasięgu ręki ciepłą kawę lub herbatę...

- W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Leżąc lub siedząc na łóżku :) przykryta kocykiem...

- Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej? 
Zdecydowanie najbardziej lubię powieści grozy, kryminały, thrillery...

- Jaką książkę ostatnio kupiłeś/aś albo dostaleś/aś?
Ostatnio kupiłam "Zieloną milę" S. Kinga :) polecam!

- Co czytałeś/aś ostatnio? 
"Chemia śmierci" Simon Backett, "W sidłach anoreksji" Heidi Hassenmuller.

- Co czytasz obecnie?
W tej chwili czytam "Pamiętnik" Sparksa :) Raczej nie mój gatunek, ale gorąco polecała koleżanka i wiele innych osób... Strasznie romantyczna historia :) taka słodka, że doprowadziłaby do wymiotów całe przedszkole... :) ale dzielnie czytam! Jeszcze nie skończyłam, więc powstrzymam się z opinią :) może na koniec się w niej szaleńczo zakocham? kto wie? :)

- Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są? 
Używam zakładek :) tekturowych, reklamujęcych wydawnictwo :) były dołączone do kupionej kiedyś przeze mnie sagi  "Zmierzch". Rogów nie zaginam, ponieważ burzy to moje poczucie estetyki :)

- Ebook czy audiobook? 
Ani to, ani to. Nigdy nie sluchałam audiobooka, ani nie czytałam ebooka :) Muszę trzymać książkę w ręce i słyszeć szelest stron, czuć zapach papieru i widzieć przesypujące się na lewą stronę kartki :)

- Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
"Dzieci z Bullerbyn" czytałam tę książkę w dzieciństwie chyba z 5 razy :)

- Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Nie potrafię chyba odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie... Ale jeśli już miałabym wybrać byliby to bohaterowie "Zielonej mili" S. Kinga!
Strażnik Paul Edgecombe - był po prostu dobrym człowiekiem i cenię go za sposób w jaki traktował skazańców - choć byli zbrodniarzami, mordercami, traktował ich z szacunkiem, który należy się KAŻDEMU człowiekowi!
Więzień John Coffey - był dobrym człowiekiem niesłusznie uznanym za winnego popełnienia morderstwa. Pomagał ludziom z dobrego serca. Nie oczekując niczego w zamian. Nie próbował się bronić, nie próbował udowodnić swojej niewinności, chciał umrzeć, gdyż nie mógł się odnaleźć na tym podłym świecie...

Zapraszam wszystkich do zabawy :) 

czwartek, 19 kwietnia 2012

"ZIMNY STRACH" - Karin Slaughter

OPIS WYDAWCY

Sara Linton, pełniąca obowiązki koronera w miasteczku Heartsdale w stanie Georgia, zostaje wezwana do campusu miejscowego college'u, gdzie znaleziono zwłoki studenta. Chłopak przypuszczalnie popełnił samobójstwo, teorię tę popierają władze uczelni, pragnące uniknąć skandalu, lecz ani Sara, ani szef miejscowej policji Jeffrey Tolliver nie kryją wątpliwości.
Wkrótce dochodzi do dwóch kolejnych "samobójstw" oraz do brutalnego ataku na młodą kobietę. Jeffrey rozpoczyna zataczające coraz szersze kręgi śledztwo. Sara odkrywa, że była policjantka Lena Adams, zatrudniona jako strażniczka w campusie, może posiadać informacje, które pomogą ująć sadystycznego mordercę. Sęk w tym, że Lena po tragicznych przejściach nie jest w stanie pomóc sama sobie, a cóż dopiero innym. Atmosfera strachu staje się wręcz namacalna...
(450 stron)

MOJA OPINIA 
Policja, FBI, zwłoki i zagadka... Oto przepis na dobry kryminał i dokładnie z tego składa się powieść "Zimny strach"! Już sam opis wydawcy bardzo mnie zachęcił do lektury. Oczekiwałam czegoś ociekającego krwią, trzymającego w napięciu do ostatniej strony i nie zawiodłam się. O tej książce mogę śmiało napisać, że jest to, dokładnie to co lubię najbardziej.

Główną bohaterką powieści jest Sara Linton. Pani koroner w niewielkim miasteczku w stanie Georgia. Pewnego dnia zostaje wezwana do oględzin zwłok młodego samobójcy - absolwenta miejskiego College'u, syna wykładowcy oraz pani psycholog. W tym samym czasie niedaleko miejsca samobójstwa, zostaje zaatakowana przez nieznanego sprawcę jej ciężarna siostra Tessa. Niedługo po tych nieszczęśliwych wypadkach, na terenie kampusu, zostają znalezione ciała kolejnych "samobójców"... W rozwikłaniu zagadki tajemniczych śmierci pomaga Sarze Jeffrey, miejscowwy policjant jej były mąż...

Streściłam powieść bardzo ogólnie. Przedstawiłam jedynie zarys fabuły, nie wspominając o wielu innych bohaterach pojawiających się na stronach przedstawionej książki. Dość rozbudowany wątek poświęcony był też Lenie Adams, byłej policjantce, która miała problemy ze sobą, po tragicznych przeżyciach jakie ją niegdyś spotkały. Tak... powieść ma dość sporo wątków, które weług mnie miały wnieść do powieści przede wszystkim jedno - dodatkową ilość stron :) Są fragmenty, które nie wnoszą nic znaczącego do fabuły i równie dobrze mogłoby ich tam po prostu nie być, a powieść nic by na tym nie ucierpiała. To takie jedno zastrzeżenie, które mam do tej ksiązki. Poza tym bardzo mi się podobała i niezwykle mnie wciągnęła. Zdecydowanie jest to coś dla miłośników kryminału. Mnie jako miłośniczkę powieści grozy bardzo przypadły do gustu fragmenty opisu odnajdowanych zwłok... Co mnie bardzo zadowoliło - nie były powierzchowne, ale szczegółowe :)

Zdecydowanie polecam tę powieść! Dobry kryminał z ciekawą fabułą, przystępnie napisany, wciągający i trzymający w napięciu do samego końca! O tym kto był sprawcą tych rzekomych "samobójstw" dowiadujemy się dopiero na kilku ostatnich stronach powieści :) a do tego towarzyszy nam ten wyczekiwany w tego typu książkach element zaskoczenia... Według mnie wart polecenia szczególnie miłośnikom gatunku.


CYTATY

„Śmierć sama w sobie bywa wystarczającym złem, ale samobójstwo zawsze jest szczególnie dotkliwe dla tych, którzy zostają. Żywi albo oskarżają się, że nie zauważyli żadnych sygnałów,albo czują się zdradzeni przez kochaną osobę, w tak samolubny sposób zdecydowała, że zostawia ich, by sami posprzątali bałagan...”


Baza recenzji Syndykatu ZwB

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

"CHEMIA ŚMIERCI" - Simon Beckett

OPIS WYDAWCY
Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. (248 stron)


MOJA OPINIA 
O książkach pana Becketta słyszałam wiele dobrych opinii, lecz do tej pory nie miałam okazji żadnej przeczytać, gdyż z półek bibliotecznych, jego pozycje znikają, zanim na dobre wrócą... I szczerze mówiąc już straciłam nadzieję, że kiedyś, bez wcześniejszej rezerwacji, spotkam jedną z jego książek stojącą spokojnie na regale. Aż tu niespodzanka!

Spokojne miasteczko Manham. Położone na uboczu. Wbrew pozorom spokojne, przyjazne, gdzie wszyscy mieszkańcy znają się i darzą szacunkiem i zaufaniem, tworząc małą zażyłą społeczność. To właśnie to miejsce wybrał David Hunter, uciekając z wielkiego miasta i bolesnych wspomnień z przeszłości. Przyjął w Manham etat miejscowego lekarza. Swoją przeszłość zawodową jak i prywatną starał się trzymać w tajemnicy... i udawało mu się to do pewnego czasu.
Spokój misteczka burzą makabryczne wydarzenia. Dwóch miejscowych chłopców odnajduje zmasakrowane zwłoki sąsiadki. Następnie w różne miejsca zostają podrzucane okaleczone ciała zwierząt. Znikają młode kobiety w tajemniczych okolicznościach... Wówczas policja prosi o pomoc doktora Davida Huntera, wybitnego antropologa sądowego, próbującego zaszyć się wśród miejscowej społeczności...

"Już po trzydziestu sekundach przechodzi Cię dreszcz.
Po minucie masz serce w gardle.
A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść..."


- oto słowa umiejscowione na okładce, obiecujące nam wielkie emocje i chwile pełne grozy... i z radością stwierdzam, że autor obietnicy dotrzymał! Początkowo podchodziłam do tych słów sceptycznie. Pomyślałam sobie - "Zwykłe gadanie. Muszą jakoś zachęcić czytelnika! Jeszcze żadna książka nie wywołała we mnie takich emocji po przeczytaniu pierwszej strony!". Ale muszę przyznać, że byłam mile zaskoczona! znalazłam tam dokładnie to, czego oczekiwałam a nawet więcej!

 „Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmową pożywkę, następnie emigrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy nie na północ. Nikt nie wie dlaczego. Do tego czasu zawarte w mięśniach białko zdążyło się już rozłożyć, wytwarzając silnie stężony chemiczny roztwór. Zabójczy dla roślinności, niszczy trawę, w której pełzną larwy, tworząc swoistą pępowinę śmierci ciągnącą się aż do miejsca, skąd wyszły. W sprzyjających warunkach – na przykład w dni suche i gorące, bezdeszczowe – pępowina ta, ten pochód tłustych, żółtych, rozedrganych jak w tańcu czerwi, może mieć wiele metrów długości. Jest to widok ciekawy, a dla człowieka z natury ciekawskiego cóż może być bardziej naturalne niż chęć zbadania źródła tego zjawiska?”

- oto pierwszy akapit powieści... który, trzeba przyznać przyprawia o gęsią skórkę! Po takim wstępie można oczekiwać tylko najlepszego... a pomyślcie, jakże to wspaniałe uczucie, kiedy podczas czytania kolejnych stron, widzicie że książka spełnia wasze oczekiwania! Ja znalazłam w tej książce wszystko to, co chciałam znaleźć. Już dawno nie czytałam powieści, która w taki dokładny, szczegółowy sposób przedstawia, nawet te najbardziej drastyczne fragmenty! Uwielbiam powieści grozy, dobre kryminały, kiedy podczas czytania czuję dreszczyk emocji, strach lub nawet obrzydzenie... bo wtedy czuję się "wewnątrz" powieści, tak jakby przedstawione w niej wydarzenia dotyczyły mnie lub działy się gdzieś w moim otoczeniu. Jednak nie każda książka potrafi porwać mnie w ten świat. Książce napisanej przez pana Beckett'a znakomicie się to udało! Czytając, niemal czułam ochydny odór rozkładających się zwłok, słyszłam wyraźne złowrogie brzęczenie, otaczających martwe ciało much... Czułam przyspieszone i mocniejsze bicie serca i podekscytowana zaczynałam czytać tak szybko, że moje oczy ledwo nadążały... :) uwielbiam to!

Więc co mogę ostatecznie napisać? Zdecydowanie polecam! ...ludziom o dość mocnych nerwach! Nie bojącym się mocnych wrażeń! Czytając tę książkę miałam do czynienia ze świetnie napisanym kryminalem! Z ciekawą fabułą, mrożącymi krew w żyłach wydarzeniami! I niezwykle zaskakującą końcówką! Powieść wzbudzała we mnie wszelkie emocje, łacznie z irytacją... Strasznie zdenerwował mnie fakt, że do samego końca nie wywęszyłam mordercy! I wkońcu wszyscy moi podejrzani okazali się niewinni... W tym wypadku jako detektyw dałam plamę! :) pocieszające jest jedynie to, że węszyłam w dobrym kierunku... :)


CYTATY

„Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmową pożywkę, następnie emigrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy nie na północ. Nikt nie wie dlaczego. Do tego czasu zawarte w mięśniach białko zdążyło się już rozłożyć, wytwarzając silnie stężony chemiczny roztwór. Zabójczy dla roślinności, niszczy trawę, w której pełzną larwy, tworząc swoistą pępowinę śmierci ciągnącą się aż do miejsca, skąd wyszły. W sprzyjających warunkach – na przykład w dni suche i gorące, bezdeszczowe – pępowina ta, ten pochód tłustych, żółtych, rozedrganych jak w tańcu czerwi, może mieć wiele metrów długości. Jest to widok ciekawy, a dla człowieka z natury ciekawskiego cóż może być bardziej naturalne niż chęć zbadania źródła tego zjawiska?”

„Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjął inną.”

„Śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe”

„Nigdy nie wątp w człeka prawego i szlachetnego. Taki zawsze coś spieprzy. Oczywiście wszystko w imię większego dobra.”

„Szansę dostaje się tylko w określonym czasie. Skrzyżowanie dróg, i tak dalej. Podejmujesz decyzję i skręcasz w lewo. Podejmujesz inną, skręcasz w prawo i trafiasz zupełnie gdzie indziej.”

„Coś takiego wydobywa ze wszystkich to, co najgorsze. Manham to małe miasteczko. A małe miasteczka rodzą małe umysły.”

„- Pies świetnie się spisał. - Przekażę mu pańskie gratulacje.” :)



Baza recenzji Syndykatu ZwB

"DZIENNIK BULIMICZKI" - Brigitte Kolloch, Elisabeth Zöller

OPIS WYDAWCY
Iza ma bulimię. Właściwie chciała tylko schudnąć parę kilogramów, potem jednak straciła kontrolę nad własnym życiem.
Wpadła w błędne koło okresów głodu i ataków obżarstwa. Iza nie chce dopuścić do siebie myśli, że jest chora. Dopiero, gdy zostaje przyłapana w supermarkecie na kradzieży jedzenia, pozwala sobie pomóc. Jednak powrót do zdrowia to długa i trudna droga.
(136 STRON)

MOJA OPINIA 
Kolejna książka poświęcona zaburzeniom odżywiania, która należała do listy moich lektur obowiązkowych. Bulimia i anoreksja, oraz wszelkie ich typy, od wielu lat należą do grona moich zainteresowań. O anoreksji pisałam już wcześniej, podczas omawiania książki pt "Chuda". Teraz czas zacząć się jej siosrtą bulimią...

Czym bulimia różni się od anoreksji? Podstawowe różnice znają chyba wszyscy. Anoreksja cechuje się odmawianiem przyjmowania wszelkiego pokarmu, lub przyjmowanie go w minimalnych ilościach, co prowadzi do skrajnego wychudzenia, wyczerpania organizmu, co może prowadzić do śmierci. Chora na bulimię natomist je... Często wygląda zdrowo. Zazwyczaj nie rzuca się w oczy ani szczególne wychudzenie, ani otyłość. Osoby chore często mają prawidłową wagę ciała, która mieści się w normie. Jednak nie jest przypadkiem, że pełna nazwa choroby brzmi bulimia nervosa... Bulimia psychiczna.

Nazwałam anoreksję i bulimię siostrami... Choć one same sporo różnią się od siebie, mają wspólne podłoże. Obie są chorobami psychicznymi, które charakteryzują się obsesją na punkcie wagi, jedzenia... Nie raz przeplatają się ze sobą, tworzac niebezpieczną mieszankę, która niszczy chorą i stawia ją na skraju wyczerpania. Osoba chora na bulimię ma obsesję i kompleksy na punkcie swojego wyglądu, często niesłusznie uważa się za otyłą, nieatrakcyjną i uważa, że jej wygląd przeszkadza jej w życiu i obwinia go za wszelkie niepowodzenia. Lub wręcz przeciwnie - jest otyła i pragnie zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów. Zaczyna się odchudzać z myślą, że kiedy schudnie będzie bardziej lubiana w towarzystwie, będzie odważniejsza, ładniejsza... Jednak dieta to nie jest prosta sprawa, ciężko ją utrzymać. Chora na przemian odchudza się i poddaje się napadom niepohamwanego glodu, kiedy pochłania szybko ogromne ilości jedzenia, po czym karci w myślach samą siebie, odczuwa wyrzuty sumienia, ma poczucie beznadziejności, niechęci do siebie... Z poczucia winy i strachu przed przytyciem wywołuje wymioty, stosuje środki przeczyszczające i wykonuje wyczerpujące ćwiczenia fizyczne. Po całym incydencie obiecuje sobie poprawę i dzielne trzymanie diety... aż do następnego razu... Tak popada w błędne koło... W końcu traci panowanie nad sobą, a jej życie kręci się tylko wokół kalorii, jedzenia, niejedzenia, wymiotów...

"Dziennik bulimiczki" jest opowieścią właśnie o chorej na to schorzenie młodej dziewczynie, która na początku chciała zrzucić tylko kilka kilogramów. Jednak po pewnym czasie dieta i życie wymykają jej się z rąk. Dodatkowo utrata ojca, jest jednym z czynników odgrywających znaczną rolę w jej chorobie. Traci panowanie nad sobą, choroba zaczyna ją niszczyć i pogrążać do tego stopnia, że zaczyna kraść. Najpierw pieniądze na jedzenie, potem same produkty... Kiedy pewnego dnia zostaje na kradzieży przyłapana, zostaje wysłana przez podejrzewającą najgorsze, babcię na leczenie.

A jakie są moje odczucia w stosunku do tej książki? Książka na jedno "posiedzenie"... króciutka, szczuplutka 130 stron. Dobrze i przyjemnie się czyta. Napisana w formie dziennika. Przeczytałam za jednym zamachem, ale wcale nie dlatego, że nie mogłam się oderwać, ale dlatego, że po prostu dużo czytam. Moja ocena to 3/6. Sama nie wiem czy jednak nie za dużo, jednak w prównaniu do innych "próbujących" opisać ten problem wypada w miarę dobrze. Ale czegoś mi brakuje... Jednak podejrzewam, że żadna książka poruszająca problem zaburzeń odżywiania nie sprosta moim wymaganiom i w każdej będzie mi czegoś brak... Ta jednak wypada całkiem przyzwoicie na tle wielu innych. Problem jest opisany dość dobrze, jednak nie dogłębnie. Przeciętna nastolatka zaczynająca diety i odchudzanie na pograniczu problemu, nie zniechęci się do stosowania drastycznych metod, jeśli nad takimi się zdesperowana zastanawia. Brakuje mi tu trochę opisu tych bolesnych przeżyć i przemyśleń jakie buzują w głowie osoby dotkniętej tą chorobą.


CYTATY

„Jedna gra wewnątrz. Inna na zewnątrz.”

„Wszędzie tam gdzie jest światło, jest również cień.”

„Smutek - mocny jak śmierć Radość - mocna jak życie.”

„Zahamowania są niewłaściwą formą oporu”

„Dzisiaj nasze relacje są jak zabawa zoomem. Na kilka sekund jest bardzo blisko, ale zoom natychmiast znowu nas oddala.”

„Być może, aby być sobie wiernym, aby się spełnić, trzeba być trochę stukniętym. Być może. Ale gdy za wszelką cenę chce się osiągnąć ten cel, jest się egoistą, rani się innych. W każdym razie tak się myśli. Dlatego, że inni muszą pogodzić się z tym, że ty nie jesteś taka, jaką oni chcieliby ciebie mieć. O to chodzi. Mam marzenie, mam wiele marzeń. I będę wystarczająco stuknięta, żeby je zrealizować. A wy musicie kochać mnie taką, jaka jestem. Razem z moimi marzeniami, taką, jaka jestem."

"PACHNIDŁO" - Patrick Suskind

„Gdziekolwiek spojrzeć, szerzy się zaraza. Ludzie czytają książki, nawet kobiety.”
- O zgrozo!!!

OPIS WYDAWCY
Jan Baptysta Grenuille, obdarzony niepospolitym zmysłem węchu, tworzy najdoskonalsze na świecie eliksiry do produkcji perfum. Zachwyca się nimi nie tylko XVIII-wieczny Paryż, centrum mody i elegancji. Sam Grenuille nie jest jednak zadowolony. Oto owładnęła nim myśl, by wydestylować wonność nad wonnościami, pochodzącą z... dziewiczego kobiecego ciała. Owładnięty idée fixe, postanawia znaleźć dziewczynę o doskonałym zapachu, choćby nawet miał popełnić zbrodnię... Słynna powieść z sensacyjną akcją na tle sugestywnej panoramy obyczajowej Paryża, pełna niezwykłych zdarzeń i postaci, utrzymywała się przez trzy lata na listach bestsellerów! (256 stron)

MOJA OPINIA 
Wydawać by się mogło - oto coś nowego! W końcu mamy oryginalną historię, w której zabójstwa będą wyglądały inaczej, niż w innych tego typu powieściach... Obejrzałam film i byłam zachwycona, choć nie przepadam za filmami, w któych bohaterowie śmigają w staroświeckich rajtuzach, z tymi śmiesznymi peruczkami na głowach... Jednak "Pachnidło" mnie urzekło! Historia obdarzonego przez Boga, doskonałym węchem młodzieńca, który zbzikował :) Zbzikował na punkcie zapachu kobiecego ciała i obrał sobie cel... zrobić idealne pachnidło! Pachnidło o zapachu delikatnym jak żadne inne... Pachnidło o zapachu kobiety! Pomyślałam - W końcu oryginalna, wciągająca fabuła! Więc gdy tylko dowiedziałam się, że film powstał na motywach powieści , od razu pobiegłam szukać książki! Zasiadłam do niej pełna nadziei na wielką mroczną przygodę we Francji XIX wieku... a co w zamian tego znalazłam? Nudę i zapach rozczarownia... Książeczka niezbyt opasła - zaledwie 250 stron... ale pokonała mnie! Nie wytrwałam! Starałam się, lecz nie podołałam! Kiedy pokonałam ponad połowę powieści i nadal nie działo sie nic ciekawego, poddałam się i stwierdziłam, że koniec czekania! :) Odłozyłam ją i nie zatęskniłam ani przez chwilę. Bo jak można tęsknić za książką, w której przez 20 stron obserwujemy, jak samotnik mieszkający w jaskini z przerażeniem odkrywa, ze on sam nie posiada zapachu?! I usilnie stara się go wywachać przez kolejne 10 stron! Podejrzewam, że morderstwa, na które tak czekałam, wydarzyły się na 10 ostatnich stronach... Bo do końca książki zostało mi najwyżej 50 stron, a Grenuille miał na koncie jedną zbrodnię, popelnioną przez przypadek na początku powieści!
Być może to po prostu nie mój gatunek. Może po prostu nie umialam zrozumieć całej historii i przesłania, ale nie mogę polecić z czystym sumieniem tej książki. Zdecydowanie bardzej doceniam film...
Ale jak mogłabym zachwycać się książką z której pochodzą słowa : „Gdziekolwiek spojrzeć, szerzy się zaraza. Ludzie czytają książki, nawet kobiety...” ?! :)


CYTATY

„Dziś robię coś, co wczoraj jeszcze potępiałem.”

„Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem...”

„Gdziekolwiek spojrzeć, szerzy się zaraza. Ludzie czytają książki, nawet kobiety.”

„Jego podejrzliwość broniła się długo przed uznaniem rzeczywistości.”

„Absolutnie wykluczone, żeby niemowlę miało być opętane przez diabła. Niemowlę to jeszcze nie człowiek, tylko forma przedludzka i nie ma jeszcze w pełni wykształconej duszy. A w związku z tym jest dla diabła nieinteresujące.”

„I ponad nocnym krajobrazem swej duszy poszybował do domu swego serca”

„talent jest niczym, a wszystkim jest doświadczenie które zdobywa się skromnością i pracą”

„Ten świat niczym odlany z ołowiu, gdzie nie poruszało się nic prócz wiatru (...), gdzie żyły wyłącznie zapachy nagiej ziemi, był jedynym światem, jaki Grenouille uznawał - był to bowiem świat podobny do świata jego duszy.”
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...