Wracam późnym wieczorem do domu. Droga dobrze mi znana, często przeze mnie uczęszczana. Mam niedaleko, bo zaledwie 3 stacje metrem. Zwykle więc idę spacerkiem. Tym razem jednak ze względu na dość późną godzinę dochodzę do wniosku, że rozsądniej byłoby podjechać chociaż ze dwie stacje i dotrzeć do domu najszybciej jak to możliwe. Bo choć Nowy Jork jest podobno bezpiecznym miastem, to wcale nie znaczy, że przestępczość wynosi tu okrągłe zero. A ja niosę przecież w torebce milion dolców w gotówce! Zapada więc w mojej głowie decyzja - podejdę kawałek i na najbliższej stacji jaką zobaczę, sturlam się w podziemia i wsiądę do pociągu, i to bynajmniej, nie byle jakiego, ale takiego, który podrzuci mnie do domu, szybciej niż nogi.
...Podjedź metrem, mówili, będziesz w domu szybciej, mówili... :D