sobota, 31 marca 2012

DZIEŃ 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz...

SIMON BECKETT
Nie ma wątpliwosci - Simon Beckett - jedyny chyba autor, którego książki mogę brać w ciemno! Miałam na myśli jeszcze dwóch panów S.Kinga i D.Lehane... Jednak po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że pan Lehane rozczarował mnie nieco, ostatnio przeczytaną książką i troszkę upadł w moich notowaniach. King natomiast, owszem jest jednym z moich ulubionych pisarzy i z wielką przyjemnością czytam jego powieści, jednak nie wszystkie jego dzieła mnie interesują i nie wszystkie mam ochotę przeczytać. Być może się to zmieni kiedy przeczytam już wszystkie, które mam ochotę... :) Jest jednak jeszcze jeden pan... Simon Beckett. On urzekł mnie wszystkimi swoimi książkami i żadna mnie nie zawiodła! W jego twórczości zakochałam się już od pierwszej jego powieści i z zapałem pochłonęłam kolejne. Niestety napisał ich dopiero 4... a jeśli nie, to tyle przynajmniej zostało przetłumaczonych na język polski. Straszna szkoda, ponieważ jestem już w trakcie czytania ostatniej :( i świadomość, że już żadna na mnie nie czeka jest przybijająca! Mam nadzieję, że niebawem pan Beckett wyda kolejną powieść... a kiedy tylko się o tym dowiem jako pierwsza bedę stała w kolejce do jej przeczytania! :)

piątek, 30 marca 2012

DZIEŃ 29 - Autor, którego omijasz...

PAULO COELHO
Kilka lat temu przeżywałam wielką fascynację tym brazylijskim pisarzem... Zafasynowana cytatami pochodzącymi z jego książek, zapragnęłam zapoznać się z całą jego twórczością. Przeczytałam kilka jego pozycji z "Alchemikiem" na czele i ...odkryłam, że żadna nie porwała mnie na tyle, aby ją komuś polecić! Mimo wszystko czytałam dalej jego dzieła, szukając tej magii, która oplatała jego nazwisko. Nie znalazłam... Zamiast tego nabawiłam się niestrawności spowodowanej jego mądrościami! Przedawkowałam! Po przeczytaniu kilku jego książek, moja fascynacja zmieniła się we wstręt! Pana Coelho albo się kocha, albo nie cierpi... Ja z pierwszej grupy przeszłam do drugiej i tu już pozostanę. Męczy mnie i irytuje jego styl pełen mądrości, morałów i pseudofilozoficznych popierdółek... Z każdej jego książki wynosimy to samo, bo Coelho zawsze pisze o tym samym! Podaje tylko inne przykłady, przytacza inne historie i powstaje z tego inna książka! A morałem każdej z nich jest "słuchaj głosu swego serca", "szanuj życie i ciesz się każdym dniem"... Dobrze, zgadzam się. Mądre. Dobre to rady. Ale nie trzeba tego powarzać w każdej książce! Ostatnio, kilka dni temu, sięgnęłam po "Weronikę..." , aby przekonać się czy mój wstręt do tego autora jest trwały czy przejściowy :) Czy niechęć minęła, czy nie? Otóż nie... Nie minęła! I nie zamierzam już więcej tego sprawdzać :)

DZIEŃ 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz...

...BRAK...
Jest to jedyny punkt, w którym nie potrafię podać żadnej odpowiedzi... Choć spotkałam się z kilkoma książkami, które absolutnie mnie nie zachwyciły i uważam je za kiepskie, to jednak nie żałuję przeczytania żadnej z nich! Każda znalazła miejsce w moim życiu i każda zostawiła po sobie jakiś ślad. "Drugie życie Bree Tanner" pokazało mi, że autorka, która potrafiła zachwycić mnie wspaniałą historią miłości między człowiekiem, a wampirem, potrafiła jednocześnie zniesmaczyć mnie jej nieudaną kontynuacją! Dzięki "Nostalgii anioła" pani Sebold, zobaczyłam, że piękną i wzruszającą historię, można zepsuć nieciekawym i monotonnym stylem autorki. A książka"Świat nocy" pani L.J Smith srawiła, że na własnej skórze przekonałam się, iż są książki, po które naprawdę nie warto sięgać! Potrafiłabym wymienić jeszcze kilka książek, które absolutnie nie przypadły mi do gustu, jednak nie potrafię wskazać żadnej, której przeczytania żałuję...! :) Ale jeśli Wy macie książki, których przeczytania żałujecie, to chetnie poznam ich tytuły :)

czwartek, 29 marca 2012

DZIEŃ 27 - Książka, którą byś napisał, gdybyś umiał...

NIE MUSISZ BYĆ MAMĄ IDEALNĄ !!!
Gdybym miała kiedyś napisać książkę... Gdybym umiała to zrobić, skierowałabym ją do młodych mam, które czują na sobie presję bycia mamą idealną! Z reklam telewizyjnych, z bilboardów, czy z gazet atakuja nas zdjęcia usmiechniętych rodzin! Uśmiechniętych mam i dzieci. Razem idą na zakupy, razem gotują obiadki... Obrazek jak z bajki! Jednak rzeczywistość wygląda znacznie inaczej! Bycie mamą choć jest piękne i radosne, jest równie męczące! Jednak o tym oczywiście ciiii... to temat tabu, o którym się nie rozmawia! A Ty droga mamo choć jesteś przemęczona, niewyspana, zapracowana i nie masz prawie chwili dla siebie, masz się zawsze i wszędzie szeroko uśmiechać i opowiadać jaka to jesteś szczęśliwa i jakie to pięknego aniołka wydałaś na świat! Zdradzają Cię podpuchnięte i podkrążone oczy, których nawet perfekcyjny makijaż nie był w stanie ukryć, ale uśmiechaj się! Ciesz! I absolutnie nie mów głośno, że jesteś zmęczona, że wychowywanie dzieci Cię wykańcza... A broń Boże nie mów, że nie jesteś do tego stworzona! Bo zostaniesz zlinczowana! Owszem, decydując się na dziecko musisz być i przygotowana na trudy związane z macierzyństwem i świadoma, że podejmujesz się trudu jego wychowania. Jednak mimo wszystko macierzyństwo to ciężka praca... I każda mama, nawet ta najcierpliwsza i z największym instynktem macierzyńskim miewa ciężkie chwile i zaczyna mieć wszystkiego dość! Małe dziecko choć śliczne, słodkie i kochane przez mamę nade wszystko, jest bardzo absorbujące i wymaga ciągłej uwagi. Bywają dni kiedy ciągle płacze! jest starsznie marudne i wymaga ciągłego zaintersowania, nie portafiąc się niczym zając nawet przez chwilę! Nie chce jeść, choć jest głodne! nie chce spać, choć już ledwo siedzi... Aż w końcu zaśnie... na 10 minut... i znów Krzyczy, a mama już nie wie co ma robić! Ma dość! Jest zmęczona! Głodna! I marzy o chwili ciszy i spokoju... Są chwile kiedy młoda mama nie potrafi zrobić już nic innego jak tylko załamać ręce, usiąść i płakać razem z dzieckiem! Z wyczerpania, z bezsilności... Jednak to wszystko dzieje się za zamkniętmi drzwiami, jutro zobaczysz ją na spacerku z idealnym wózkiem, z idealnym dzieckiem i z idealnym uśmiechem na twarzy! 


Pewnie zaraz zostanę zlinczowana... ale to nic! Przywykłam! Sama jestem mamą dwójki małych dzieci i również czasem mam dość! Mam dwie dziewczynki. Jedna ma 2 latka druga 3 i pół.I choć zwykle potrafią się ze sobą bawić, są dni, że mam dość krzyków, wrzasków, skarżeń i rękoczynów!  Czasem doprowadzają mnie wręcz do szału! Ani chwili ciszy i spokoju, a kiedy jest cisza, to też niedobrze - bo znaczy to, że świetnie się bawią, a ja zastanę w pokoju basen na podłodze, lub nowe arcydzieła na ścianie!I znam takie idealne perfekcyjne mamusie, z którymi nigdy nie dojdę do porozumienia! Bo ja nie lubię ciągłego gadania o dzieciach... i przechwalania się i licytowania, czy to Hania czy Antoś piękniej mówi "mama"! Policytują się może za 13 lat kiedy Antoś powie do mamy "Dawaj na szlugi stara wiedźmo!"? :) Ja nie zrzędzę ciągle ludziom o moich dzieciach, bo zdaję sobie sprawę, że nikogo tak naprawdę nie obchodzi, że moja Ziutka* zrobiła zieloną kupkę przed południem, a żółtą wieczorem! Z takmi mamami miałam ścięcie nie raz! Bo kiedy każda z podpuchniętymi oczami na zapałki, mówi z zachwytem jak wspaniale być mamą i za nic nie przyznają się, że mają ciężkie dni, ja mówię wprost, że dla mnie jest to czasem bardzo męczące! Jestem przemęczona, niewyspana i marzę o chwili ciszy i spokoju! I z niecierpliwością czekam, aż moje dzieci staną się samodzielne, a ja będę mogła wyjść do sklepu, kiedy CHCĘ, a nie kiedy MOGĘ! Owszem kocham moje dzieci najbardziej na świecie i nie wyobrażam już sobie życia bez nich. Dbam o nie, troszczę się i opiekuję. Ale teraz będąc mamą potrafię zrozumieć osoby, które decydują się żyć bezdzietnie! Kiedyś wydawało mi się to niezrozumiałe! Przecież dzieci to największe szczęście! A taka decyjza wydawala mi się przejawem egoizmu. A teraz potrafię to zrozumieć, bo sama mam dni kiedy mam po prostu dość! I przypominam sobie jak to pięknie było wrócić z pracy do cichego mieszkania i położyć się, móc odpocząć! Wrócić do domu i robić co chcę! Posprzątać mieszkanie i widzieć ten porządek przez jakiś czas! Przy dzieciach owszem, posprzątam, ale porządek widzę przez 10 minut...


Powiedzmy to w końcu głośno - dzieci to ciężka praca! Mamy są przemęczone! Pracują zawodowo, dbają o dom i wychowują dzieci... a gdzie tu chwila dla siebie?! Takiej brak! Bo kiedy dzień dobiega końca, wszystko w domu jest zrobione, a dzieci śpią, mama pada zanim przyłoży dobrze głowę do poduszki! Oczywiście macierzyństwo w sumie przynosi więcej radości i jeden szczery uśmiech dziecka wynagradzi zmęczenie i ciężkie chwile... Ale powiedzmy głośno - ciężko jest być mamą! Chociaż wszyscy wkoło to bagatelizują i mówią "przecież to tylko dziecko!" a mama, która siedzi z dzieckiem w domu rezygnując z pracy "nic nie robi"!  Jednak idealne mamusie, które mimo zmęczenia chcą robić wszystko przy dziecku same, wcale nie pomagają przełamać tych stereotypów. Skoro radzi sobie sama z dzieckiem, domem i nie narzeka, to rzeczywiście "to tylko dziecko"... Ja jak już wspomniałam, znam takie idealne mamusie, dowiedziałam się nawet, że sporo konwersowały za moimi plecami, kiedy powiedziałam, że ja zaraz po urlopie macierzyńskim zatrudniam nianię i wracam do pracy. Zyskałam wtedy mino wyrodnej matki, bo nie rozumiały jak można zostawić tak małe dzieciątko z inną osobą i pracować?! Ja jednak nie skomentowałam, kiedy dowiedziałam się, że jedna z tych mam spędziła z dzieckiem dodatkowy 1 miesiąc na urlopie wychowawczym, po czym sama czym prędzej wróciła do pracy, ze względów finansowych... Chociaż nie ukrywam , że nie jestem stworzona do pracy z dziećmi, ani siedzenia w domu i wolałam wrócić do pracy i do ludzi, niż spędzić w domu następne półtora roku i wylądować w końcu na oddziale zamkniętym. kiedy cofnę się myslami o te kilka lat, wiem że nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego jak trudno jest być mamą! Wszystkie znajome mi rodziny, wygladały na spacerkach, jak rodzinki z reklam... wszystko wyglądało idealnie i mówiono, że dzieci tylko wprowadzają do domu ciepłą, rodzinną atmosferę...


Więc gdybym mogła i umiała napisałabym książkę skierowaną do kobiet. I zaznaczyła dwa rozdziały. Jeden dla idealnych mam, żeby przestały udawać, że macierzyństwo jest co dzień takie różowe. I żeby pozwoliły sobie pomóc przy opiece nad dzieckiem. A drugi dla kobiet, które dopiero się nad dzieckiem zastanawiają. Omamione nowinkami o nowych doskonałych znieczuleniach podczs porodów, myślą że to godzina lekkiego swędzenia... Oj zdziwią się , kiedy podczas porodu, będą prosiły męża, żeby je dobił...! A noworodek co robi? Je i śpi.. i czasem kwili i gaworzy... ?! Bo przecież nikt nie wspomni o tym, że czasem drze się w niebogłosy kilka godzin bez przerwy, nie zwracając uwagi czy to noc czy dzień... I Nie zapominajmy, że maluch będzie się domagał jedzenia, uwagi i zaspokajania jego wszelakich potrzeb, nie zwracając uwgi na to, że mama jeszcze będzie tak obolała, że ciężko jej będzie przez tydzień normalnie usiąść! - Nie wspominając już o normalnym załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych! I czy ktoś ktokolwiek przedstwił Wam, drogie Panie, taki scenariusz?! Jesteście dwa dni po porodzie... Wracacie z dzidziusiem do domu, a tam? Ty mamo ledwo siedzisz i chodzisz, bo jesteś tak obolała. Między nogami dodatkowo nosisz kawał waty, wielkości cegłówki! A na samą myśl o załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych dostajesz gęsiej skórki... Dziecko w dzień i w nocy krzyczy w niebogłosy, a mąż nie może Ci wiele pomóc! Bo to przecież Ty jesteś stołówką... i to Ciebie, a raczej twej piersi pożąda dziecko! Karmienie okazuje się inne niż pisano w podręcznikach.Pierś boli, a dziecko chwyta zachłannie. Lub co gorsza -nie umie jej chwycić w ogóle i wrzeszczy głodne domagając się jedzenia!!! Nie wysypiasz się, nie masz prawie czasu na odpoczynek, a do tego przyjmujesz w domu tłumy gości! Mamusie, ciocie, wujkowie, babcie i dziadkowie odbywają pielgrzymki chcąc powitać nowego członka rodziny... A przy tym wszystkim, nie zapomnij jeszcze zapewniać swojego małżonka o dozgonnej miłości, żeby nie poczuł się odepchnięty, zapomniany i niepotrzebny... Bo są przypadki kiedy mąż staje się zazdrosny o dziecko... Och jak pięknie! Jak różowo! Czyż nie?! - a to ta łatwiejsza wersja :) Bo cesarskie cięcie, to jeszcze piękniejsza historia... Czas rekonwalescencji młodej mamy pomnóż razy dwa...


Moja książka za pewne wzbudziłaby wielkie kontrowersje, podobnie jak chyba jedyny w historii szczery i prawdziwy arytkuł pani Agnieszki Chylińskiej, do jednej z gazet dla młodych mam. Kiedy kilka lat temu, nie przebierając w słowach, opisała jak pokazują macierzynstwo media, jakie miała o nim wyobrażenia i jak boleśnie, zderzyła się potem z rzeczywistością zostając młodą mamą! Oj duzo mogłabym pisać... ale resztę zostawie może w spokoju i wspomnę o tym kiedyś w tej kontrowersyjnej książce :)

wtorek, 27 marca 2012

DZIEŃ 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana...

5 CZĘŚĆ SERII SIMONA BECKETTA
Gdybym miała wybrać książkę, którą trzeba napisać, bo koniecznie muszę ją przeczytać, byłaby to kolejna książka autorstwa pana Becketta! Jestem już w trakcie czytania ostatniej części przygód doktora Huntera i ta myśl, że nie czeka na mnie kolejna, strasznie dobija! :) Więc delektuję się jak tylko mogę :) Czytam powoli, chłonąc każde słowo, każde zdanie, każdą stronę... Ksiązki Becketta od samego początku przypadły mi do gustu. Thrillery medyczne, świetnie napisane, łatwo i przyjemnie się czyta. Sam autor nie stroni od drastycznych, szczegółowych, czasem niesmacznych opisów... Poza tym potrafi zaskoczyć! To zdecydowanie coś dla mnie i z niecierpliwością czekam na kolejne ksiązki tego pana! I jednoczesnie dziwię się dlaczgo jeszcze nikt nie wpadł na pomysł ekranizacji tych rewelacyjnych historii?! Z każdej książki można by było zrobić świetny film! Na obejrzenie którego, ustawiałaby się w kinie dłuuuga kolejka!

poniedziałek, 26 marca 2012

DZIEŃ 25 - Ulubiona autobiografia / biografia...

"RYSIEK" - Jan Skaradziński
Jeśli mam wybrać jedną książkę tego typu i nazwać ją moją ulubioną, bezsprzecznie będzie to "Rysiek"... O kim jest ta książka, czyje życie i karierę muzyczną przedstawia, chyba nie muszę mówić... Tę postać znają chyba wszyscy z mojego pokolenia i znają też starsi, który mieli przyjemność spędzić najpiękniejsze lata swojej młodości przy muzyce tego artysty. Znają go też ludzie młodsi, ponieważ jego muzyka jest ponadczasowa i wsród dzisiejszej młodzieży również znajdziemy jego oddanych fanów... Jego utwory "Whisky, "Wehikuł czasu", "Mała Aleja róż", "Paw" i wiele innych do tej pory śpiewają miliony... Mowa tu oczywiście o Ryszardzie Riedlu. wokaliście zespołu DŻEM. Był on wielkim i utalentowanym muzykiem. Wraz z zespołem Dżem odniósł wielki sukces. Jednak jego życie prywatne nie było usłane różami... Rysio nie stronił od używek i alkoholu, dlatego też jego życie zakończyło się zdecydowanie za wcześnie... Zmarł on 30 lipca 1994 roku, w wieku zaledwie 38 lat... Książkę tę czytałam z wielką przyjemnością, ponieważ jestem wielką fanką talentu Rysia. Natomiast ta pozycja jest lekturą obowiązkową dla każdego fana Riedla i jego muzyki...

niedziela, 25 marca 2012

DZIEŃ 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem...

"ALCHEMIK" - Paulo Coelho
To był jeden z najtrudniejszych punktów! Długo zastanawiałam się, którą książkę uważam za oszustwo i nic nie przychodziło mi do głowy! Jednak przecież muszę którąś wybrać... Wybieram "Alchemika" autorstwa Paulo Coelho. Oczywiście wszystko to kwestia gustu. Są osoby, które do dziś zachwycają się "Alchemikiem" oraz jego autorem. Jednak ja czuję się przez tę książkę oszukana. W jakim sensie? Był wokół niej wielki szum. Zewsząd słychać było wyrazy zachwytu. Wszyscy rzucili się na tę książkę, czytali, polecali... Pomyślałam, że skoro jest o niej tak głośno, musi być naprawdę świetna. Skoro zachwyciła tyle ludzi, musi być w niej coś magicznego. Nabrałam chęci, aby ją przeczytać... I co się okazało? Że chyba jestem inna... Chyba przyleciałam z obcej planety, bo książka, która zachwyciła miliony ludzi na całym świecie, zrobiła na mnie wręcz negatywne wrażenie! Owszem pochodzą z niej piękne cytaty, które sama pamiętam i często przytaczam. Jednak książka jako całość nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. A wręcz nudziła i ciągnęła się jak flaki z olejem... Nie potrafiłam jej docenić i nie potrafię do tej pory, ale zdaję sobie sprawę, że to kwestia gustu. Ja uważam ją za oszustwo ze względu na to, iż cała jej reklama i zachwyt nad nią był, moim zdaniem, znacznie przesadzony. Książka ta jest słaba, a co najwyżej przeciętna... 

sobota, 24 marca 2012

DZIEŃ 23 - Ulubiony romans...

SAGA "ZMIERZCH" - Stephanie Meyer
Nie lubię romansów... Brrrr! :) Przeczytałam ich tylko kilka, autorstwa pana Sparksa  i żaden z nich nie zasługuje na miano ulubionego. Ale gdzieś widziałam, że jest taki rodzaj jak "paranormal romance" i należy do niego saga "Zmierzch"... :) Więc problem z głowy :) Saga pani Meyer do tej pory budzi kontrowersje i wielkie emocje! Jedni ją uwielbiają i zachwyceni książkową wersją, z niecierpliwością czekają na kolejne ekranizacje. Inni zaś jej nienawidzą, krytykują i nie mogą zrozumieć jej fenomenu. Ja należę do tej pierwszej grupy! Z wielką przyjemnością przeczytałam wszystkie 4 części, oraz niecierpliwie wyczekuję ostatniej już ekranizacji... Miłość Edwarda i Belli zaczarowała mnie! Oraz cały bajeczny świat, w którym żyją wampiry i tacy przystojniacy, jak wilkołak Jacob ;) "Zmierzch" zdobył moje serce, jednak wszelkie próby poznania innej historii z wampirami, kończą się niepowodzeniem!
Choć wiele osób wstydzi się w ogóle przeczytania tej książki, ja mówię głośno i otwarcie - podobała mi się ona bardzo! Otóż tą sagą byłam tak zachwycona i tak dobrze mi się ją czytało, że nie potrafiłam się od niej oderwać! Zarwałam przez nią niejedną noc... A to naprawdę wyczyn, bo czytając, byłam akurat mamą tygodniowego noworodka i 18-nastomiesięcznej dziewczynki, co wskazuje na to, że zarywając noce, nie miałam szans wyspać się w dzień... Jednak mimo wszystko, czytałam! A kiedy pewnej nocy dotarłam do ostatniej strony 4 części, było mi strasznie żal, że to już koniec!

piątek, 23 marca 2012

DZIEŃ 22 - Ulubiona seria wydawnicza...

"CHEMIA ŚMIERCI"
Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. MOJA RECENZJA TUTAJ


"ZAPISANE W KOŚCIACH"

Bohater Chemii śmierci, najlepszego literackiego thrillera 2006 roku, powraca. Runa. Mała spokojna wysepka na Hebrydach, odcięta od świata miotanym sztormem oceanem. Tam doktor David Hunter - antropolog sądowy, który "wie o śmierci wszystko” i "umie skłonić zmarłych do zwierzeń” - ma odczytać ze spalonych kości przyczynę i okoliczności makabrycznego zgonu.
Jak w Chemii śmierci stajemy twarzą w twarz ze złem, wraz z bohaterem - człowiekiem, który zgłębił fizyczny proces śmierci, a mimo to nie jest ani o krok bliżej zrozumienia jej ostatecznej tajemnicy.

MOJA RECENZJA TUTAJ


"SZEPTY ZMARŁYCH"

David Hunter, który wie o śmierci wszystko a w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie awszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładua, a awielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. Trupia Farma.aTam doktor Hunter ma nadzieję odzyskać wiarę w siebie i znowu askłonić zmarłych do zwierzeńa.Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż Trupia Farma.

MOJA RECENZJA TUTAJ

"WOŁANIE GROBU"

Doktor David Hunter powraca tam, gdzie wszystko się zaczęło. Na „wilgotne ponure torfowisko w Kornwalii, osłonięte postrzępionymi i nieprzewidywalnymi kurtynami mgły”. Wtedy był szczęśliwym mężem i ojcem. Wtedy praca antropologa sądowego dawała mu satysfakcję. A potem jego świat runął. Teraz ma dokończyć śledztwo, które przerwano na krótko przed jego osobistą tragedią. Doktor Hunter wraca tu, by usłyszeć wołanie grobów i skłonić zmarłych do zwierzeń.
Bo nic nie pozostaje ukryte na zawsze...

Osiem lat wcześniej:
Odnaleziono grób ofiary bestialskiego mordu. Doktor David Hunter – młody antropolog sądowy – bada zwłoki. Odrażający fizycznie mężczyzna o straszliwej sile przyznał się do zabójstw czterech dziewcząt. Miał wskazać, gdzie je pogrzebał. Ale uciekł. Mogił nie znaleziono. Dochodzenie przerwano. A potem był tragiczny wypadek, który odmieni doktora Huntera na zawsze.

Teraz:
Morderca znowu jest na wolności. Doktor Hunter znowu zostaje wezwany do Dartmoor. Te same ponure torfowiska i wrzosowiska. Ta sama wilgotna mgła. Ten sam morderca. I ci sami ludzie, z którymi wtedy Hunter pracował. Ta sama kobieta – psycholog policyjny, która teraz boi się… Bardzo się boi. Wokół gęstnieją przeszłość i strach. Narastają, obezwładniają. Znowu każdy może być ofiarą i każdy może być mordercą.

czwartek, 22 marca 2012

DZIEŃ 21 - Książka, która przyniosła Ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś...

MAGIA, TAROT, EZOTERYKA
Z reguły nie wstydzę się żadnej przeczytanej książki, ale tematyka, której znajomością się raczej nie chwalę jest astrologia, magia, tarot i ogólnie ezoteryka! Mam w domowej biblioteczce naprawdę sporo pozycji o takiej tematyce i przyznam, że ich czytanie sprawia mi sporo przyjemności. Interesuję się zwłaszcza astrologią i znakami zodiaku. Posiadam własną talię kart Tarota, choć trochę zaniedbuję naukę wróżenia, ale zawsze z chęcią przeczytam nową pozycję na ten temat. Chwalić się tym nie lubię, ponieważ ludzie z reguły nie są tolerancyjni. Astrologię i tarota od razu kojarzą z nocnymi programiami z wróżkami, a osobę, która się tym interesuje, oczami wyobraźni widzą w długiej czarnej pelerynie, w spiczastym kapeluszu, z miotłą w dłoni i czarnym kotem na ramieniu... :) Nie chcąc uchodzić za przybysza z innej planety, radość z lektur o tej tematyce, chowam raczej w swoich czterech ścianach...  wrażeniami podzielić się mogę ewentualnie z moimi przyjaciółkami :)

środa, 21 marca 2012

DZIEŃ 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych...

 "DZIENNIK BRIDGET JONES"
- Helen Fielding
Długo zastanawiałam się nad tym punktem. Po pierwsze, w jaki sposób sposób rozumieć osobę o wąskich horyzontach myślowych? Czy to ktoś delikatnie mówiąc niezbyt bystry? Czy raczej ktoś, twardo trzymający się swoich przekonań, nie dopuszczający innych racji? Przyjmijmy, że to ten pierwszy przypadek :) Teraz kolejny dylemat - Czy polecić coś, co takowa osoba przeczyta z łatwością? Czy raczej polecić książkę, żeby zmuszona była te horyzonty poszerzyć? Więc jak widać ten punkt jest bardzo złożony, tym bardziej dla kogoś, kto wszystko analizuje... Jak ja :) Ale kiedy już ustaliłam, że pójdę po najprostrzej linii oporu :) wybór był prosty! "Dziennik Bridget Jones" to zdecydownie coś lekkiego, łatwego, przyjemnego, nad czym nie trzeba się wysilać :) To książka dla każdego! Pogodna, zabawna, z humorem, idealna dla zabicia czasu :) Pozawla chwilowo oderwać się od własnych problemów, zapomnieć o kłopotach i zagłębić w świat uroczej głównej bohaterki :) 

wtorek, 20 marca 2012

DZIEŃ 19 - Książka, dzięki której zmieniłeś zdanie na jakiś temat...

"CZTERY PORY ROKU" - Stephen King
"Cztery pory roku" Kinga to zbiór czterch opowiadań. Mnie w tym punkcie interesuje tylko jedno z nich pt. "Skazani na Shawshank". Dzięki temu opowiadaniu zmieniłam zdanie na pewien temat. Mianowicie zawsze uważałam, że w pojedynku książka kontra ekranizacja, zawsze wygrywa książka! Po przeczytaniu "Skazani na Shawshank" muszę przyznać, ze jednak nie zawsze... Po książkę sięgnęłam tylko z powodu tej jednej historii, ponieważ po spotkaniu z filmem byłam ciekawa pierwowzoru. I kiedy tylko zobaczyłam, że objętościowo zajmuje ono zaledwie 100 stron, miałam złe przeczucia :) I niestety muszę przyznać, że jestem rozczarowana... Uważam, że z przeciętnego opowiadanka zrobili piękny, ciekawy film! Historia Andy,ego opisana słowami niestety nie powala! Uważam, że jest napisana zbyt ogólnie i powierzchownie. Miałam po prostu wrażenie jakbym czytała jedynie STRESZCZENIE tego genialnego filmu! I tak jak film oglądałam zachwycona z zapartym tchem, tak przez jego papierową wersję przemknęłam szybko, bez jakichkolwiek większych emocji... No może ewentualnie z uczuciem wielkiego rozczarowania. Nie tego oczekiwałam... Tak więc opowiadanie "Skazani na Shawshank" zmieniło moje zdanie o tym, że w każdym pojedynku książka, na której bazował film jest lepsza. W tym wypadku okazało się, że nie zawsze...

poniedziałek, 19 marca 2012

DZIEŃ 18 - Twoja ukochana książka, której już nie można kupić...

"BIBLIA SZATANA" 
- Anton Szandor LaVey
Czy ukochana?! Nie, zdecydowanie nie. Ale jedyna książka, która przychodzi mi do głowy. Książka, którą chciałabym kupić, a nigdzie jej nie można dostać to słynna "Biblia szatana" LaVeya. Jest to pozycja, którą bardzo, bardzo chciałabym przeczytać, ale niestety nie jest już nigdzie dostępna i zdobycie jej, graniczy niemalże z cudem! Oczywiście, pojawiają się sporadycznie oferty sprzedaży od prywatnych osób, ale jeśli mówimy o ksiągarniach, w żadnej nie jest dostępna. Kiedy kilka lat temu, pojawiła się w Empiku, rozeszła się w ciągu kilku godzin! Nie zrozumcie mnie źle... nie należę do żadnej sekty, nie praktykuję czarnej magii, ani okultyzmu :) ale ta książkaa jest tak kontrowersyjna, że z czystej ciekawości chciałabym sprawdzić co tak naprawdę się w niej kryje! Miałam już do czynienia z jedną książką pana LaVeya pt."Szatańska Czarownica" i muszę przyznać, że tak naprawdę niewiele w niej szatana, a więcej psychologii. Poza tym wielu ludzi ma mylne wyobrażenie o satanistach. Ludzie przypisują im obraz grup pseudosatanistycznych, które dewastują cmentarze, niszczą kościelne symbole, zabijają zwierzęta... Natomisat prawdziwy satanizm polega na odrębnej filozofii życiowej, przyjęciu własnych poglądów, a nie zjadaniu kotów! :) Satanizm, według mojego rozumowania o wiele bardziej pasuje do miana subkultury społecznej, niż wiary. Przeczytałam jedynie dostępne w sieci FRAGMENTY owej biblii i nabrałam wielkiej ochoty na przeczytanie całości... ale punkt w jakim umieściłam tę pozycję pozwala mi wątpić, że kiedykolwiek będę miała ku temu okazję... :)

niedziela, 18 marca 2012

DZIEŃ 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle...

"WERONIKA POSTANAWIA UMRZEĆ" - Paulo Coelho
W tym punkcie przyszedł mi na myśl tylko jeden tytuł... "Weronika postanawia umrzeć"...  Kiedy rozeszła się wieść, że powstał film na podstawie powieści Paulo Coelho, wraz z moimi trzema przyjaciółkami zarezerwowałyśmy bilety do kina i wybrałyśmy się na babskie spotkanko z filmem jako punktem kulminacyjnym... :) Książki Coelho albo się kocha, albo nienawidzi,więc byłyśmy ciekawe gdzie w tym wszystkim odnajdzie się ekranizacja. Wszystkie znałyśmy już - przynajmniej ze słyszenia - fabułę książki, więc uważałyśmy, że może to być godny uwagi film. A jak nasze wyobrażenia i przypuszczenia odnalazły się w rzeczywistości? Wyobraźmy sobie teraz klimat kina... Ciemno, cicho, wielki ekran, film na nim wyświetlany. A gdzieś obok, dość często spotykana sytuacja, kiedy jeden z widzów na sali, robi coś co jest powszechnie krytykowane...- Szeleści paczką chipsów, paluszków lub opakowaniem innego "kinowego" umilacza! :) I dzieje się to w naszym rzędzie, tuż obok mojego ucha... Tak, tak. to jedna z moich przyjaciółek posiada ten karygodny nawyk! :) I choć w normalnych okolicznościach ubiłybyśmy ją, jeszcze zanim skończyłby się film, tym razem, wszystkie dziękowałyśmy jej w glębi ducha, za to, że... tym szeleszczeniem nie pozwoliła nam zasnąć!!! :)

Jak w porównaniu do filmu ukazuje się jego papierowy pierwowzór, jeszcze do końca nie wiem. Ponieważ mimo przykremu doświadczeniu z ekranizacją, dałam szansę książce i jestem właśnie w trakcie jej czytania. Słyszałam opinie, że książka, tak samo jak film, działa usypiająco i ciężko wytrwać do końca... Jednak uważam, że bez względu na to jak w efekcie końcowym wypada książka, film mógł zostać zrobiony zdecydowanie lepiej i ciekawiej! Sam pomysł i historia dziewczyny, która zaczyna doceniać życie, po tym jak dowiaduje się, że zostało jej kilka miesięcy życia, daje wielkie możliwości i szerokie pole do popisu filmowcom. W tym jednak przypadku był to jedenz najnudniejszych i najbardziej monotonnych filmów jakie obejrzałam. Cała akcja dzieje się wewnątrz głównej bohaterki - to jej wewnętrzna przemiana - której jednak, ani twórcy, ani aktorka, nie umieli przedstawić wdzowi w ciekawy sposób. Nawet jeśli książka pozostawia wiele do życzenia i trafia w gust zaledwie niewielkiemu gronu czytelników, film to zupełnie inna sprawa i choć nakręcony na podstawie przeciętnej lub słabej powieści, może poruszyć i zachwycić miliony! Moim przykładem będzie tu chociażby film "Skazani na Shawshank". Według mnie z małego przeciętnego opowiadanka stworzono bardzo dobry film! Czytając zaledwie 100 stronicowe opowiadanie Kinga, czułam się jakbym czytała jedynie streszczenie genialnego filmu! Niestety twórcom "Weroniki..." zabrakło polotu i inwencji twórczej. I zamiast filmu stworzyli pigułkę nasenną..

sobota, 17 marca 2012

DZIEŃ 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano...

"RING" - Suzuki Koji
Tutaj miałam niemały problem... Ulubiona książka, którą sfilmowano? Jest takich kilka! Więc z tego punktu postanowiłam zrobić TOP 3... :) I podam trzy takie książki, lecz na dłużej zatrzymam się przy tej, ktorej nie miałam jeszcze okazji wyróżnić. Będzie to "RING"... Dość znana historia, jednak bardziej ze świata filmu niż książki. Podejrzewam wręcz, że niewiele osób w ogóle wie o istnieniu tej książki! Bardziej znana jest amerykańska ekranizacja i ja również pierwsze spotkanie z Samarą oraz tajemniczą kasetą, po obejrzeniu której zostaje 7 dni życia, miałam za sprawą filmu amerykańskich twórców. Następnie dowiedziałam się o istnieniu wersji azjatyckiej i zapoznałam się z wszystkimi trzema częsciami ( "Ring", "Ring 2", "Ring 0"). A dopiero niedawno dowiedziałam się, że wszystkie filmy powstały na podstawie książki, której autorem jest Suzuki Koji! Zachwycona całą historią obejrzaną na ekranie, musiałam koniecznie przeczytać książkę! -MOJA RECENZJA. Wciągnęła mnie tak, że nie mogłam się od niej oderwać i skończyłam ją czytać zdecydowanie za szybko... :) Co jest lepsze? Książka czy film? Nie potrafię jednoznacznie określić, ponieważ amerykanie jedynie bazowali na książce i wiele zmienili. Przede wszystkim ułożyli zupełnie inną historię życia głównej bohaterki - Samary/ Sadako... Jeśli chodzi o ekranizację japońską, jest ona dobra lecz nakręcona w bardzo specyficzny sposób, z którego znane jest azjatyckie kino. I trzeba je po prostu rozumieć i lubić, aby docenić :) Mnie osobiście bardziej odpowiada wersja amerykańskiego "Ringu" :) Książka natomiast przebija obie wersje filmu i na pewno warto ją przeczytać!


2. "ZIELONA MILA" S. King
3. "WYSPA TAJEMNIC" D. Lehane

DZIEŃ 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach...

"WYZNANIA GEJSZY" - Arthur Golden
Muszę przyznać, że nigdy nie przepadałam za tego typu literaturą. Chociaż może nie... źle to ujęłam... Nigdy mnie do niej nie ciągnęło i za każdym razem znajdowałam sobie inne, ciekawsze pozycje do przeczytania. Więc właściwie nie wiem czy ją lubię, czy nie. Niedługo zamierzam to sprawdzić i poczytać trochę książek o tej tematyce. "Biała masajka"(która już czeka na mnie w najświeższym stosiku), "Spalona żywcem", "Kwiat pustyni" i reszta podobnych pozycji jeszcze przede mną. Także jedyną przeczytaną przeze mnie książką, opisującą obce kultury są "Wyznania gejszy". Czytałam ją już dość dawno, poleciła mi ją koleżanka. I pamiętam, że bardzo miło mi się ją czytało. Nie wiem dlaczego jeszcze nie sięgnęłam po film?! Na pewno zrobię to w niedługim czasie skoro już sobie o nim przypomniałam :) Ale czy jest to książka, jedna z najlepszych z tego gatunku? Tego nie mogę stwierdzić obiektywnie, ponieważ nie mogę jej porównać z żadną inną. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. W każdym razie uważam, że jest ona godna polecenia, czyta się miło i czas nad nią spędzony na pewno nie był stracony! 

czwartek, 15 marca 2012

DZIEŃ 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej...

"MY, DZIECI Z DWORCA ZOO"
- Christiane Felscherinow
Tej książki nikomu nie trzeba przedstawiać... Jest powszechnie znana, słyszeli o niej chyba wszyscy i nawet jeśli nie wszyscy ją czytali i tak wszyscy wiedzą o czym ona jest. Wstrząsająca opowieść młodej dziewczyny uzależnionej od narkotyków, o sile uzależnienia i skutkach ich zażywania. I jeśli mam wskazać jedną pozycję, która według mnie powinna należeć do kanonu lektur obowiązkowych, zdecydowanie będzie to "My, dzieci z dworca zoo". Uważam, że taka jedna książka przeczytana, oraz szczegółowo omówiona na lekcji, bardziej trafi do młodych ludzi, niż tysiące rozdanych ulotek, które chwilę później wylądują w koszu na śmieci. Zrobi ona też większe wrażenie i będzie większą przestrogą, niż jedna na kilka lat, pogadanka czy wykład na temat szkodliwości zażywania narkotyków. Problem uzależnień jest dość powszechny w naszych czasach. Coraz więcej młodych ludzi sięga po narkotyki czy dopalacze, aby przypodobać się rówieśnikom i otoczeniu. Poderzewam, że więcej niż połowa nastolatków, choć raz w życiu zapaliła marichuanę. Niektórzy przekonani o nieszkodliwości jej zażywania, oraz niewielkiemu ryzyku uzależnienia sięgają po nią coraz częściej. Nie zdają sobie sprawy, że wielu od tego zaczynało, że to najlepsza droga do sięgnięcia po coś mocniejszego... A stamtąd prowadzi już tylko stroma droga na samo dno! Nie wiem w jakim stopniu ta książka zmniejszyłaby u młodzieży chęć eksperymentowania z używkami, ale mimo wszystko uważam, że powinna ona należeć do spisu lektur. Nawet jeśli niewiele pomoże, na pewno nie zaszkodzi . 

środa, 14 marca 2012

DZIEŃ 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa...

"ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA"
- Lucy Maud Montgomery
Ulubionych książek z dzieciństwa mam kilka. Byłyby to oczywiście "Dzieci z Bullerbyn", o których pisałam już w innym punkcie. "Akademia Pana Kleksa" Jana Brzechwy, która opowiadała o przygodach Adasia Niezgódki w Akademii szalonego profesorka. I nie mogłabym zapomnieć równiez o "Ani z Zielonego Wzgórza". Z wielkim zainteresowaniem śledziłam przygody przesympatycznej dziewczynki o ognistych rudych włosach... Ta postać była mi niezmiernie bliska. Podobnie jak ona miałam dość ciężkie dzieciństwo, gdyż również zostałam obdarzona przez Boga wyjątkowym genem, który posiada jedynie 1% populacji... a odpowiada on za rude włosy. Oj! w dzieciństwie było to prawdziwe "skaranie boskie"! :) A że potulna i grzeczna nie byłam, równie często jak główna bohaterka, pakowałam się w kłopoty :) Czytanie o przygodach Ani Shirley bardzo poprawiało mi samopoczucie :) I mój ulubiony fragment kiedy Ania budzi się z zielonymi włosami, gdyż zapragnęła pozbyć się swojego "przekleństwa" :) Doskonale ją rozumiałam, gdyż sama nie raz miałam ochotę uczynić to samo... Ania była wyjąkową postacią! Żywiołową, pomysłową, o nieprzeciętnym temperamencie! Szybko zdobyła moją sympatię. Poza tym utożsamiałam się z nią w jakimś stopniu... Zdecydowanie to ksiązki o Ani najmilej wspominam. "Anię z Zielonego Wzgórza" posiadam do dziś w swojej osobistej biblioteczce i kto wie? Może jeszcze kiedyś po nią sięgnę? :)

wtorek, 13 marca 2012

DZIEŃ 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałeś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas...

AUSCHWITZ
LITERATURA OBOZOWA
Jednej takiej chyba nie było. Nie pamiętam przynajmniej. Ale są książki, które wykańczają mnie i przerażają. I przy każdej próbie ich przeczytania nie mogę wytrwać do końca i odkładam je zanim ujrzę słowo końcowe... Są to wszelkie książki o tematyce obozowej. Próbowałam przeczytać niejedną taką książkę, jednak właśnie! W tym jest problem - Próbowałam... To na tej samej zasadzie jak moja chęć obejrzenia filmu, w którym główną rolę grają pająki... Strasznie boję się pająków, ale zawsze rwę się do oglądania z nimi horrorów, aby udowodnić sobie, że przecież dam radę! Ale właśnie - nigdy nie daję! Wyłączam film po pierwszej scenie z tymi potworami, a potem i tak pół nocy nie mogę spać! Tak samo jest z książkami o temetyce obozowej. Zacznę czytać, przeczytam kawałek, odkładam przerażona i już do niej nie wracam, bo nie chcę... Nie mogę... ale w mojej głowie i tak jeszcze długo siedzą przerażające obrazy. W szkole średniej podczas omawiania tych tematów, przeczytałam jedną pozycję na ten temat. Były to "Medaliony" Zofii Nałkowskiej. Przeczytałam od początku do końca, ale muszę przyznać, że wiele mnie to kosztowało... Przeraża mnie ta tematyka. Nie mogę zrozumieć jak można było tak traktować ludzi?! Nie mogę pojąć -Dlaczego?! Książki o obozach koncentracyjnych są zdecydowanie ponad moje nerwy. I aż za bardzo działają na moją wrażliwość... Ciężko mi zrozumieć, że to przecież
"Ludzie ludziom zgotowali ten los"...

DZIEŃ 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem...

ULICA STRACHU - R.L. Stine
Książka, dzięki której zaraziłam się czytaniem?! Musialabym znów podać "Pilot i ja"... :) Czyli pierwszą przeczytaną przeze mnie książkę w życiu :) Ale tak dokładnie, kiedy zaczęła się moja przygoda z książkami, miałam jakieś 12 lat... I to mniej więcej od tamtej pory, bezustannie, mam jakąś książkę, którą czytam. Oczywiście ilość i tempo mojego czytania zmieniało się w zależności od ciążących na mnie obowiązków i wolnego czasu, ale jednak zwykle była jakaś choć jedna książka, którą aktualnie czytałam w wolnej chwili. Nie potrafię wskazać tej pierwszej, najważniejszej, dzięki której zaczęłam nałogowo czytać, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że była to seria "Ulica strachu" R.L. Stine. Była to seria powieści grozy dla młodzieży. Tak, już wtedy miałam konkretne upodobania i ulubiony gatunek... :) W skład 'Ulicy strachu' wchodziło chyba kilkanaście, niezbyt opasłych - ok 50 stron, opowieści o tematyce mini-thrillera, mini-grozy. Wilkołaki, psychopatyczni wielbiciele, sekta, morderstwo w szkolnej toalecie... Mogłabym to porównać do cyklu "Czy boisz się ciemności" serialu dla młodzieży o tematyce grozy. Bardzo popularnego w czasach mojej "młodości' :) To zdecydowanie opowiadanka R.L. Sitna zapoczątkowały we mnie miłość do tego gatunku i ogólnie całego czytania. Kiedy wyczytałam wszystkie dostępne w bibliotece części tej serii, zaczęłam sięgać po pozycje Koontz'a, Kinga, Mastertona... I tak to się właśnie zaczęło... :)

niedziela, 11 marca 2012

DZIEŃ 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie...

"PILOT I JA" - Adam Bahdaj
Pamiętam doskonale! To byla ona! :) Pierwsza książka, którą przeczytał samodzielnie od początku do końca mały Rudzielczyk :) Miałam wtedy 7 lat i było to dla mnie nie lada wyzwanie :) A kiedy już skończyłam byłam z siebie taka dumna, że od razu złapałam za telefon i zadzwoniłam do pracy do mamy, żeby przekazać jej tę radosną nowinę! Było to... hmmm... 20 lat temu! Ale mimo to pamiętam tytuł, okładkę a nawet treść! :) ale tylko fragmenty... Do dziś darzę to opowiadanko wielkim sentymentem i kiedy moje córeczki nauczą się czytać na pewno jako pierwszą przyniosę im do samodzielnego przeczytania właśnie tę książeczkę... ;D

sobota, 10 marca 2012

DZIEŃ 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana...

"SEKRET" - Rhonda Byrne
Kiedy zobaczyłam, że ta pozycja nie spotkała się z przychylnością społeczności portalu lubimyczytać.pl... byłam zaskoczona. Jak dla mnie ta książka jest obowiązkową lekturą dla każdego! Widziałam też, że ktoś wspomniał w swojej recenzji,  że można "całą paplaninę podsumować - myśl pozytywnie" i owszem zgadzam się z tym, ale uważam, że każdy powinien osobiście przekonać się i odkryć w jaki sposób "sekret" działa :) Pozytywne myślenie wiele daje w życiu i na pewno ułatwia stosunki z innymi ludźmi, a jednak mimo to, nasze społeczeństwo przepełnione jest rozgoryczonymi pesymistami, którzy wiecznie użalają się nad sobą, nie robiąc kompletnie nic, żeby sobie to życie ułatwić! :) Ja mam nadzieję, że może chociaż część ludzi po przeczytaniu tych kilku stron zmieni podejście do świata... Ja do tej pozycji wracam ilekroć czuję, że moje życie zaczyna się komplikować i kiedy zaczyna dopadać mnie "kiepski czas"... Kupowałam ją nie wiedząc czego właściwie mam się po niej spodziewać. Wiele osób mi ją polecało, więc pomyślałam, że przecież nic nie tracę... Kupię, przeczytam i mogę oddać dalej! Ale kiedy już zapoznałam się z całą książką i z tym co się w niej kryje, postanowiłam zatrzymać ją dla siebie i umiejscowić na honorowej półeczce...Wracam do niej kiedy tylko czuję taką potrzebę i jest to chyba jedyna książka, którą czytałam i będę czytać jeszcze wielokrotnie. 

Posiadam również pisane na wzór "Sekretu" , lub wręcz ściągnięte z niego, inne dwie pozycje, które również mają honorowe miejsce na półce i zaglądam do nich w razie potrzeby :)

- SIEDEM SEKRETÓW SZCZĘŚCIA
- MAGNETYZM SERCA


DZIEŃ 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być...

"CHATA" - William P. Young
Właśnie, któż zna tę książkę? Za pewne niewiele osób może się pochwalić jej znajomością, a szkoda... Nagłówek z okładki informuje, że to bestseller numer 1 New York Timesa i ponad 6.000.000 sprzedanych egzemplarzy. Nie wątpię... Jednak szkoda, że w Polsce nie cieszy się taką samą popularnością. Ja po raz pierwszy i jedyny, usłyszałam o tej książce od kolegi z pracy. Polecał, mówił że warto, pożyczył... Przeczytałam. I była to zdecydowanie najbardziej oryginalna powieść jaką kiedykolwiek miałam w ręce! Nie znaczy to wcale, że byłam nią ślepo i bezkrytycznie zachwycona, bo wcale tak nie było, ale i tak mimo wszystko jest to książka, którą mogę polecić każdemu, bez względu na wiek i wyznawaną wiarę! Jest to książka oryginalna, wyjątkowa, niepowtarzalna, głęboka  i zdecydowanie godna polecenia! Zmusza do refleksji i przemyśleń i może zmienić poglądy niektórych ludzi na pewne sprawy. I bez względu na to czy byłam nią zachwycona czy też nie do końca, uważam że warto aby trafiła w każde ręce... A kto jest ciekaw mojej recenzji zapraszam TUTAJ

piątek, 9 marca 2012

DZIEŃ 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć...

"W PUSTYNI I W PUSZCZY"
- Henryk Sienkiewicz
Książka, przez którą trudno przebnąć i przez, którą ja nie przebrnęłam... :) I jestem bardzo ciekawa czy znajdzie się ktoś, kto zdołał? :) Ja nie znam nikogo kto mógłby się tym pochwalić! Może prócz nauczycielki języka polskiego, choć i to wątpliwe znając to dzieło! Kiedy ja uczęszczałam jeszcze do szkoły, była to lektura w jednej z klas szkoły podstawowej i nie sądzę, aby do dziś coś się zmieniło... Jednak absolutnie nie potrafię tego zrozumieć! Nie potrafi przez nią przejść zwycięzko niejeden dorosły, a co dopiero dziecko?! Ja już od dziecka należałam do grona miłośników książek. Jako dziecko, kilkuletnia dziewczynka, zamiast wyjeżdzać na kolonie z rówieśnikami, wolałam zaopatrzyć się w bibliotece w stos książek, wyjechać do babci na wieś i w ogrodzie na kocyku, dawać się porwać książkom w krainę fantazji... Nie trudno więc się domyślić, że podejście do tej pozycji robiłam przynajmniej jedno... :) Tak. Próbowałam. Starałam się wręcz... Jednak mimo wszystko moje dobre zamiary spełzły na niczym... Zdołałam przeczytać kilka rozdziałów, maksymalnie 50 stron i poddałam się! Może było by lepiej gdyby nie te zabójcze opisy przyrody, otoczenia... Męczące i monotonne fragmenty, które z takim zamiłowaniem zamieszczał autor nie znając umiaru! I choć mogę podać inne książki, przez które przeprawa jest męcząca i bolesna - jak choćby "Pachnidło" - to zdecydowanie w tej kategorii zawsze zwycięży "W pustyni i w puszczy"! Jest to zabójcza pozycja dla dzieci! Niewielu szczęśliwców przez nią przebrnie zwycięsko... A ci którzy przeczytają, za pewne zrobią to tylko z powodu nacisków i kontroli rodziców. I chociaż ja robiłam do niej podejście jakieś 17 lat temu, do dziś mam po niej traumę i jako dorosła kobieta nie zamierzam dawać jej drugiej szansy... Jest zbyt wiele innych ciekawych książek, żeby męczyć się z prozą pana Sienkiewicza...

czwartek, 8 marca 2012

DZIEŃ 6 - Książka, przy której płaczesz...

SAGA "ZMIERZCH"...
To będzie dopiero zaskoczenie, co? :) Bo niby czemu by  płakać przy powieści o wielkiej miłości i to jeszcze z happyendem?! :) Ja jednak postanowiałam w tym punkcie wspomnieć sagę pani Meyer, ponieważ naprawdę ta seria, jako jedna z dwóch pozycji, doprowadziła mnie do najprawdziwszych łez! Drugą pozycją, przy której płakałam jest "Zielona mila" Kinga, jednak przy tak wzruszającej historii nie jest to nic dziwnego... Więc postanowiłam wspomnieć w tym momencie o serii pani Meyer, ponieważ to akurat zaskoczy wielu z Was... :) Jak to się stało? W którym momencie polały się łzy?! :) Otóż tą sagą byłam tak zachwycona i tak dobrze mi się ją czytało, że nie potrafiłam się od niej oderwać! Zarwałam przez nią niejedną noc... A to naprawdę wyczyn, bo czytając, byłam akurat mamą tygodniowego noworodka i 18-nastomiesięcznej dziewczynki, co wskazuje na to, że zarywając noce, nie miałam szans wyspać się w dzień... Jednak mimo wszystko, czytałam! I pewnej nocy, a wrecz pewnego ranka, nadeszła chwila kiedy z mych oczu popłynęły łzy...! I był to moment, w którym skończyłam czytać "Przed świtem", czyli ostatnią część sagi! Zrobiło mi się niesamowicie żal, że oto moje spotkanie z bohaterami dobiegło końca... I co najważniejsze do tej pory Tylko przy zakończeniu tej historii zdarzyło mi się uronić łezkę z żalu, że książka się skończyła... I wiem, że to nie o takie płakanie w pytaniu chodziło więc dodam, że drugą książką, która doprowadziła mnie do płaczu ze wzruszenia jest "Zielona mila"...

środa, 7 marca 2012

DZIEŃ 5 - Książka non-fiction, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność...

"RYSIEK" - Jan Skaradziński
Jeśli mam wybrać jedną książkę tego typu i nazwać ją moją ulubioną, bezsprzecznie będzie to "Rysiek"... O kim jest ta książka, czyje życie i karierę muzyczną przedstawia, chyba nie muszę mówić... Tę postać znają chyba wszyscy z mojego pokolenia i znają też starsi, który mieli przyjemność spędzić najpiękniejsze lata swojej młodości przy muzyce tego artysty. Znają go też ludzie młodsi, ponieważ jego muzyka jest ponadczasowa i wsród dzisiejszej młodzieży również znajdziemy jego oddanych fanów... Jego utwory "Whisky, "Wehikuł czasu", "Mała Aleja róż", "Paw" i wiele innych do tej pory śpiewają miliony... Mowa tu oczywiście o Ryszardzie Riedlu. wokaliście zespołu DŻEM. Był on wielkim i utalentowanym muzykiem. Wraz z zespołem Dżem odniósł wielki sukces. Jednak jego życie prywatne nie było usłane różami... Rysio nie stronił od używek i alkoholu, dlatego też jego życie zakończyło się zdecydowanie za wcześnie... Zmarł on 30 lipca 1994 roku, w wieku zaledwie 38 lat...  Książkę tę czytałam z wielką przyjemnością, ponieważ jestem wielką fanką talentu Rysia. Natomiast ta pozycja jest lekturą obowiązkową dla każdego fana Riedla i jego muzyki...

wtorek, 6 marca 2012

DZIEŃ 4 - Książka, która przypomina Ci o domu...


"DZIECI Z BULLERBYN" 
- Astrid Lindgren

Z tym punktem miałam mały problem, ponieważ jest kilka książek, które kojarzą mi się z domem, ale ostatecznie wygrały "Dzieci z Bullerbyn"... Jako dziecko czytałam tę książkę wiele razy i pamiętam, że za każdym razem robiłam to z wielkim zapałem! Bardzo podobał mi się klimat tej powieści :) Jak się nie mylę siedmioro zaprzyjaźnionych dzieci, mieszkających w sąsiedztwie, spędzają razem każdy dzień, bawią się, śmieją... Troszkę zazdrościłam bohaterom, przede wszystkim rodzeństwa w podobnym wieku... Ja miałam wówczas tylko jednego brata, który leżał, spał i domagał się jedzenia oraz zmiany pieluch... :) O zabawie na podwróku, wycieczkach i poszukiwaniu skarbów nie było jeszcze mowy :) Przyjaciółki rówieśniczki miałam tylko w wakacje, kiedy spędzałam lato u babci na wsi... a zimą? Zostawało mi przenoszenie się do Bullerbyn :)Ta książeczka zawsze przypomina mi o domu. Wystarczy że tylko usłyszę jej tytuł! Na pewno nie jestem jedyną osobą, która tę książkę kojarzy z dzieciństwem ponieważ Ministerstwo Oświaty zadbało o to, aby każde dziecko zapoznało się z tą historią, włączając ją do lektur obowiązkowych w szkole podstawowej. Natomiast autorka wymyśliła tak magiczną historię, że każde dziecko zachwycone lekturą wracało do niej wielokrotnie :) Ja przynajmniej nie pamiętam innej książki z dzieciństwa, króra wywoływałaby we mnie tak poztytwne emocje... :)

niedziela, 4 marca 2012

DZIEŃ 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła...


"WYSPA TAJEMNIC" - Dennis Lehane
No cóż, szczerze mówiąc powinnam przyznać, że pierwszy zaskoczył mnie film, ponieważ pierwsze spotkanie z tą historią, miałam za sparwą ekranizacji. Jednak jeśli mam brać pod uwagę przedstawioną historię, to zdecydowanie była to powieść, która mnie kompletnie zaskoczyła! 
Zaczyna się jak typowy kryminał. Na wyspie, na której mieści się szpital dla obłąkanych przestępców, znika jedna z pacjentek. Co najciekawsze znika ona z celi, w której drzwi były zamknięte na klucz, a w oknach wstawione były kraty. Na wyspę przybywa dwóch przedstwicieli prawa, aby znaleźć kobietę i rozwiązać zagadkę jej tajemniczego zniknięcia. Zaraz po ich przybyciu nad wyspę nadciąga huragan i droga powrotna zostaje odcięta.
Tak, zaczyna się jak zwykła powieść kryminalna, w której trzeba rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia kobiety. Jednak potem z każdą kolejną stroną zaczyna robić się coraz ciekawiej... Trzyma czytelnika w napięciu i wciąga tak bardzo, że ciężko jest się oderwać. Ja chociaż znałam już wydarzenia z filmu i tak czytałam z zainteresowaniem do późnych godzin nocnych, obiecując sobie "jeszcze tylko 2 (5, 8, 23...) strony! Jest to historia wręcz niemożliwa do przewidzenia i zakończenie tak zaskakuje, że po zamknięciu ostatniej strony analizujemy jeszcze kolejno wydarzenia...
Zdecydowanie polecam tę powieść! Historii nie da się przewidzieć, końcówka zaskakuje i o to właśnie chodzi... :) A oto moja RECENZJA


"NOSTALGIA ANIOŁA" - Alice Sebold
Jest jeszcze jedna książka, o której chciałam wspomnieć w tym punkcie... Książka, która również mnie kompletnie zaskoczyła jednak w negatywnym tego słowa znaczeniu! "Nostalgia anioła"... spodziewałam się po niej wszystkiego co najlepsze. Zasiadałam do niej pełna nadziei, oczekiwałam wzruszającej powieści, którą będę czytać ze łzami w oczach... A co zastałam? Nudę! Strasznie ciężko mi się ją czytało. Została bardzo monotonnie napisana, ciągnęła się jak flaki z olejem i czytałam ją odliczając niecierpliwie strony do końca powieści! Byle jak najszybciej skończyć, byle dobrnąć jak najszybciej do końca i móc sięgnąć w końcu po coś ciekawszego!Naprawdę byłam kompletnie zaskoczona. Spodziewałam się wspaniałego spotkania z wzruszającą historią, a na stronach powieści znalazłam wielkie rozczarowanie! Nic mnie nie porwało w tej książce! Kompletnie nic! Uważam, że zrobiono o wiele ciekawszy poruszający film... Oczywiście zachęcam każdego do osobistego spotkania z tą książką, aby samemu przekonać się co się w niej kryje. Może Wy znajdziecie w niej więcej niż ja i książka ta zaskoczy Was w ten poztywny sposób... Moja recenzja TUTAJ

sobota, 3 marca 2012

DZIEŃ 2 - Książka, którą lubisz najmniej...


"PACHNIDŁO" - Patrick Suskind
Nie miałam wątpliwości co do punktu nr 2! Książka, którą lubię najmniej, to zdecydowanie "Pachnidło"! Choć film powstały na podstawie tejże powieści, zrobił na mnie pozytywne wrażenie i mogę go szczerze polecić. Jednak w tym wypadku nie na filmie, lecz na książce mam się skupić... 
Według mnie, była to najnudniejsza i najgorsza książka jaką trzymałam w ręku w ostatnim czasie! Sięgnęłam po nią po obejrzeniu filmu i spodziewałam się czegoś wyjątkowego, interesującego, czegoś nowego... Fabuły jakiej jeszcze nie było! Młody mężczyzna, obdarzony przez Boga węchem doskonałym, którego zauroczył zapach młodych kobiet i perfumy o ich zapachu zapragnął stworzyć... Potrzebował do tego 12 różnych kobiet, z których zapach musiał wydobyć. W jaki sposób? Mordując... Wydawało mi się, że oto znalazłam thriller jakiego jeszcze nie było! I owszem... Nudniejszej książki jeszcze nie czytałam! Była to jedna z nielicznych powieści, które mnie pokonały i nie pozwoliły mi się doczytać do końca. Męczył mnie styl w jakim została napisana - ciężki, monotonny, męczący... Fabuła ciągnęła się jak flaki z olejem! :) Książka liczy około 250 stron, ja odłożyłam ją po przeczytaniu 200-tu! A główny bohater nadal miał na koncie dopiero jedno morderstwo, popełnione przez przypadek na samym początku! Więc wynika z tego, że cała akcja, na która tak czekałam musiała wydarzyć się na kilku ostatnich stronach powieści! Poza tym pochodzi z niej cytat, który kompletnie mnie odrzucił :
„Gdziekolwiek spojrzeć, szerzy się zaraza. Ludzie czytają książki, nawet kobiety.”

Nie przebrnęłam przez nią... Poległam... Pokonała mnie... Odłożyłam ją w kąt i nie zamierzam jej nawet dawać drugiej szansy... Co to, to nie! :) A całą moją recenzję znajdziecie TUTAJ.

piątek, 2 marca 2012

DZIEŃ 1 - Twoja ulubiona książka...


"ZIELONA MILA" - STEPHEN KING
Dlaczego? Hmmm... sama nie wiem. Może dlatego, że strasznie wielkie emocje ta książka we mnie wywoływała. Może dlatego, że tak bardzo mnie wzruszyła? A może ze względu na bohaterów, wspaniale wykreowanych przez autora? Już sami bohaterowie wzbudzali we mnie znaczne emocje. A co dopiero cała historia!
Bohaterów podziwiałam głównie za jedno - sposób w jaki traktowali skazańców... Mam tu na myśli oczywiście postaci strażników więziennych. Traktowali oni podopiecznych z szacunkiem. Należytym każdemu człowiekowi! Bez względu na to, czy są to prawi, uczciwi obywatele, czy zbrodniarze i okrutni mordercy. Człowiek to człowiek! Wiele osób się ze mną nie zgodzi i zapyta - o jakim szacunku można mówić w przypadku morderców, którzy ze szczególnym okrucieństwem odbierają życie innemu człowiekowi...?! Jednak ja jestem przeciwniczką kary śmierci... Uważam, że zwyrodnialcy powinni gnić w więzieniu do końca swoich dni i znosić ciężar istnienia! Ale jednak żyć!
Uwielbiam tę książkę za względu na bohaterów i ze względu na całą wzruszającą historię, którą przedstawia. Do tej pory jeszcze nie trafiłam na inną, która zrobiłaby na mnie takie samo, lub podobne wrażenie. Ten tytuł to bezsprzeczny klasyk i uważam, że  powinien ją przeczytać każdy! Choć raz... Moją recenzję znajdziecie TUTAJ.

30 DNI Z KSIĄŻKAMI - Dzień zero :)

Czytając blogi ulubionych moli książkowych, ostatnio często widzę nowe wpisy pod tytułem "30 dni z książkami"... Bardzo mnie to zainteresowało. Poczytałam, powęszyłam, dowiedziałam się szczegółów  i postanowiłam również przyłączyć się do akcji :) Podejrzewam, że z niektórymi punktami będzie ciężko... ale ja odważna dziewczyna jestem i z chęcią podejmę to wyzwanie... :) A dziś w dniu ZERO, przedstawię jak wygląda akcja krok po kroku...

Dzień 1 - Twoja ulubiona książka
Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej
Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu
Dzień 5 - Książka non-fiction, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność
Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz
Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć
Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być
Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana
Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie
Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem
Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałeś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa
Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej
Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano
Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Dzień 18 - Twoja ukochana książka, której już nie można kupić
Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłeś zdanie na jakiś temat
Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Dzień 21 - Książka, która przyniosła Ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza
Dzień 23 - Ulubiony romans
Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Dzień 25 - Ulubiona autobiografia / biografa
Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
Dzień 27 - Książka, którą byś napisał, gdybyś umiał
Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Dzień 29 - Autor, którego omijasz
Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz



UWAGA! Akcję 30 dni z książkami przeprowadzałam w maju, jednak ze względów "kosmetycznych" mojego bloga, umieszczam ją w marcu :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...