Późne zimowe popołudnie. A w sumie to nawet wieczór. Wybrałam się z psem do pobliskiego parku. Wszędzie wokół ciemno, park gęsto zarośnięty – jak na Park Leśny przystało. Idę główną alejką, wyłaniam się zza zakrętu – patrzę – a na środku drogi siedzi ...zwierzątko.
Ma głowę, pyszczek, uszy, oczy... siedzi i patrzy na mnie. Szybko uznałam, że to piesek – No bo błagam! Co?! Psa nie rozpoznam?! Przecież jednego nawet na smyczy prowadzę! Jednak znawczynią psich pupili nie jestem, więc zakwalifikowałam go do bliżej nieokreślonej rasy małej – Chyba Maltańczyk, bo na pyszczku kawałek białego futerka zauważyłam.
Podchodzę bliżej.
Piesek nadal siedzi i patrzy na mnie.
Rozglądam się i zastanawiam – a gdzie jego pańcio?!
Przecież czyjś musi być! Tak samopas bez smyczy biegać nie powinien, więc na pewno ktoś ma go na oku...
Ale wszędzie pusto. Nikogo nie widać.
Może się biedak zgubił? Może uciekł?
Może jakieś dziecko właśnie za nim szlocha? Wciąga gila zwisającego do pasa?
Może bym tak podeszła, zajrzała mu w obrożę i zadzwoniła do właściciela?!
Ma głowę, pyszczek, uszy, oczy... siedzi i patrzy na mnie. Szybko uznałam, że to piesek – No bo błagam! Co?! Psa nie rozpoznam?! Przecież jednego nawet na smyczy prowadzę! Jednak znawczynią psich pupili nie jestem, więc zakwalifikowałam go do bliżej nieokreślonej rasy małej – Chyba Maltańczyk, bo na pyszczku kawałek białego futerka zauważyłam.
Podchodzę bliżej.
Piesek nadal siedzi i patrzy na mnie.
Rozglądam się i zastanawiam – a gdzie jego pańcio?!
Przecież czyjś musi być! Tak samopas bez smyczy biegać nie powinien, więc na pewno ktoś ma go na oku...
Ale wszędzie pusto. Nikogo nie widać.
Może się biedak zgubił? Może uciekł?
Może jakieś dziecko właśnie za nim szlocha? Wciąga gila zwisającego do pasa?
Może bym tak podeszła, zajrzała mu w obrożę i zadzwoniła do właściciela?!
Tak, to dobry plan.
Teoretycznie wszystko powinno się udać, prawda?
To co poszło nie tak....?
Teoretycznie wszystko powinno się udać, prawda?
To co poszło nie tak....?