środa, 18 września 2013

"ŚMIERĆ MA 143 CM WZROSTU" - Sebastian Fitzek

Gatunek: KRYMINAŁ, THRILLER PSYCHOLOGICZNY
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 380
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: G+J
Tłumaczenie: Tomasz Bereziński

OPIS WYDAWCY
Robert Stern wygląda na człowieka sukcesu, ale w rzeczywistości nie potrafi otrząsnąć się po tragicznej śmierci swojego dziecka Feliksa. Pogrążony w żałobie Stern spotyka ciężko chorego dziesięciolatka Simona, który twierdzi, że w poprzednim wcieleniu był seryjnym mordercą. Chłopiec doprowadza Roberta do zwłok. Daje mu też do zrozumienia, że jego syn żyje. Zrozpaczony ojciec zostaje wciągnięty w perfidną grę. Szantażysta zmusi go do odszukania prawdziwego mordercy kolejnych ofiar.

MOJA OPINIA
Czy jest jeszcze ktoś, kto nie słyszał nazwiska Fitzek? Sebastian Fitzek. Jeśli tak, na pewno niebawem się to zmieni, gdyż coraz głośniej ostatnio o tym niemieckim pisarzu, a jego książki stają się coraz bardziej popularne. "Pensjonat oczu", "Kolekcjoner oczu", "Klinika", te tytuły coraz częściej pojawiają się na blogach recenzentów. Na czym polega fenomen tego młodego autora? Co takiego kryją w sobie jego książki, że przyciągają coraz większą rzeszę czytelników? Za chwilę spróbuje uchylić nieco rąbka tajemnicy....

Robert Stern jest szanowanym prawnikiem i choć odniósł sukces w sferze zawodowej, w życiu prywatnym nie układa mu się najlepiej. Nie może dojść do siebie po tym, jak spotkała go rodzinna tragedia. Robert nie może pogodzić się ze śmiercią synka, który zmarł kilka godzin po narodzeniu. Kilka lat po tym zdarzeniu zgłasza się do Roberta 10-letni, chory na nowotwór chłopiec, Simon, który twierdzi, że w poprzednim życiu był seryjnym mordercą. Na potwierdzenie swoich słów pokazuje Robertowi, gdzie kiedyś ukrył ciała ofiar... I w ten właśnie sposób zostają one odnalezione po latach... Na domiar złego, chłopiec sugeruje prawnikowi, że jego syn Feliks nadal żyje. Robert zostaje zaplątany w makabryczną grę... w której ceną jest poznanie prawdy o wydarzeniach z przeszłości..

Było to moje kolejne spotkanie z piórem tego autora... i niezwykle się cieszę, że ma on na swoim koncie już dość bogatą listę tytułów! :) Ponieważ oznacza to, że przede mną jeszcze co najmniej 4 niesamowite, trzymające w napięciu historie, które przeczytam z nieskrywaną przyjemnością! Co tu dużo mówić? Książki tego pana to na wysokim poziomie psychothrillery, które wciągają od pierwszych stron i trzymają w napięciu do samego końca! Ja już jestem ich największą fanką! Kolejna już gości w moim domu :)

"Śmierć ma 143 cm wzrostu" to pozycja, w której znajdziemy oryginalną fabułę, zawiłą intrygę, zagadkę do wyjaśnienia. Przy tym krótkie rozdziały i prosty język, którym posługuje się autor, to wszystko zdecydowanie ułatwia i umila czytanie. Pan Fitzek nie zamęcza czytelnika obszernymi opisami, niepotrzebnymi wątkami czy mnogością bohaterów, co pozawala nam skupić się na wydarzeniach. A dzieje się tu naprawdę wiele! :) Powiem szczerze - ciężko jest odłożyć tę książkę na półkę zanim nie ujrzy się ostatniej strony.  Zdecydowanie jest to jedna z tych książek, które czyta się z zapartym tchem, w każdej wolnej chwili. Znajdziemy tu dość kontrowersyjne zagadnienie jakim jest reinkarnacja, więc podejrzewam, że nie każdemu ta akurat książka przypadnie do gustu. 10-letni chłopiec, który mówi, że kilkanaście lat temu zamordował człowieka? Upierający się, że w poprzednim wcieleniu był seryjnym mordercą? Dla mnie to było wielkie WOW! i byłam niesamowicie ciekawa fabuły, ale niektórych czytelników może to zniechęcić. Przecież nie wszyscy lubimy to samo :) 

Na czym więc polega fenomen autora? Jak to się dzieje, że blogi recenzenckie, jeden po drugim, publikują opinie jego książek? Jak to się dzieje, że wszyscy chcą poznać ich zawartość? Odpowiedź jest prosta... Talent i wyobraźnia, oraz umiejętność napisania dobrego psychothrillera, to cała tajemnica autora! Śmiało można rzec, że pan Fitzek posiada ponadprzeciętną umiejętność tworzenia oryginalnych historii, które niesamowicie intrygują i zaskakują w finałowej scenie. Bądźmy szczerzy, nie każdy taki talent posiada. Na rynku literackim znajdziemy setki podobnych do siebie kryminałów i thrillerów, napisanych według podobnego schematu, w których trudno o element zaskoczenia! Miłośnik takiej literatury bez najmniejszych trudności i cienia wątpliwości, w połowie akcji rozwiąże całą zagadkę, rozwikła intrygę i wytypuje mordercę... Natomiast w przypadku historii napisanych przez tego autora, staje się to niemożliwe lub co najmniej kłopotliwe i wymagające sporej koncentracji :) 

Podsumowując powiem, że dla mnie pan Fitzek to bezkonkurencyjny fenomen wśród pisarzy i znajduje się on na liście moich faworytów! Jego książki powalają mnie swoją oryginalnością. Zaskakują, intrygują i znajduję w nich to, czego szukam w dobrych thrillerach. Ja przy nim zostaję i zamierzam w niedalekiej przyszłości zapoznać się z całą resztą twórczości  tego pana. Kto jeszcze nie poznał na własnej skórze fenomenu autora - polecam! nie ma na co czekać! :)

poniedziałek, 16 września 2013

Pan Przypadek organizuje konkurs!!!

Uwaga! Uwaga!
Zacieramy rączki, odpalamy programy graficzne, uruchamiamy wyobraźnię i bierzemy się do roboty, bo mamy okazję wygrać świetną nagrodę! :) Otóż polski pisarz, pan Jacek Getner, organizuje konkurs na zaprojektowanie okładki jego najnowszej książki pt."Pan Przypadek i celebryci" ! Do wygrania 1000zł! Więc jeśli macie zdolności w tym kierunku, lub znacie kogoś kto ma, warto spróbować sił! :) zachęcam i życzę wszystkim powodzenia :) wszelkie szczegóły konkursu znajdziecie na tej stronie:  TUTAJ

piątek, 13 września 2013

TAG - nominacja x 2 :)

I dopadła mnie podwójna nominacja do kolejnej blogowej zabawy :) serdecznie dziękuję Modliszce oraz Ani Kozak za nominację :) i bardzo przepraszam, że odpowiadam tak późno, ale w lato życie wygląda o wiele inaczej :) mało wtedy czasu na siedzenie przed komputerem... :) ale lato już dobiegło końca - wróciłam! :) i na początek muszę podać aż 14 faktów dotyczących mojej osoby :) nie wiem czy podołam... ;)











Krótkie zasady : 
- należy podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry
- pokazać na blogu nagrodę Versatitle Blogger Award
- ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby
- nominować 15 blogów, które według Ciebie na to zasługują
- poinformować o tym fakcie nominowanych autorów blogów


7 FAKTÓW O MNIE... x2

1. dnia 3 listopada skończę 28 lat
2. jestem mamą dwóch dziewczynek - 5 letniej i 3,5 letniej :)
3. mam 157 cm wzrostu i nie chciałabym mieć więcej :) 
4. na co dzień w pracy grzebię się w częściach samochodowych... :)
5. uwielbiam koty!!! świetnie się z nimi dogaduję :) uwielbiam ich lenistwo, złośliwość, mruczenie i ciepłe futerko :)
6. nie cierpię mokrych psich nosów... fuj! bleah! :D 
7. piję bardzo mocną herbatę zaparzoną z 4 saszetek... bez cukru.
8. nie lubię trampek! miałam je na sobie raz w życiu!
9. nie umiem pływać... i boję się wody! jezioro mnie przeraża! odważę się wejść do wody "aż" po kolana, ale też pod warunkiem, że mam obok siebie jakiegoś supermena... :)
10. mam uczulenie na słońce. mam jasną karnację i nie mogę się opalać :)
11. mam fenomenalną pamięć, zwłaszcza do dat :) pamiętam o urodzinach chyba wszystkich moich znajomych! :) moja głowa jest zaśmiecona nawet urodzinami znajomych z podstawówki! :) 
12. jestem nocnym markiem... zwykle kładę się spać około 2-3 nad ranem... i to tylko dlatego, że już wypada :) a rano wyglądam jak zombie :)
13. jestem totalnym gamoniem z matematyki, chemii i fizyki... :D no niestety - taka jest prawda :) 
14. nie lubię bananów i buraków :) w każdym tego słowa znaczeniu... :)

i na tym koniec... nie będę nominować nikogo innego, ponieważ odpowiedziałam na nominację bardzo bardzo późno i podejrzewam, że niewiele zostało osób, które jeszcze nie brały udziału w tej zabawie.... :) 
pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Nie niszcz książek - używaj zakładek! :)

o proszę... Melonowy Melon zaprosił mnie do zabawy zakładkowej :) i cóż mogę zrobić? zostaje mi tylko pokazanie swoich zakładek :) i wszystkiego, co zakładkami nazywam, lub co pełni role zakładek :) ale na początek może małe reguły zabawy :)




W zabawie „Nie niszcz książek – używaj zakładek” może wziąć udział każdy. Aby do nas dołączyć, opublikuj na swoim blogu post o Twoich ulubionych lub wymarzonych zakładkach, następnie zaproś do zabawy siedmiu innych blogerów.
Miłej zabawy!






Nie byłam w stanie pokazać całego mojego zbioru zakładek ponieważ strasznie długo bym tego wszystkiego szukała :) bardzo często zdarza mi się skończyć książkę, włożyć zakładkę w środek i odstawić książkę na regał... :)

- Na samej górze widać nieco dziwne tematycznie zakładki, które są związane z moją pracą zawodową... na obrazku koło napinacza, zestaw rozrządu... zakładki te pełniły początkowo swoją funkcję w katalogach części samochodowych :) jednak katalogi co jakiś czas są aktualizowane i wymieniane na nowe... stare idą na makulaturę. nie trudno się domyślić, że zakładek było mi szkoda posłać na straty... :D

- w rządku środkowym typowe zakładki :) które przybywają do mnie z nowymi zakupami książkowymi, egzemplarzami recenzenckimi, czy z wystaw reklamowych w bibliotece... zakładek nigdy za wiele :)



- ostatnio miałam bardzo weselny okres i odkryłam, że zaproszenie na ślub, lub weselne zawieszki na napoje procentowe idealnie nadają się jako zakładki :) oczywiście początkowo wzięłam je jako pamiątki... później całkiem przypadkowo użyłam jako zakładki i tak już zostało :)

ogólnie jako zakładek używam wielu przedziwnych rzeczy :D chociażby idealnie mi do tego pasują papierowe metki od nowo nabytych ubrań :D bilety autobusowe bardzo często również gościły między kartami książek... :)


ode mnie to by było na tyle :) zostało mi jeszcze zaprosić do zabawy kolejnych blogerów... jestem bardzo ciekawa zakładek tych osóbek :) lecz nie sprawdzałam kto się już bawił a kto nie... :)

http://pomiedzyzycieaksiazkami.blogspot.com/
http://zycie-miedzy-wierszami.blogspot.com/
http://lukkiluke.blogspot.com/
http://larysa-recenzuje.blogspot.com/
http://pozasezonem.blogspot.com/
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/
http://sylwuch.blogspot.com/

czwartek, 1 sierpnia 2013

Książka zawsze lepsza od ekranizacji... - prawda czy fałsz?!

                                                           

                KONTRA




O czym dziś porozmawiamy? Oczywiście o książkach... ale nie tylko. Ekranizacje - to jest coś, co również nie jest nam obce,  prawda książkomaniacy? I właśnie powiedzcie, jak to z nimi jest? Do tej pory najczęściej spotykałam się z opiniami, że książka jest zawsze lepsza od ekranizacji. Lecz czy aby na pewno?

Rozmyślając ostatnio o ekranizacjach, które miałam okazję oglądać, doszłam do wniosku, że wyjątkowo często zdarza mi się zobaczyć rewelacyjny film, który jest następstwem całkowicie średniej książki. Tych przykładów mogę podać zaskakująco wiele. I tak myślę i myślę... czyżbym żyła w innym świecie? Czy może to ze mną jest coś nie tak? Rozglądając się po zaprzyjaźnionych blogach zwykle widzę opinie typu "Film był ok... ale książka zdecydowanie lepsza!!!" i tak zaczynam zastanawiać się, czy może po prostu niektórzy piszą już tak z przyzwyczajenia? Może z poczucia solidarności z książką? Skoro jestem molem książkowym, to zawsze muszę być po stronie wersji papierowej.

A może ma znaczenie kolejność w jakiej zapoznajemy się z daną historią? Szczerze mówiąc nigdy nie robiło mi to różnicy i nie miało to wpływu na moje odczucia. Ale powiedzcie, może dla Was ma to jakieś znaczenie? Ja wiele razy po obejrzeniu bardzo dobrego filmu, słysząc, że powstał on na podstawie powieści, czułam chęć zapoznania się z książką i nie raz czekało mnie wielkie rozczarowanie.

Tak było chociażby w przypadku dwóch filmów, które powstały na podstawie opowiadań mistrza grozy, Stephena Kinga. "Skazani na Shawshank", "1408"... to dwa rewelacyjne filmy. Dwie ekranizacje, które oglądałam z zapartym tchem, zupełnie pochłonięta fabułą! Natomiast od razu po skończonym seansie czułam potrzebę poznania papierowego pierwowzoru... Przekonana jego wyższością, nad obejrzanym obrazem. Jeśli po przeczytaniu utworu na papierze i obejrzeniu go na ekranie, ktoś by mi powiedział słynne zdanie "... ale książka zdecydowanie lepsza!"- chyba nie uwierzyłabym w to, co słyszę! Dlaczego? Byłam strasznie rozczarowana książką i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, jakbym czytała jedynie kiepskie streszczenie genialnego filmu! Reżyserzy odwalili kawał dobrej roboty. Rozbudowali obie te historie. Dodali trochę od siebie (w przypadku "1408" nawet nie trochę!) i stworzyli naprawdę dobre, warte obejrzenia filmy. Aż ciężko uwierzyć, że obie te historie po raz pierwszy powstały w wyobraźni Stephena Kinga która, jak się okazuje, wypadła bardzo blado i cienko, w porównaniu do wyobraźni scenarzystów i reżyserów.

Mogłabym mnożyć tak kolejne przykłady. "Nostalgia anioła" - film, na którym roniłam łzy, gdy przy książce ziewałam z nudów. "Pachnidło" - ekscytujący film, a wersji papierowej nie byłam nawet w stanie doczytać do końca! I wiele, wiele innych przykładów, o których można by było mówić jeszcze długi czas. Oczywiście są również przypadki, kiedy sama przyznam, że film chowa się przy książce. Ale absolutnie nie mogę zgodzić się z przekonaniem, że w tym starciu ZAWSZE książka będzie górą...

Powiedzcie jak to u Was jest?  
co według Was zwykle wygrywa w tym starciu? 

piątek, 26 lipca 2013

"Kfiatki" z wyszukiwarki... :)

Witajcie!
Dawno już nie było u mnie wpisu przedstawiającego słynne "kfiatki z wyszukiwarki"... :) a te najlepsze spisuję regularnie i troszkę się już nazbierało... Niektóre naprawdę mnie zaskakują i doprawdy nie wiem, jakim cudem wujek google skojarzył je sobie z moim blogiem!? :) No sami zobaczcie jakie cudaski... :D

*pisownia została zachowana


- Jak zrobić makijaż Samary - hmm... szczerze mówiąc nie wiem, ale co dzien z rana, zaraz po przebudzeniu wyglądam podobnie... :D niczym jej ruda wersja :D

- kto lubi paktofonike - ja! ja! :D kiedyś...

- niemowle w wózku zielonym - u mnie na blogu?! doprawdy nic o tym nie wiem i żadnych niemowlaków w tajemnicy przed mężem tu nie ukrywam :) ani w zielonym wózku, ani czerwonym, ani żadnym innym...

- pani zosia przeczytała pewną książkę - to brawo! serdeczne gratulacje dla pani zosi! :D

- masajowie zdjęcia - ile wzrostu mają - Masajka, owszem jedna była, ale żadnych zdjęć Masajów, ani samych Masajów tu nie widziałam :) a często tu bywam... ale myślę, że są tak samo jak ja, z metra cięci :D

- jacob artist zmierzch - hmm... jak coś dajcie znać! sama Jacoba chętnie pooglądam! :P i artis i amator... bez różnicy... :D

- zagadkowe zgony -pestki brzoskwiń - do niczego się nie przyznaję bez mojego adwokata... ! :P

- dobra postawa przy siedzeniu - hmm... ze mnie nie bierzcie przykładu :D ja przed komputerem przybieram często pozy ekstremalne... :P

- dziwny jest ten świat pełen zagadek - oj tak... zwłaszcza "kfiatek" poniżej jest dla mnie wielką zagadką...

- anorektyczne niemowlę - no tego jeszcze nie widziałam!

- czekoladki na wagę - Omnomnom ... nie dam! mam mało! :D

- będę wspominała lato pod drzewami - jak kto woli :) ja tam będę wspominać lato i w łóżku, i w łazience... i w pracy, i pod kocykiem... a nie tylko pod drzewami :P

- zabiorę was do ciepłych krajów - czemu nie?! to co? książki pod pachę i w drogę... pierwszy przystanek Majorka... :D

- jak wykonać titanic z drewna - hm.. nie wiem, nigdy nie robiłam :) ale jedna mała prośba - tym razem proszę nie zapomnieć o dostatecznej ilości szalup ratunkowych! dziękuję :)

- najdziwniejsze schorzenia skóry - i tu również nie pomogę... gdyż posiadam jedynie nieliczne piegi...

- jeśli zycie nie pozwala ci ustać, uklęknij... - NEVER! Tylko na dwóch nogach i prosto do celu!!!

- pachnidło sparksa - no cóż... jeśli chodzi o "Pachnidło", które napisał Suskind, to nie jest ono na pewno Sparksa... :) a jakiego pachnidła używa Sparks to naprawdę nie wiem! :D

- juґ wiem ґe b–d– ogl”da• - czytam, czytam i nie mogę się doczytać... :) czyżby jakiś przekaz z zaświatów? a może to obcy próbują się ze mną skontaktować? :P

- nic tylko zaszyć się gdzieś w suchym miejscu - yyy... ale oczywiście z książką...?

- prawda czy fałsz? nie zaglądaj - u mnie na blogu? sama prawda! i jak najbardziej proszę zaglądać! :P zapraszam! :D

- należy mądrze dobierać znajomości - a tak... dziękuję... staram się :)


A na koniec moja prawdziwa perełka :)

 -filmy porno długometrażowe - ... no i zabrakło mi słów! :D że co? że ja? ależ nie... ja u tylko książki czytam... ! :D a takich filmów ani tu nie udostępniam, ani nie produkuję.. :P serio... :D

środa, 24 lipca 2013

"JEDYNE DZIECKO" - Jack Ketchum

Gatunek: THRILLER
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 324
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski


OPIS WYDAWCY
Arthur Danse stąpa po ziemi z konkretnego powodu – by uświadomić ludziom, że ten świat jest mrocznym miejscem. Arthur nie uznaje odpowiedzi odmownej – karze za nią strachem i bólem bez względu na to, kim jesteś. Żoną. Kochanką. Przechodniem. Jego ośmioletnim synem...
Lydia McCloud miała nadzieję, że małżeństwo z Arthurem okaże się rekompensatą jej wcześniejszych złych wyborów. Że spotkała człowieka, który będzie ją chronił przez złem tego świata. Myliła się bardziej, niż mogła przypuszczać. Prawdziwe zło odnajduje bowiem tuż obok siebie, kiedy Arthur pokazuje swoje skrywane wcześniej oblicze.
Zdesperowana Lydia zmuszona jest stoczyć walkę o życie, w której stawką jest los jej jedynego dziecka. A Arthur wykorzysta każdą okazję, aby udowodnić, że nic i nikt nie jest w stanie odebrać mu jego własności.

MOJA OPINIA
Chyba każdy mól książkowy zna pana Ketchuma. Głośno ostatnio o nim za sprawą takich książek jak "Dziewczyna z sąsiedztwa", "Potomstwo" i "Jedyne dziecko". W bibliotekach ustawiają się po nie kolejki, czytelnicy czekają po kilka miesięcy, aby móc w końcu przeczytać kolejną powieść tego autora. Powieść nietuzinkową. Powieść, w której spotkamy najbardziej przerażające potwory, jakie tylko można sobie wyobrazić... i wbrew pozorom nie mają one zniekształconych ciał, nie żywią się ludzkim mięsem, ani krwią. Nie są one duchami, wampirami, wilkołakami ani zombie... Mają dwie ręce, dwie nogi, sympatyczne, szczere spojrzenie i często uśmiech na twarzy... mówią o nich - Ludzie. 

Lydia McCloud jest kobietą po przejściach. W dzieciństwie była krzywdzona przez ojca, a jej pierwsze małżeństwo okazało się porażką. Kiedy poznaje Arthura wydaje jej się, że złapała Pana Boga za nogi. Ma nadzieję, że to właśnie ten jedyny mężczyzna... ten stworzony dla niej, który będzie ją kochał, szanował i zawsze chronił przed złem. Nie spodziewała się, że to właśnie on będzie tym złem, którego pragnęła uniknąć. Arthur od najmłodszych lat był niegrzecznym chłopcem. Już jako młodzieniec często pakował się w kłopoty. Wyrósł na tyrana, nieznoszącego sprzeciwu. Wymagał od żony bezwzględnego posłuszeństwa... w innym wypadku karał ją okrutnie. Ojcem był nawet niezłym... Lecz czy aby na pewno? 

„A on przyszedł na świat, żeby zrobić wiele rzeczy, 
ale również po to, by dać im nauczkę. Przekazać im prostą prawdę. 
Że świat jest mrocznym miejscem.”

Szczerze mówiąc nie wiem od czego zacząć. Nie wiem jak dobrać słowa. Nie wiem, z której strony podejść... gdyż niełatwo jest pisać o rzeczach trudnych, bolesnych i jednocześnie tak delikatnych. Książka przeraża realizmem. Podczas czytania przeraża świadomość, że to co się dzieje na łamach powieści, zdarza się również w prawdziwym życiu. Być może za drzwiami sąsiadów... Być może w domu Twoich znajomych. Może ten czarujący kolega z pracy, sympatyczny i uśmiechnięty, którego wszyscy tak szczerze uwielbiają, w domu pokazuje swe drugie oblicze?! Może za zamkniętymi drzwiami swojego mieszkania zmienia się nie do poznania? Może terroryzuje rodzinę? Bije żonę? Molestuje dziecko? 

Tak, powieść pana Ketchuma przeraża. Gdyż bohaterami jego historii są zwykli ludzie! Zwykła rodzina. Jakich wiele... lecz to, co się dzieje za drzwiami ich domu, mija się z normalnością. Autor porusza bardzo delikatny problem, jakim jest molestowanie seksualne dziecka. Książka przedstawia obraz psychologiczny kata i ofiary. Molestującego ojca i krzywdzonego, przepełnionego bólem dziecka, które jest sparaliżowane strachem i wstydem. Dziecka, któremu na zawsze pozostaną ślady w psychice po tym, czego doświadczyło ze strony najbliżej osoby... ojca, który powinien chronić i kochać, a nie bezwzględnie krzywdzić i sprawiać ból. 

Nie mogę powiedzieć, żeby tę książkę czytało się łatwo i przyjemnie. Nie, nie można łatwo czytać takiej historii! Łapie za serce, wzrusza a jednocześnie wzbudza gniew, żal i emocje! Wywołuje dreszcz grozy przebiegający po plecach. Nie czyta się przyjemnie, lecz płynnie, to wydaje mi się tu trafnym określeniem. Płynnie i szybko, gdyż autor posługuje się prostym językiem. Umiejętnie buduje napięcie, nie zanudza zbędnymi opisami i potrafi czytelnika zaintrygować, wciągnąć w wir wydarzeń. A to w przypadku takiej powieści, niezwykle przydatna umiejętność. Przedstawić historię, którą czyta się z trudem i żalem, a jednocześnie tak zainteresować czytelnika, aby nie mógł książki odłożyć na półkę, to niełatwe zadanie! Trzeba mieć talent! 

Ja już do tej książki  nie wrócę. Na pewno. Nie starczy mi nerwów, aby drugi raz przebyć drogę przez te przepełnione bólem strony. Lecz na pewno sięgnę po inne książki tego autora. "Jedyne dziecko" mogę polecić wszystkim czytelnikom o mocnych nerwach, a pełnych współczucia dla krzywdy drugiego człowieka. Serdecznie polecam tym, którzy żądni są mocnych wrażeń, a znudzili się postaciami fikcyjnych potworów, znudzili się duchami, wampirami i chcą się naprawdę bać... Bo jest czego! Człowiek potrafi być najstraszniejszym potworem, jakiego można sobie wyobrazić.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Papierowy Księżyc
Serdecznie dziękuję!

niedziela, 21 lipca 2013

"BOGATY OJCIEC, BIEDNY OJCIEC" - Robert Kiyosaki

Nadszedł taki czas, kiedy zaczęłam się zastanawiać się nad swoimi finansami... Co robię dobrze? Co mogę robić lepiej? Czy do końca życia chcę pracować na etacie? I co zrobić, żeby zyskać finansową niezależność? Oczywiście nie muszę chyba mówić, że mój bilans nie do końca wyszedł tak, jak bym chciała... 


Postanowiłam więc zrobić coś, dzięki czemu za jakiś czas, poprawi się moja sytuacja. Oczywiście, same chęci nie wystarczą! Trzeba czegoś więcej... Pomysłu, wiary w siebie, konkretnej decyzji, determinacji i troszkę wiedzy na temat finansów i biznesu. Tu na pomoc przybyła książka, "BOGATY OJCIEC, BIEDNY OJCIEC" - Roberta Kiyosaki, jednego z największych biznesmenów na świecie. Wiecie o co chodzi? Chodzi o pieniądze... :)

W szkole nie nauczono mnie biznesu!

W szkole średniej uczęszczałam do klasy profilowanej, w której dodatkowymi przedmiotami były marketing, obsługa firmy, przedsiębiorczość, a w nich elementy rachunkowości. Teoretycznie więc, powinnam być świetnie przygotowana, aby otworzyć własną firmę i zadbać o własny interes. W końcu taki był zamysł, wprowadzając ten profil... By szkolić przyszłych przedsiębiorców. Powinnam doskonale orientować się w sferze finansów... Jednak po przeczytaniu tej książki, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę, na tych przedmiotach nie nauczono mnie dosłownie NICZEGO, co mogłoby mi pomóc w założeniu dobrze prosperującej firmy i uzyskaniu stabilizacji finansowej!

Wręcz przeciwnie! W szkole, na tych przedmiotach, uczono mnie, jak pisać dobre CV, list motywacyjny i jak zrobić dobre wrażenie na przyszłym pracodawcy!!! Na profilu dla potencjalnych przyszłych przedsiębiorców! Rodzice również powtarzali nam: "Ucz się! Zdobądź dobre wykształcenie! a potem znajdź dobrze płatną pracę na etacie!"... Wszyscy przygotowują nas do pracy dla kogoś innego! A nikt nie uczy, jak założyć własną działalność! Jak być szefem dla samego siebie! Tego musimy nauczyć się sami...

Pomoże nam w tym amerykański biznesmen i inwestor, Robert Kiyosaki. Robert od najmłodszych lat uczył się "jak robić pieniądze" :) i postanowił podzielić się z nami swoją wiedzą na ten temat. W książce "Bogaty ojciec, biedny ojciec" Kiyosaki mówi o swoim biologicznym "biednym ojcu", który choć bardzo wykształcony i zajmujący wysokie stanowisko, nie posiadał edukacji finansowej i borykał się z nieustającymi problemami. "Bogatym ojcem" był natomiast ojciec kolegi, który nie posiadał wykształcenia, ale umiał rozporządzać swoim majątkiem, inwestował swoje niewielkie zarobki w małe przedsięwzięcia co w rezultacie przyniosło mu niezależność finansową i stał się bogatym człowiekiem. Okazuje się, że to wcale nie wykształcenie decyduje o naszej przyszłości finansowej, tylko my sami! Oczywiście wykształcenie jest ważnym i przydatnym elementem, jednak ono samo nie gwarantuje pomyślności finansowej! Najważniejsza jest nasza zaradność, przedsiębiorczość, pewność siebie, odwaga i edukacja finansowa! Musimy nauczyć się myśleć jak bogaci ludzie, nie bać się inwestować, umieć zarządzać nawet niewielkim majątkiem a mamy już połowę drogi za sobą! Sukces i bogactwo są na wyciągnięcie ręki!

„Nie pracuj dla pieniędzy, niech one pracują dla Ciebie!”


Jeśli spodziewacie się, że podam Wam tu pomysł na biznes doskonały, przepis na bogactwo lub podrzucę ze 3 sztabki złota, to Was rozczaruję :) nic z tego! Każdy z Was musi ruszyć własną głową, wziąć życie we własne ręce i znaleźć swoją drogę do sukcesu... a uwierzcie mi - jest ich wiele! Wystarczy tylko otworzyć oczy i nauczyć się dostrzegać okazje, które pojawiają się na waszej drodze! Pierwszą niech będzie ta książka, która jest wręcz obowiązkową lekturą dla każdego, kto chciałby się wybrać w podróż do sukcesu i stać się posiadaczem wielkiego majątku.

Książka jest napisana w przystępny sposób, prostym językiem. Wszelkie użyte w niej zwroty i fachowe nazewnictwo ze świata biznesu, jest wyjaśnione i zrozumiałe dla każdego. Nawet dla kogoś ,kto nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze światem finansów. Jest to bardzo wartościowa pozycja, która pozwoli w inny sposób spojrzeć na pieniądze, nauczy każdego dbać o własny biznes i myśleć jak prawdziwy przedsiębiorca. Znajdziemy w niej wiele pożytecznych i niezbędnych rad od samego rekina biznesu! Dowiemy się na jakim poziomie jest nasza wiedza o finansach, jakie błędy popełniamy i dlaczego nadal nie jesteśmy bogaci, a nasz budżet domowy leży lub co najwyżej kuleje :) Co więcej, będziemy umieli naprawić swoje błędy i wejść na drogę prowadzącą na sam szczyt!

To jak wygląda Twój budżet zależy tylko i wyłącznie od Ciebie! Wszystko znajduje się w Twojej głowie a cała tajemnica tkwi w sposobie myślenia i podejścia.. Nawet jeśli w tej chwili nie myślisz jak przedsiębiorca i daleko Ci do Donalda Trumpa, ta książka została stworzona właśnie po to, żeby Ci pomóc i zrobić z Ciebie potencjalnego konkurenta dla najbogatszych ludzi na świecie... skorzystaj więc z tej szansy i sięgnij po tę książkę! Ja przeczytałam... i wiecie co? Właśnie obmyślam plan jak zająć miejsce Billa Gatesa w rankingu najbogatszych ludzi świata! :D

Bogaty ojciec, biedny ojciec - Robert Kiyosaki
Dotyk Midasa - Trump, Kiyosaki
Kwadrant przepływu pieniędzy - Robert Kiyosaki
Dlaczego piątkowi uczniowie pracują dla trójkowych, a czwórkowi zostają urzędnikami - Robert Kiyosaki
W szkole nie nauczono mnie biznesu - Piotr Zarzyscki 
Myśl i bogać się. Jak realizować ambicje i osiągnąć sukces" - Napoleon Hill
Nie tłumacz się, działaj! - Brian Tracy
Opanuj swój wewnętrzny głos" - Blair Singer
Zarabiaj tyle, ile jesteś wart - Brian Tracy

poniedziałek, 15 lipca 2013

"WSZYSTKO JEST MOŻLIWE" - S. Max, L. Lauber

Gatunek: EZOTERYKA
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 115
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Dostępność: Talizman.pl


OPIS WYDAWCY
Jak często powtarzasz, że coś jest niemożliwe? Ale czy bariery istnieją naprawdę, czy też sam je tworzysz? Ta książka ma na celu uzmysłowienie Ci, że nigdy nie jest za późno, by coś w swoim życiu zmienić. Bohaterem publikacji jest człowiek, który marzy o staniu się największym magikiem świata. Niestety jest on jednocześnie bardzo nieporadną osobą. Nie zważa jednak na ograniczenia, lecz sumiennie realizuje swoje marzenie. Weź udział w niezapomnianej wędrówce w poszukiwaniu nadziei i natchnienia. W jej trakcie zrozumiesz, że nie ma rzeczy niemożliwych. Książka udowadnia, jak ważna jest wiara w siebie i swoje marzenia. Nawet, gdy nękają Cię wątpliwości, a otaczają negatywne emocje, możesz stać się tym, kim pragniesz zostać. Chcieć znaczy móc!

MOJA OPINIA
Nie od dziś wiadomo, że pozytywne myślenie jest bardzo ważne i to już połowa sukcesu w drodze do spełnienia marzeń... Tego uczył nas popularny "Sekret", który sprzedał się w milionach egzemplarzy na całym świecie. Na pewno wszyscy słyszeliśmy o tej książce i informacjach jakie przekazuje. Jedni ludzie żyją szczęśliwie, stosując zawarte w niej rady, inni natomiast nie wierzą w nie, dlatego że nigdy nie próbowali... :) i wolą w dalszym ciągu użalać się nad swoim ciężkim losem ;)

Książka "Wszystko jest możliwe" przedstawia nam historię, dość nieporadnego życiowo, pracownika cyrku, który pragnął zostać jednym z najlepszych magików na świecie... Więc co zrobił? Wykreował swoje marzenie, podjął decyzję, że dokona tego czego pragnie, uwierzył w siebie i ruszył na przód! A my dzięki przedstawionej książeczce możemy obserwować jak krok po kroku, bohater ruszał spełniać marzenia! A czy dopiął swego? A jak myślicie? :) Wiedział czego chce, nie zrażały go przeciwności losu, podjął decyzję i ...wierzył w siebie...! Z takim podejściem każdy jest skazany na sukces! :)

"Wszystko bierze się z głowy - i sukces, i porażka. 
Trzeba w siebie wierzyć!"

Mówiłam o tym już nie raz, nie dwa nawet... ;) Wiara w siebie czyni cuda! Człowiek, który ma cel i wierzy, że go osiągnie, zdobędzie to czego pragnie! A cała ta tajemnica polega na pozytywnym myśleniu... Jeśli napędzasz się pozytywnymi myślami, wierzysz że osiągniesz cel, jesteś zaprogramowany na sukces! I wynikają z tego same pozytywy - czujesz się szczęśliwy, uśmiechasz się do całego świata, a ludzie uśmiechają się do Ciebie. I wszyscy w Twoim towarzystwie czują się lepiej! :) To wszystko ładuje Twój akumulatorek i masz zapał i chęć aby działać! 
Na pewno zauważyłeś w swoim towarzystwie dwa typy ludzi. Jedni są typowymi szczęściarzami, ludźmi sukcesu, którym wszystko się udaje a uśmiech nie znika z ich twarzy. Zawsze są pozytywnie nastawieni do świata i do ludzi. Drugi typ to smutasy, pesymiści, nieudacznicy... Zawsze wiatr wieje im w oczy, nic im się nie udaje, ciągle smęcą i narzekają na los... a co najlepsze nic z tym nie robią! I nie wiedzą jak niewiele wystarczy, aby zmienić swoje życie! Wolą siedzieć i marudzić... A do której grupy Ty wolisz należeć? Wiesz, że to zależy tylko od Ciebie i Twojego nastawienia!?

Książka "Wszystko jest możliwe" doskonale pokazuje nam jak ważne w życiu jest pozytywne nastawienie i wiara we własne siły! W tej króciutkiej, bo zaledwie 115 stronicowej historii, znajdziecie mnóstwo pozytywnej energii i dobrych rad! Na przykładzie bohatera przekonamy się, że marzenia się spełniają i każdy z nas posiada moc, która pomoże nam osiągnąć swoje pragnienia i cele! Tę niewielką historię polecam każdemu! Bez wyjątku! Nie stracicie na przeczytanie wiele czasu a może Wam ona tylko pomóc... Pokaże jak ruszyć z miejsca... Pomoże Wam spełnić swoje marzenia!

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Asropsychologii
Serdecznie dziękuję!

niedziela, 14 lipca 2013

"KRUCYFIKS" - Chris Carter

Gatunek: PSYCHOTHRILLER
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 424
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Sonia Draga
Tłumaczenie:
 Katarzyna Procner-Chlebowska

OPIS WYDAWCY
W głębi parku narodowego Los Angeles National Forest, w opuszczonej chacie, policjanci odkrywają zwłoki młodej kobiety. Przed śmiercią ofiarę okrutnie torturowano, by na koniec przywiązać ją za nadgarstki do dwóch równolegle ustawionych drewnianych pali, z rozpostartymi ramionami, kolanami dotykającymi ziemi, jak podczas modlitwy. Na jej karku morderca zostawił podpis: tajemniczy symbol podwójnego krzyża. Ten sam, którego kilka lat wcześniej używał seryjny morderca ochrzczony przez media Krucyfiksem. Problem w tym, że Krucyfiksa złapano i stracono prawie dwa lata wcześniej. Czy to możliwe, by naśladowca dotarł do szczegółów starej zbrodni, znanych tylko wąskiej grupie pracujących przy śledztwie policjantów? A może wtedy skazano niewłaściwego człowieka?

Pracujący przy tamtym śledztwie detektyw Robert Hunter nigdy nie był przekonany, że złapali wówczas prawdziwego mordercę. Odbierając pewnego dnia telefon i słysząc ten sam znajomy, zniekształcony specjalnymi urządzeniami głos, każdym nerwem ciała czuje, że koszmar, który miał się skończyć lata wcześniej, odżywa na nowo, ze zdwojoną siłą. A morderca znów próbuje go wciągnąć w swą chorą grę.

MOJA OPINIA
Długo szukałam książki, która wciągnie mnie już po przeczytaniu opisu wydawcy. Czego szukałam? Morderstwa, kryminalnej zagadki, psychopaty i wspaniałego stróża prawa, który schwyta zbója i pokaże mu gdzie raki zimują :) A gdyby tak jeszcze element prawdziwej grozy i zaskoczenia przy scenie finałowej? To już byłoby coś wspaniałego! I tego oczekiwałam sięgając po tę książkę...

Zostają odnalezione zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. W opuszczonej chacie na uboczu, tuż przed śmiercią przeżywała okropne tortury... Morderca żywcem obdarł ją ze skóry. Któż byłby zdolny do takiego okrucieństwa?! Detektyw Robert Hunter ma pewnego podejrzanego, a o słuszności domysłów świadczy znak pozostawiony na karku martwej kobiety. Znak podwójnego krzyża.. Hunter już kiedyś miał do czynienia z seryjnym mordercą, zwanym Krucyfiksem, którego znakiem rozpoznawczym był właśnie taki krzyż. Problem w tym, że Krucyfiks został schwytany i stracony kilka lat temu... Możliwości są tylko dwie - pojawił się naśladowca lub przed laty stracono niewinnego człowieka...

Tak! To było to czego szukałam! Zdecydowanie! Wartka akcja i fabuła, która wciąga już od pierwszych stron. Seryjny morderca, garstka psychologii, odważne, drastyczne opisy i chwile grozy, to było coś na co czekałam! Pierwsze spotkanie z debiutującym autorem, panem Carterem, uważam za udane. Posługuje się on prostym, zrozumiałym językiem. Pisze płynnie a do tego wyróżnia się ogromną wyobraźnią.
Czytałam tę książkę z ogromnym zainteresowaniem. Już od pierwszych rozdziałów fabuła intrygowała i zachęcała do dalszego czytania... i muszę przyznać, że wpadłam po uszy! Była to jedna z tych książek, od których nie mogłam się oderwać! Takie historie określam zwykle powiedzonkiem "Jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać"... :) Jednak tym razem wyglądało to raczej "o kurcze! już 3 nad ranem?!"... Tak, przy tej lekturze całkowicie traciłam orientację w czasie! Kartki strasznie szybko przesypywały się a lewą stronę, a mnie było żal... Żal, że niebawem się skończy!

Co w tej książce najbardziej pozytywnie mnie zaskoczyło? Właśnie to, że była w stanie mnie zaskoczyć! :) Oj rzadko się to zdarza. Zawsze podczas czytania tworzą mi się w głowie scenariusze w jaki sposób ja zakończyłabym historię... Wymyślam kogo ja obsadziłabym w roli zabójcy, wymyślam motywy jakimi mógłby się kierować. I niestety zwykle okazuje się, że moja wizja jest o wiele ciekawsza i bardziej dopracowana, niż wizja autora, którego książkę trzymam w dłoni... i czuję się rozczarowana! Lecz nie tym razem! :) W tym przypadku, jako w jedynym z nielicznych, muszę przyznać, że autor sprostał moim wymaganiom i jego wizja była prawie tak dobra jak moja! :) A to ci niespodzianka! :)
Pan Carter zadowolił mnie zaskakującym zakończeniem i całą fabułą. A nie jest to łatwe! Czytam sporo kryminałów, thrillerów i przez to stałam się bardzo wymagająca. Tym razem jednak czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Autor nie raz wprowadzał mnie w błąd... podsuwał podejrzanego, po czym zmieniał trop. Ale pochwalić się muszę, że ja prawdziwego zabójcę wytypowałam prawidłowo... właśnie w mojej wizji! Okazało się, że autor i ja nadajemy na tych samych falach! :)

Polecam tę książkę! Zdecydowanie! Ja z radością zaliczam ją do jednych z najlepszych z jakimi się spotkałam. I strasznie było mi żal kiedy doczytałam ją do końca, ponieważ wiem, że takie perełki nie zdarzają się często. Z chęcią sięgnę po kolejną książkę pana Cartera i wierzę, że będę mogła zaliczyć go do ścisłej czołówki moich ulubionych pisarzy. 

CYTATY
"Przeżegnaj się i módl, by umrzeć szybko."

"Nieważne, czy jesteś szalony, czy na wskroś zły, musisz mieć powód, by zabijać. Nie zawsze pozostaje on w zgodzie z logiką, ale jednak istnieje"

środa, 19 czerwca 2013

"WIELKI MARSZ" - Stephen King

Gatunek: THRILLER, SENSACJA
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 264
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Paweł Korombel


OPIS WYDAWCY
Mroczna alegoryczna wizja przyszłości Stanów Zjednoczonych. Stu chłopców wyrusza w morderczy marsz - meta będzie tam, gdzie padnie przedostatni z nich. Tu nie ma miejsca na sportową rywalizację, ludzkie uczucia ani na fair play, ponieważ gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Najwyższą z możliwych. 

MOJA OPINIA
Kolejna książka autorstwa pana Kinga, która zbombardowała mnie pozytywnymi opiniami i przez to poczułam, że koniecznie muszę ją przeczytać! Skoro szczerze zachwyca i tyle osób pisze o niej w taki sposób, to byłam pewna, że porwie i mnie... A jak było naprawdę? Zaintrygowała mnie i szczerze porwała jak "Misery"? Czy może dorównała "Lśnieniu"? Innemu podobno arcydziełu, przy którym pochrapywałam głośniej niż własny wuj po całonocnej libacji? :)

Jak w skrócie opisać fabułę? Szczerze mówiąc nie bardzo wiem jak się do tego zabrać... Garraty, młody obywatel Stanów, zgłasza się wraz z 99 innymi mężczyznami, do udziału w Wielkim marszu... Nie jest to zabawa, ani reality show, które pomoże zdobyć popularność, zostać celebrytą czy ulubieńcem publiczności. Wielki marsz to coś więcej. To mordercza rozgrywka, w której panują twarde reguły, a zwycięzca może być tylko jeden... Rywalizacja kończy się dopiero w miejscu, gdzie z całej setki zostanie ostatni żywy uczestnik... Zasady są doprawdy proste i nieskomplikowane - musisz iść! jeśli twoje tempo spadnie poniżej 6km/h dostaniesz upomnienie. Zbierz 3, a usłyszysz już tylko strzał karabinu skierowanego w Twoją stronę...

Nie... Ja tak naprawdę w ogóle nie chcę recenzować tej książki. Nie chcę, bo jeszcze na dobre nie zaczęłam a już jest mi przykro. Nie dlatego, że ta historia się skończyła i muszę się z nią rozstać. Przykro mi raczej dlatego, że znów będę marudzić na pana Kinga, czepiać się i go krytykować... ale niestety... absolutnie mnie nie porwało! Nic a nic! Wręcz się wynudziłam potwornie i z wielkim trudem wytrwałam do końca.
No cóż i od czego tu zacząć? Zacznę może od plusów... ta książka, jak każda inna autorstwa Kinga, to kopalnia ciekawych cytatów. Jak zawsze w przypadku tego autora, można ich wyłowić z książki dziesiątki...  Lecz jeśli chodzi o plusy, to by było chyba na tyle. Swoją drogą, nie mogę wyjść z podziwu, jak ten autor potrafi w podrzędnej, mało interesującej historii, umieścić całe mnóstwo głębokich słów i cytatów wartych uwagi :)  Znacznie więcej miejsca mogę natomiast poświęcić na to, co nie do końca przypadło mi do gustu. "Wielki marsz" była to jedna z pierwszych powieści Kinga, kiedy pisał jeszcze pod pseudonimem Richard Bachman... jednak już wtedy występowało charakterystyczne dla niego wodolejstwo i gawędziarstwo, lecz chyba jednak w nieco mniejszym stopniu - najwyraźniej rozkręcił się z czasem :) Fabuła według mnie była bardzo przewidywalna... akcja rozpoczyna się dość szybko. Poznajemy głównego bohatera już na starcie zawodów... i tu już nasuwa się samoistnie finał... skoro mamy głównego bohatera to kto wygra zawody? lub co najmniej opuści akcję książki niedługo przed finałem?! Odpowiedź nasuwa się sama...

Poza tym sama fabuła, akcja... to jak dla mnie, nic specjalnego. Ciągnęło się jak flaki z olejem i nic się nie działo! Ot, idzie sobie stu chłopców... idzie, idzie, maszeruje... 10 km, 20 km, 70 km, 100 km... doprawdy fascynujące! Żeby to jeszcze można było się spodziewać zaskakującego zakończenia. Żeby chociaż można było dopingować i czekać z niecierpliwością na metę...! Żeby chociaż nas autor zaskoczył, żeby powiało grozą choć przez chwilę... czytałoby się lepiej! Ale niestety nic takiego nie miało miejsca.

Podejrzewam, że cały ten marsz i cała historia, były ukrytą metaforą... Ja najprędzej taki morderczy marsz z walką o przetrwanie, porównałabym z drogą przez życie... ale tego co naprawdę autor miał na myśli, nie potrafię tym razem zrozumieć, ani odgadnąć! Tym razem nie zrozumieliśmy się z Kingiem za grosz! Jestem przekonana, że i w tej książce ukryty był jakiś ważniejszy przekaz, lecz niestety do mnie on nie trafił... Przeszedł gdzieś obok. Przez co, cała ta historia wydawała mi się nudna, monotonna, pozbawiona jakiejkolwiek akcji i ciężko było mi wytrwać do końca.

Tym razem pan King znów mnie nie zachwycił. Znów usłyszał ode mnie krytykę. Nie podobało mi się... Niestety. Nie porwało mnie i nie rozumiem tych zachwytów, które książka zebrała. Do mnie nie trafiła. Znów się wymęczyłam, wynudziłam... i znów obiecuję sobie, że muszę odpocząć od książek autorstwa tego pana. Zatęsknić, odpocząć, żeby nasza znajomość nie zakończyła się przypadkiem z wielkim hukiem :) Czy będę polecać? Tylko miłośnikom prozy Kinga... Tylko jego bezwarunkowym fanom i wielbicielom. 

CYTATY
"Twój plan i substancję, którą wydalam dupą, łączy podejrzane podobieństwo..." :)

„Myślenie. Myślenie i samotność, bo nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam.”

„Nie przynosimy niczego na ten świat, a już bankowo niczego nie zabieramy.”

„im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją przerwać.”

„Wspomnienia są jak linia na piasku. Im dalej idziesz, tym jest wątlejsza i mniej widzialna. Aż wreszcie nie ma niczego, jedynie gładki piach i czarna dziura nicości, z której wyszedłeś.”

„Trzymanie się życia ciężko sklasyfikować jako hobby.”

„W tej właśnie chwili jesteśmy zajęci umieraniem.”

„przyglądał się temu apatycznie i myślał, że nawet groza powszednieje. Nawet śmierć bywa płytka.”

„- Mam nadzieję, że nie będzie ciemno - powiedział Baker. - Nie proszę o nic więcej. Jeśli jest jakieś... potem, to mam nadzieję, że się pamięta. To okropne musieć wiecznie błąkać się w ciemności, nie wiedząc kim byłem, ani co tam robię, nie wiedząc nawet, że kiedyś otaczało mnie co innego.”

„Oczywiście, bolało. Bolało wcześniej, w najgorszy, szarpiący sposób, kiedy już wiadomo, że zaraz cię nie będzie, a wszechświat będzie toczył się i tak, niewzruszony.”

„Tamci to zwierzęta, zgoda. Ale czy wiesz na pewno, że dzięki temu my jesteśmy ludźmi?”

„Musisz znaleźć swoje tempo. Musisz się skupić na sobie. Musisz mieć plan.”

„W gruncie rzeczy wszystko gra, no nie? Żyje. Po co wybiegać myślami w przyszłość.”

„wszystko sprowadza się do dostosowania własnych horyzontów.”

„Cisza była okropna i bezmierna. Cisza była wszystkim.”

„Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani.”

„Muł nie lubi orać. Ale lubi marchewki. Więc wieszasz mu przed nosem marchewkę. Muł bez marchewki łatwo ulegnie wyczerpaniu. Muł z marchewką potrzebuje długiego czasu, żeby się zmęczyć.”

„Naprawdę żaden z nas nie ma nic do stracenia. Dzięki temu łatwiej przegrać.”

„Świadomość. Wszystko to funkcja świadomości. Ale świadomość nie trwa wiecznie.”

„Istnieję, więc jestem.”

„nadzieja rzednie, aż sama staje się ciemnością”


"Mówię tylko: zaraz, nie wszystko naraz. Gdyby ludzie trzymali się tego, że zaraz, nie wszystko naraz, byliby o niebo szczęśliwsi" 

"Nie przetrwa najsilniejszy, to właśnie był mój błąd. Gdyby tak było miałbym uczciwą szansę. Ale są słabi mężczyźni, którzy potrafią unieść samochód, pod który wpadła ich żona. Mózg(...) tu nie decyduje człowiek ani Bóg. To coś... coś w mózgu."

czwartek, 13 czerwca 2013

"MAGIA NA CO DZIEŃ" - Tess Whitehurst

Gatunek: EZOTERYKA
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 224
Oprawa: miękka 
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Dostępność: Talizman.pl


OPIS WYDAWCY
Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się poczuć wspaniale bez jakiegokolwiek szczególnego powodu? Czy nagle zauważyłeś, że powietrze ma lepszy smak i pełniej wypełnia Twoje płuca, kolory są bardziej wyraziste, a Twoja dusza wręcz wznosi się ku niebu? Jeśli poczułeś coś podobnego to wysoce prawdopodobne, że byłeś pod wpływem dobrej energii odpowiedzialnej za magiczne doznania w naszym życiu. Jeśli chciałbyś doświadczać jej na co dzień, są na to niezawodne sposoby. Znajdziesz je w nowej książce autorki bestsellerowego "Magicznego domu" i znanej specjalistki od Feng Shui oraz kreowania magii w codziennym życiu. 
Wprowadź pozytywną magię do swojego życia!

MOJA OPINIA
O magii, na łamach mojego bloga, wspominałam już nie raz. Więc pewnie już wszyscy wiecie jakie łączą mnie z nią niecodzienne relacje...  Nie ukrywam, że mam do niej słabość! Fascynuje mnie! I często daję się porwać w jej barwny świat. Z wielką chęcią i przyjemnością czytam wszystkie publikacje na jej temat, jakie tylko wpadną w moje ręce! Mam w domowej biblioteczce już kilka pozycji. Podejrzewam, że posiadam wiedzę, której nie powstydziłaby się niejedna prawdziwa czarownica. Mogłabym już oprawić nie jeden rytuał i może dałabym radę też zaczarować jakiegoś przystojnego amanta...? :) Ale tego nie robię... Magia choć mnie porywa i fascynuje, nie odważyłam się jeszcze wypróbować jej w praktyce...

"Magia na co dzień" nie jest więc pierwszą pozycją na temat magii, o którą sięgnęłam. Mam już dość spore zaplecze do porównania tej książki z innymi. I muszę przyznać, że w niczym nie ustępuje ona innym publikacjom na ten temat! Znajdziemy w niej wiele ciekawych informacji, uzupełnimy naszą wiedzę o kolejne  niezbędne elementy. I choć książka nie przeraża nas swoją objętością, zawiera naprawdę mnóstwo cennych wskazówek a jej obszerny spis treści przyciągnie nie jednego miłośnika czarów.

Na początek, rzadko spotykany w takich książkach rozdział, o bałaganie... :) Jak uprzątnąć przestrzeń, w której mieszkasz? Czego się pozbyć, żeby nie zagracić mieszkania? Jak je oczyścić i czuć się w nim dobrze... Bardzo przydatna wiedza, bo jak wiemy nie od dziś, lepiej czujemy się w uporządkowanych, przestrzennych, luźnych pomieszczeniach. A gdyby jeszcze je tak oczyścić odpowiednim kadzidłem? Co Wy na to? Potem czas na wybranie talizmanu, który odpędzi od nas złe moce, ochroni przed zawiścią innych osób i znalezienie swojego duchowego opiekuna, który jeszcze o nas dodatkowo zadba.
Pozyskiwanie pozytywnej energii, oczyszczanie pomieszczeń i przedmiotów, istoty duchowe oraz własna duchowość... Na tym autorka głównie się skupiła i o tych zagadnieniach dowiemy się najwięcej. Dla miłośników magii jest to wiedza niezbędna i jedna z ważniejszych. Dobre energie i opieka duchowa jest rzeczą nadrzędną. Otaczanie się pozytywną energią i umożliwienie jej swobodny przepływ we własnym domu i życiu pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie.

I jeszcze coś, o czym zawsze wspominam w recenzjach każdej chyba publikacji tego wydawnictwa... Oprawa graficzna! Nie sposób o tym nie wspomnieć, ponieważ wydawca zawsze przywiązuje wielką uwagę do estetycznego wyglądu wydawanych pozycji! Dobry papier, piękne zdobienia stron, wyraźna duża czcionka i czytelny podział na rozdziały. Z wielką przyjemnością czyta się takie książki i są one prawdziwą ucztą dla estetów.

Polecam tę książkę każdemu kto jest zainteresowany tematyką magii, energii i istot duchowych. Wydaje mi się, że spełni ona oczekiwania nawet najbardziej wymagających czytelników, ponieważ naprawdę dogłębnie przedstawia temat. Według mnie jest to bardzo wartościowa pozycja, dzięki której każdy z nas dowie się jak naładować swój wewnętrzny akumulator i jak wprowadzić nakłady pozytywnej energii do swojego mieszkania i życia...

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Astropsychologii
Serdecznie dziękuję!

wtorek, 11 czerwca 2013

Stosik... :) a co!

Niedawno usprawiedliwiałam się, że dużo się u mnie ostatnio dzieje - wyjazdy, wesela... i czasu brak na dokończenie zaczętych recenzji. Ostatnio jedną już ukończyłam i przedstawiłam... :) Nad resztą również pracuję - mam w robociźnie ... UWAGA ... 15 wersji roboczych! Kilka recenzji książek, kilka filmów, kilka kolejnych tematów do dyskusji... Więc jak widzicie, nie próżnuję :) I piszę kiedy mogę... Ale dziś coś, co tygryski lubią najbardziej! :) Stosik! Nie było go już dość długo... więc nadeszła pora pochwalić się nowymi nabytkami :) 



STOSIK RECENZENCKI...
1. "Jedyne dziecko" Jack Katchum - od wydawnictwa Papierowy Księżyc :)
2. " Siedem minut po północy" Patrick Ness - od wydawnictwa Papierowy Księżyc :) muszę przyznać już teraz - wydanie przepiękne!!!
3. "Wszystko jest możliwe" - od wydawnictwa Studio Astropsychologii :)
4. "Magia na co dzień" - j.w
5. "Uzdrawianie ciała za pomocą umysłu" - j.w
6. "Przeprogramuj swój umysł na miłość" - j.w
7. "Wielka księga komunikacji z duchami" - j.w
8. "Vademecum run" - j.w - recenzja już opublikowana :)


STOSIK PRAWY...
1. "Wielki marsz" Stephen King - z biblioteki... skończona już :) ufff... :P
2. "Krucyfiks" Chris Carter - z biblioteki... w tej chwili pochłaniam :) bomba jak na razie! :)
3. "Śmierć ma 143 cm wzrostu" Sebastian Fitzek - z biblioteki... już nie mogę się doczekać :) Pokochałam Fitzka!
4. "Atlas chmur" David Mitchell - zakup własny! ja, sklep i mój mąż... :P uwielbiam słabość mojgo męza do moich słabości... :P
5. " Trędowata" Helena Mniszkówna - dwa tomy. Zakup własny! znalazłam w bibliotece za 1 zł... ależ szalałam ze szczęścia! :)
6. "Dziennik Bridget Jones" - również w bibliotece za 1 zł ;) czytałam już, ale nie mogłam się powstrzymać!
7. "Niedobra miłość" - Również za 1 zł... :) chyba coś fajnego...
8. "Rzeki Czarnego Księżyca" - taaak... w bibliotece mimo, iż wyprzedają książki za 1 zł, kiedyś zbankrutuję... :P nie znam ani książki, ani autora, ale idealny stan i ładne wydanie, nie pozwoliło mi zostawić jej na pastwę losu :)

I co o tym myślicie? :) Czytaliście już coś? 
Jak Wasze wrażenia? Co szczególnie polecacie? :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

"POKÓJ NAOMI" - Jonathan Aycliffe

Gatunek: HORROR
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 189
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Maria i Cezary Frąc


OPIS WYDAWCY
W wigilię Bożego Narodzenia Charles zabiera swoją czteroletnią córeczkę po zakupy. W zatłoczonym sklepie z zabawkami Naomi znika w tłumie. Następnego dnia policja znajduje okrutnie zmasakrowane ciało dziewczynki. Naomi odeszła... Czyj więc szept słyszy Charles każdej nocy? Jak to możliwe, że widzi córkę na dziwnych starych fotografiach?

MOJA OPINIA
Siedzę i siedzę, myślę i myślę... jak tu zacząć tę recenzję? Jak ładnie ująć w słowa, jak tę książkę znalazłam, kto mi ją polecił... aż w końcu uzmysłowiłam sobie - "o rany! dawaj prosto z mostu! Przecież tu sami swoi! :)"...  No właśnie! U swoich tę książkę znalazłam! Na blogach u Pauliny, Melona i Piotrka. Wszyscy troje przyłożyli się po troszku, abym wysiliła się i udała na poszukiwania "Pokoju Naomi"...

Tym razem postanowiłam sięgnąć po historię, profesora akademickiego Charlesa, który wraz z żoną i 4 letnią córką Naomi, wiedzie szczęśliwe, ustabilizowane życie. Mają piękny duży dom, oraz plany na przyszłość, które przekreśla jedno świąteczne popołudnie. W Boże Narodzenie Charles zabiera Naomi do centrum handlowego. I zdarza się tragedia... wystarczyła chwila nieuwagi i Naomi znika w tłumie...

"Nie mogłem być odwrócony plecami dłużej niż pół minuty. Z tego, co wiem, to mogło być kwestią kilku sekund. (...) Gdybym odwrócił się dwie, trzy sekundy wcześniej, mógłbym zobaczyć, jak znika. Ale kiedy to zrobiłem, już jej nie było.(...) niezależnie od tego, gdzie patrzyłem i dokąd szedłem, nigdzie nie widziałem Naomi."

Następnego dnia policja znajduje zmasakrowane zwłoki dziewczynki. Charles nie mogąc pogodzić się ze śmiercią córki, chyba zaczyna popadać w paranoję... Słyszy w domu szepty dziecka, wyczuwa jej obecność, widzi ją na zdjęciach... starych  i tych robionych już po jej śmierci. Charles wraz z zaprzyjaźnionym fotografem próbuje rozwikłać zagadkę jej śmierci i znaleźć zabójcę. 

To było coś fajnego! Czegoś takiego od dawna szukałam i chciałam przeczytać. Lubię historyjki o nawiedzonych domach, duchach ukazujących się na zdjęciach i różnych mrocznych zagadkach do rozwiązania, więc wiedziałam, że będzie to coś dla mnie. I jak się czytało? Świetnie! Dawno nie miałam w rękach książki o takiej tematyce, więc szło mi wyjątkowo szybko i płynnie. Poza tym autor posługuje się prostym językiem, szczędzi nam zbędnych wątków i co najważniejsze akcja rozpoczyna się już od pierwszych stron! Historia wciąga i intryguje, a że zajmuje zaledwie 189 stron, śmiało można uznać, iż jest to lektura na jedno popołudnie.

Muszę przyznać, że historia nieco tknęła moje serducho i początek wywołał we mnie masę emocji. Jestem już mamą... Mam dwie córeczki... więc czytanie o zaginięciu małej dziewczynki bardzo mnie poruszyło. Mogłam na przedstawione wydarzenia spojrzeć w nieco inny sposób. Potrafiłam zrozumieć bardziej ból jaki odczuwali bohaterowie. Pod tym względem autor umieścił w fabule ogromny ładunek emocjonalny.
Później już było lżej... duchy, dziwne odgłosy dobiegające ze strychu... Pomysł dość popularny i często wykorzystywany w wielu filmach i książkach. Mało oryginalny, mocno przewidywalny lecz mimo to, czytało się przyjemnie, historia rozkręcała się z każdą kolejną stroną coraz bardziej i trzymała w napięciu. Końcówka choć zaskakująca, nieco mnie rozczarowała... Dlaczego? Mój odwieczny problem - nie wszytko było jasne! A tego przecież nie lubię...

Mimo iż byłam delikatnie rozczarowana zakończeniem i fabuła była oklepana i przewidywalna, polecam tę książkę! Nie mogę zaprzeczyć, że czytało się miło. Poza tym 180 stron? Niewiele czasu i niewiele wysiłku wymaga zapoznanie się z ta historią. Miłośnicy i koneserzy horroru mogą czuć niedosyt, lecz mało wymagający, lub po prostu stęsknieni za tego typu fabułą, poczują dreszczyk grozy na plecach... i być może nabiorą ochoty na więcej! Tak jak ja... :)


CYTATY
"Kochankowie rzadko bywają dyskretni, niemal jakby rozmyślnie prowokowali odkrycie"

"Nie mogłem być odwrócony plecami dłużej niż pół minuty. Z tego, co wiem, to mogło być kwestią kilku sekund. Staliśmy przy wielkim stole, patrząc na pociągi okrążające gipsowe wzgórza i doliny. Gdybym odwrócił się dwie, trzy sekundy wcześniej, mógłbym zobaczyć, jak znika. Ale kiedy to zrobiłem, już jej nie było. Wciąż pamiętam ten przypływ paniki, na razie nieznaczny, ale wyraźny, przemieszany ze strachem. Spojrzałem w prawo i w lewo, lecz nigdzie nie dostrzegłem żółtego płaszczyka. Wykrzyknąłem jej imię, ale mój głos utonął w gwarze tysiąca innych głosów. Przekonany, że jest gdzieś niedaleko, nie mogąc dotrzeć do mnie przez las otaczających ją dorosłych, przedzierałem się przez napierający na mnie tłum. Okrążyłem wielki stół z maleńkimi warczącymi pociągami i wróciłem do miejsca, z którego wyruszyłem. Ale niezależnie od tego, gdzie patrzyłem i dokąd szedłem, nigdzie nie widziałem Naomi."

"Jeśli Naomi naprawdę nie żyła, albo będąc aniołkiem w ramionach Jezusa, albo kośćmi na przykościelnym cmentarzu, pogodzenie się z tym faktem było trudne, ale możliwe. Ale odkrycie, że w pewnym sensie wciąż może być żywa, świadoma i bliska, a jednak w innym wymiarze, było dla Laury potężnym ciosem." 

sobota, 8 czerwca 2013

Ruda urlopuje... :) - fotorelacja!

Dzień dobry Robaczki! :)
Od kilku już dni, a nawet całego tygodnia, nie udało mi się dokończyć żadnej recenzji... i dziś również nie wyjdzie, bo jadę się bawić na wesele :) u mnie ostatnio sporo się dzieje i rzadko mam wolną chwilę :) Jednak nie narzekam, bo miło się dzieje! :) Ostatnio ze znajomymi z pracy zaplanowaliśmy sobie wspólny weekend nad naszym pięknym polskim morzem :) Zebraliśmy się w 13 osób i pojechaliśmy odpoczywać! i ... o jaka szkoda, że już się skończyło! Przyznaję, że taki wypad z przyjaciółmi dobrze mi zrobił! :) odpoczęliśmy z mężem od domu, obowiązków i ... dzieci :) i choć zdjęcia okazały się być w dość kiepskiej jakości, starałam się jak mogłam, żeby jeszcze coś z nich wyczarować :)






 Na początek grzeczniutko :) 
muszelki... 




Tu Rudzielczyk z samego rańca :) W ekstremalnych, namiotowych warunkach, ratuje się kawą w ogromnych ilościach :) pół litra od razu :)



Ja i moje dwie przyjaciółki, Marta i Ula... Piękne zdjęcie jednak troszkę niekompletne... Brakuje Izy, naszej czwartej do kompletu. Niestety nie było jej z nami...











Tu ja i mój mąż :)








a skoro już piszę o najbliższych... 
nie mogło zabraknąć moich papierowych przyjaciół, dla których wszędzie znajdę czas :) 
próbowałam, ale ciężko się czytało, bo ciągle ktoś mi przerywał... 
"przyjechałaś na urlop pić czy książki czytać?!"...

... i jedno i drugie! :) najpierw winko bezwstydnie wypiłam, a potem jeszcze zgliszcza uwieczniłam... :) 
Wybaczcie... człowiek nie kaktus... :P


Na koniec cała ekipa ludzi - brakuje tylko na zdjęciu kolegi Kamila G. - dzięki którym spędziłam wspaniały beztroski weekend! :) Mój mąż, dwie przyjaciółki i nasi koledzy z pracy wraz ze swoimi kobietkami :)  
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za udany wyjazd! :) 
Czas tak szybko zleciał, ale wspomnienia nam pozostaną... :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...