sobota, 26 maja 2012

"KORALINA" - Neil Gaiman

OPIS WYDAWCY
Dzień po przeprowadzce Koralina postanowiła zwiedzić cały dom... W nowym mieszkaniu, do którego Koralina przeprowadziła się z rodzicami, jest dwadzieścia jeden okien i czternaścioro drzwi. Trzynaścioro z nich otwiera się zwyczajnie, czternaste zaś są zamknięte na klucz. Za nimi znajduje się tylko ściana z cegieł - przynajmniej do dnia, w którym Koralina otwiera je i odkrywa przejście do innego domu, który na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od jej własnego. Ale pozory mylą... (180 stron)


MOJA OPINIA 
O "Koralinie" pierwszy raz usłyszałam, a raczej przeczytałam, na blogu jednej z blogowych koleżanek. Do przeczytania zachęciła mnie jej pozytywna recenzja i niezwykła okładka. Kolorowa, bajkowa, a jednocześnie tajemnicza i przepełniona grozą. Więc parę dni później odwiedziłam pobliską bibliotekę, zaprosiłam Koralinę do mojego domku i czym prędzej zabrałam się do czytania :)

Koralina wraz z rodzicami wprowadza się do nowego domu. Podczas oględzin nowego miejsca jej uwagę przykuwają zamknięte na klucz drzwi, za którymi kryje się ściana z cegieł. Okazuję się jednak, że za drzwiami kryje się tajemnicze przejście, które zaprowadza Koralinę do drugiego domu, który z pozoru wygląda jak jej własny... tylko w trochę lepszym wydaniu! W pokoju ma piękniejsze, lepsze zabawki, na obiad dostaje ulubione smakołyki. I są też drudzy rodzice, trochę inni niż prawdziwi. Trochę dziwniejsi, bo zamiast oczu mają czarne guziki... Jednak bardzo kochają Koralinę i pragną, by została z nimi na zawsze!

Kiedy dostałam tę książkę w ręce, już zanim przeczytałam pierwszą stronę, wiedziałam, że nie będzie to czas stracony. Niewielki format, wyraźna, duża czcionka i 180 stron... od razu widać, że czyta się dobrze i szybko! I nawet gdyby książka okazała się kiepska, te dwie godziny, które zajmują na przeczytanie można jej wybaczyć :) Jednak w tym wypadku takie obawy są zdecydowanie bezpodstawne, ponieważ spędziłam z nią bardzo miło ten czas! Oczywiście przeczytanie zajęło mi niewiele czasu i nie odłożyłam jej, póki nie doszłam do ostatniej strony. Pan Gaiman ma niezwykły talent i strony same przewracają się na lewą stronę w ekspresowym tempie :) Pisze on krótko, zwięźle i niezwykle ciekawie. Historia Koraliny wciąga i nie sposób jej odłożyć! To urocza, ciekawa historia, którą czyta się jak baśń...

"Lektura tej książki sprawi, że dreszcz przebiegnie wam po plecach, wymknie się butem i ucieknie taksówką na lotnisko. Przepełnia ją subtelna groza, właściwa najlepszym baśniom. To arcydzieło. A guziki niegdy już nie będą takie, jak kiedyś..."
Terry Pratchett


Jako miłośniczka powieści grozy, zwróciłam wielką uwagę na tę opinię... Groza, dreszcz, to coś dla mnie! Jednak tu trochę się rozczarowałam. Aż tak strasznie nie było... i choć miło spędziłam czas, choć miło się czytało, arcydziełem bym tego nie nazwała. Ale dreszcz, owszem pojawił się!"W wannie leżał martwy pająk wielkości małego kota..."to zdanie zrobiło na mnie wielkie wrażenie! Bo panicznie boję się pająków i nawet najmniejszy ich przedstwaiciel, pojawiający się w moim otoczeniu sprawia, że bardzo głośno okazuję swoje niezadowolenie... :) A taki wielkości małego kota?! - dobrze, że to tylko książka... :)

Podsumowując - Polecam! Miło spędziłam czas :) Miło wspominam tę książeczkę i na pewno sięgnę po film animowany, który powstał na jej podstawie! Subtelna, baśniowa groza - była! Dreszcz przebegający po plecach - był! Więc czego chcieć więcej...? Ja oczekiwałam, ale trzeba brać pod uwagę, że mam spaczony gust i wiele wymagam od powieści grozy :) Ja po prostu łaknę krwi... ! :) "Koralina" to natomiast interesująca i wciągająca historia z nutką subtelnej grozy... :)

CYTATY

„Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? - rzekła. - Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.”

„Koty nie mają imion (...). Wy, ludzie, macie imiona. To dlatego, że nie wiecie, kim jesteście. My wiemy, kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion.”

„-Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność. Równie dobrze można by przyzywać trąbę powietrzną.” 

czwartek, 24 maja 2012

"PAMIĘTNIK" - Nicholas Sparks



„I może przez krótką chwilę ty poczujesz to samo i też uśmiechniesz się do wspomnień, które na zawsze pozostaną naszą wspólną własnością.” 

OPIS WYDAWCY
W starym wytartym notatniku kryje się kronika pewnej miłości, która rozkwitła po zakończeniu II wojny światowej gdzieś w Karolinie Północnej. Noah Calhoun odczytuje ją wieczorami w domu opieki starej kobiecie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Dzięki sile uczucia przeżywa na nowo cudowne chwile swojej wielkiej miłości. Przypomina sobie, kiedy w 1932 roku po raz pierwszy zobaczył Allie Nelson - ich potajemne spotkania, wspólne wakacje i trudny okres rozstania, gdy zniknęła z jego życia na czternaście lat. (208 stron)


MOJA OPINIA
"Pamiętnik" Sparksa... któż o nim nie słyszał? Ten tytuł znałam już i słyszałam wielokrotnie, zanim jeszcze przeczytałam pierwszą książkę tego autora. Zewsząd słyszałam "ochy" i "achy" zachwyconych koleżanek. Wszędzie natrafiałam na pozytywne recenzje pod adresem zarówno książki, jak i ekranizacji. Z filemem do tej pory jeszcze nie miałam do czynienia, jednak będąc ostatnio w bibliotece, natrafiłam na jego papierowy pierwowzór.

Głównym bohaterem powieści jest Noah Calhoun. Kiedy go poznajemy jest on już człowiekiem będącym u schyłku życia. Mieszkającym w domu spokojnej starości. Każdego dnia wyjmuje on swój stary notatnik i czyta jednej z pensonariuszek, historię swojej wielkiej miłości. Dzięki temu może ją przeżywać każdego dnia na nowo. Historia opowiada o jego miłości do Allie Nelson. Poznali się podczas pewnych wakacji, jako bardzo młodzi ludzie i choć ich drogi się rozeszły, on nigdy nie zapomniał kobiety, która była miłością jego życia. Pewnego dnia, po 14-nastu latach rozłąki, Allie znów pojawia się w jego życiu...

Kiedy brałam do ręki tę książkę, miałam ogromne wątpliwości... Ponieważ znam już pióro pana Sparksa i wiem, jak romantyczne historie, potrafi on tworzyć. A ja miłośniczką romansów zdecydowanie nie jestem. I muszę powiedzieć, że "Pamiętnik" niestety spełnił moje obawy. Ponieważ była to najsłodsza powieść miłosna, z jaką się dotychczas spotkałam! Było w niej tyle słodyczy, że książka spokojnie doprowadziłaby do wymiotów całe przedszkole! A ja sama, jedna, musiałam stawić jej czoła... Oj Ciężko było.

Miłośniczką romasów nie jestem i raczej nigdy nie będę. O mdłości przyprawiają mnie ich zakończenia typu "...i żyli długo i szczęśliwie, pokonując wszelkie przeszkody, siłą swej bezgranicznej miłości...". Te historie śmiało można włożyć między bajki, lub fantastykę, ponieważ nie zdarzają się one w prawdziwym życiu. Chociaż nie... żle mówię! Zdarzają się! Jednak mają ciąg dalszy, o którym już w książkach tego typu nie ma mowy... Nie znajdziemy w romansie, że kilka lat później, kiedy pierwsze zauroczenie opada, a do miłości dołącza nuda, rutyna i trudności dnia codziennego, nasi idealni, zakochani na zabój bohaterowie, wypalają się. W książkach sama miłość wystarcza. W życiu raczej nie. Nic nie przychodzi samo i do stworzenia szczęsliwego trwałego zawiązku, prócz miłości potrzeba, dużo wysiłku, starań i kompromisów... Trzeba włożyć dużo pracy, aby związek pielęgnować i być ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Natomist czytając historię pana Sparksa, nie można pozbyć się wrażenia, że bohaterom przyszło to wszystko, ot tak! W prezencie od Boga! Nie lubię powieści fantasy, więc jednocześnie nie lubię romasów, bo według mnie mają ze sobą wiele wspólnego. Wierzę w miłość! Jednak taką, której nieodłącznym elementem są kompromisy, wysiłek i nieustanne jej pięlęgnowanie. Taka idealna miłość, według mnie nie istnieje. I jest tak samo prowdopodobna jak spotkanie za rogiem trzygłowego smoka i czarownika w pelerynie niewidce, który swą czarodziejską różdżką zaprowadzi porządek na świecie.

Jednak rozumiem, że to kwestia gustu. Ja potrzebuję mocnych wrażeń i dreszczyku emocji, inni natomiast poszukują pięknej historii miłosnej.

"Pamiętnik" to piękna historia miłosna typu "i byli szczęśliwi mając obok siebie nawzajem i to wystarczało im by wieść szczęśliwe życie, aż do końca swoich dni...". Same słodkości. Więc cóż ja mogę o tym napisać? Męczyłam się czytając. Historia zamiast mnie wzruszać, wywoływała na mych ustach ironiczny uśmieszek. I choć ma ona zaledwie 200 stron, czytanie szło mi strasznie mozolnie. Jednak nie ze względu na styl pisarza, ale ze względu na historię! Muszę przyznać, że lubię lekki styl pana Sparksa, z którym spotkałam się już niejednokrotnie. Ponieważ jego powieści czyta się szybko, prosto, z naturalną lekkością. I jak wspomniałam w przypadku tej powieści, czytało mi się mozolnie tylko ze względu na fabułę. Podejrzewam, że zostanę zaatakowana przez wielbicieli książki za tę opinię. Dlatego też wstrzymuję się od ogólnej oceny, aby powiedzieć, że szanuję gust literacki każdego czytelnika :) Romans nie jest to mój ulubiony gatunek i czuję się strasznie zasłodzona tą historią. Być może po prostu nie porafię docenić nic, gdzie nie ma rozlewu krwi, kryminalnej zagadki i agentów FBI :)

Jednak dla mnie nie była to żadna rewelacja. Nie będę należeć do grona wielbicieli. I mam tylko nadzieję, że już nigdy nic podobnego nie trafi w moje ręce. Zamierzam natomist dać szansę ekranizacji i przekonać się jak ma się ona do książki. Książkę mogę polecić tylko prawdziwym miłośnikom gatunku, którzy poszukują wzruszającej historii miłosnej.
CYTATY

„Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.”
„jeśli w jakiejś odległej przyszłości znowu się spotkamy - choć nasze drogi się rozeszły - uśmiechnę się do ciebie z radością i będę wspominał lato pod drzewami, kiedy to uczyliśmy się nawzajem zakochani w sobie. I może przez krótką chwilę ty poczujesz to samo i też uśmiechniesz się do wspomnień, które na zawsze pozostaną naszą wspólną własnością”
„Człowiek zupełnie nie wie, kiedy tonie, która kropla wody wyznacza mu koniec.”

„Zakochaliśmy się w sobie mimo dzielących nas różnic, a gdy już to się stało, zrodziło się coś wyjątkowego i pięknego. Moim zdaniem w ten sposób kocha się tylko raz i dlatego każda nasza wspólna minuta jest na trwałe wyryta w mej pamięci. Nigdy nie zapomnę ani jednej chwili.”


„Nie jestem wyjątkowy, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem zwyczajnym człowiekiem o zwyczajnych myślach i wiodłem zwyczajne życie. Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie, lecz kochałem - całym sercem i duszą - a to moim zdaniem wystarczająco dużo.” 



„Była ucieleśnieniem moich marzeń. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca.” 



„I to uczucie przemieniło go na zawsze. Prawdziwa miłość potrafi to zrobić z człowiekiem, a jego miłość była prawdziwa.”



„Jesteś odpowiedzią na każdą modlitwę, jaką zanosiłem. Jesteś pieśnią, marzeniem i szeptem. Sam nie pojmuję, jakim cudem tyle czasu bez ciebie wytrzymałem.”



„- Ty to napisałeś? - Nie, Walt Whitman. - Kto? - Człowiek, który kochał słowa i nadawał kształt myślom.”



„Kiedy człowiek pierwszy raz się zakochuje, jego życie nieodwracalnie się zmienia i choćby nie wiedzieć jak się próbowało, to uczucie nigdy nie zniknie. Ta dziewczyna, o której opowiadasz, była twoją pierwszą miłością. I cokolwiek byś zrobił, zostanie z tobą. Na zawsze.”



„Nie możesz poświęcić swego życia dla innych. Musisz robić to, co jest dobre dla Ciebie, nawet jeśli w ten sposób zranisz część bliskich Ci osób.” 



„Słońce już wzeszło i siedzę przy oknie, zasnutym mgłą mijającego życia.”



„Cisza jest święta. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy się dobrze ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu.”



„I może przez krótką chwilę ty poczujesz to samo i też uśmiechniesz się do wspomnień, które na zawsze pozostaną naszą wspólną własnością.” 



„Poezji nie tworzy się po to by ją analizować; poezja ma po prostu inspirować, wzruszać, nie powinna być odbierana umysłem.”



„Staję się potężnym statkiem prującym fale, silnym, nieustraszonym, a ona jest moim żaglem.”



„Nigdy nie pozwolono ci być sobą. Takie życie sprawia, że człowiek czuje się pusty w środku i szuka kogoś, kto jakimś cudownym sposobem wypełni tę próżnię. Ale nikt nie zdoła tego zrobić, jedynie ty sam.”



„Zmierzch to tylko złudzenie, gdyż słońce jest albo nad horyzontem, albo za nim. A to znaczy, że dzień i noc łączy szczególna więź i nie istnieją bez siebie, ale też nie mogą istnieć równocześnie. Jak by to było być zawsze razem, a mimo to nieustannie osobno?”



„Licząca sobie dwadzieścia dziewięć lat, obracająca się w wyższych sferach, zaręczona z innym, Allison Nelson, która przybyła w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytania. I trzydziestojednoletni marzyciel, Noah Calhoun, którego nawiedził duch, prześladujący go od lat.”



„Poeci często opisują miłość jako uczucie, nad którym nie możemy zapanować - ciągnął - które bierze górę nad logiką i zdrowym rozsądkiem. Właśnie coś takiego mi się przytrafiło.”



„Rozstanie boli tak bardzo dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie odnajdowaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano. Co oznaczałoby, że dzisiejsze pożegnanie równa się pożegnaniu sprzed dziesięciu tysięcy lat i stanowi preludium przyszłego pożegnania.”



„Cisza jest święta. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy się dobrze ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu”

"WERONIKA POSTANAWIA UMRZEĆ" - Paulo Coelho

OPIS WYDAWCY
Umiera się na wiele sposobów : z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu...Umiera się nie dlatego by przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Weronika postanawia umrzeć bez wyraźnego powodu, bez żalu i bez patosu. Może dlatego, że szukając łatwych rozwiązań, jej życie stało się mdłe, jak potrawa bez przypraw, pozbawione ziarna szaleństwa. A gdzie szukać szaleństwa, jeśli nie w domu wariatów, pośród tych, którzy obdarzeni nim zostali w nadmiarze? Weronika uczy się na nowo życia, poznaje siebie samą, zmartchwywstaje. Weronika chce żyć inaczej... (220 stron)

MOJA OPINIA 
O Weronice chyba słyszeli wszyscy. Nawet jeśli nie czytali książki, to może oglądali film... A jeśli w jakiś sposób komuś umknęła sama Weronika, to na pewno znany jest jej "stwórca" Paulo Coelho. Ja przeczytanie tej książki planowałam już od dawna... Więc kiedy nadażyła się okazja postanowiłam nie zwlekać juz dłużej. Obawiałam się troszkę, ponieważ widziałam wiele niezbyt przychylnych opinii na jej temat. A jaka będzie moja?

Tytułowa Weronika to młoda, zaledwie 24-letnia dziewczyna. Poznajemy ją, kiedy nie widzi już sensu życia i postanawia popełnić samobójstwo. Próba jednak kończy się niepowodzeniem. Weronika budzi się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie dowiaduje się, że środki nasenne, które zażyła w ogromnej ilości, zaszkodziły jej sercu i zostało jej kilka dni życia... Początkowo jest jej wszystko jedno - przecież i tak chciała umrzeć... Potem jednak zaczyna patrzeć na to nieco inaczej...

Fabuła zapowiada się dość ciekawie, prawda? Jednak ze smutkiem muszę stwierdzić, że zarówno książka, jak i film, bardzo mnie rozczarowały. Pierwsze spotkanie z Weroniką miałam za sprawą filmu. Kiedy trafił do kin, wraz z moimi trzema przyjaciółkami zarezerwowałyśmy bilety, licząc na dwie godziny wielkich emocji. Zamiast tego czekały nas dwie długie godziny nudy... Innego zdania była tylko jedna z nas, która twierdziła, że film nie był aż tak zły, bo widziała gorsze. Natomiast pozostałe, jednogłośnie uważamy, że był kiepski! :) Nudny, monotonny, ciągnął się jak flaki z olejem... Cała akcja dzieje się wewnątrz głównej bohaterki - to jej wewnętrzna przemiana - której jednak, ani twórcy, ani aktorka, nie umieli przedstawić wdzowi w ciekawy sposób. Niestety twórcom "Weroniki..." zabrakło polotu i inwencji twórczej. I zamiast filmu stworzyli pigułkę nasenną...

A jak wpada obok filmu książka? Niestety muszę przyznać, że niewiele lepiej. Początkowo miałam do niej mieszane uczucia. Nudziła mnie, wlekła się, lecz nie była na tyle zła, by ją odłożyć. Czytałam przekonując samą siebie, że przecież dam radę! Dobra czcionka, dobry papier, czyta się szybko i strony szybko przesypują się na lewą stronę... Dałam radę! Nie było aż tak źle :) Jednak męczył mnie już styl jakim pisze pan Coelho. Męczył, irytował i upewnił, że Coelho jednak nie pisze dla mnie...

"Fascynację, pisarstwem Paulo Coelho wielu przechodzi niczym grypę… Pojawia się prawie u każdego, zaczyna niewinnie lekkimi objawami by za chwilę zwalić z nóg i wprawić o dreszcze. W końcu jednak ustępuje by zniknąć całkowicie i pozwolić o sobie zapomnieć..." - tak napisała kiedyś w jednej ze swoich recenzji Książkówka... Pozwoliłam sobie ją zacytować, gdyż absolutnie zgadzam się z jej słowami! Sama również kiedyś przechodziłam tę grypę... Zafasynowana cytatami pochodzącymi z jego książek, zapragnęłam zapoznać się z całą jego twórczością. Przeczytałam kilka jego pozycji z "Alchemikiem" na czele i ...odkryłam, że żadna nie porwała mnie na tyle, aby ją komuś polecić! Mimo wszystko czytałam dalej jego dzieła, szukając tej magii, która oplatała jego nazwisko. Nie znalazłam... Zamiast tego nabawiłam się niestrawności spowodowanej jego mądrościami! Przedawkowałam! Po przeczytaniu kilku jego książek, moja fascynacja zmieniła się we wstręt! Po "Weronikę..." sięgęłam, aby przekonać się czy mój wstręt jest trwały czy przejściowy :) Czy niechęć minęła, czy nie? Otóż nie... Nie minęła! I nie zamierzam już więcej tego sprawdzać :)

Pana Coelho albo się kocha, albo nie cierpi... Ja z pierwszej grupy przeszłam do drugiej i tu już pozostanę. Męczy mnie i irytuje jego styl pełen mądrości, morałów i pseudofilozoficznych popierdółek... Z każdej jego książki wynosimy to samo, bo Coelho zawsze pisze o tym samym! Podaje tylko inne przykłady, przytacza inne historie i powstaje z tego inna książka! A morałem każdej z nich jest "słuchaj głosu swego serca", "szanuj życie i ciesz się każdym dniem"... Dobrze, zgadzam się. Mądre. Dobre to rady. Ale nie trzeba tego powarzać w każdej książce!

"Weronika..." mimo wszystko jest jednak jedną z lepszych jego książek, dlatego też okażę serce i ocenię ją aż jako słabą! Książka ta jest kopalnią dobrych rad, morałów i złotych myśli, a do tego kryje się w niej coś ponadto! I dzięki temu książka zasłużyła jeszcze na małego plusa... Historia w niej przedstawiona pozwala zastanowić się przez chwilę, nad sobą... Co my byśmy zrobili gdyby okazało się, że zostało nam kilka dni życia? Jak chcielibyśmy je spędzić? Co chcielibyśmy zrobić? I dlaczego nie zrobimy tego już dziś?! Weronika wiedziała, że to są jej ostatnie dni życia i ostatnia szansa na spełnienie marzeń! Natomiast my nie wiemy... I nie myślimy o tym, że życie jest kruche... Nie zdajemy sobie sprawy, że dziś może być ostatni nasz dzień, a jutro może już dla nas nie nadejść...

CYTATY
„Bądźcie szaleni, ale zachowujcie się jak normalni ludzie. Podejmijcie ryzyko bycia odmiennymi, ale nauczcie się to robić, nie zwracając na siebie uwagi. A teraz skupcie się na tej róży i pozwólcie, by objawiło się wasze prawdziwe JA. - Co to jest prawdziwe JA? - To kim jesteś, a nie to, co z ciebie uczyniono.”

„Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda.”

„Gdyby kiedyś udało mi się stąd wyjść, pozwoliłabym sobie być szalona, bo wszyscy jesteśmy szaleni. Najgorsi są ci, którzy o tym nie wiedzą, bo powtarzają tylko to, co każą im inni.”

„Młodość już taka jest, sama ustala granice wytrzymałości, nie pytając, czy ciało to zniesie. A ciało zawsze znosi.” 

„Świadomość śmierci pobudza do życia.” 

„Gdy kobiety decydują się na śmierć, wybierają bardziej romantyczne sposoby – otwierają sobie żyły albo przedawkowują środki nasenne.”

„Im szczęśliwsi mogą być ludzie, tym bardziej nieszczęśliwi się stają.”

„Każdy z nas żyje w swoim własnym świecie. Ale gdy popatrzysz na niebo pełne gwiazd, zobaczysz, że te różne światy zazębiają się, tworzą konstelacje, systemy słoneczne i galaktyki” 

„Szaleństwo to niemożność przekazania swoich myśli. Trochę tak, jakbyś znalazła się w obcym kraju - widzisz wszystko, pojmujesz, co się wokół ciebie dzieje, ale nie potrafisz się porozumieć i uzyskać znikąd pomocy, bo nie mówisz językami tubylców. [...] Bo wszyscy, w taki czy inny sposób, jesteśmy szaleni”

„Bywa, że pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, ale ona zawsze się kończy.”

„Ale człowiek taki już jest - pocieszyła się. - Zastępuje strachem większą część swoich emocji".”

„Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego inni oczekują.”

„Człowiek walczy, by przetrwać, a nie po to, by się poddać” 

„Mój stan to nie to, co widzicie w moim ciele, ale to, co dzieje się w mojej duszy.” 

„Nie wstydź się tego, że cię kocham. O nic cię nie proszę, jedynie o to, byś pozwolił siebie kochać...”

„Wielu ludzi chciałoby kochać, ale boi się, że trzeba za to poświęcić coś z przeszłości albo przyszłości. Ty nie masz nic do stracenia, bo masz tylko teraźniejszość.” 

„Jako nastolatka sądziła, że jeszcze zbyt wcześnie, by wybierać. Jako młoda kobieta była przekonana, że już zbyt późno, by cokolwiek zmienić” 

„Niebezpiecznie jest, jeśli ktoś zmusza się, by być takim jak inni. Wywołuje to nerwice, psychozy, paranoje. To ciężki przypadek, bo oznacza łamanie praw natury i sprzeciwianie się Bogu, który w niezliczonych lasach i puszczach świata nie stworzył dwóch takich samych liści.”

„Weronika wiedziała z doświadczenia, że istnieje sporo ludzi, którzy rozprawiają o nieszczęściach innych i udają tylko chęć niesienia im pomocy, a tak naprawdę cieszą się z cudzego cierpienia, bo to ich utwierdza w mniemaniu, że sami są szczęściarzami i że życie jest dla nich łaskawe.”

„Udaje mi się przezwyciężać swoje małe słabości, ale ponoszę klęskę w sprawach ważnych. Roztaczam wokół siebie aurę kobiety niezależnej, choć rozpaczliwie potrzebuje kogoś obok siebie.”

„Wielki problem zatrucia goryczą polega na tym , że uczucia takie jak nienawiść, miłość, rozpacz, entuzjazm, ciekawość również zanikają. Po pewnym czasie zgorzkniałemu nie zostaje żadne pragnienie. Nie ma ochoty ani żyć ani umierać i w tym tkwi cały szkopuł.” 

"Nieskończoność i wieczność podały sobie ręce i wystarczyło zadumać się nad jedną z nich, nad Wszechświatem bez granic, by odczuć obecność drugiej - Czasu, który nigdy się nie kończy, który nie mija, lecz zastyga w Teraźniejszości, w której drzemią wszelkie sekrety życia.”

„Przestań cały czas myśleć, że kogoś krępujesz, że komuś przeszkadzasz! Jeśli ludziom się to nie spodoba, upomną się o swoje! A jeśli nie będą mieli odwagi, to już ich sprawa"

poniedziałek, 21 maja 2012

"DIABEŁ UBIERA SIĘ U PRADY" - Lauren Weisberger

OPIS WYDAWCY

Debiut literacki, który podbił Amerykę! Żywa, inteligentna i dowcipna narracja natychmiast wciąga czytelnika w świat, gdzie chodzi się wyłącznie na wysokich obcasach!

 Andrea Sachs, dziewczyna z małego miasteczka, poszukuje w Nowym Jorku pracy w branży dziennikarskiej. Nieoczekiwanie zdobywa posadę asystentki u Mirandy Priestly, wpływowej redaktor naczelnej miesięcznika „Runway”, jednego z najbardziej prestiżowych pism zajmujących się modą. Szybko przekonuje się, że Miranda to klasyczny szef „z piekła rodem”. Swoich pracowników traktuje jak służących, wymaga całkowitej dyspozycyjności, nie uznaje sprzeciwu. Presja, by być szczupłym i pięknym, nosić stroje od Prady, Versace'a i Armaniego, wyglądać jak zawodowa modelka, jest ogromna, brakuje natomiast zwykłej życzliwości. Za nieodpowiednie szpilki można wylecieć z pracy. Andrea żyje w straszliwym stresie, wiedząc, że jeśli przetrwa rok, zostanie zaprotegowana do pracy w dowolnie wybranek gazecie... (448 stron)

MOJA OPINIA 
Oto przed nami przedstawicielka typowej literatury kobiecej... Coś z gatunku, z którego prędzej czy później każda kobieta, wybierze sobie coś do poczytania :) Tak samo było ze mną.. Choć na codzień wolę coś z kryminalną zagadką w tle, nadchodzi moment kiedy mam chęć przeczytać coś lekkiego, przyjemnego, co wywoła na mojej twarzy beztroski uśmiech. Dlatego też kiedyś sięgnęłam po tę pozycję i choć minęło od tego momentu już kilka lat doskonale pamiętam odczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania...

Andrea Sachs to młoda dziewczyna, która przyjeżdża do Nowego Jorku z małego miasteczka. Szuka pracy jako dziennikarka. Ma wielkie ambicje i chciałaby pisać do znanych dzienników, lecz aby zostać zatrudniona w jednym z nich, musi najpierw zdobyć doświadczenie zawodowe. Zrezygnowana Andrea zgłasza się do "Runway'a" pisma poświęconego modzie, gdzie poszukują asystenki dla redaktor naczelnej Mirandy Priestly. Choć Andrea nie interesuje się modą i nie śledzi modowych trendów, dostaje tę pracę... Postanawia wytrzymać tu rok, gdyż prestiż Mirandy Priestly otwiera wiele drzwi i jeśli zdobędzie referencje naczelnej "Runway'a", każde pismo w Nowym Jorku przyjme ją z otwartymi ramionami... Brzmi zachęcająco, dzięki temu Andrea może spełnić swoje marzenia, lecz jeszcze nie wie co ją czeka... :)

Większość z nas zna już historię Andrei, która zmagała się ze swoją szefową Mirandą. Kobietą z piekła rodem, wymagającą bezwzględnego posłuszeństwa, kompetencji, dyspozycyjności i rzeczy niemożliwych...Bezwzględną, apodyktyczną Mirandą. Podczas czytania jesteśmy pełni podziwu dla głównej bohaterki i zastanawiamy się ile jest w stanie znieść młoda, ambitna dziewczyna, aby spełnić swoje marzenia? Jak poradzi sobie w świecie mody choć nie ma z modą nic wspólnego, nie odróżnia Prady od Gabbany i nie zna tysiąca odcieni koloru niebieskiego?! Z zainteresowaniem obserwujemy jak Andrea radzi sobie w obcym świecie, wśród ludzi, którzy tak bardzo różnią się od niej. Mają w życiu zupełnie inne cele i priorytety. Bohaterka trafia do nieznanego sobie świata, w którym rządzi pieniądz, prestiż, uroda, drogie luksusowe ubrania i choć czuje się początkowo nie na miejscu, stara się i zrobi wszystko aby przetrwać :) Jej pracodawczyni natomiast nie zamierza jej nic ułatwiać. Ustala twarde zasady, nie znosi sprzeciwu i nie akceptuje nieposłuszeństwa. Biedna dziewczyna przeżyje u jej boku prawdziwą szkołę życia i jednocześnie zaliczy kurs magii i czytania w myślach... :) Nie ma innego wyjścia, kiedy musi wykonać polecenia szefowej  typu - "zarezerwuj mi stolik w tej restauracji, o której ostatnio dobrze pisali w gazecie!", "kup mi tę lampę, która wpadła mi ostatnio w oko w butiku przy piątej alei"... :) Lub wymaga odpowiedzi na pytnie "Gdzie jest ta kartka, którą trzymałam wczoraj w ręce?!" :) Brzmi zabawnie prawda?! :) Uwierzcie mi, że dla głównej bohaterki była to sprawa życia lub śmierci... :)

Jeśli nie mieliście okazji poznać tej historii z powieści pani Weisberger, być może poznaliście ją na ekranie. Na podstawie książki powstał film o tym samym tytule, w którym główne role zagrały Anne Hathaway i Meryl Streep. Ja miałam do czynienia zarówno z książką, jak i filmem i warto zaznaczyć, że ekranizacja rzeczywiście tylko bazowała na powieści i w rezultacie nieco różni się od papierowego pierwowzoru.
Ja równie mocno polecam film, jak i książkę. Oba spotknia bawią, są lekkie i przyjemne w odbiorze.

Jeśli chodzi o styl pani Weisberger mogę powiedzieć, że pisze ona lekko, dostępnie, nie zamęcza czytelnika słownictwem, opisami, ani niepotrzebnymi wątkami. Do tego bawi nas i rozśmiesza... I choć książka do cienkich nie należy, ma ponad 400 stron, czyta się ją szybko i przyjemnie, a strony bardzo szybko przesypują się na lewą stronę. Ja zdecydowanie polecam tę lekturę, jako coś lekkiego i przyjemnego do poczytania w wolnej chwili. Na pewno Was nie zawiedzie i w jej towarzystwie miło spędzicie czas...


CYTATY

"Powiedzialam, ze nie widzę różnicy między dwoma identycznymi paskami, a ona posłała mi takie spojrzenie. Myślałam, że twarz jej odpadnie. To mało zabawne. Musi doprowadzic wszystkich do paniki, mdłości lub myśli o samobójstwie. Klikaczki ja po prostu uwielbiaja! - Kto? - Klikaczki. Od odglosu ich szpilek na marmurze."

" ŚWIAT NOCY 1" - Lisa Jane Smith

OPIS WYDAWCY
Nowa seria autorki bestsellerowych Pamiętników wampirów. Miłość nigdy nie była tak niebezpieczna...Wampiry, wilkołaki, czarownicy, zmiennokształtni są wśród nas, choć o tym nie wiemy.Należą do świata nocy, którym rządzą surowe zasady.A miłość oznacza złamanie wszystkich praw...Są piękni i śmiertelnie niebezpieczni,a ich urokowi nie potrafi się oprzeć żaden człowiek.Posiadają niezwykłe umiejętności,władają magią,są nieśmiertelni.Ale muszą też przestrzegać odpowiednich praw:za wszelką cenę ukrywać swoje istnienie przed ludźmi i nigdy nie wiązać się ze zwykłymi śmiertelnikami.Jednak gdy w grę wchodzi miłość,zapominają o wszystkich zasadach. Nawet o tych,za których złamanie mogą zapłacić najważniejszą cenę... (504 strony)

MOJA OPINIA  
Kiedy podczas wizyty w bibliotece, zobaczyłam na półce tę książkę, od razu skojarzyłam ją sobie z sagą "Zmierzch" pani Meyer. A ponieważ świetnie mi się ją czytało i naprawdę miło ją wspominam, postanowiłam sięgnąĆ po coś równie "wampirzego" i zobaczyć czy również przypadnie mi do gustu. Przyciągnęła mnie czarno-biała okładka, przedstawiająca mroczną tajemniczą kobietę. Ale przede wszystkim informacja, że książka to została napisana przez autorkę cyklu "Pamiętniki Wampirów"... I choć do tej pory nie zapoznałam się z nim bliżej, słyszałam jak wielką popularnością się cieszy. Więc po serii "Swiat nocy" spodziewałam się czegoś równie niezwykłego...

W skład pierwszej części "Świata nocy" wchodzą trzy opowiadania, które podobno w jakiś sposób łączą się ze sobą : "Dotyk wampira", "Córki nocy" oraz "Zaklinaczka"... Napisałam podobno, ponieważ nie miałam już okazji się o tym przekonać. Choć nieczęsto zdarza mi się odłożyć książkę, po przeczytaniu zaledwie kawałka... w tym wypadku tak się właśnie stało! I choć starałam się nie skreślać jej po przeczytaniu zaledwie połowy pierwszego opowiadanka, nie byłam w stanie się do niej przekonać! Podchodziłam do niej naprawdę z wielkim zapałem i wielkimi nadziejami, ale książka niestety odepchnęła mnie już na samym początku.
Dość długo zwlekałam z napisaniem recenzji, nie wiedziałam czy w ogóle to zrobię, ponieważ nie byłam pewna czy powinnam ją oceniać po przeczytaniu zaledwie 50 stron z pięciuset?! Jednak w końcu doszłam do wniosku, że to przecież moja opinia i był jakiś powód, dla którego nie byłam w stanie wytrwać do końca! :)  
Od samego początku historia wydawała mi się bardzo niespójna i niedopracowana! Natomist napisana została ze zbyt wielkim polotem, jakby autorka zaczynając, juz spodziewała się takej samej popularności jaką zdobyły "Pamiętniki wampirów". 
Idealnym przykładem niespójności fabuły jest moim zdaniem sytuacja przedstawiona już na kilku pierwszych stronach książki, kiedy główna bohaterka przedstawia nam swojego kolegę Jamesa. Mówi, że wzubudza on w niej wielkie emocje, kiedy odwiedza jej starszego brata i bardzo ją smuci, iż ów przystojniak nie zwraca na nią najmniejszej uwagi i romasnuje z całą resztą dziewczyn ze szkoły... Rozumiemy przez to, że znają się oni, lecz są ze sobą niezbyt blisko, a James koleguje się z jej bratem. Natomiast parę stron później dowiadujemy się, że Poppy i James są ze sobą bardzo zżyci emocjonalnie i przyjaźnią się na dobre i na złe, mogąc zawsze na siebie liczyć! Spotykają się, słuchają razem płyt i godzinami wiszą na telefonie! Już w tym momencie się pogubiłam! Kolejne strony książki działały mi na nerwy w równym stopniu jak sam początek. Lubię kiedy w książce przedstawione jest wszystko po kolei, tak aby wszystko było jasne. Natomiast w tej książce widziałam jedynie nieład i bałagan! Bardzo nie podobało mi się również to, w jaki sposób dowiadujemy się, że James jest wampierem... ale to już sprawdźcie sami...

Książka od początku działa mi na nerwy i już po przeczytaniu kilku stron, z całą pewnością wiedziałam, że nie sięgnę po kolejne dwie części tej serii... a zaraz potem okazało się, że nawet tej pierwszej nie doczytam do końca! Widziałam kilka pozytywnych opnii na temat tej książki i przyznam, że jestem zdziwiona, lecz szanuję gust innych czyteników i rozumiem, że każdemu podoba się co innego. Być może, ja po prostu wyrosłam już z typopwo młodzieżowych powieści? Może właśnie dlatego nie potrafię jej docenić? Jednak dla mnie było to kompletne nieporozumienie i przeczytanie całości uważałabym za stratę czasu... No cóż, nie podobało mi się. Oczekiwałam czegoś lepszego...

piątek, 18 maja 2012

"RING" - Koji Suzuki

„Twoja wyobraźnia jest twoim największym wrogiem...”

OPIS WYDAWCY
Obejrzałeś przeklętą kasetę? Pozostało Ci tylko siedem dni życia.

Asakawa jest dziennikarzem dużego tokijskiego dziennika. Pewnego dnia trafia na sprawę zagadkowej śmierci czwórki nastolatków. Umarli o tej samej porze, w różnych częściach miasta. Przyczyny zgonu pozostają nieznane. Asakawa rozpoczyna prywatne śledztwo. Wkrótce trafia na trop tajemniczej kasety wideo, która okazuje się nośnikiem zabójczej klątwy. Osoba, która obejrzy film, ginie dokładnie siedem dni później. Wśród przypadkowych widzów śmiercionośnego nagrania znalazły się już żona i córeczka Asakawy. Czy uda się pokonać fatum? Czy młody dziennikarz zdoła zatrzymać łańcuch tragicznych wypadków?
Krąg wciągniętych w śmiertelną zagadkę wciąż się powiększa.

 "Ring" jest powieścią grozy, choć czytelnik nie znajdzie tu krwawych scen. Fabuła wciąga od pierwszych akapitów, a temperatura wydarzeń niepokojąco wzrasta. Powieść napisana w 1990 roku szybko stała się lekturą kultową w Japonii, a dzięki dwóm ekranizacjom (japońskiej i hollywoodzkiej), jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon popkultury początku XXI wieku. (324 strony)


MOJA OPINIA 
Dla mnie absolutne arcydzieło! To była jedna z niewielu książek, od któych nie mogłam się oderwać i musiałam czytać i czytać, bez względu na późną godzinę i jednocześnie ubolewałam nad tym, że niubłagalnie - za szybko - kartki przesypują się na lewą stronę!

Obawiałam się bardzo, ponieważ po raz pierwszy czytałam książkę japońskiego autora i nie wiedziałam czego się spodziewać. Bałam się, że ciężko będzie się czytało i byc może jak w japońskich filmach, ciężko będzie się połapać :) Jednak już pierwsze kilka stron rozwaiło moje bezpodstawne obawy i książka mnie po prostu pochłonęła bez reszty! Dobrze napisana, łatwo i przyjemnie się czyta, poza tym cała historia Sadako, którą krok po kroku odkrywamy z głównym bohaterem, zadziwia!

Fabuły, podejrzewam, że nie trzeba nikomu przypominać, bo chyba każdy pamięta lub co najmniej kojarzy, historię o tajemniczej kasecie... Ale jak wygladało to w skrócie? Znaleziono zwłoki czwórki nastolatków, którzy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Powodem zgonu we wszystkich przypadkach było nagłe ustanie akcji serca... Ale cóż za zbieg okoliczności, że tak młode osoby zmarły na atak serca, tego samego dnia, o tej samej godzinie... Pewien dziennikarz zaintrygowany tą tajemniczą sprawą, próbuje rozwikłać zagadkę zgonów. Wpada na trop tajemniczej kasety. Legenda głosi, że po obejrzeniu feralnej kasety, zostaje mu 7 dni życia...

Być może moja najwyższa ocena wynika też z tego, że byłam zachwycona całym pomysłem i adaptacją filmową od kiedy zetknęłam się z nią po raz pierwszy! Najpierw obejrzałam amerykańską wersję. Jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze i mimo wszystko wcale nie ubolewam nad faktem, że amerykanie jedynie bazowali na książce i japońskiej wersji filmu. Wiele zmienili... Japońska wersja filmu jest bardziej zblizona do książki, jednak to dość ciężkie kino i trzeba je po prostu lubić, aby docenić :) Kino azjatyckie ma to do siebie, że nie raz dość ciężko połapać się w wydarzeniach, ponieważ sceny bardzo szybko przeskakują z jednej na drugą, czasem odczuwa się wrażenie, że bez ładu i składu :) Książka natomiast, która była pierwowzorem całego pomysłu przebija obie wersje! Tu dokładnie krok po kroku dowiadujemy się najistotniejszych szczegółów i ku mojemu zadowoleniu w końcu znalazłam odpowiedź na pytanie, na które nie znalazłam odpowiedzi w żadnym filmie.. Już wiem skąd się wzięła kaseta! :)

zdecydowanie polecam tę książkę! Przede wszystkim miłośnikom filowej adaptacji Ringu. Nie będziecie zawiedzeni!


CYTATY

„W każdym człowieku tkwi naturalne,fundamentalne poczucie strachu; to instynkt, z którym się rodzimy.”

„Biedna, nawet nie wie, jak kruche są jej marzenia. Nie ma pojęcia, jak łatwo moą rozsypać się w proch.”

„Twoja wyobraźnia jest twoim największym wrogiem...” 

„(...)nasza przyszłość zawsze jest niepewna! Mamy o niej bardzo mgliste pojęcie. Ale mimo to żyjemy. Nie można rezygnować z życia tylko dlatego, że jest niepewne.”

"SZATAŃSKA CZAROWNICA" - Anton Szandor LaVey

"Szacunek za swoje zasługi zyskasz jedynie u osób skromnych, mądrych i takich, które same na niego zasługują..."

OPIS WYDAWCY
Anton Szandor LaVey, założyciel Kościoła Szatana w San Francisco, znany jest najbardziej ze swojej kontrowersyjnej książki Biblia Szatana, jednak to Szatańska czarownica najlepiej ukazuje jego odkrycia i doświadczenia dotyczące ludzkich zachowań i motywacji. Szatańska czarownica to nie podręcznik uwodzenia dla "laleczek Barbie", ale silnie osadzone w psychologicznych realiach zasady, jakimi powinny kierować się kobiety z krwi i kości. Sprytne metody i magiczne sztuczki, choć znane od stuleci, wciąż szokują, ponieważ wstyd o nich głośno mówić, jak również otwarcie ich słuchać... (272 strony)

MOJA OPINIA 
Anton Szandor LaVey...znana i kontrowersyjna postać, założyciel kościoła szatana, oraz autor wielu książek o okultyzmie. Między innymi słynnej "Biblii Szatana". Kiedy podczas wizyty w miejscowym Empiku, wpadła mi w ręce jedna z jego książek, postanowiłam sprawdzić w czym tkwi fenomen tego pana, że jego osoba, oraz pozycje przez niego napisane, wzbudzają takie zainteresowanie oraz emocje. Trzymając "Szatańską czarownicę" w ręku udałam się do kasy...

Książkę tę zaliczyłabym do gatunku poradników. Najprościej ujmując jest to poradnik dla kobiet o tym, jak postępować z mężczyznami, napisany przez mężczyznę. Jednak znajdziemy w nim zdecydowanie więcej! Sięgając po tę książkę, nie byłam pewna czego mogę się po niej spodziewać... Sam tytuł sugeruje, że będzie ona pełna magii i czarów. Jednak jeśli poszukujesz gotowych zaklęć i rytuałów - zawiedziesz się! Ponieważ nic podobnego tam nie znajdziesz... Również odwrócony pentagram z głową kozła - ogólnie przyjęty jako symbol satanizmu - umiejscowiony na okładce ma niewiele wspólnego z treścią książki! Nie znajdziemy tam przepisów na przyrządzenie potrawy z czarnego kota! :) ani przebiegu czarnej mszy! Pan LaVey w swojej pozycji uczy kobiety i radzi jak zachowywać się, myśleć, a nawet malować, aby zrobić na mężczyznach i całym otoczeniu piorunujące wrażenie. LaVey wyjaśnia też jak działają na mężczyzn kobiety o każdym kolorze włosów, i dlaczego akurat tak, a nie inaczej! Doradzi nawet odpowiednią fryzurę! Poradzi też jak uwieść każdego mężczyznę! Wolnego, żonatego, zajętego... do koloru do wyboru :) Autor zdradza po prostu tajemnice i sposób myślenia reszty przedstawicieli męskiego gatunku! Natomist Tytułowa Czarownica to nic innego jak określenie, którym posługuję się on w odniesieniu do kobiet! Uwodzicielskich, pociągających, seksownych, takich, które stosują się do jego rad.

Początkowo podchodziłam do książki bardzo sceptycznie, a niektóre rady wydawały się dziwne... wręcz odpychające! Jak między innymi sugestia, że na mężczyzn zdecydowanie bardziej działa nasz naturalny zapach, niż przeróżne perfumy o zapachu lawendy, piżma czy lilii... Niewiele kobiet zastosowałoby tę radę, jednak zastanówmy się, czy nie to samo co LaVey dowodzą naukowcy, mówiąc o sile ludzkich faromonów?!
Pozwolę sobie wspomnieć o jeszcze jednej podanej sztuczce, która już zdecydowanie przedstawiała się bardziej zacęcająco... LaVey zapewniał, że dzięki temu sposobowi, zyskamy wyjątkowo pozytywne nastawienie oraz miłe skojarzenia otaczających nas ludzi do naszej osoby. Gwarantował, że usłyszymy sporo miłych komentarzy i niewiele osób przejdzie obok tego obojętnie! Postanowiłam sprawdzić skuteczność tej sztuczki na samej sobie i muszę powiedzieć, że byłam zaskoczona rezultatem! Więcej zdradzić nie mogę... Jaka to sztuczka? Dowiecie się z książki... :) Ewentualnie mogę zdradzić ją na priv i podać przepis do własnego wypróbowania jej skuteczności :)

Czego jeszcze można dowiedzieć się z książki? Na przykład tego, że najlepszym miejscem, aby zdobyć zaintersowanie mężczyzn i przyciągnąć ich uwagę jest klub go-go! Nie... Autor wcale nie sugeruje, że mamy  wieczorami odziać skąpą bieliznę i zatrudnić się jako tancerka, ale udać się do takiego klubu jako klientka! :) Zaskakujące prawda? Jednak przyznajcie same... czyż nie logiczne, że kobieta siedząca przy barze w klubie dla panów, wywoła większe zainteresowanie niż panie tańczące na scenie?! :)
Poza tym LaVey przedstawia nam długi, interesujący wykład, o tym, na jakiej zasadzie przyciągają się przeciwieństwa i z jakim typem męzczyzny mamy szansę stworzyć najlepsze relacje partnerskie!

Muszę przyznać, że spodobała mi się ta książka i przeczytałam ją z niemałym zainteresowaniem! Ja już jestem mężatką, więc nie powinnam już uwodzić mężczyzn, a wręcz nie mogę :) ale dla singielek lektura obowiązkowa! Książka nie raz zaskoczy, ponieważ rady w niej ukryte są tak proste i logiczne, że aż zadziwiają swoją prostotą i skutecznością! Polecam tę książkę! LaVey bardzo ciekawie pisze i przedstawia proste sposoby na to jak postępować z mężczyznami, aby zwbudzić ich szacunek i zainteresowanie! Otóż okazuje się, że "nie taki diabeł straszny jak go malują"! :)

CYTATY
"Większość kobiet musi najpierw przeżyć silne, "romantyczne" uniesienie, aby zdecydować się na kontakt seksualny. W przypadku mężczyzn, najtrwalsze związki uczuciowe mają swój początek właśnie w seksie. Jeżeli mężczyzna ma okazję "pominąć te bzdury" i przejść do konkretów z kobietą, której pragnie, niedługo po poznaniu jej - szybko będzie można u niego zauważyć dowody prawdziwej, romantycznej miłości. Idylliczne tęsknoty młodego mężczyzny, który nie wymaga seksu od swojej ukochanej rzadko zakończą się dojrzałym i trwałym związkiem..."

"Twoja największa moc, jaką możesz wykorzystać jako czarownica całkowicie zależy od tego czy zdasz sobie sprawę, że jako kobieta różnisz się od mężczyzn. To jest twoim największym atutem, więc wykorzystaj go!"

"Jeśli jesteś na tyle brzydka, że ludzie patrzą na ciebie, możesz dzięki temu stać się wyjątkowo pociągającą dziewczyną."

"Szacunek za swoje zasługi zyskasz jedynie u osób skromnych, mądrych i takich, które same na niego zasługują."

środa, 16 maja 2012

STOSIK 1...

Wszyscy pokazują swoje stosiki, więc pokaże i ja :) Nie ma tu raczej nowości wydawniczych, ale i tak da mi on wiele radości :) 

1. "NOC WYROCZNI" Paul Auster - Od koleżanki, wcisnęła mi z założeniem, że nie dam rady wytrwać nawet do drugiego rozdziału, bo podobno książka to kompletny niewypał i niewielu szczęśliwców doczytało do końca... :) Hmm... no nie miałam wyboru! Będę chociaż próbować... :)

2. "SZEPTY ZMARŁYCH" Simon Beckett -  Z biblioteki. Jestem już w połowie książki i na pewno doczytam do końca, bo pan Beckett idealnie wpasował się w mój gust literacki :)

3. "WERONIKA POSTANAWIA UMRZEĆ" Paulo Coelho - Z biblioteki. Kiedyś przeczytałam kilka jego powieści i w końcu strasznie się na niego pogniewałam... Teraz postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, ponieważ po obejrzeniu nieudanej ekranizacji byłam ciekawa książki.

4. "SŁYNNE PROCESY" Krystyna Kolińska - kupiona przeze mnie już jakiś czas temu i właśnie zamierzam przeczytać jeszcze raz ;)

5."PODPALACZKA" Stephen King - Z biblioteki. Ponieważ lubię Kinga! Zawsze chciałam przeczytać "Carrie', ale że jest poza moim zasięgiem i zaczynam juz tracić nadzieję, że kiedykolwiek ją dostanę, postanowiłam zadowolić się inną dziewczynką obdarzoną nadprzyrodzonymi zdolnościami :)

6. "SPRAWA HONORU. CÓRKA GENERAŁA" Nelson DeMille - pożyczona od koleżanki i wręcz nie mogę się doczekać kiedy nadejdzie jej kolej :) Bardzo podobał mi się film więc koniecznie muszę poznać książkę :)

7. "JEDNYM ZAKLĘCIAM" Lawrence Watt- Ewans - pożyczona, a raczej wciśnięta od koleżanki, która próbuje zarazić mnie miłością do fantasy... Wzięłam. Będę czytać, ponieważ sama ostatnio postanowiłam, że spróbuję przekonać się do tego gatunku. I będę potem z przyjemnością czytać o wróżkach, elfach i czarnoksiężniku w pelerynie niewidce, który to ujeżdża trzygłowego smoka w pogoni za jakimś zielonym trolem... :D

8. "WYZNANIA EGZORCYSTY" Gabriele Amorth - "pożyczajka" od Magdy z portalu lubimyczytać.pl :) Lubię takie klimaty. Oglądam wszelkie filmy o tej tematyce i czytam o tym książki, więc nie mogłam jej przepuścić :)

9. "BIAŁA MASAJKA" Corinne Hofmann - również "pożyczajka" od Magdy. Nadrabiam zaległości w lekturze o obcych kulturach :) Ponieważ, póki co, niewiele miałam z nimi do czynienia :) czas to zmienić :)

10. "DZIENNIK NIMFOMANKI" Valerie Tasso - i jeszcze jedna "pożyczajka" od Magdy :) Dużo słyszałam zarówno o książce jak i filmie, więc postanowiłam przeczytać i zobaczyć co się w niej kryje :)

11. "SMĘTARZ DLA ZWIERZAKÓW" Stephen King - pożyczona od koleżanki. Musiała za karę stać obok, a nie leżeć na stosiku, ponieważ została już bardzo mocno i intensywnie wyczytana :) Prawie każda kartka zaznała wolności :) A grzbiet skorzystał z okazji i zwiał... Tę książkę już czytałam jako nastolatka i właśnie postanowiłam do niej wrócić...

I tak dobrnęliśmy do końca przedstawiania mojego stosu :) Czy sięgnę po wszystkie książki w nim leżące - nie wiem... ponieważ jeśli nie mam ochoty czytać jakiejś książki, zwykle nie lubię się zmuszać... Liczę, że zdradzicie mi swoje odczucia na temat tych pozycji, bo pewnie większość z Was miała już okazję niektóre przeczytać :) A ja zasiadam do lektury i życzę wszystkim miłego wieczoru :)

wtorek, 15 maja 2012

"SZEPTY ZMARŁYCH" - Simon Beckett

OPIS WYDAWCY
David Hunter, który wie o śmierci wszystko - w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem - wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie "wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu", a "wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. Trupia Farma."
Tam doktor Hunter ma nadzieję odzyskać wiarę w siebie i znowu "skłonić zmarłych do zwierzeń". Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż Trupia Farma. (255 stron)

MOJA OPINIA 
Simon Beckett... To jeden z moich ulubionych autorów. Miano to otrzymał już po swojej pierwszej książce, która trafiła w moje ręce. A kolejnymi powieściami, upewnia mnie tylko w przekonaniu, że zasługuje na ten tytuł...  "Szepty zmarłych" to trzecia część przygód wybitnego antropologa sądowego Davida Huntera. Tym razem, niespełna rok po poprzednim śledztwie na małej wyspie Runie, Hunter wraca w dobrze znane mu miejsce. Do Ośrodka Badań Antropologicznych. Potocznie zwanym Trupią Farmą...

"Wzgórze, na którym stałem, było zupełnie zwyczajne. Niemal malownicze, ale mniej dramatyczne niż piętrzące się w oddali imponujące granie Smoky Mountains. Jednak każdemu, kto odwiedzał to miejsce, rzucał się w oczy inny aspekt otoczenia. Wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu. W zaroślach, w pełnym słońcu i w cieniu – stosunkowo świeże, wciąż nabrzmiałe od gazów gnilnych, i starsze, wysuszone, niemal wygarbowane. Część z nich była niewidoczna – zakopana lub schowana w bagażnikach samochodów. Inne, jak to, które ważyłem, osłonięto ekranami z siatki i wystawiono jak eksponaty makabrycznej instalacji."

To tu uczył się zawodu. Tu ma przyjaciół... i nową zagadkę do rozwiązania. W domku letniskowym znalezione zostają zwłoki mężczyzny.  Od samego początku sprawa wydaje się bardzo skomplikowana, nic do siebie nie pasuje. Ciało znajduje się w zbyt zaawansowanym stadium rozkładu, niż wynikałoby to z określonego czasu zgonu. Poza tym na miejscu zbrodni zabezpieczone zostają odciski palców potencjalnego zabójcy, problem w tym, że mężczyzna zginął w wypadku samochodowym pół roku temu... Doktor Hunter i jego przyjaciele mają ciężki orzech do zgryzienia...

To już moje trzecie spotkanie zarówno z doktorem Hunterem jak i autorem. I choć widziałam opinie, że ta część jest słabsza od poprzednich, ja tej opinii nie podtrzymuję! I choć ostatnia część jeszcze przede mną, już teraz mogę powiedzieć, że cała seria jest na bardzo wysokim poziomie! Dla mnie to było prawdziwe odkrycie i już po przeczytaniu pierwszej części byłam mile zaskoczona! Zarówno pomysłem, fabułą jak i stylem w jakim pisze pan Beckett. Dawno nie spotkałam się z tak lekkim stylem pisania i tak odważnymi opisami drastycznych scen! Dla wszystkich miłośników horrorów, grozy i wielkich emocji, jest to lektura obowiązkowa!

"Większą część zwłok zakrywał brudny, biały całun. Wystawała tylko czaszka. Z włosów zostało jedynie kilka cieniutkich pasemek, przylepionych do kości jak brudna pajęczyna. Kiedy bakterie zaczęły rozpuszczać tkanki miekkie. wyglądało to tak, jakby ciało spływało z kości. Ciecz powstała w zamkniętym środowisku trumny nie mogła wyparować. Nazywano ją płynem trumiennym. Czarna i kleista, wżarła się w bawełniany całun."


Muszę przyznać, że na początku tej powieści odczuwałam chyba małego kaca książkowego :) Trzecia powieść w tym samym stylu, tego samego autora, o przygodach tego samego bohatera, przeczytana w niewielkim odstępie czasu, dała się we znaki! :) Ciężko mi było skupić się na wydarzeniach, ciężko było poznać i zapamiętać bohaterów... A w moim wypadku jest to podstawowym warunkiem udanego czytania. Muszę zapamiętać bohaterów, ich nazwiska i stworzyć sobie jakieś wyobrażenie o nich, aby książkę czytało mi się latwo, miło i przyjemnie :) Teraz było dość ciężko i choć nie była to absolutnie wina książki, tylko moja, bałam się, że nie odnajdę się do samego końca i przez to nie będę potrafiła ocenic tej powieści. Jednak udało się! Niedługo Książka wciągnęła mnie w takim samym stopniu jak poprzednie i choć znam już możliwości i styl autora, udało jej się mnie zaskoczyć!

Jak wspominałam w recezji poprzedniej ksiązki pana Becketta, jego zagadki są dla mnie wyjątkowo trudne do rozwiązania! I choć znam już styl autora, nie potrafię trafnie wytypować mordercy i zawsze na końcu czeka mnie wielkie zaskoczenie! Przy poprzedniej książce wszyscy byli podejrzani :) Tym razem naprawdę bardzo się starałam! Postanowiłam po chwili namysłu wytypować mordercę i trzymać się tego do samego końca... Obrady były bardzo burzliwe, ale znalazłam podejrzanego... Ale spudłowałam i gdybym była jedną z bohaterek, leżałabym martwa na prywatnej, samodzielnie stworzonej Trupiej Farmie zabójcy...

"Ogród był pełen trupów. Leżały na trawie, pod drzewami, w poszyciu. Stare, już zeszkielecone, ale też stosunkowo nowe. Skórzaste jelita i chrząstki wciąż stanowiły pożywienie dla much i robaków." 

Jednym słowem - autor pisze wyjątkowo! Każda jego powieść zajmuje wysokie miejsce w moim prywatnym rankingu. Potrafi zaskoczyć, umilić czas i co najważniejsze - nie zanudza. Ja zdecydowanie polecam, bo nie sposób przejść obojętnie obok tych historii. Za mną już trzecia jego książka, została mi do przeczytania już tylko jedna pozycja! Bardzo bym chciała, aby pan Beckett się pospieszył i wydał kolejne zanim skończę czytać ostatnią... :)

CYTATY
"Niełatwo żyć. Zwłaszcza jak się ma blizny, które ciągle przypominają, jak niewiele trzeba, by zginąć."

"Kot jest brudną, rudą kupką. Jego na wpół zamknięte oczy są blede i matowe(...) w futrze pełzają owady, żuki uciekają przed światłem. Patrzysz jak urzeczony na grubego robaka - wije się i kurczy, wypełzając z kociego ucha. (...) Pamiętasz, jaki był ten kot. Tłusty, wiecznie zły kocur, kłębek złośliwości i pazurów. A teraz jest... niczym. Jak żywe zwierzę, które dobrze znałeś, może stać się gnijącym kłębkiem futra?"

"Zwłoki, częściowo pozbawione ciała, przypominały źle pokrojone mięso na pieczeń(...) Popatrzył na zwłoki, profesjonalnym spojrzeniem oceniając kształt pozbawiony tkanek. Miał już do czynienia z gorszymi przypadkami, podobnie jak ja. Czasami dopiero kiedy widzisz czyjąś reakcję - lub jej brak - uzmysławiasz sobie, jak bardzo przywykłeś nawet do najoszmarniejszych widoków."


"Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od kontekstu zdarzeń. Określamy ludzi na podstawia tego, jak ich zwykle postrzagamy. Ale kiedy wyjmiemy daną osobę z ustalonych ram, umieścimy w odmiennym miejscu i innej sytuacji, nasz umysł nie zawsze daje sobie z tym radę. Coś znanego staje się nagle czymś obcym i niepokojącym."

"Skóra. Największy ludzki organ i najbardziej niedoceniany. Zajmujący jedną ósmą całkowitej masy ludzkiego ciała, u przeciętnego dorosłego pokrywa powierzcnię mniej więcej dwóch metrów kwadratowych. Konstrukcyjnie skóra jest dziełem sztuki, gniazdem naczyń włosowatych, gruczołów i nerwów. Reguluje temperaturę i chroni. To łącznik naszych zmysłów ze światem zewnętrznym, bariera, na której kończy się nasza indywidualność nasze ja. I nawet po śmierci coś z tej indywidualności pozostaje. Kiedy ciało umiera, enzymy utrzymywane przez życie w ryzach rozbiegają się w amoku. Pożerają ściany komórek, uwalniając ich płynną zawartość. Płyny wznoszą się ku powierzchni, zbierając sie pod warstwami skóry i rozluźniając je. Skóra i ciało, do tej pory dwie integralne części , zaczynają się rozdzielać. Powstają pęcherze. Całe płaty odpadają, zsuwając się z ciała jak niechciany płaszcz w letni dzień. Ale nawet martwa i odrzucona, skóra nadal zachowuje ślady swojego dawnego ja. Nawet teraz może mieć swoją historię do opowiedzenia i tajemnicę do ukrycia. Jeśli tylko umiesz patrzeć."



Baza recenzji Syndykatu ZwB

poniedziałek, 14 maja 2012

"PUŁAPKA ZZA GROBU" - Dennis Lehane

OPIS WYDAWCY
Znika bez śladu piękna, smutna kobieta, a niedługo potem detektyw, który miał ją odnaleźć. Znikają także duże pieniądze... Do akcji wkracza sympatyczna para, znana już czytelnikom Lehane'a: Patrick Kenzie i Angela Gennaro. Usiłują oni rozwiązać zagadkę pośród mrocznych zaułków Bostonu, który znają jak mało kto - w świecie, gdzie nikt nie jest bezpieczny i nie ma żadnych świętości, gdzie góra jest na dole, a czarne jest białe. Pełen nieoczekiwanych zwrotów, zaskakujący kryminał jednego z najlepszych współczesnych mistrzów gatunku, a zarazem coś więcej niż powieść sensacyjna: poruszające studium o Dobru i Złu.
(352 strony)

MOJA OPINIA 
Jak wiadomo Dennis Lehane często gości na półeczkach mojej osobistej biblioteczki. "Wyspa Tajemnic" i "Rzeka Tajemnic" tak przypadły mi do gustu, że książki tego autora mogę brać w ciemno. Kiedy podczas ostatniej wizyty w bibliotece natknęłam się na inną jego powieść sięgnęłam po nią bez chwili wahania!

Angela Gennaro i Patric Kenzie, para detektywów znana juz z innych powieści Pana Lehane, ma nową zagadkę do rozwiązania. Zostają oni porwani przez milionera, który w dość nietypowy sposób zwraca się do nich desperaco szukając pomocy. Zaginęła bez śladu jego córka Desiree. Zniknął również najsłynniejszy detektyw w mieście, który miał jej szukać. Przyjaciel i mentor Angeli i Patrica, Jay Becker. Sprawa z pozoru wydaję się bardzo dziwna. Tajemnicza i niejasna... Angela i Patric mają do rozwiązania zagadkę podwójnego zniknięcia. Muszą odnaleźć córkę milionera oraz detektywa, który jako pierwszy ruszył jej śladem. Krok po kroku zagłębiają się w rodzinne sekety przekazywane z pokolenia na pokolenie. Pozanją sieć rodzinnych intryg, kłamstw, zdrad i morderstw.

Zasiadłam do tej powieści z wielkim zapałem, ciesząc się, że znów trzymam w ręku książkę jednego z moich ulubionych pisarzy. I być może dlatego, że znam już możliwości autora i tak wiele od niej oczekiwałam, czuję się troszeczkę zawiedziona. Ta książka wyjątkowo nie porwała mnie, tak jak wcześniej czytane książki pana Lehane. I chodź juz w pierwszym rozdziale zostaje przedstawiona zgadka, z którą będa musieli zmierzyć się główni bohaterowie, początek książki czytało mi się bardzo ciężko. Pierwsze kilka rozdziałów szło mi bardzo opornie i mozolnie. Ale przetrwałam dzielnie i potem było nieco lepiej :) Akcja rozwijała się coraz bardziej, czytało się lżej, przyjemniej i udało mi się doczytać do końca. Końca, który zaskoczył i wynagrodził dość trudne początki.
Jednak znając wcześniej warsztat pisarski pana Lehane, dało się odczuć, iż "Pułapka zza grobu" jest jedną z pierwszych książek tego autora. Wypada słabiej na tle późniejszych jego dzieł takich jak "Wyspa tajemnic". Ale wcale nie oznacza, że jest zła. W ostatecznej ocenie daję jej dość wysoką notę. Jednak nie wyróżnia się ona niczym szczególnym spośród wielu innych przeciętnych poweści.

CYTATY
„Skrywamy przed światem swoje serca i umysły, ponieważ są bardzo kruche i wrażliwe, ale skrywamy je także dlatego, że to co się w nich kłębi, bywa tak bardzo przygnębiające i zdeprawowane, że nikt nie zniósłby takiego widoku.”

„Smutek jest nienasycony. Żywi się tobą na jawie i we śnie, czy walczysz z nim, czy się poddajesz. Zupełnie jak rak. Pewnego ranka budzisz się i okazuje się nagle, że pochłonął już wszystkie inne uczucia – radość, zazdrość, chciwość, nawet miłość. Zostajesz sam ze swoim smutkiem, zupełnie bezbronny. A on ma cię w swojej władzy.” 

„Cierpienie, przysięgam na Boga, nie żyje w sercu. Żyje w zmysłach.”

„Tylko raz w życiu trafia się miłość, i to jeżeli masz szczęście.”

Baza recenzji Syndykatu ZwB

"RZEKA TAJEMNIC" - Dennis Lehane

„Szczęście przychodzi na chwilę a potem odchodzi. Czasem na całe lata. Ale smutek… smutek osiada na dnie duszy.”

OPIS WYDAWCY
Sean Devine, Jimmy Marcus i Dave Boyle przyjaźnili się w dzieciństwie. Pewnego dnia na ulicy pojawił się tajemniczy samochód. Jeden z chłopców wsiadł do niego. To, co zdarzyło się później, naznaczyło wszystkich trzech na całe życie.
Teraz, po wielu latach, morderstwo ponownie związało ich losy...

(496 stron)

MOJA OPINIA  
Dennis Lehane zyskał moje uznanie już pierwszą książką swojego autorstwa, jaką miałam przyjemność przeczytać. Była to "Wyspa Tajemnic". Byłam nią tak zachwycona, że od razu wiedziałam, że było to pierwsze, ale na pewno nie ostatnie moje spotkanie z tym panem. Więc kiedy wpadała mi w ręce kolejna jego powieść pt. "Rzeka tajemnic", nie zastanawiałam się ani chwili, zdecydowalam się natychmiast i wiedziałam, że nie będę zawiedziona.

Jimmy Markus, Dave Boyle i Sean Devine pochodzą z robotniczych rodzin. Znają się od dziecka. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Pewnego dnia gdy 11-letni wówczas chłopcy bawią się na ulicy zdarza się tragedia. Dave zostaje zwabiony przez dwóch obcych mężczyzn do samochodu. Kiedy wraca po kilku dniach do domu, nie jest już tym samym chłopcem...
Kiedy spotykamy ich znów po latach, Sean robi karierę w miejscowej policji, Jimmy jest wzrorowym mężem i ojcem, z kryminalną przeszłością, natomist Dave jest zwykłym szarym obywatelem, próbującym układać sobie życie po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Po 25-latach losy trójki przyjaciół z dzieciństwa, znów się łączą. Córka Jimmiego, 19-letnia Katie zostaje zamordowana... Sean, zajmuje się wyjaśnianiem tej sprawy... Dave jest podejrzany o popełnienie tej zbrodni...

Podejrzewam, że wiele osób kojarzy tę historię za sprawą filmu reżyserii Clint'a Eastwood'a, pod tym samym tytułem, opartego na motywach powieści pana Lehane. Film zdobył wiele nagród i uznanie krytyków. Przyciągnął szerokie grono odbiorców, ciekawą fabułą i znakomitą obsadą. W roli Jimmiego wysytąpił Sean Penn, jako Dave - Tim Robbins, Seana zagrał Kevin Bacon. Ja przed przeczytaniem książki, miałam już spotkanie z filmem, jednak cała fabuła nie utkwiła mi na tyle w pamięci, żeby nie mieć przyjemności z czytania książki. Z filmu pamiętałam jedynie aktorów odgrywających główne role, oraz krótkie sceny. Z każdą stroną książki, odkrywałam całą historię na nowo. Warto zaznaczyć - wspaniałą i wzruszającą historię.
Zasiadłam do niej pełna nadziei. Przygotowana na wielkie emocje... i nie zawiodłam się! Szybko przekonałam się, że po drugiej powieści pana Lehane, zostanę miłośniczką jego lekkiego pióra, oraz niepowtarzalnego stylu. Jego powieści posiadają niezwykły klimat, który powoli krok po kroku wprowadza mnie w odpowiedni nastrój, oraz sprawia, że nie mogę oderwać się od lektury! Nie muszę chyba zapewniać, że cała historia, wciąga i wzrusza... Najpierw autor porusza delikatny temat molestowania nieletnich. Poznajemy historię Dave'a uprowadzonego przez dwóch zwyrodnialców. I poznajemy proces jego powrotu do codziennego życia. Powoli zagłębiamy się w jego emocje, odczucia, obawy i bolesne wspomnienia tamtych dni. Następnie czytamy o bólu jaki towarzyszy ojcu po stracie dziecka. Najpierw chwilach obawy, niepokoju oraz nadziei na odnalezienie córki żywej. Następnie doświadczamy bólu, rozpaczy i tęsknoty... Aby na koniec poczuć wielki gniew oraz chęć zemsty na człowieku, który odebrał nam kogoś bliskiego. Całej powieści towarzyszą ogromne emocje. A poza tym do samego końca trzyma nas w napięciu i poczuciu niepewności, ponieważ dopiero na ostatnich stronach dowiadujemy się jak było naprawdę! I nie zostajemy upewnieni w naszych wcześniejszych podejrzeniach, ale całowicie zaskoczeni...

"Rzeka tajemnic" to powieść absolutnie godna polecenia! Wzrusza, trzyma w napięciu, zaskakuje a do tego jest świetnie napisana. Prostym dostępnym i zrozumiałym językiem. Ja zostałam miłośniczką Dennisa Lehane i wierzę, że jego powieści przyciągną szeroką rzeszę fanów...

CYTATY

„Szczęście przychodzi na chwilę a potem odchodzi. Czasem na całe lata. Ale smutek… smutek osiada na dnie duszy.”

„Bóg zyskał tamtego dnia anioła, ja straciłem świętą.”

„Człowiek, którego kochasz rzadko zasługuje na miłość. Właściwie nikt na nią nie zasługuje, pewnie też nikt nie udźwignąłby takiego ciężaru.”

„Dopiero w takim tłumie zwykle dostrzega się, jak mało czasu spędza się z najbliższą osobą, z którą dzieli się życie i rzadko się z nią widuje.”

„Kiedy się komuś skarżymy, to tak, jakbyśmy prosili o pomoc, prosili tego, komu się zwierzamy, żeby się nami zajął.”

„Miał wrażenie, że tym gestem przedarła się przez jego żebra i połaskotała go w samo serce.”

„Piękność odstrasza, narzuca dystans. Inaczej niż w filmach, gdy kamera sprawia, że piękność zdaje się człowieka zapraszać. W prawdziwym świecie uroda działa jak płot, który odgradza, trzyma cię na dystans...”

„To jest właśnie to, pomyślała, po to człowiek żyje, żeby chichotać jak głupi ze swoimi głupi rozchichotanymi przyjaciółkami ostatniej panieńskiej nocy przed poślubieniem faceta, któego się kocha. To jest właśnie to. Marzenie.”

„-(...) wydajesz mi się zawsze taki dobry. - wielu ludzi jest dobrych. - są tylko uprzejmi, a to nie to samo...”

„Zastanawiał się, czy kliniczna depresja nie polega właśnie na tym- na całkowitym odrętwieniu, śmiertelnym zmęczeniu i braku nadziei.”

sobota, 12 maja 2012

"ZAPISANE W KOŚCIACH" - Simon Beckett

OPIS WYDAWCY
Bohater Chemii śmierci, najlepszego literackiego thrillera 2006 roku, powraca. Runa. Mała spokojna wysepka na Hebrydach, odcięta od świata miotanym sztormem oceanem. Tam doktor David Hunter - antropolog sądowy, który "wie o śmierci wszystko” i "umie skłonić zmarłych do zwierzeń” - ma odczytać ze spalonych kości przyczynę i okoliczności makabrycznego zgonu.
 Jak w Chemii śmierci stajemy twarzą w twarz ze złem, wraz z bohaterem - człowiekiem, który zgłębił fizyczny proces śmierci, a mimo to nie jest ani o krok bliżej zrozumienia jej ostatecznej tajemnicy.

,,Większość dnia spędzam ze zmarłymi. Czasem ze zmarłymi, którzy nie żyją od bardzo dawna. Jestem antropologiem sądowym. To po części patologia, po części archeologia. To, co robię, wykracza poza jedno i drugie. Bo nawet wtedy, kiedy biologia człowieka przestaje działać, kiedy z tego, co było życiem, zostaje jedynie zepsucie, zgnilizna i stare suche kości, nawet wtedy zmarły może być ważnym świadkiem. Może opowiedzieć swoją historię pod warunkiem, że umie się ją zinterpretować. Ja umiem.Umiem skłonić zmarłych do zwierzeń''. (336 stron)

MOJA OPINIA 

Kiedy po raz pierwszy spotkałam się z twórczością pana Becketta od razu wiedziałam, że to dopiero początek naszej znajomości... :) "Chemia śmierci" zauroczyła mnie wszystkim tym, co w sobie kryła! Nieodwołalnie pokochałam wtedy styl autora, jego lekkość i specyficzny sposób w jaki pisze. Już wtedy wiedziałam, że sięgnę po jego kolejne pozycje. Drugą książką w kolejce była "Zapisane w kościach"...

David Hunter, wybitny antropolog sądowy,którego poznaliśmy już w "Chemii śmierci", znów zostaje poproszony przez policję o pomoc w rozwiązaniu kolejnej zabójczej zagadki. Tym razem wyrusza na małą wyspę Runę, gdzie w opuszczonej chacie znalezione zostały prawie doszczętnie spalone zwłoki młodej kobiety. Wszystko wskazuje na to, że wśród mieszkanców tej małej społeczności kryje się morderca... Tymczasem nad wyspą tworzy się huragan. Wyspa przez kilka dni zostaje odcięta od świata... Zostają wstrzymane wszystkie łodzie, telefony stają się głuche, momentami wysiada prąd i ktoś za wszelką cenę stara się zatrzeć ślady zbrodni i utrudnić pracę policji...

Może się wydawać - oklepana fabuła - policja, zwłoki, zagadka, mała wyspa odcięta od świata i oczywiście morderca wśród mieszkańców. Ot historia jak wiele innych. Nic nowego. I rzeczywiście... historia podobna do tysięcy innych kryminalnych powieści czy filmów. Jednak styl... Styl autora to już zupełnie inna bajka! Lekkość pióra pana Becketta sprawia, że zwykła historia staję się niezwykła!
Autor nie zamęcza czytelnika nudnymi opisami. Nie wplata do powieści niepotrzebych wątków tylko po to, aby zwiększyć objętość powieści - jak to nieraz robią inni autorzy. Krok po kroku wprowadza nas w tajemniczy świat małej społeczności Runy. Poza tym doskonale, powoli wprowadza tempo akcji i napięcie, które towarzyszy czytelnikowi podczas czytania powieści. Co sprawia, że czyta się łatwo, płynnie i właściwie nie wiemy kiedy wciągamy się, z niecierpliwością śledzimy kolejne wydarzenia i siedzimy zaczytani  po same uszy :) Mimo zmęczenia i późnej godziny obiecujemy sobie w myślach - "jeszcze tylko kilka stron, jeszcze tylko ten jeden rozdział..." - aż w końcu zastanej nas świt :) Tak było ze mną! Uwielbiam styl Pana Becketta i to, że nie stroni w swoich powieściach od szczegółowych, nieraz drastycznych, a nawet niesmacznych opisów kolejno odnajdowanych zwłok... To coś w sam raz dla rządnych krwi poszukiwaczy mocnych wrażeń! Dla miłośników powieści grozy kryminałów czy thrillerów medycznych jest to łakomy kąsek!

Nieczęsto spotykam powieść, która spełniałaby w pełni moje oczekiwania. Czy powieści Becketta takie są...? Hmmm sama nie wiem! :) ale nawet jeśli czegoś im jednak brakuje, to naprawdę niewiele! Uwielbiam kryminały i czytając je zawsze próbuję na własną rękę wywęszyć mordercę... :) Zwykle nie jest to takie trudne zadanie, bo większość autorów trzyma się nieoficjalnej lecz często stosowanej reguły, że zabójcą okazuje się osoba najmniej lub najbardziej oczywista... :) Podczas pierwszego spotkania z piórem tego autora, byłam pewna, że jak zwykle moja intuicja i zdolności detektywistyczne mnie nie zawiodą... Jednak okazało się, że choć węszyłam dobrze, byłam daleka od wskazania właściwej osoby. Podczas spotkania z tą powieścią, myślałam zuchwale, że tym razem znając już styl autora będzie to dla mnie bułka z masłem... :) Jednak niechętnie muszę przyznać, że i tym razem się nie udało! Owszem, podejrzewałam właściwą osobę, lecz nie mogę uznać tego za swój sukces, ponieważ dzięki talentowi pisarskiemu autora, po pewnym czasie zauważyłam, że właściwie moim podejrzanym może być każdy! Dosłownie każdy!
Zdecydowanie mianuję Pana Becketta jednym z moich ulubionych pisarzy... Czytam wiele tego typu powieści i z niezadowoleniem stwierdzam, że w większości historii udaje się przewidzieć zakończenie, natomiast ten autor potrafi naprawdę potrafi zaskoczyć! :)

CYTATY

"Z żywego niegdyś człowieka nie pozostało prawie nic. (...) na podłodze leżała kupka tłustego popiołu i żużla. Ogień strawił kości z taka samą łatwością, z jaką zwęglił skórę i tkanki. Z kości ocalały jedynie te większe, które sterczały teraz z popiołu jak martwe gałęzie ze śnieżnej zaspy. Ale nawet one były całkowicie wypalone, szare i kruche. Niczym pęknięta skorupka jajka spoczywała na nich ludzka czaszka z prrzekrzywioną na bok szczęką."


"Zmarłych się nie boję . Widziałem śmierć w najprzeróżniejszych formach i nie wierzę w duchy. Jeśli zmarli żyją dalej, to tylko w naszych umysłach i sercach."


"Nie miał pojęcia, jak to się stało, ale te szczątki były kiedyś żywym człowiekiem(...) I właśnie to było najbardziej wstrząsające, to, że z kogoś, kto kiedyś śmiał się, płakał i w ogóle, zostały tylko kości i garstka popiołu."


"Nie na wszystkie pytania da się odpowiedzieć, żebyśmy nie wiem, jak chcieli. Czasami trzeba to sobie odpuścić i żyć dalej"


"...mając do czynienia z najciemniejszą stroną ludzkiej natury, zahartował się i uodpornił na wszystko do tego stopnia, że nie dostrzegał już jej jaśniejszych stron."

"Historia naszego życia, a czasem i śmierci, jest zapisana w kościach. Kości to świadectwo ran, urazów i zaniedbań."


„Kiedy los nam nie sprzyja, w głębi serca wszyscy jesteśmy egoistami i wszyscy wznosimy te same modły: tylko nie ja, tylko nie ja, jeszcze nie teraz.”

"Puste oczodoły spoglądały tępo w wieczność. Zastanawiałem się, na kogo patrzyły oczy, które tkwiły w nich jeszcze tak niedawno. Na kochanka? Na męża? Na przyjaciela? Jak często śmiały się nieświadome, że właśnie upływają ostatnie dni, godziny i sekuny ich życia? Co widziały, gdy kobieta zdała sobie sprawę z ostateczności i nieuchronności tego, co ją czkało?"


"W odpowiedniej temperaturze pali się wszystko. Drewno. Ubranie. Ludzie.
W temperaturze dwustu stopni Celsjusza zapala się ciało. Skóra czernieje i pęka. Tłuszcz podskórny zaczyna topić się jak słonina na gorącej patelni. Podsycany nim płomień trawi tkankę miękką. Najpierw zajmują się ręce i nogi, które działają jak podpałka dla masywniejszgo tułowia. Kurczą się ścięgna i włókna mięśniowe, i kończyny, już płonąc, poruszają się w obscenicznej parodii życia. Jako ostatnie ulegają organy wewnętrzne. Tkwią w kokonie wilgoci, dlatego często pozostają nienaruszone, nawet jeśli pozostałe tkanki miękkie ulegną całkowitemu zwęgleniu.
Ale kość to zupełnie inna sprawa, inna materia, dosłownie i w przenośni. Kość opiera się wszystkiemu, z wyjątkiem najgorętszego ognia. I nawet jeśli wypali się z niej cały węgiel, nawet jeśli jest już martwa i bez życia niczym pumeks, wciąż zachowuje swój pierwotny kształt. Ale jest wtedy jedynie wątłym duchem samej siebie sprzed spalenia, cieniem, który łatwo kruszy się i rozpada, ostatnim bastionem spopielałego życia. Proces ten, z bardzo nielicznymi wyjątkami, przebiega zwykle według tego samego schematu.
Zwykle, lecz nie zawsze."


Baza recenzji Syndykatu ZwB
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...