sobota, 18 maja 2013

"Vademecum run" - Ewa Kulejewska

Gatunek: EZOTERYKA
Rok wydania: 2012
Format: 165 x 235 mm 
Ilość stron: 288 
Oprawa: miękka 
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Dostępność: Talizman.pl

OPIS WYDAWCY
Vademecum run to rzetelny przewodnik, kompendium wiedzy wyczerpująco i szczegółowo omawiający wszystkie zagadnienia związane z tymi starożytnymi symbolami Ewa Kulejewska - bioterapeutka, doradca życiowy, jasnowidz. Dyrektor częstochowskiej filii Studium Psychologii Psychotronicznej w Białymstoku. Na licznych seminariach i w Studium uczy sztuki rozwoju osobistego, umiejętności realizowania marzeń oraz magii runicznych znaków.

MOJA OPINIA
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakby to było poznać przyszłość? Wiedzieć co nas czeka? Pomóc przeznaczeniu, uzyskać wskazówki, w którą stronę podążać? Jak najlepiej rozwiązać problem... jaka decyzja będzie dla nas najlepsza? Ludzie od dawna poszukują pomocy... Wskazówek... Może właśnie dlatego powstały runy? W końcu nie tylko wokół tarota kręci się wróżebny świat... :)

Wiem, że ludzie boją się kart tarota. Krążą wokół nich legendy, jakoby zostały one stworzone przez samego szatana i były jego narzędziem pokusy. O runach nie słychać takich mrocznych pogłosek. Ot, zwykły starożytny alfabet, używany do zapisów przez ludy germańskie i tureckie. Żadnych informacji o mrocznym pochodzeniu, żadnych złych mocy, żadnego szatana... Jednak warto zauważyć, że staronordyckie słowo "run" oznaczało "tajemnicę"...  może więc jednak kryje się w tych znaczkach jakiś magiczny potencjał? :)

Oj jestem pewna, że się kryje... Coraz więcej osób zwraca się do run o pomoc. Ostatnio i ja postanowiłam się z nimi zapoznać. Przyjrzeć im się z bliska, dowiedzieć o nich czegoś więcej. Poznać każdą z nich z osobna. Sięgnęłam więc po książkę, której byłam pewna... Wiedziałam, że znajdę w niej wszystkie niezbędne informacje, pochodzące z wiarygodnego źródła. Albowiem autorką książki jest pani Kulejewska, niekwestionowany autorytet w świecie wróżb runicznych. Posiadam już "Vademecum tarota" oraz "Vademecum astrologii", które wyszły spod druku tego wydawnictwa. Wiedziałam, że ta pozycja to będzie strzał w dziesiątkę! Nie pomyliłam się.

"Vademecum run" to praktyczny przewodnik wprowadzający nas w magiczny świat starożytnych run. To prawdziwe kompendium wiedzy. Znajdziemy tu wszystko to, czego potrzebujemy, oraz wszystko to, czego szukamy. Na początek autorka wprowadza nas w ich tajemniczy świat, mówiąc skąd pochodzą, kiedy powstały oraz do czego służyły runy. Następnie przedstawia nam każdą z osobna. szczegółowo i jasno opisując jej wygląd, działanie oraz znaczenie w rozkładzie, zwracając uwagę na dziedzinę życia, o którą pytamy.  Dowiemy się w jakiej postaci możemy runy nabyć, lub nawet jak zrobić je samemu! Pani Kulejewska bardzo otwarcie dzieli się z czytelnikiem swoją ogromną wiedzą, zdobywaną przez wiele lat praktyki! Nauczy żądnych wiedzy czytelników, jak stworzyć odpowiedni dla siebie skrypt runiczny, oraz powie czym są i jak wykonać odpowiednie, prawidłowe sigile. A dołączona do przewodnika płyta, jeszcze dodatkowo pomoże jak najlepiej opanować materiał zawarty w książce. A wszystko to znajdziemy w jednym wydaniu! Jednej książce, która zachęca nie tylko treścią lecz  także piękną oprawą graficzną i estetycznym wyglądem.

Tak! Vademecum autorstwa pani Kulejewskiej to wartościowa pozycja i bezsprzecznie obowiązkowa dla każdego, kto zaczyna lub zamierza zacząć, pracę z runami! Według mnie jest to nawet najlepsza książka tematyczna na całym rynku wydawniczym! Vademecum run, tarota oraz astrologii, od Studio Astro, to najlepsze przewodniki tematyczne, z jakimi się spotkałam. Zajmują honorowe miejsce w mojej "magicznej" biblioteczce, często do nich wracam i uważam je za niezbędne przy pracy z kartami. Jeśli więc jesteście zainteresowani tematem to gorąco polecam i ręczę, że mając te pozycje zaoszczędzicie czas i pieniądze, ponieważ nie będziecie potrzebować już żadnych innych materiałów! Gdyż ta książka zawiera w sobie ogromną dawkę wiedzy, nie tylko tej niezbędnej...

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Astropsychologii
Serdecznie dziękuję!

poniedziałek, 13 maja 2013

"PRETTY LITTLE LIARS. BEZ SKAZY" - Sara Shepard

Rok wydania: 2011
Ilość stron: 320
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Mateusz Borowski

OPIS WYDAWCY
NIE CIESZ SIĘ ZA WCZEŚNIE. TO JESZCZE NIE KONIEC.
Śledztwo w sprawie zniknięcia Alison przybiera nieoczekiwany obrót. Do Rosewood powraca Toby, który jest jak czarny kot – zawsze zwiastuje kłopoty. Aria, Emily, Spencer i Hanna tracą grunt pod nogami.
Dziewczyny muszą połączyć siły, ale czy potrafią sobie zaufać?

MOJA OPINIA
Po drugą część serii "Pretty Little Liars" sięgnęłam od razu po skończeniu części pierwszej... Przeczytałam w mgnieniu oka lecz długo zwlekałam z recenzją. Dlaczego? A pojęcia zielonego nie mam! :) Zapomniałam? Brakowało mi czasu? Weny? A może po prostu brakowało mi słów? Sama nie wiem... Jedno jest pewne - w końcu ją napisałam! :D Lecz ta cześć psuje cały mój plan i schemat według, którego zawsze pisałam recenzje... I nie jestem pewna czy się nie pogubię z tego powodu... :) Jeśli będzie mało recenzji w recenzji, to wybaczcie... :P

Teraz, po krótkim wstępie, powinien być zarys fabuły... Lecz go nie będzie! Gdyż nie da się go napisać nie psując przyjemności czytania wszystkim tym, którzy nie zapoznali się jeszcze z pierwszą częścią tej serii...! Każde jawne zdanie na temat wydarzeń z drugiej części, zdradzać będzie wydarzenia poprzedniej! A nie chcę przecież nikomu popsuć przyjemności, tylko zachęcić do zapoznania się z przygodami czterech przyjaciółek - Hanny, Spencer, Arii i Emily... bo naprawdę warto! 

Panów ta pozycja raczej nie zainteresuje, tak myślę... Lecz możecie próbować :) Jednak ostrzegam, że jest to typowa przedstawicielka tej literatury młodzieżowej, której głównymi czytelniczkami są nastoletnie panie, lubujące się w serialach takich jak "Plotkara" czy słynny za moich młodzieńczych lat, serial "Asy z klasy" . Jeśli ktoś pamięta, łatwiej będzie wyobrazić sobie styl "Pretty Little Liars"... Bardzo młodzieżowy. Zapytacie więc co ja, 28 letnia kobieta, żona i mama, robię z tą powiastką w dłoni?! Ot, czytam! Bo lubię! Jestem wiecznie młoda duchem i z wielką przyjemnością przenoszę się znów na korytarze szkoły średniej... I przypominam sobie lata szalonych pomysłów, młodzieńczych problemów i imprez szkolnych, gdzie każdy dałby się pociąć żeby zostać królem i królową balu.... :) Przenoszę się do czasów kiedy wybór kiecki na imprezę ogłaszany był decyzją rangi narodowej, lecz dzięki Bogu nie zdarzały się przygody takie jak bohaterkom tej historii... Kiedy trzeba było uciekać po lasach przed "nawiedzonym" kolegą, wyjaśniać tajemniczych okoliczności zaginięcia jednej z przyjaciółek i zmagać się z groźbami jakiegoś psychopaty :) I romanse z nauczycielami też się nie zdarzały... można było się tylko podkochiwać w przystojnym WF-iście :D

Jeśli miałabym napisać troszkę na temat to powiem, że styl autorki nie różni się niczym od tego, który polubiłam w pierwszej części. Nadal czyta się szybko i przyjemnie, a język jest łatwy w odbiorze i nieskomplikowany. Krótkie rozdziały sprawiają, że książka jest pożeraczem czasu, o którym wspominałam już nie raz -"Jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać..." :) Jedyne do czego mogę się przyczepić to mała niespójność opisu wydawcy z faktycznymi wydarzeniami - "Śledztwo w sprawie zniknięcia Alison przybiera nieoczekiwany obrót." - do prawdy?! Nie zauważyłam... W ogóle jakie śledztwo?! O ile dobrze pamiętam w tej części okoliczności jej zaginięcia nie posunęły się ani trochę do przodu! Cóż, mogę się mylić, czytałam już dawno, lecz takie wnioski pamiętam jeszcze ze stron tej historii... Mimo wszystko uważam, żę w niczym nie ujęło to atrakcyjności tej części :)

Trzecią część już zaczęłam lecz postanowiłam na chwilę odpocząć, aby nie przedobrzyć... Odpocznę trochę, poczytam coś innego i jak najdzie mnie chęć powrotu i nieodparty przymus poznania dalszych losów czterech przyjaciółek, na pewno dokończę czytanie... Tym bardziej, że słyszałam, że prawdziwy szał wydarzeń czeka mnie dopiero w dalszych częściach serii, a to co za mną to mały pikuś... :)

sobota, 11 maja 2013

"PAN PRZYPADEK I TRZYNASTKA" - Jacek Getner

Gatunek: DETEKTYWISTYCZNA
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 200
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Poligraf

OPIS WYDAWCY
"Pan Przypadek i trzynastka" to pierwsza z czternastu książek opowiadających o przygodach rodzimego detektywa geniusza. Jej bohater, Jacek Przypadek, mimo swoich blisko trzydziestu lat, nie ma konkretnych planów na życie i cieszy się z tego, że nie musi ich robić. Ale któregoś dnia prosi go o pomoc ulubiona sąsiadka, pani Irmina Bamber, której skradziono obrazy. Tak zaczyna się jego detektywistyczna kariera, która z każdą rozwiązaną sprawą coraz bardziej irytuje różne ważne osoby.
Jacek Przypadek łączy w sobie przenikliwość Sherlocka Holmesa z łobuzerskim wdziękiem porucznika Borewicza i irytującym charakterem doktora House'a. Ta wybuchowa mieszanka powoduje, że może liczyć na sympatię wielu kobiet i szczerą nienawiść rosnącej rzeszy swoich wrogów, którzy za jego sprawą trafili za kratki. 

MOJA OPINIA
Głośno było ostatnio w blogosferze o nowej książce naszego rodzimego pisarza, Pana Jacka Getnera. Przyjemność jej przeczytania dosięgnęła również i mnie, z czego niezmiernie się cieszę! Już pierwsze moje spotkanie z tym autorem było bardzo udane, gdyż książka "Dajcie mi jednego z was" wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wiedziałam, że i tym razem się nie zawiodę...

Głównym bohaterem tej historii jest Jacek Przypadek. Młody, bo niespełna 30-letni lekkoduch, który całkiem przypadkiem odkrywa w sobie talent detektywistyczny, kiedy sąsiadka prosi go o małą przysługę. Pani Irmina Bamber zostaje okradziona... znikają jej drogocenne obrazy, które miały dla niej wielkie znaczenie i mimo wielkiego zainteresowania wśród kupców, nieustępliwie każdego z nich odsyłała z pustymi rękami. Teraz jej obrazy znikają, a na ścianach pozostają tylko białe ślady po ich niedawnej obecności... Cała nadzieja w młodym, bystrym Jacku, który chce pomóc sympatycznej starszej pani i wyrusza na poszukiwania złodzieja...

Muszę przyznać, że również i ta książka była dla mnie ogromnie miłą niespodzianką! Dość niepozorna...  chociaż już sama okładka sugeruje wystrzałową przygodę :) Tytuł po którym nie do końca wiadomo, czego się spodziewać, książka wydana skromnie, przez niewielkie wydawnictwo (inne niż poprzednia pozycja, co według mnie wyszło na plus!), niezbyt opasła, bo mająca zaledwie 200 stron, a zawierająca tak interesującą historię! Fabuła zaintrygowała mnie już od pierwszych stron. Nie ma tu miejsca na długi wstęp i meczący rozwój akcji. Nie ma monotonnych kilometrowych opisów... Wszystko jest na swoim miejscu! Jest akcja nabierająca tempa już od pierwszych stron, jest zagadka, intryga i wielka niewiadoma... Jest interesująca fabuła, która wciąga czytelnika w wir wydarzeń, jest dreszczy emocji, który towarzyszy aż do końca i uczucie zaskoczenia w scenach finałowych! Jest tu wszystko to, czego ja poszukuję w dobrej książce!

Książeczkę czyta się bardzo szybko. Mnie zajęła ona jeden dzień... Przypadł mi do gustu styl autora, choć   jakiś uparciuch na pewno znalazłby kilka niedociągnięć. Do tego przystępny, prosty język, oraz wciągająca fabuła tworzą jedną interesującą całość, co sprawia, że lekturę czyta się bardzo przyjemnie. Dodatkowym plusem są tu bohaterowie, a raczej główny bohater Jacek, który dzięki swemu urokowi osobistemu i sprytowi, szybko zdobywa sympatię czytelnika. Myślę, że cała seria jego przygód zdobędzie sympatię... a na pewno tych osób, które polubiły go już od pierwszego spotkania :) Na pewno zdobędzie moje zainteresowanie, gdyż pan Przypadek stał się jednym z moich ulubieńców :)

Zachęcam do lektury każdego, kto lubi ciekawe powieści detektywistyczne. Ja bardzo polubiłam styl pana Jacka Getnera i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych przygód naszego rodzimego Sherlocka, Jacka Przypadka. Myślę, że warto poświęcić chwilę uwagi tej historii... Przeczytanie jej zajmuje naprawdę niewiele czasu, tajemnicza okładka kryje naprawdę ciekawą i wciągającą treść, a prócz tego macie szansę poznać naprawdę utalentowanego polskiego autora z wyobraźnią :) 

Za możliwość przeczytania książki, oraz unikatowy egzemplarz ze specjalną dedykacją, 
bardzo dziękuję autorowi! :)

środa, 8 maja 2013

"DZIECKO ROSEMARY" - Ira Levin

Gatunek: HORROR
Rok wydania: 2004
Ilość stron: 226
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Bogdan Baran


OPIS WYDAWCY
Dziwni sąsiedzi, niepokojące odgłosy zza ściany i sny przerażające jak horror, tajemnicze napoje, zioła o odstręczającym zapachu, śmierć przyjaciela, mroczne książki zawierające informacje, od których cierpnie skóra, czego jeszcze potrzebuje młoda, prostoduszna, oczekująca swego pierwszego dziecka kobieta, by uwierzyć, że jej mąż oddał duszę diabłu i jemu poświęcił dziecko, które ona nosi w sobie?

MOJA OPINIA
Zanim sięgnęłam po tę książkę, spotkałam się oczywiście ze słynną ekranizacją w reżyserii Romana Polańskiego. Niewiele jednak pamiętam  z tego filmu, ponieważ nigdy nie udało mi się obejrzeć go do końca... Późne godziny jego emisji naprawdę  bardzo utrudniały mi zapoznanie się z całą historią :) W końcu trafiłam w bibliotece na niewielką książeczkę pod tym samym tytułem... stanęłam na chwilę... i zastanowiłam się "Ejjj?! Jak w ogóle kończy się ta historia?!"...

Młode małżeństwo, Rosemary i Guy Woodhouse, wprowadzają się do nowego mieszkania, w którym od lat dochodziło do dziwnych, niepokojących wydarzeń... Jednak urok starego, luksusowego domostwa przyćmiewa czujność nowych lokatorów, bo któż by nie chciał mieszkać we wspaniałym, wielkim mieszkaniu, przy luksusowej ulicy?! I kto nie ceniłby tak przyjaznych sąsiadów, jacy trafiają się parze Woodhouse?! Para przemiłych, uprzejmych i pomocnych staruszków... I nagle z dnia na dzień, zaczynają znikać wszelkie problemy młodej pary... Guy, dotychczas mały aktorzyna teatralny, nagle dostaje główną rolę w słynnej, wyczekiwanej sztuce. Rosemary pragnąca dziecka odkrywa, iż jest w ciąży... Jednak zaczyna ją coś niepokoić. Przerażające, realistyczne sny, dziwne odgłosy zza ściany, tajemnicza śmierć przyjaciela, książki o tematyce okultystycznej... i dziwny napój z ziół, co dzień robiony przez sąsiadkę...

I cóż mogę powiedzieć? Zachwycać się i wychwalać nie będę, ponieważ historia nie powaliła mnie na kolana.. niestety. Spodziewałam się czegoś lepszego... oczekiwałam czegoś więcej! Śmiało możemy uznać ten tytuł za klasykę literatury! Wiele razy też słyszałam, że to jedna z tych historii, którą trzeba znać! Więc skoro nie dane mi było poznać ekranizację, postanowiłam sięgnąć po wersję papierową. I nieco się rozczarowałam...

Jeśli chodzi o styl autora nie mam zarzutów. Posługuje się on prostym językiem i całkowicie zrozumiałym, mimo dzielących nas lat od czasów powstania tej historii. Fabuła od samego początku jest jasna i zrozumiała. Nic nie rozprasza nas i nie sprowadza uwagi na poboczne tory. Autor nie zamęcza nas męczącymi opisami i zbędnymi wątkami. I to zdecydowanie wielki plus! Tego mogliby się uczyć od pana Levina inni autorzy! W przypadku tej książki mamy do czynienia z konkretną historią, bez żadnych zawiłości, bez zbędnych wątków. Tylko prosta fabuła, kilkoro głównych bohaterów dopracowanych w najmniejszych szczegółach... wszystko przedstawione jasno i konkretnie. Czyta się łatwo, miło, szybko... w zaledwie jeden, dwa wieczory.

Miło było przeczytać coś tak prostego i nieskomplikowanego. Przyznam, że fabuła niezwykle mnie wciągnęła! Czytałam z wielkim zapałem, ciekawa co będzie dalej, zaintrygowana wydarzeniami, które od pierwszych stron nabierają tempa... Jednak grozy tu nie znajdziecie. Określenie "Dziecka Rosemary" klasyką horroru jest sporo przesadzone. A dlaczego czuję się nieco rozczarowana?! Ponieważ jestem osobą bardzo wnikliwą i lubię kiedy na końcu wszystko staje się jasne! Tu niestety tego mi zabrakło... do samego końca nie dowiedziałam się cóż to był za tajemniczy napój, który co dzień piła Rosemary?! Jak i na co działało śmierdzące zielsko w talizmanie?! To wszystko chciałabym wiedzieć. Jednak autor najwyraźniej zapomniał nas o tym poinformować. Finał historii również nie do końca zrozumiały. Oczywiście już od połowy książki wiemy o co konkretnie chodzi i efekt zaskoczenia czeka nas bardzo umiarkowany... domyślamy się wszystkiego. Jednak zakończenie tak naprawdę bardzo niewiele nam mówi... jest dość niekonkretne, a szkoda. Tego nie lubię. Z chwilą skończenia książki nie chcę się domyślać! Nie chcę domniemać! Chcę po prostu wiedzieć! I jedynie za to obniżam ocenę.

Czy polecam? Tak. myślę, że można poznać tę historię i na własnej skórze przekonać się co w sobie kryje. Książeczka liczy sobie zaledwie 200 stron, więc zajmie niewiele czasu, poza tym uznawana jest za klasykę... Określenie jej horrorem jest moim zdaniem przesadzone, ponieważ tak naprawdę grozy tu tyle co kot napłakał... ale  ogólnie historia całkiem przyjemna. I można po nią sięgnąć choćby z ciekawości i dla zabicia czasu. Mimo iż nie jestem do końca zachwycona książką, to bardzo chętnie poznam ekranizację... i postaram się w końcu obejrzeć ją od początku do końca... :)

piątek, 3 maja 2013

Ulubiona książka... Ta najlepsza, wyjątkowa...


Post bierze udział w konkursie organizowanym przez 
CupoNation.pl oraz kreatywa.net

„Każdego z nas czeka śmierć, bez
wyjątku, ale Boże... czasem Zielona Mila
wydaje się taka długa.”

Dziś opowiem Wam o mojej ulubionej książce... Tej najlepszej, wyjątkowej... wahałam się miedzy dwiema opowieściami, ale ostatecznie zaszczytne miejsce na szczycie przypadło "Zielonej mili", autorstwa naszego niekwestionowanego króla, Stephena Kinga... 

Każdy z nas na pewno ma taką jedną wyjątkową, niezapomnianą książkę, która na zawsze utkwiła w pamięci... z różnych względów - może przypomina Ci wydarzenia z Twojego życia? Może postać bohatera kojarzy Ci się z Twoją wielką miłością? A może oczarowała Cię właśnie magia tej pięknej historii? Każdy ma swoje odczucia i powody...  i tę jedną wyjątkową powieść. Dlaczego dla mnie wyjątkowa jest "Zielona mila"? Hmmm... sama nie wiem.  Może ze względu na te wielkie emocje, które książka we mnie wywołała? Może dlatego, że tak bardzo mnie wzruszyła? Może przez te łzy, które nad nią wylałam? I ten żal, który towarzyszył mi do ostatnich stron? A może po prostu ze względu na bohaterów, tak wspaniale wykreowanych przez autora? 

„Przykro mi, że jestem tym, czym jestem.”

Paul Edgecombe pracuje jako strażnik w więzieniu Cold Mountain, do którego trafiają ci, na których państwo postawiło już krzyżyk. To dla nich przeznaczone jest specjalne pomieszczenie przylegające do bloku E, gdzie na drewnianym podium stoi krzesło elektryczne zwane Starą Iskrówą. Ostatnia droga każdego z więźniów będzie prowadzić po zielonym linoleum.
Nikt nie wydaje się bardziej zasługiwać na śmierć niż John Coffrey, czarny olbrzym, skazany za przerażającą zbrodnię, której dopuścił się na dwóch małych dziewczynkach. Nie mogłem nic pomóc, powtarzał, gdy go schwytano. Próbowałem to cofnąć, ale było już za późno... Ten, kto sądzi, że wymierzenie sprawiedliwości okaże się łatwe i proste, jest w wielkim błędzie - o czym przekona się podejmując z Johnem Coffreyem koszmarną podróż przez Zieloną Milę...
(opis pochodzi od wydawcy)


„Czy myśli pan, że jeśli człowiek szczerze żałuje tego, co zrobił, może wrócić do czasu, który był dla niego najszczęśliwszy, i żyć w nim całą wieczność? Czy tak wygląda niebo?”


Zaryzykuję stwierdzenie, że film pt "Zielona mila" zna chyba każdy... Śmiało można uznać go za klasykę kina. Każdy pamięta postać strażnika więziennego Paula Edgecombe, wzorowo zagranego przez jednego z najlepszych aktorów naszych czasów - Toma Hanksa. Nikomu tez nie umknie z pamięci postać ogromnego czarnoskórego skazańca Coffey'a, granego przez Michaela Clarke Duncana. I nikt, kto obejrzał choć raz tę wybitną ekranizację, nie zapomni całej przedstawionej w nim wzruszającej historii. Zarówno książka jak i film wzrusza i podejrzewam, że każdemu odbiorcy zakręciła się chociaż jedna łezka w oku... Ja wzruszyłam się wielokrotnie i choć uwielbiam książki, które wywołują we mnie całą gamę uczuć, uwielbiam wzruszające historie, które kończą się tragicznie, to w przypadku tej powieści żałowałam, że zakończyła się ona tak, a nie inaczej..

„Nawet dziwna miłość jest lepsza od braku miłości..."


Jak już wspomniałam pan King wykreował niezwykle wyraziste postacie, które wzbudziły we mnie ogromne emocje. I to właśnie one są dla mnie w tej powieści niezapomniane i wyjątkowe! Podziwiałam ich głównie za to w jaki sposób traktowali skazańców... Mam tu na myśli oczywiście postaci strażników więziennych. Traktowali oni podopiecznych z szacunkiem. Należytym każdemu człowiekowi! Bez względu na to, czy są to prawi, uczciwi obywatele, czy zbrodniarze i okrutni mordercy. Człowiek to człowiek! Wiele osób się ze mną nie zgodzi i zapyta - o jakim szacunku można mówić w przypadku morderców, którzy ze szczególnym okrucieństwem odbierają życie drugiemu człowiekowi...?! Jednak ja jestem przeciwniczką kary śmierci... Uważam, że zwyrodnialcy powinni gnić w więzieniu do końca swoich dni i znosić ciężar istnienia! Ale jednak żyć! i ponosić ciężar bytu z poczuciem winy, nie raz z wyrzutami sumienia. A odpowiednią karę wymierzy im Bóg. Czyjeś życie, nawet wielkich zbrodniarzy, nie powinno zależeć od innego człowieka... Należy mieć szacunek dla każdego ludzkiego istnienia! A przez karę śmierci, w moich oczach, coraz bardziej upodabniamy się do zwierząt... 

„Staraj się znosić to dzień po dniu i resztę zostaw Bogu. 
Nie jesteś w stanie zrobić niczego więcej.”

Tak, wiem. To kontrowersyjny temat i można by długo o nim dyskutować. Ale przyznam, że ogromne emocje wywoływały we mnie sceny przedstawiające kolejne egzekucje skazańców. Choć byli zbrodniarzami, niektórzy wywoływali we mnie pozytywne odczucia i ze łzami w oczach śledziłam ich pobyt w celi śmierci... Sceny egzekucji przyprawiały mnie o gęsią skórkę oraz... wielki żal.
Uwielbiam tę książkę za względu na bohaterów i ze względu na całą wzruszającą historię, którą przedstawia. Do tej pory jeszcze nie trafiłam na inną, która by mnie tak bardzo wzruszyła i zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie. Ten tytuł to bezsprzeczny klasyk i uważam, że  powinien ją przeczytać każdy! To wspaniała, wzruszająca powieść, która dostarczy wielkich emocji, każdemu kto po nią sięgnie...


„Zabił je ich miłością, ich wzajemną miłością. Teraz pan widzi jak to jest. 
Tak jest codziennie... na całym świecie.”

A jaka jest Wasza ulubiona historia? Ta jedna wyjątkowa... niezapomniana... Będzie mi bardzo miło jeśli podzielicie się ze mną jej tytułem :) 

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

"RUINY" - Scott Smith

Rok wydania: 2007
Ilość stron: 400
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Danuta Górska


OPIS WYDAWCY
Dwie zaprzyjaźnione pary Amerykanów, Jeff i Amy, Eric i Stacy, spędzają wakacje w Meksyku. Słońce, plaża, beztroskie flirty, nowe przyjaźnie... Kiedy poznany Niemiec przychodzi z wiadomością, że jego brat nie wrócił z wyprawy na wykopaliska archeologiczne, młodzi postanawiają wyruszyć na poszukiwania. Jedynym śladem jest odręcznie naszkicowana mapa.

MOJA OPINIA
Kilka lat temu, zaraz po obejrzeniu filmu pt "Ruiny", natknęłam się w bibliotece na książkę pod tym samym tytułem. Nie musiałam się długo zastanawiać... zabrałam do domu, przeczytałam i długo nie mogłam dojść do siebie :) "świetna książka! kiedyś może jeszcze do niej wrócę?" - pomyślałam... i właśnie teraz w chwili małego przestoju książkowego, blogowi znajomi - Paulina i Piotrek - przypomnieli mi o tej książce, wyrażając się o niej bardzo pochlebnie... Postanowiłam sięgnąć po nią jeszcze raz i odświeżyć sobie tę historię...

Czwórka przyjaciół spędza wakacje w Meksyku - Amy, Jeff, Stacy i Eric. Na plaży poznają grupkę młodych Greków, oraz Niemca, który wraz z bratem również wybrał to miejsce na letni odpoczynek. Pewnego dnia Mathias, postanawia wyruszyć na poszukiwania brata, który kilka dni wcześniej poszedł za nowo poznaną panią archeolog, na wykopaliska... i ślad po nim zaginął. Zostawił po sobie tylko odręcznie naszkicowaną mapę. Czwórka amerykanów i Pablo, jeden z Greków, postanowili towarzyszyć nowemu przyjacielowi podczas wycieczki po meksykańskiej dżungli. Zostawili pozostałym naszkicowaną mapkę... Celem ich poszukiwań okazuje się starożytne wzgórze całe porośnięte tajemniczą winoroślą, leżące nieopodal wioski Majów. Lecz mimo rozstawionych namiotów i pozostawionych rzeczy, nikogo tam nie zastają... Sprawy się komplikują, gdy tubylcy otaczają wzgórze uzbrojeni w broń i nie zamierzają pozwolić przyjaciołom opuścić jego terytorium...

Już samo to, że wróciłam do tej książki po raz drugi, mówi samo za siebie! Bardzo dobra, intrygująca i wciągająca książka! Naprawdę dobry thriller survival z elementami horroru! Wciąga niemal od pierwszych stron, gdyż autor oszczędza nam zbędnych opisów i rozwlekłych życiorysów każdego z  bohaterów. Poznajemy ich lepiej powoli i stopniowo w trakcie czytania powieści. Książkę naprawdę czyta się szybko i przyjemnie... Co najważniejsze fabuła wciąga, intryguje i ani przez chwilę nie wieje nudą! Krok po kroku, razem z bohaterami odkrywamy tajemnicze wzgórze i jego mroczne sekrety... Obserwujemy jak beztroskie wakacje przyjaciół, zmieniają się w walkę o przetrwanie... Nie raz dreszcz emocji przebiega nam po plecach, serce bije jak szalone a oczy nie nadążają za literkami... i ta ciekawość - co będzie dalej?!


"Na polance pojawił się upiór. Zalany krwią, nagi o dzikim spojrzeniu, z nożem w ręku. Ale nie, to był Eric. Zdarł sobie z ciała mnóstwo skóry, która zwisała w strzępach. Stacy widziała mięśnie jego nóg, mięśnie brzucha, błysk kości na lewym łokciu. Włosy miał zlepione po prawej stronie głowy i zobaczyła, że obciął sobie ucho..."



Nie da się czytać tej książki bez żadnych emocji! Krew buzowała mi w żyłach jak szalona! I to właśnie lubię! Ten dreszcz przebiegający po plecach... Podczas tej lektury zdecydowanie mi go nie brakowało! Oczywiście oprócz przygody i krwawych, przerażających scen znajdziemy w tej historii o wiele więcej... To świetne studium psychologii ludzkiej! Autor bardzo wyraźnie przedstawia nam sylwetki głównych bohaterów oraz pokazuje ich zachowania w sytuacjach ekstremalnych, zagrażających życiu. Już po kilku minutach od utknięcia na wzgórzu, spośród grupy wyłania się przywódca... Człowiek trzeźwo myślący, realista, z najsilniejszym instynktem samozachowawczym, oraz silnym charakterem, stający naprzeciw trudnościom. Zaraz za nim widać jego pomocników... a gdzieś w tle najsłabsze, bierne charaktery. Osoby, które poddają się poczuciu beznadziei, bezsilności, popadają w rozpacz i same nie przetrwałyby za pewne nawet jednej nocy w takich warunkach. Od razu nasuwało mi się pytanie - na którym miejscu ja bym się znalazła?! Jak ja bym zareagowała, gdybym znalazła się z przyjaciółmi w takich warunkach?! Jedno wiedziałam na pewno - w ogóle bardzo niechętnie wybrałabym się na taką wyprawę...! Wolałabym leżeć plackiem na plaży i popijać drinki z palemką... - taki ze mnie leniwiec i amatorka wygodnie spędzanego wolnego czasu ;) w tym wypadku oszczędziłoby mi to kłopotów... :) Busz? Dżungla? Szlaki górskie? Wspinaczki... szwendaczki? Nie dziękuję... Tu mój kocyk... ja poleżę :)

Oczywiście przy recenzji tej książki, trzeba wspomnieć o ekranizacji... Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, większość opinii wyraża się o niej negatywnie! Nie wiem dlaczego, gdyż ja akurat uważam ją za bardzo udaną. Nie przeczę, że książka jest lepsza. Jednak film oglądało mi się bardzo przyjemnie! Krwawe sceny przyprawiały mnie o dreszczyk grozy, ale nie obrzydzenie... Poza tym niektóre efekty specjalne były naprawdę udane! Film nie odzwierciedla dokładnie wydarzeń przedstawionych w książce. Bohaterowie zostali pozamieniani rolami... i ich portrety psychologiczne uległy zmianie a wręcz runęły w gruzach. W związku z tym książka zawiera wątek psychologiczny, film natomiast przedstawia głownie grozę oraz ekstremalne warunki... Jednak nie uważam go za nieporozumienie i miło wspominam...

Nie pozostaje mi nic innego jak polecić gorąco tę pozycję! Każdy miłośnik grozy, wielbiciel powieści przygodowych i survivalu znajdzie tu coś dla siebie! I gwarantuję, że nie będziecie nudzić się ani przez chwilę! Ale jak chcecie... Sięgacie po nią na własne ryzyko! :) Jest to książka, którą zaliczam do najgroźniejszych... typu -"jeszcze jeden rozdział i idę spać..." :) - chociaż nie ma rozdziałów! To prawdziwy pożeracz czasu! Nie wyśpicie się! Nie zaznacie chwili spokoju, a do tego po skończonej lekturze będzie patrzeć na swoją niewinną domową paprotkę, stojącą cichutko w kąciku, niepewnie i bardzo podejrzliwie... :P

CYTATY
"Jeśli nie będziesz uważać, dojdziesz do punktu, kiedy dokonujesz wyborów bez zastanowienia. Bez planowania. I w końcu nie prowadzisz takiego życia, jak zamierzałaś. Może na to zasłużyłaś, ale nie tego chciałaś. Musisz planować."

" - Próbuję sobie przypomnieć różne rzeczy. - Właśnie to ludzie robili, kiedy czekali na śmierć; leżeli i usiłowali przypomnieć sobie szczegóły swojego życia, wszystkie wydarzenia, które wydawały się takie niezapomniane, kiedy je przeżywali, rzeczy, które słyszeli, wąchali i smakowali, myśli, które wydawały się objawieniem..."



sobota, 27 kwietnia 2013

Nie oceniam książki po okładce... - prawda czy fałsz?! :)

Ostatnio podczas wizyty w bibliotece złapałam się na czymś, co zrodziło pomysł do stworzenia tego wpisu... Zaczęłam się bardzo intensywnie zastanawiać nad stroną wizualną książek, oraz nad tym jaki ma ona wpływ na naszą decyzje podczas wyboru lektury... :) 

Już w szkole uczono nas "Nie oceniaj książki po okładce..." i zgoda! Wszyscy chyba wiemy, że czasem najmniej zachęcająca okładka kryje w sobie niesamowitą treść... I chyba każdy się z tym zgodzi, bo za pewne każdy choć raz w życiu spotkał się ze wspaniałą historią, która "uwięziona" została w niezbyt zachęcającej oprawie... Kiedyś wydawnictwa nie przywiązywały zbyt wielkiej uwagi do wyglądu książek. Często spotykane były po prostu jednolite, jednokolorowe okładki, na których drukowano ewentualnie tytuł i nazwisko autora. Całe serie wyglądały identycznie... szaro i nudno, lecz nie można zaprzeczyć, że estetycznie. Liczyła się treść! Teraz czasy troszkę się zmieniły... Z półek księgarnianych spoglądają na nas kolorowe, wymyślne, soczyste okładki, które przyciągają nasz wzrok i cieszą oko! Wydawnictwa prześcigają się w tworzeniu coraz piękniejszych okładek, oraz całych szat graficznych!

Ja nie ukrywam, że jestem estetką i zdecydowanie wolę otaczać się tymi ładniejszymi przedmiotami. Dotyczy to również książek.. Nie zdarzyło mi się raczej oceniać książki przed jej przeczytaniem, sądząc tylko po okładce, ale jednak zdarza mi się wybierać te egzemplarze, których oprawa bardziej mi się podoba...  i ostatnio zauważyłam, że ma to znaczny wpływ na spontaniczny dobór lektur :)

Ostatnio będąc w bibliotece spotkała mnie pewna sytuacja, która dała mi do myślenia. Zobaczyłam na bibliotecznym regale egzemplarz "Misery" autorstwa S. Kinga - wydanie po prawej stronie - zawsze chciałam ją przeczytać i stwierdziłam, że może właśnie pora :) Wzięłam książkę do ręki... okładka niezbyt zachęcająca i ta czcionka... nie taka... odłożyłam - to jednak nie jej czas :) "może następnym razem, kiedyś... a teraz wezmę coś innego :)" - pomyślałam. Następnego dnia w innej bibliotece przyciągnął mnie dokładnie ten sam tytuł! Jednak w innym ładniejszym wydaniu - po lewej - okładka kolorowa, zachęcająca, wzięłam ją niemal natychmiast! Bez chwili wahania! zadowolona i zachęcona do czytania!

Załamałam się! :D skarciłam w duchu! A co by było gdyby była to jakaś nieznana powszechnie, czarująca, niesamowita, niepowtarzalna i wyjątkowa historia?! I nie trafiłabym nigdy na inne jej wydanie?! Ominęła by mnie... odłożyłabym i nigdy bym jej nie poznała! Niestety zwracam uwagę na okładkę... i często to ona najbardziej zachęca mnie do sięgnięcia po daną książkę. Chyba, że wyczekuję jakiejś pozycji i bardzo chcę ją przeczytać... wtedy biorę co jest i nie patrzę na okładkę, na czcionkę... wtedy nie liczy się nic! :)

Jestem bardzo ciekawa jak to jest w Waszym przypadku? 
czy całkiem szczerze, z ręką na sercu możecie powiedzieć, że wybierając lekturę nie zwracacie uwagi na okładkę książki, jej szatę graficzną, czcionkę, czy jeszcze coś innego? 
Czy liczy się tylko i wyłącznie treść?! Czy widząc dwa egzemplarze tej samej książki wybierzecie to wydanie, które bardziej przypadło Wam do gustu? Czy po prostu weźmiecie pierwszy z brzegu?! 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Urodzinowy konkurs u Rudej! :)


Konkurs zakończony!

Kochani!
Właśnie mija rok od kiedy jestem tu z Wami :) Z okazji skończonego roczku (oj jaka ze mnie staruszka:P) przygotowałam dla Was kolejny konkurs, w którym do wygrania ciesząca się ostatnio wielkim zainteresowaniem książka:

- Elizabeth Haynes
(egzemplarz recenzencki przed korektą i redakcją
jednak nie przeszkadza to w czytaniu :)
Literki i historia te same :P
- książkę widać Tutaj - 




A co należy zrobić, żeby ją wygrać?

1. Jedynym warunkiem obowiązkowym jest zgłoszenie swojego udziału w komentarzu magiczną formułką -"zgłaszam się!" :) i podanie swojego meila, abym mogła się z Wami skontaktować w razie wygranej :) 


Oczywiście będzie mi bardzo miło jeśli dołączycie do obserwatorów mojego bloga
Ucieszę się jeśli polubicie moją stronkę na facebooku... :)
I będę wdzięczna jeśli umieścicie u siebie banerek z informacją o moim konkursie :)

Ale nie jest to obowiązkowe i zależy tylko od Was!



Dodatkowo nagrodzę któregoś z moich obserwatorów (biorących udział w rozdawajce) małym upominkiem niespodzianką... :)
Więc jeśli jesteście obserwatorami mojego bloga proszę zaznaczyć to w komentarzu zgłoszeniowym :)

Zapisy trwają od 25.04 do 25.05 :)
Natomiast następnego dnia postaram się wybrać zwycięzców! :)


Życzę miłego dnia
Ruda ;)

środa, 24 kwietnia 2013

Ruda kończy roczek!!! :)

Kochani! :)
To dziś! 24 kwietnia... dziś mija rok od kiedy jestem z Wami! :) Dokładnie rok temu umieściłam tu pierwszą recenzję... 

Moja przygoda z recenzowaniem rozpoczęła się w lutym zeszłego roku... Szukałam sobie zajęcia, aby miło spędzać wolny czas :) Wpadłam na pomysł założenia bloga... wybór tematu nie był trudny... dużo czytam, kocham książki więc o czym innym miałabym pisać? :) Najpierw trafiłam na inny portal, ale coś mi nie odpowiadało... więc przeniosłam się na drugi, który również nie spełniał moich oczekiwań :) i tak trafiłam tutaj... i jak widać zostałam... jak to się mówi "do trzech razy sztuka!" :D Przeniosłam tu wszystkie recenzje i rozgościłam się... :) I choć w moim archiwum znajdziecie marzec, który stworzyłam później, aby uporządkować w jednym miejscu akcję "30 dni z książkami" :) Pamiętam dokładnie tę datę - był 24 kwietnia :) 

Trafiłam tu pełna zapału i pozytywnych myśli, ale muszę przyznać, że ten magiczny blogowy świat przerósł moje oczekiwania! Nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnę się w regularne pisanie, że poznam tu tyle wspaniałych osób oraz, że tak szybko stanę się częścią tego świata :) Dziś mija rok od kiedy jestem z Wami i mam nadzieję, że zostanę tu jeszcze na wiele następnych lat... :) 


A teraz kilka statystyk... 
Przez rok napisałam do Was 178 razy :) - dokładnie tyle umieściłam postów :)
Wy skomentowaliście je 3.146 razy... :) - uff... sporo się nagadaliśmy :D
Dokładnie 315 osób wyraziło chęć regularnego czytania moich wypocin... :D - dziękuję! :)
I zajrzeliście tu 44.773 razy... :) 


I cóż mogę powiedzieć na koniec? :) Cieszę się, że tu jestem... Cieszę się, że Wy jesteście! :) i z okazji tego roczku chciałabym życzyć sobie spędzenia jeszcze wielu lat w Waszym towarzystwie w tym magicznym świecie! :* dziękuję, że jesteście! 


Z okazji pierwszych urodzin przygotowałam dla Was mały konkurs, w którym do wygrania będzie ciesząca się ostatnio dużym zainteresowaniem książka... :) Szczegóły już jutro... :)

życzę miłego dnia
Ruda :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

"FENG SHUI DLA UMYSŁU" - Dr Michael Bohne

Rok wydania: 2012
Format: 145 x 205 mm
Ilość stron: 224
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Dostępność: Talizman.pl

OPIS WYDAWCY
Wiadomym jest, że zbędne rzeczy blokują przepływ energii w danym pomieszczeniu. Na pewno niechętnie przekraczasz próg takiego miejsca, które całe jest zagracone. Odpycha Cię od niego pewna energia i w konsekwencji unikasz przebywania tam. Dokładnie to samo dzieje się w Twojej głowie, gdy tkwi w niej wewnętrzny bałagan. Zalegające stare emocje lub myśli utrudniają Ci wolny przepływ energii w ciele i prowadzą w ten sposób do powstawania blokad. Ten nadmiar uniemożliwia życie w zgodzie z samym sobą i otoczeniem oraz hamuje Twój wewnętrzny rozwój. 
Tak jak tradycyjne Feng Shui oczyszcza Twój dom i zapewnia właściwy przepływ energii, tak ćwiczenia zawarte w tej książce zagwarantują harmonię i optymalny stan Twojego umysłu. 

Zaprowadź porządek w swojej głowie.


MOJA OPINIA
Na pewno wszyscy choć raz słyszeliśmy o tradycyjnej sztuce feng shui, polegającej na zagospodarowaniu przestrzeni w sposób sprzyjający prawidłowemu przepływowi energii w pomieszczeniu. Słynne dzwoneczki wietrzne możemy spotkać w wielu domach... ale czy wiecie jakie one właściwie mają znaczenie? Na jakiej zasadzie działają? Ich dźwięk jest miły dla ucha, uspokaja i przyjemnie się kojarzy. Więc może warto dowiedzieć się na ten temat więcej? Ja do tej pory nie miałam wiele do czynienia ze sztuką feng shui... nie umeblowałam mieszkania zgodnie z jej zasadami. Być może nie ustawiłam paprotki w kącie, w którym powinnam? Może lustro wisi na nieodpowiedniej ścianie i dlatego moje miliony ciągle omijają mnie szerokim łukiem?! :) Zamierzam się tego wszystkiego niebawem dowiedzieć... Jednak zanim przemebluję mieszkanie, zacznę od uporządkowania swojej głowy... swoich myśli... Umysłu. Ta książka mi w tym pomoże.

Jak podpowiada sam wydawca w opisie tej książki, niechętnie przebywamy w zagraconych pomieszczeniach. Źle się tam czujemy i nie lubimy w nich przebywać. A jeśli w naszej głowie panuje taki sam bałagan?! Co wtedy?! Z pomieszczenia możesz wyjść i postarać się więcej tam nie wracać, ale jeśli zagracona jest Twoja głowa? Nie wyjdziesz, nie pozbędziesz się jej... zostaje jedno wyjście - uporządkować swój umysł! Pozbyć się negatywnych emocji, opanować natrętne myśli! Okazuje się, że nie jest to wcale takie trudne, jak mogłoby się wydawać.

Dr Michael Bohne przedstawia nam w swojej książce techniki ucisku, które pomogą nam uporządkować umysł, wyciszyć się, uspokoić. Zestawy ćwiczeń, które pomogą nam szybko i sprawnie nauczyć się, wyrzucać ze swojej pamięci niepotrzebne rupiecie! Negatywne emocje, negatywne, natrętne myśli szkodzą nam! Hamują nasz rozwój, powodują złe samopoczucie, a czasem również ich skutki odczuwamy fizycznie. Męczymy się, zadręczamy a to powoduje jeszcze więcej negatywnych odczuć! Jeszcze bardziej się nakręcamy i tworzymy jeszcze większy bałagan... a przez to również nasze stosunki z otoczeniem ulegają pogorszeniu, a nasze poczucie własnej wartości leci na łeb na szyję... 

Ja sama nie raz doświadczałam bałaganu i harmidru w mojej głowie... Kiedy sprawy z przeszłości zalegały w moim umyśle i za nic nie mogłam się ich pozbyć. Szkodziłam tym samej sobie, bo zamykałam się na przyszłość, pogrążałam w głębokiej otchłani czarnych myśli... Nastawiałam się pesymistycznie. Więc co dobrego mogło z tego wyjść? Nic... gdyż czarne myśli, rodzą czarne myśli... Negatywne emocje, rodzą jeszcze więcej negatywnych emocji... Powstaje błędne koło. Myślałam wtedy, jak to pięknie byłoby pozbyć się wszelkich problemów! Oderwać się, wyłączyć, nie myśleć, nie czuć... i nie spodziewałam się, że może to być takie proste! Jednak teraz wiem, że nie warto żyć przeszłością, nie warto zadręczać się sprawami na które nie mamy wpływu i denerwować się przez coś, co nie jest zależne od nas! Szkoda życia! Życie mamy tylko jedno... Warto opanować chaos w swojej głowie, poukładać myśli i być spokojnym, myśleć pozytywnie! To nie jest trudne! Ćwiczenia przedstawione w tej książce nie zajmują dużo czasu, nie wymagają wielkiego wysiłku więc warto spróbować :) Warto poznać tajniki opukiwania odpowiednich miejsc, które pomogą opanować chaos w naszej głowie! I poznać sposoby, które pomogą nam panować nad swoimi emocjami! 

Poradnik "Feng shui dla umysłu" to wartościowa lektura, dzięki której inwestujemy w siebie. Jest przystępnie napisany, prostym językiem, a poza tym można go czytać w dowolny sposób - cały po kolei od początku do końca, lub można po prostu przejść od razu do interesujących nas, konkretnych rozdziałów. To jest prawdziwa zaleta poradników. W książce jest podział na rozdziały, a wszelkie ćwiczenia i porady są wyszczególnione pogrubiona czcionką, wyraźnym nagłówkiem. Dzięki temu poradnik tworzy przejrzystą, czytelną całość. Czyta się łatwo i przyjemnie. 

Każdy z nas niesie ze sobą balast przeszłości, każdy ma problemy, każdy ma swój bagaż doświadczeń, więc tak naprawdę jest to książka przydatna każdemu. Radzimy sobie z emocjami i trudnościami losu, jak umiemy... Jedni lepiej, drudzy gorzej... a jeszcze inni nie radzą sobie wcale... ale każda z tych osób znajdzie w tej pozycji coś dla siebie. Myślę, że warto zajrzeć do tej książki, nauczyć się panować nad emocjami, uwierzyć w siebie, poprawić relacje z otoczeniem i być po prostu radosnym i szczęśliwym pozbywając się bałaganu, który panował w naszej głowie... 

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Astropsychologii
Serdecznie dziękuję!

sobota, 20 kwietnia 2013

Domowa biblioteczka Rudej... :) - czyli kącik chwalipięty :)

Moi Drodzy!
Ponieważ wszystkie recenzje są jeszcze w budowie, postanowiłam odkryć przed Wami kawałek rudego świata... :) Widziałam już u kilku blogowych koleżanek wpisy tego typu i uważam, że to świetny pomysł... więc ja również pokażę Wam dziś kawałek mojej domowej biblioteczki! :) 
Mam nieduże mieszkanko, więc moja biblioteczka nie wygląda tak, jakbym chciała. Mam niewiele miejsca i tylko kilka półeczek, więc tylko wyjątkowe dla mnie egzemplarze cieszą oko, zajmując zaszczytne miejsce na regale... Reszta mojego zbioru niestety musi zadowolić się ciemną, ciasną szafką :) a nawet kilkoma szafkami :) A tak prezentują się moje zaszczytne regały...







Trylogia "Igrzyska śmierci" pani Collins w towarzystwie mojej ususzonej wiązanki ślubnej... :)



Seria "Pretty Little Liars", którą skompletował dla mnie mąż... :) Pierwsze 5 tomów dostałam na rocznicę ślubu, 3 na urodziny, 1 pod choinkę i ostatnią bez okazji... :) Teraz cichutko czekam na najnowszą :D



Tu moja wspaniała "Chata" - coś wyjątkowego!  - Książka, która na zawsze utkwiła mi w pamięci... poza tym zbiory aforyzmów, dwa tomiki cytatów pana Coelho, 3 poradniki pozytywnego myślenia - "Sekret", "Magnetyzm serca" oraz "7 sekretów szczęścia" :)


Tu dzieła pana Zafón "Cień wiatru" i "Gra anioła", które czekają jeszcze na swoją kolej :) "Marina" i "Anioły i demony" pana Browna, które juz za mną :) Na półeczce brakuje "Kodu DaVinci" -  na wakacjach :) Obok "Delirium", "Pandemonium", "7 razy dziś"... do zbioru brakuje mi jeszcze "Requiem" :) 





Kolekcja autorstwa pani Meyer... saga "Zmierzch", "Intruz" i obok mój segregator z wszelkimi zapiskami :) znajduje się w nim m.in. zbiór cytatów i czarna lista "dłużników-pożyczników" moich książek :) abym o żadnej książce nie zapomniała :)  



Tu półeczka poświęcona Królowi grozy - Stephenowi Kingowi :) Zbiór jeszcze niewielki, ale ciągle się rozrasta... oczywiście dzięki Biedronce :)  "Ręka mistrza", "Stukostrachy", "Historia Lisey", "Miasteczko Salem", "Desperacja", "Zielna mila"... :)






BONUS!
oto moja podręczna półeczka przy łóżku, czyli tam gdzie zawsze czytam :) większy stosik to najbliższa kolejka... choć różnie to bywa :) czasem znajdzie się coś pilnego bez kolejki :) mniejszy stosik to pozycje bieżące... które aktualnie czytam :) "Ruiny", "Dziecko Rosemary" oraz 3 część "PPL" :)




Tak prezentuje się moja skromna biblioteczka :) reszta zbiorów niestety nie ma regału... tylko wspomniane wcześniej szafki... Jednak kiedyś, jak już dorobię się własnego domku z ogródkiem, sprawię sobie biblioteczkę z prawdziwego zdarzenia... taką, na jaką moje książki zasługują :)

miłego dnia życzy
Ruda :)

wtorek, 16 kwietnia 2013

"LŚNIENIE" - Stephen King

Rok wydania: 2011
Ilość stron: 520
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Zofia
Zinserling

OPIS WYDAWCY
Powieść uważana przez wielu czytelników za horror wszech czasów. Jack Torrance, były nauczyciel, a obecnie poszukujący weny pisarz, otrzymuję pracę dozorcy w opuszczonym na okres zimowy górskim hotelu Overlook. Kiedy burze śnieżne odcinają od świata rodzinę Torrance'ów, obdarzony telepatycznymi zdolnościami Danny, pięcioletni syn Jacka, odkrywa, że hotel jest nawiedzony, a duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. Sytuacja staje się coraz bardziej groźna, aż pewnego dnia mężczyzna przestaje nad sobą panować...

MOJA OPINIA
Przeglądając ostatnio blogi moli książkowych natknęłam się na recenzję kolejnej powieści Kinga, której jeszcze nie miałam  okazji przeczytać. Mowa oczywiście o "Lśnieniu". Zachęcona pozytywną recenzją pomyślałam, że chyba nadszedł czas po nią sięgnąć! Klasyka grozy, mistrza horroru... Trzeba poznać obowiązkowo! A kiedy jak nie teraz? Pełna zapału pobiegłam po książkę do najbliższej biblioteki i tego samego wieczoru zaczęłam ją czytać...

Jack Torrance, były nauczyciel, dostaje pracę dozorcy górskiego hotelu Panorama. Jego zadaniem jest pilnowanie posesji hotelu poza sezonem... kiedy w Panoramie nie ma nikogo. Oczywiście hotel kryje w sobie kilka tajemnic, niewyjaśnionych zgonów, samobójstw, morderstw... Oraz przerażającą historię poprzedniego dozorcy, który w napadzie szału zabił siekierą żonę, dwie córeczki a następnie popełnił samobójstwo... Jack przeprowadza się do hotelu na całą zimę wraz z żoną i 5 letnim synkiem Dannym. Chłopiec obdarzony jest nadprzyrodzonymi zdolnościami... Odkrywa, że hotel jest nawiedzony, a zamieszkujące w nim duchy doprowadzają jego ojca do obłędu.

Och Stephen, co ja z Tobą pocznę?! Męczysz mnie, dręczysz... a ja mimo wszystko, wracam do Ciebie uparcie... Czy to się kiedyś zmieni?! Czy kiedykolwiek zostawię Cię na dobre? Porzucę i już nie wrócę? Nie sądzę... Wróciłam znów... tak jak zawsze wracam... I znów się wymęczyłam...! Oj okropnie się wymęczyłam! Tak bardzo, że odłożyłam książkę zanim dobrnęłam do ostatniej strony. Niestety... przyznaję, nie podołałam mistrzowi! Starałam się, jednak nic z tego nie wyszło. Przemęczyłam 3/4 książki i poległam. Nie miałam już siły czytać... bo czy jest sens się męczyć jeśli nieopodal końca, nadal czekam, aż historia mnie zainteresuje i wciągnie?! Była to chyba pierwsza historia Kinga, która powędrowała na półkę zanim ją skończyłam. Czyżbym stawała się dla Stephena coraz mniej wyrozumiała?

Gawędziarstwo i wodolejstwo Kinga jest chyba znane każdemu, kto chociaż raz trzymał w ręku jego książkę. Zamiłowanie do szczegółowych, obszernych opisów może być bardzo męczące... Zawsze autor wynagradzał mi te chwile nudy wartką akcją w dalszej części lektury oraz świetnym pomysłem na oryginalną historię. Tym razem jednak czegoś mi zabrakło... Przez pierwsze 150 stron starałam się przejść, jak zwykle, z myślą "Dam radę, a potem będzie już tylko lepiej!" więc wytrwałam. Potem była chwila kiedy rzeczywiście poczułam się zaintrygowana, coś zaczęło się dziać! Z chęcią sięgałam po lekturę i z zainteresowaniem przerzucałam kolejne strony książki. Wydawało mi się, że jednak coś z tego będzie... jednak po kolejnych stronach, mój zapał coraz bardziej spadał i spadał i spadał... aż w końcu odłożyłam książkę i nie miałam najmniejszej ochoty do niej wracać! Jednym słowem - nudziłam się!

Dostanie mi się od Was... oj dostanie :) wiem... bo ta historia wielokrotnie zbierała Wasze wyrazy zachwytu i uwielbiania... Wielokrotnie nazwana była najlepszym horrorem w dorobku pisarza... I wierzcie mi, Sama nie wierzę w to co piszę! Nie wiem dlaczego, ale ta historia absolutnie mnie nie porwała. Nie znalazłam w niej nic oryginalnego, a wręcz uważam, że była bardzo przewidywalna, co w przypadku tego autora zdarza się niezwykle rzadko. Grozy nie odczułam za grosz... być może po prostu nie zdążyłam, jednak nie zmienia to faktu, że czytając nie odczułam żadnych emocji! Jedynym uczuciem, które mi towarzyszyło podczas lektury było niedowierzanie i w końcu rozczarowanie! Nic więcej... A czy dostrzegam jakieś zalety tej powieści? Owszem, jak w przypadku każdej książki tego autora, tak i ta, jest prawdziwą kopalnią wartościowych cytatów. Poza tym pan King pozwala nam dogłębnie poznać osobę głównego bohatera. Przedstawia nam jego postać bardzo szczegółowo... jego wady, zalety, zainteresowania i całą przeszłość, zahaczając o dzieciństwo i relacje z rodzicami, przyjaciółmi. Za to cenię Kinga, gdyż zawsze tworzy niezwykle wyrazistych bohaterów, dopracowanych w najmniejszych szczegółach. Stają się oni niemal namacalni i zaczynamy ich postrzegać jako prawdziwe, żyjące gdzieś w sąsiedztwie osoby. Za to plusy dla autora... niestety chyba jedyne w przypadku tej historii.

I cóż... ja niestety nie jestem zachwycona. Ani książką, ani słynną ekranizacją, reżyserii Stanleya Kubricka, w której główną rolę zagrał Jack Nicholson. Wiem, że film znacznie różni się od książki, jednak ta historia nie powaliła mnie pod żadną postacią :) Film zmuszona byłam oglądać w 3 etapach, gdyż nie potrafiłam wytrwać do końca. Poza tym końcówka filmu była dla mnie niezrozumiała. Najwyraźniej nie jest to kino odpowiednie dla mnie :) Więc najważniejsze pytanie - czy mogę tę książkę polecić? Owszem, ale chyba tylko wielkim miłośnikom  prozy Kinga. Wszystkim tym, którzy kochają go bezwarunkowo... Ja znów muszę odpocząć. Poczytać coś innego, stęsknić się a potem znów do niego wrócę... tak jak zawsze wracam... :)

CYTATY

„Żyjemy, aby walczyć jeszcze jeden dzień.”

„Dorośli jednak zawsze wprowadzają straszne zamieszanie, każdy ewentualny czyn zamącają myślami o następstwach, brakiem zaufania do siebie, wyobrażeniami o sobie, uczuciami miłości i odpowiedzialności. Każda decyzja miała złe strony.”

„Łzy uzdrawiające to także te łzy, które parzą i smagają.”

„Umieranie jest częścią życia. Człowiek musi ciągle się na to nastawiać, jeśli chce osiągnąć pełnię osobowości. A choćby nawet trudno było zrozumieć fakt własnej śmierci, przynajmniej można się z nim pogodzić.”

„Góry wybaczają niewiele pomyłek.” 

„Kocioł miał ciśnieniomierz: stary, spękany, zatłuszczony, lecz wciąż sprawny. Jack nie miał.” 

„Uczepił się rzeczywistości i trzymał z całej siły.” 


„Czuł teraz smak swojego przerażenia. Zachował go w głębi gardła jak smak dawno zjedzonych wiśni.” 

„To bardziej przerażające, niż gdyby ktoś obcy skradał się po korytarzach. Od obcego można uciec. Nie można uciec od samego siebie.” 



„Kiedy ktoś niechcący wtyka rękę w gniazdo os, nie obiecuje diabłu, że zrezygnuje ze swego cywilizowanego ja, które cechuje miłość, szacunek i honor. To się po prostu dzieje. W sposób bierny, bez udziału woli, człowiek przestaje się kierować rozumem, zaczyna zaś słuchać zakończeń nerwowych; w pięć sekund z absolwenta college'u łatwo przemienia się w kwilącą małpę.”


„Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. Dobrzy ludzie umierają w zły sposób i pozostawiają tych, co ich kochali całkiem samych. Czasem się wydaje, że tylko złym ludziom dopisuje zdrowie i powodzenie. Świat cię nie kocha (...). Pamiętaj jednak robić swoje. Takie masz zadanie na tym trudnym świecie, musisz podtrzymywać swoją miłość i robić swoje, żeby nie wiedzieć co. Bierz się w garść i po prostu rób swoje.”

sobota, 13 kwietnia 2013

TAG 55...



Blogosferę opanowała ostatnio nowa zabawa o nazwie "55"... Dotarła i do mnie :) Postanowiłam podjąć wyzwanie i spróbować... Oj powiem Wam, że było ciężko!  Choć może się wydawać inaczej, jest to chyba jedna z najtrudniejszych zabaw, w których wzięłam udział... :)





10 książek, które bardzo mi się podobały:
1. "Ring" - Koji Suzuki
2. "Wyspa tajemnic" - Dennis Lehane
3. "Zielona mila" - Stephen King
4. "Chemia śmierci" - Simon Beckett
5. "Igrzyska śmierci" -Suzanne Collins
6. "Woda dla słoni" - Sara Gruen
7. "Chata" - W.P. Young
8. "Delirium" - Lauren Oliver
9. "Kod DaVinci" - Dan Brown
10. "Podwójna gra" - Richard Mason

9 książek, które mniej mi się podobały:
... a raczej 9 książek, które najmniej mi się podobały i zyskały u mnie najniższe oceny :)
lub wypadły blado przy innych częściach danej serii...

1. "Pachnidło" - Patrick Suskind - film taki dobry, a książka taka nudna :)
2. "Nostalgia anioła" - Alice Sebold - niby piękna i wzruszająca historia, a jednak strasznie się wynudziłam :)
3. "Drugie życie Bree Tanner" - Stephanie Meyer - dla mnie nieporozumienie, książka stworzona chyba tylko z chęci zysku, opierająca się na popularności całej sagi :)
4. "Intruz" - Stephanie Meyer - przeczytałam 109 stron i dalej ani rusz... może po obejrzeniu ekranizacji nabiorę chęci i dam jej drugą szansę :)
5. "Lśnienie" - Stephen King - jednak nic z tego nie wyszło... wynudziłam się okropnie i kiedy 80 stron przed końcem nadal czekałam, aż mnie zainteresuje i wciągnie... odłożyłam na półkę :/
6. "Kosogłos" - Suzanne Collins - w porównaniu z dwiema pierwszymi częściami serii, ta wypadła niesamowicie blado...
7. "Proroctwo sióstr" - Michelle Zink - całkiem miło spędzony czas, ale jednak już nie dla mnie i dwie pozostałe części odpuściłam sobie bez najmniejszych wyrzutów :)
8. "Alchemik" - Paulo Coelho - mądrości tego pana są co prawda wartościowe, ale w takich ilościach jakie przedstawia w swoich książkach, przyprawiają mnie o mdłości i niestrawność :)
9. "Pamiętnik" - Nicholas Sparks - taki przesłodzony romansik, że doprowadziłby do wymiotów całe przedszkole... :P

8 blogów, które najchętniej czytam:
Najtrudniejszy dla mnie punkt! Tylko 8 blogów? Mam wybrać tylko 8 blogów z tej setki, którą śledzę i czytam regularnie?! Wymieniam więc te 8, które mają u mnie pierwszeństwo podczas codziennego "przeglądu" blogosfery... a cała reszta widoczna w pasku bocznym :)
http://wswiecieslow.blogspot.com/ - Paula
http://www.kreatywa.net/ - Klaudyna
http://ksiazkowka.blogspot.com/ - Ewa Książkówka
http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/ - Miłośniczka Książek
http://zycie-miedzy-wierszami.blogspot.com/ - Mała Mi
http://skrzatowisko.blogspot.com/ - Skrzat
http://pozasezonem.blogspot.com/ - Piotrek
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/ - AnnRK

7 książek, które chcę przeczytać:
1. "Atlas chmur" - David Mitchell
2. "Na wschód od Edenu" - John Steinbeck
3. "Zabić drozda" - Harper Lee
4. "Misery" - Stephen King
5. "Cień wiatru" -Carlos Ruiz Zafón
6. "Rozdroża" - W.P. Young
7. "Carrie" - Stephen King

6 powodów, żeby sięgnąć po książkę:
- zbiera dużo pozytywnych recenzji...
- poleca ją ktoś zaufany
- została napisana przez sprawdzonego autora
- zachęcająca okładka
- należy do ulubionego gatunku
- intrygujący opis fabuły :)

5 powodów, żeby nie sięgnąć po książkę:
- otrzymuje negatywne recenzje.. - czasem sama chcę spróbować i przekonać się na własnej skórze, ale zazwyczaj wierzę Waszym opiniom :) Po "Greya..." nie sięgnęłam do dziś i nie zamierzam :)
- została napisana przez Paulo Coelho :) - uch... nie cierpię książek tego pana...
- jest przedstawicielką jednego z mniej lubianych gatunków... - romans? Fantasy? nie dla mnie :)
- jest przesadnie promowana i reklamowana - to mnie zawsze odpycha!
- malutka czcionka, drobny maczek... :) - powód wymyślony na potrzeby zabawy... :)

4 miejsca, w których najlepiej się czyta:
- łóżko... leżąc pod kocykiem :)
- fotel... siedząc pod kocykiem :)
- kocyk na łące na wsi :)
- podłoga... :)

3 autorów, na których książki czeka się zawsze za długo:
Ponieważ rzadko wyczekuję książek jakiegoś konkretnego autora, podaję tych trzech, których już dawno nie widziałam na liście nowości wydawniczych... :)
- Stephanie Meyer
- Simon Beckett
- Dennis Lehane

2 dobre ekranizacje:
- "Zielona mila"
- "Pan Tadeusz"

1 autor niesłusznie zapomniany:
- Adam Mickiewicz... Czytany i omawiany w szkole. Jednak mam wrażenie, że gdyby nie to, nikt z własnej woli już by po niego nie sięgnął :( a szkoda... ja uwielbiam jego twórczość...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...